Kierowca autobusu z miejscowości Grodziec został brutalnie pobity przez jednego z pasażerów. 60-latek stracił przytomność po ciosach twardym narzędziem. Napastnika rozwścieczyła prośba o założenie maseczki.Szczegóły zdarzenia, do którego doszło późnym wieczorem 10 maja w Grodźcu, miejscowości w województwie opolskim, przytacza Wirtualna Polska.Według relacji pana Zygfryda, 60-letniego kierowcy autobusu jednej z komercyjnych linii, atak nastąpił na chwilę przed rozpoczęciem ostatniego kursu na linii Grodziec-Opole.W okolicy godziny 21 do pojazdu wszedł pozbawiony maseczki na twarzy mężczyzna. Gdy kierowca zwrócił mu uwagę na konieczność zakrycia nosa i ust, agresor zaatakował 60-latka twardym narzędziem.
Na profilu Polskiej Policji na Facebooku pojawił się post z prośbą o pomoc. Funkcjonariusze poszukują dwójki złodziei, którzy wtargnęli do mieszkania policyjnego małżeństwa. Lokatorów nie było w domu, straty są spore. Wszystko wskazuje na to, że ich ofiar mogło być więcej.Warszawska policja poszukuje dwójki mężczyzn. Zdecydowano się na publikacje ich wizerunków w sieci. Funkcjonariusze mają nadzieję, że ktoś rozpozna złodziei, lub chociaż dostarczy trop pozwalający na ustalenie ich tożsamości.Na oficjalnym profilu Polskiej Policji na Facebooku dziś wieczorem pojawił się post. Załączono do niego zdjęcia z monitoringu. Pomocy potrzebują stołeczni funkcjonariusze.
Dom Jarosława Kaczyńskiego ochraniany jest codziennie przez 40 funkcjonariuszy policji. Zdaniem specjalistów to ewenement w skali kraju. Przez ostatni miesiąc posiadłość na Żoliborzu obserwowana była przez reporterów TVN24. Ochrony, jaką ma dom Jarosława Kaczyńskiego pozazdrościć może politykowi niejedna zachodnia gwiazda. Dom Jarosława Kaczyńskiego pod opieką policji Posiadłość prezesa Prawa i Sprawiedliwości znajdująca się na warszawskim Żoliborzu jest miejscem licznych "pielgrzymek" przeciwników obecnie panującego rządu. Przed domem odbywają się demonstracje oraz happeningi. Podczas Strajku Kobiet, czy protestów rolników lub przedsiębiorców, pod dom Jarosława Kaczyńskiego zjeżdżały zmasowane oddziały policji, które miały za zadanie nie dopuścić do wejścia osób nieuprawnionych na posesję wicepremiera. Okazuje się jednak, że nie tylko w dni, w których odbywają się demonstracje, dom Jarosława Kaczyńskiego jest chroniony przez policję opłacaną z państwowych pieniędzy. Sprawie przyjrzeli się reporterzy TVN24.pl oraz programu "Czarno na białym". Dziennikarze przyglądali się terenowi wokół posiadłości przez ostatni miesiąc. Wnioski mogą być dla wielu oburzające - dziennie dom Jarosława Kaczyńskiego chroniony jest przynajmniej przez 40 policjantów - w mundurze lub "po cywilnemu". Niezwykła sytuacja Anonimowy informator związany z policją przekazał w rozmowie z TVN24, że po wcześniejszej interwencji dziennikarzy, policja musiała zmienić technikę ochrony, by nie dopuścić do bycia zauważonym przez media. - Po tej publikacji musieliśmy zmienić taktykę - przyznał informator - Teraz patrole umundurowane muszą się poruszać w promieniu 50-100 metrów od willi. Nie mogą się oddalać - dodał. Nietypowy rodzaj ochrony skomentował dla TVN24 były szef Biura Ochrony Rządu generał Grzegorz Mozgawa. Przyznał, że to wyjątkowa sytuacja w historii kraju. - Nie przypominam sobie, by osoba była ochraniana na taką skalę w miejscu zamieszkania. To ewenement - ocenił specjalista - Nawet na placówkach wojennych, w czasie gdy Marek Belka był doradcą rządu w Bagdadzie - stwierdził. Warto zaznaczyć, że nie tylko policja zajmuje się protekcją Jarosława Kaczyńskiego. Wynajmuje on również swoich prywatnych ochroniarzy, byłych GROM-owców. Dodatkowo jako wicepremierowi przysługuje mu także opieka Służby Ochrony Państwa. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Michał Dworczyk: Czas do podania 2 dawki szczepionki zostaje skróconyRzecznik Ministerstwa Zdrowia nie wyklucza przyspieszenia znoszenia obostrzeńRząd bierze się za emerytów. Zachęta do dłuższej praca pojawi się w KPOŹródło: Wp.pl
Poprzednia noc w Poznaniu nie należała do spokojnych. Wielkopolska policja podjęła interwencję, która wymagać będzie dokładniejszego śledztwa. Przy wejściu do parku Wilsona znaleziono zwłoki mężczyzny. Przy nim leżał inny, który nie może zostać jeszcze przesłuchany. Kwestia tego, co dokładnie zaszło w Poznaniu w nocy z soboty na niedzielę, będzie teraz badane przez śledczych. Konieczne jest stwierdzenie, co było przyczyną zgonu znalezionego przez policjantów mężczyzny.Osobnym zagadnieniem jest to, czy drugi mężczyzna, leżący obok zwłok przy parku Wilsona w Poznaniu jest w jakikolwiek sposób odpowiedzialny na śmierć. Nie jest jeszcze wiadome, czy mężczyźni się znali. Na ten moment informacji w sprawie jest wyjątkowo mało. Niemniej nie umniejsza to faktu, że cała sprawa jest wyjątkowo tajemnicza.
Szczegóły tej niecodziennej sprawy przytacza "Dziennik Zachodni". Jak czytamy, w piątek, 20 marca, w Cieszynie przy granicy z Czechami ustawiono transparenty głoszące: "Tęsknie za Tobą Czechu". To, rzecz jasna, odpowiedź na ograniczony ruch pomiędzy krajami, będący skutkiem opanowującej kontynent epidemii koronawirusa.Jak podaje dziennik, owa tęsknota okazała się szczególnie silna w przypadku dwóch obywateli. 52-letni mieszkaniec Olsztyna oraz 40-letni mężczyzna na co dzień mieszkający w Ciechanowie usiłowali dostać się na teren Republiki Czeskiej, przeprawiając się wpław przez rzekę Olzę.Wiadomości z kraju: Mężczyźni byli kompletnie pijaniCo ciekawe, jak informuje asp. Krzysztof Pawlik, kontrola graniczna została tymczasowo przywrócona, większości przejść strzegą służby, jednak przejście na teren Czech jest możliwe. – Przejście piesze jest natomiast możliwe np. w Cieszynie poprzez Most Przyjaźni przy ul. Zamkowej. Trudno powiedzieć, dlaczego właśnie tej drogi nie wybrali dwaj mężczyźni – przekazał policjant.Niestety, przepłynięcie Olzy okazało się zbyt trudne dla jednego z wspomnianych mężczyzn. Z rzeki musiał wyciągnąć go jeden z funkcjonariuszy, którzy wszedł za nim do wody.– Gdy obaj stanęli już na suchym brzegu w polskim Cieszynie, okazało się, że nie są najtrzeźwiejsi – mówił asp. Pawlik. Po badaniu alkomatem okazało się, że obaj mężczyźni mieli około 3 promili alkoholu w organizmie. Jak tłumaczyli funkcjonariuszom, do Czech wybrali się w celu zakupienia taniego alkoholu.Z informacji przekazanych przez "Dziennik Zachodni" wynika, że mężczyźni zostali ukarani mandatami. Powodem było nielegalne przekroczenie granicy Rzeczpospolitej Polskiej. Obaj wylądowali na izbie wytrzeźwień.Źródło: Dziennik Zachodni
Trzyletni chłopiec zaginął w miejscowości Nowogrodziec, lężącej w województwie dolnośląskim. Rodzice Kacpra o jego zniknięciu powiadomili miejscową policję w okolicach godziny 19. Wieczorem dziecko oddaliło się od rodzica. Funkcjonariusze podejrzewają, że Kacperek mógł wpaść do znajdującej się w pobliżu rzeki Kwisy. Do akcji poszukiwawczej włączono płetwonurków.Nowogrodziec: do akcji zaangażowano śmigłowiec oraz dronW poszukiwaniach Kacpra udział biorą także psy tropiące, policyjny śmigłowiec z kamerą termowizyjną oraz dron. Rzeka Kwisa była przeszukiwana na długości ok. 4,5 kilometrów, informuje "Fakt". Wobec braku efektów obszar poszukiwań zwiększono jednak do 15 km.Niestety, jak dotąd policjantom nie udało się odnaleźć Kacpra. – Przez noc nic się nie zmieniło, poszukiwania trwają. (...) Dojeżdżają kolejne siły. Dziecka nie odnaleziono – przekazała oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Bolesławcu asp. szt. Anna Kublik-Rościszewska w rozmowie z TVP Info, cytowana przez gazetę.pl.Jak za to ustalił reporter RMF FM Mateusz Czmiel, ojciec chłopca miał pozostawać pod wpływem alkoholu w chwili jego zaginięcia. Dziennikarz przekazał także, iż mężczyzna był poszukiwany i został juz zatrzymany przez policję. Asp. szt. Anna Kublik-Rościszewska poinformowała, że w jego sprawie chodzi o przestępstwo przeciwko mieniu.Wszystkie osoby, które posiadają jakiekolwiek informacje o możliwym miejscu pobytu chłopca, proszone są o kontakt z Policją. Z Komendą Powiatową Policji w Bolesławcu można skontaktować się pod widocznym powyżej numerem telefonu.Źródła: gazeta.pl/ fakt.pl / Twitter / RMF FM
Odbywające się od kilku tygodni protesty związane ze Strajkiem Przedsiębiorców były dla polskiej policji bardzo poważną próbą. Skomplikowana sytuacja prawa, związana z nieogłoszeniem przez rządzących stanu klęski żywiołowej spowodowała zdaniem wielu ekspertów niekonstytucyjne ograniczenie praw obywatelskich. Policja, zmuszona do egzekwowania nowych ograniczeń związanych z pandemią stanęła twarzą w twarz ze społecznym niezadowoleniem.Policja tłumaczy się z użycia pałekFunkcjonariusze, otrzymali polecenie zatrzymania demonstracji, co wywołało gwałtowny sprzeciw protestujących, rozpoczęły się przepychanki. W ruch poszedł gaz a także - ujawniła Gazeta wyborcza - pałki służbowe. Policja od razu przyznała się do użycia gazu. Zdecydowanie zaprzeczała natomiast używaniu pałek. - "W dzisiejszej Gazecie Wyborczej red. Czuchnowski wbrew faktom powiela kłamstwo o użyciu przez policjantów pałek wobec protestujących 16 maja w Warszawie. Taka dezinformacja wzmaga falę hejtu wobec funkcjonariuszy. To ewidentny przykład antydziennikarstwa." - pisała Komenda Stołeczna Policji.Wpis policjantów wywołał szybką reakcję demonstrantów, którzy masowo udostępniali zdjęcia, które potwierdzały użycie pałek przez policjantów. Materiał na ten temat przygotowała również GW. Wczoraj wieczorem KSP musiała wycofać się z oskarżeń wobec redaktora Czuchnowskiego. - "Od początku swoich w swoich wypowiedziach wskazywaliśmy, że działamy w pełni transparentnie i nie zamierzamy nic ukrywać. (...) W związku z artykułem Pana autorstwa zamieszczonym dzisiaj na stronie wyborcza.pl pt. "Policja jednak użyła pałek 16 maja. Mamy zdjęcia!" informuję, że po zapoznaniu się z przedstawionym w nim materiałem fotograficznym od razu podjęliśmy się weryfikacji tych informacji,. Ustaliliśmy tożsamość widocznych na zdjęciu funkcjonariuszy w tym trzymającego wzniesioną do góry pałkę służbową policjant ten po działaniach nie poinformował przełożonych o jej użyciu."- napisała policja w oświadczeniu. Źródło: Gazeta Wyboecza
Zgłoszenie, że z jadącego autokaru wyskoczył mężczyzna, dyżurny brzeskiej jednostki otrzymał 2 czerwca tuż po godzinie 15. Sprawa dotyczyła 38-letniego mieszkańca Podkarpacia, który chciał dostać się do domu. W momencie, gdy pojazd przejeżdżał przez Brzesko, pasażer odniósł wrażenie, że pomylił autobusy, i usiłował wysiąść. Nie pomogły tłumaczenia kierowcy, że znajduje się na właściwej trasie.Ponieważ prowadzący autokar nie zamierzał się zatrzymywać, 38-latek postanowił, że najlepszym wyjściem będzie wyjść z niego przez okno.Autobus z rozbitą szybą. Sprawca był trzeźwy– Mężczyzna po całym zdarzeniu zaczął uciekać. Zatrzymał go kierowca autokaru ze świadkiem – poinformowała, cytowana przez portal infobus.pl, Ewelina Buda z brzeskiej policji. Po rozbiciu szyby znajdującym się na wyposażeniu pojazdu młotkiem 38-latek był cały poraniony odłamkami szkła.Mężczyznę zabrano do szpitala, by mógł zostać opatrzony. Następnie trafił na komendę policji w Brzesku, gdzie usłyszał zarzut uszkodzenia mienia na kwotę około 5 tysięcy złotych. Co ciekawe, w chwili zdarzenia mieszkaniec Podkarpacia był trzeźwy.Nagranie z niecodziennej "wysiadki" pasażera obejrzeć można poniżej.Źródło: brzesko.policja.gov.pl / infobus.pl
Szczegóły sprawy przytacza Onet. Z przekazanych mediom informacji wynika, że unoszące się na tafli wody stawu w miejscowości Olimpin zauważył w sobotę jeden z przechodniów. Przedstawiciele policji potwierdzili już, że wyłowione zwłoki należą do zaginionego od 30 maja Piotra Nowarkiewicza.– Około godziny 9 otrzymaliśmy informację o pływających zwłokach w jeziorze w miejscowości Olimpin. Niestety okazało się, że są to zwłoki Piotra Nowarkiewicza, zaginionego od niedzieli nastolatka – przekazała, cytowana przez TVP.info, st. asp. Piotr Duziak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.Piotr Nowarkiewicz wyłowiony ze stawuOd ostatnich dni maja chłopca poszukiwały wyposażone w specjalistyczny sprzęt służby, znajomi oraz rodzina. Akcja poszukiwawcza objęła teren około 300 hektarów. W poszukiwania 16-latka zaangażowanych było od kilkaset do nawet tysiąca osób.Z informacji przekazanych przez rodzinę nastolatka wynika, że Piotra miał pojechać do Bydgoszczy i spędzić wieczór ze znajomymi, a następnie wrócić autobusem do domu. Służbom udało się ustalić, że 16-latek wysiadł kilka przystanków wcześniej.Nadal nie jest jasne, co było bezpośrednią przyczyną śmierci wyłowionego ze stawu chłopca. Więcej informacji powinno ukazać się po przeprowadzenie sekcji zwłok. Śledczy nadal prowadzą czynności dochodzeniowe.Źródła: onet.pl / tvp.info
Kampania prezydencka już za kilkanaście dni dobiegnie końca. Sytuacja ta wywołuje niemały stres w sztabach każdego z kandydatów do Pałacu Namiestnikowskiego. Rozpoczęli oni liczne podróże po kraju. Namawiają Polki i Polaków do poparcia swoich politycznych postulatów. Szczególne emocje wywołują Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. Na wiecu przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości doszło do rękoczynów. Młodzi obywatele domagali się spotkania z prezydentem.Strajk klimatyczny został zaatakowany przez zwolenników Andrzeja DudyPrzypomnijmy, że od kilku miesięcy, w Polsce możemy zauważyć młodych ludzi włączających się w życie społeczne naszego kraju. Zaczęli tworzyć nieformalne grupy tak, żeby móc wspólnie organizować liczne demonstracje w ważnych dla siebie sprawach. Postanowili udać się na spotkanie z Andrzejem Dudą. W pokojowy sposób przedstawili swoje postulaty dotyczące nadchodzącego kryzysu klimatycznego. Niestety, nie zostali oni zauważeni przez kandydata Zjednoczonej Prawicy. Zetknęli się za to z ostrą reakcją ze strony tłumu.Strajk klimatyczny, jak donosi młodzież, został brutalnie rozpędzony przez zwolenników Andrzeja Dudy. - Mam kilkanaście lat, jeszcze nigdy nie zostałam pobita. Tutaj przyszłam tylko przedstawić list z naszymi postulatami klimatycznymi. - deklaruje jedna z uczestniczek w rozmowie z GW. "Na wiecu @AndrzejDuda w Opolu nasi aktywiści zostali pobici, opluci i zdeptani. Ani Prezydent, ani policja nie zareagowali. Nie tak wygląda ambitna Polska" - donoszą organizatorzy akcji na Twitterze.Źródło: [Twitter/Młodzieżowy Strajk Klimatyczny/Gazeta Wyborcza]
Po wczorajszej debacie prezydenckiej na antenie TVP, przed budynkiem telewizji doszło do incydentu. Młody mężczyzna miał ze sobą transparent ze słowami skierowanymi w stronę Andrzeja Dudy, prezydenta ubiegającego się o reelekcję w zbliżających się wyborach prezydenckich. Interweniowała policja, która otoczyła demonstranta.TVP transmitowało debatę prezydencką, która wywołała wiele emocji. Doszło do incydentu przed budynkiem telewizjiPowodem pojawienia się młodego mężczyzny przed budynekiem TVP była prawdopodobnie debacie prezydencka, która odbyła się chwilę wcześniej. Na nagraniu Onetu widać, że mężczyzna miał ze sobą transparent z napisem "Duda przeproś". W pewnym momencie podeszło do niego kilku policjantów i otoczyli manifestującego mężczyznę.Jak wynika z nagrania Onetu, interweniujący funkcjonariusze policji żądali od mężczyzny odsunięcia się i najlepiej opuszczenia miejsca. Na miejscu obecnych było także kilka innych osób, świadków zdarzenia, którzy zareagowali na obserwowaną sytuację. Doszło do negocjacji policji z demontrantem. - Widać było, że policjanci chcieli interweniować, ale po tym, jak podniesiony został krzyk przez tych, którzy obserwują to, co się dzieje, wydaje się, że policjanci zaczęli negocjować - relacjonował dziennikarz Onetu. Z ustaleń i relacji dziennikarza wynika, że wspomniany mężczyzna jest prawdopodobnie zwolennikiem Roberta Biedronia i jego partii. Nie wiadomo jednak, jak sprawa potoczyła się dalej i czy doszło do zatrzymania mężczyzny.Źródło: Onet / wiadomosci.gazeta.pl
Informację o szczęśliwym zakończeniu poszukiwań cierpiącego na zaniki pamięci i mającego problemy z sercem 83-lata przekazali przedstawiciele pomorskiej policji. Mężczyzna wyszedł z domu w czwartek 18 czerwca. O jego zniknięciu poinformowano policjantów z Czerska. Akcja służb trwała trzy doby i była prowadzona na bardzo szeroką skalę. W Komendzie Powiatowej Policji w Chojnicach dla wszystkich podległych jednostek został ogłoszony alarm, czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej Policji Pomorskiej.
Od lat osoby ze społeczności LGBT padają ofiarami przemocy z nienawiści. Wyzwiska, szykany, prześladowania, a nawet pobicia to przykra codzienność wielu osób, które nie spełniają oczekiwań homofobów. W Krakowie doszło do skandalicznego incydentu. Grupa mężczyzn z kijami brutalnie pobiła parę stojącą pod barem dla nieheteroseksualnej społeczności. Powodem ataku był rzekomy homoseksualizm mężczyzny. Okazało się jednak, że na miejscu bawił się ze swoją dziewczyną.
Osamotniona, niesprawiająca wrażenia agresywnej kobieta oraz siedmiu mundurowych usiłujących za wszelką cenę wyciągnąć ją z tłumu zebranych na wiecu Andrzeja Dudy osób – oto scena, jaką zaobserwować mogli zebrani na spotkaniu wyborczym kandydata związanego z Prawem i Sprawiedliwością. Nagranie z interwencji policjantów zyskuje coraz większy rozgłos w sieci.
Podczas wczorajszej nocy, w Warszawie doszło do wielkich manifestacji. Wszystko za sprawą wydarzeń wokół Małgorzaty Szutowicz, znanej powszechnie jako Margot. Aktywistka kolektywu Stop Bzdurom miała zerwać tablicę rejestracyjną z głoszącej homofobiczne hasła ciężarówki. Oliwy do ognia dolało zawieszenie tęczowej flagi na pomniku Jezusa Chrystusa. Cała akcja miała na celu wyrażenie solidarności z ofiarami mowy nienawiści i dyskryminacji przez wzgląd na odmienną orientację seksualną. Policja podjęła radykalne kroki w tej sprawie. Chwilę później trzy osoby zostały ujęte, a po jedną z nich funkcjonariusze pojechali aż w Bieszczady.
Szczegóły zdarzenia za "Gazetą Wyborczą" oraz komunikatami prasowymi Wielkopolskiej Policji przytacza Interia. Do ataku na dwóch braci doszło w piątkowy wieczór na jednym z poznańskich osiedli. Z informacji przekazanych przez "GW" wynika, że powodem agresywnego zachowania mężczyzny był ciemniejszy kolor skóry chłopca mieszkającego na osiedlu Rataje. 31-latek miał obrzucić go wyzwiskami, wykrzykując ksenofobiczne hasła, w tym: "Polska dla Polaków".
W ostatnich tygodniach, w Łodzi doszło do niepokojących wydarzeń. Przy ulicy Rozległej nieznany mężczyzna napadł na nieletnią dziewczynkę. Funkcjonariusze informują, że incydent miał miejsce 3 lipca o godzinie 17:30. Mężczyzna miał składać nieletniej obsceniczne i wulgarne propozycje seksualne. Napastnik miał też dotykać dziecko po miejscach intymnych. Chwila nieuwagi sprawiła, że uczennica uciekła do swojego domu.
Szczegóły oburzającej sprawy za włoskimi mediami przytacza "Fakt". Jak czytamy, w nocy z 30 na 31 grudnia 2019 r. obywatel Polski został znaleziony przez rodziców niepełnosprawnego chłopca w sypialni należącej do ich syna. Z informacji przekazanych przez Telewizję Rai wynika, że liczące poniżej 15 lat dziecko odnaleziono z kolei w łazience. Według relacji małżeństwa ich syn był nagi. Co więcej, para przekazała policji, że chłopiec miał wyraźne zaczerwienienia na ciele.
Policja z Piły poinformowała o zatrzymaniu młodego mężczyzny, w związku z aktem wandalizmu na jednym z miejskich budynków. Sytuacja nie byłaby wyjątkowa w skali kraju, gdyby nie motywacja, jaką zdradził mężczyzna. Śledczy zamieścili zdjęcie oraz opis sprawy na swoim Facebooku, zapewne ku przestrodze następnych rozgoryczonych pracowników chcących dać upust swoim emocjom.
Fotoradar zrobił mu zdjęcie w bardzo niestosownej sytuacji, jednak wyjaśnienia policji co do przewinienia okazują się zaskakujące. Zaledwie 21-letni kierowca może mówić zapewne o przysłowiowym szczęściu w nieszczęściu. Widząc zdjęcie, jakie fotoradar zrobił jednemu z kierujących pojazdem na nodze, funkcjonariusze musieli być mocno zaskoczeni.
Jej ostatni kontakt z rodziną datowany jest na 8 sierpnia.
Kiedy policja wchodziła do mieszkania emerytowanego księdza w Szwajcarii, zapewne nie spodziewano się, że służby dokonają tak szokującego odkrycia. Okazało się, że duchowny mieszkający nieopodal katedry w Lugano skrywał wyjątkowo mroczną tajemnicę.Wiadomości na temat dziwnego zachowania księdza policja otrzymała od elektryków, którzy od dłuższego czasu starali się wymienić instalację w mieszkaniu duchownego. Po ustaleniu wstępnych informacji na temat "sługi bożego" funkcjonariusze postanowili wkroczyć do akcji.
Policja w Oleśnicy wzywa na przesłuchania organizatorki protestów przeciwko wyrokowi TKWśród wezwanych na komendę aktywistek znalazła się m.in. maturzystka"Odwołałyśmy nasz ostatni spacer, to natomiast nie wystarczyło. Trzeba nam kary", wskazują uczestniczki Strajku KobietProtesty wywołane decyzją Trybunału Julii Przyłębskiej, które orzekł, że aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest niezgodna z polską konstytucją, wyjątkowo szybko objęły niemal cały kraj (o sprawie najnowszego oświadczenia rządzących przeczytasz TUTAJ).Choć najszerzej komentowane były manifestacje odbywające się w największych polskich miastach (w szczytowym momencie demonstracje w Warszawie liczyły 100 tys. osób), Strajk Kobiet dotarł również do mniejszych miejscowości, w tym trzydziestotysięcznej Oleśnicy.
13-latka z Bytomia zaginęła we wtorek. Po godzinie 18 udała się w kierunku ul. Bytomskiej w Piekarach Śląskich i nie wróciła potem do domu. Wcześniej miała pokłócić się ze znajomymi.
Coraz większa liczba przedsiębiorstw, które musiały zamknąć swoje podwoje przez koronawirusa, otwiera się, starając się ominąć obowiązujące przepisyJest to forma protestu prowadzona przez wiele lokali gastronomicznych, hotelarskich, a także przez stoki narciarskiePolicja stara się śledzić podobne przypadki i wręczać wysokie mandatyJeden z takich nalotów zdarzył się w pizzerii „Greta” w SkoczowieJak wiele innych lokali dołączyło do akcji „OtwieraMy”?
Kaja Godek pełniła funkcję oskarżyciela posiłkowego ws. obrazy uczuć religijnych, jakiej rzekomo miały dopuścić się trzy aktywistkiPo rozprawie w stronę budynku oraz samochodu, którym podróżowała Godek, poleciały kule śniegowe„Prowadzimy czynności wyjaśniające w sprawie wykroczeń”, przekazała w rozmowie z Onetem rzeczniczka płockiej policjiW minioną środę w Sądzie Rejonowym w Płocku przeprowadzono rozprawę przeciwko Joannie G., Annie P. i Elżbiecie P. Akt oskarżenia opierał się na art. 196 Kodeksu karnego dotyczącego obrazy uczuć religijnych poprzez znieważenie przedmiotu czci religijnej.Jako oskarżyciel posiłkowy w sądzie zjawiła się Kaja Godek. O sprawie pisaliśmy TUTAJ.Przypomnijmy, że domniemana obraza dotyczy rozklejenia plakatów oraz nalepek przedstawiających Matkę Boską Częstochowską w tęczowej aureoli. Zebrani przed budynkiem demonstranci wykrzykiwali m.in.: „Tęcza nie obraża” czy „jesteśmy ped***, nie pedofilami”
31.12.2020 r. zaginął Dariusz KościńskiOstatni raz widziany był około godziny 6 rano 31.12.2020 r. w okolicach ulicy Marymonckiej na warszawskich BielanachPolicja w Starych Babicach prowadzi działania, lecz na ten moment nie wyklucza żadnego z możliwych scenariuszyRodzina wynajęła prywatnego detektywa i otworzyła zbiórkę na opłacenie jego należności, link do zrzutki znaleźć można pod adresem: https://zrzutka.pl/hzdp6j31 grudnia 2020 r. był ostatnim dniem, w którym wiadomo, gdzie przebywał Dariusz Kościński. Niestety od tamtego czasu nie skontaktował się z rodziną. Zaniepokojeni brakiem wiadomości od mężczyzny bliscy postanowili zgłosić sprawę na policję. Przyjrzyj się zdjęciu i przypomnij sobie, bo możliwe, że natknąłeś się w dostatnich dniach na Dariusza. Na ten moment nie ma zbyt wielu informacji mogących pomóc w ustaleniu, co się stało i gdzie obecnie przebywa mężczyzna, jednak każda wiadomość przekazana śledczym prowadzącym sprawę może zaowocować przybliżeniem się do rozwiązania zagadki jego zaginięcia.
Informacje o dramatycznej sprawie przekazali dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej. Podano, że funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu zatrzymali mężczyznę, który znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną.