Gazeta Wyborcza jest jednym z pierwszych, opiniotwórczych mediów, jakie pojawiły się w Polsce po transformacji ustrojowej. Została założona w 1989 roku, jako organ prasowy Komitetu Obywatelskiego "Solidarność” w nadchodzącej kampanii wyborczej. Wydawcą gazety jest Agora a redaktorem naczelnym, od samego początku istnienia, Adam Michnik.
Nie żyje brat Adama Michnika, Stefan Michnik. W "Gazecie Wyborczej" ukazał się nekrolog, żegnający działacza.Stefan Michnik zmarł 27 lipca w Göteborgu, jednak informacje o jego śmierci dotarły do polskiej opinii publicznej dopiero 30 lipca. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" opublikował nekrolog. Pożegnał swojego brata za pośrednictwem portalu.
Zielona Góra. Policjanci wpadli do mieszkania dziennikarza "Gazety Wyborczej", żeby zarekwirować jego służbowy laptop. Miał on wysyłać ze swojego komputera pogróżki w stronę jednego z polityków PiS. "Gazeta Wyborcza" stanowczo odcina się od tych zarzutów. Wydano oświadczenie, w którym potępiono działanie służb.
Kolejne kontrowersje związane z ks. Woźnickim. W piątek w Poznaniu odbyła się rozprawa, gdzie stawić miał się jako świadek w sprawie. Duchowny wydalony jakiś czas temu z zakonu salezjanów i tym razem udowodnił, iż jest osobą uprzedzoną. Sędzia zdecydował o sformułowanie względem niego wyjątkowo ostrego komunikatu.Kolejne tezy oraz sformułowania głoszone przez byłego ks. Woźnickiego nie przestają szokować. W czasie wizyty w poznańskim sądzie zwrócił się on do sędziego Sławomira Szymańskiego prowadzącego sprawę z prośbą o wyproszenie z sali jednego z dziennikarzy. Powodem będącym usprawiedliwieniem takiego działania wskazanym przez ks. Woźnickiego miała być orientacja seksualna reportera. To jednak nie koniec kontrowersji wokół tej sprawy.
O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza". Dziennikarzom dziennika udało się dotrzeć do rachunków Państwowej Komisji Wyborczej. Kilkanaście z nich agencja StoPro wystawiła komitetowi wyborczemu Prawa i Sprawiedliwości.Siedzibą StoPro ma być powojenny budynek mieszkalny na warszawskiej Pradze-Południe. Na miejscu na próżno szukać jednak szyldu bądź jakichkolwiek informacji o tym, jak można skorzystać z jej usług. Firma powstała w roku 2017. Mimo to, jak wynika z danych Krajowego Rejestru Sądowego, w 2018 roku nie miała żadnego klienta. Sytuacja uległa zmianie w 2019 roku, gdy agencja podjęła współpracę z PiS. Owa współpraca dotyczyła jedynie jednego posła – Mateusza Morawieckiego.
Większość Polek i Polaków popiera możliwość dokonania aborcji w szczególnych przypadkach - tak wynika z sondażu Kantar dla "Gazety wyborczej". Aż 73 % ankietowanych zgadza się na przerwanie ciąży, jeśli jest ona wynikiem gwałtu, zagraża życiu matki lub doszło do trwałego uszkodzenia płodu.
W obszernym wywiadzie dla "Wyborczej" Magda Gessler opowiedziała m.in. o utarczkach z mafią. Historia sięga wczesnych lat 90. – Od tamtej pory mam ochronę osobistą – wskazała gwiazda "Kuchennych rewolucji".Na łamach "Gazety Wyborczej" pojawiła się mocno osobista rozmowa z Magdą Gessler. Restauratorka opowiedziała o zmianie relacji Polaków z jedzeniem, powodach, dla których część uczestników "Kuchennych rewolucji" traktuje dość ostro oraz początkach kariery w gastronomii.Rozmówczyni dziennika wróciła również do otwarcia Fukiera, pierwszej restauracji, którą uruchomiła wraz z trojgiem przyjaciół, przerabiając lodziarnię w warszawskim pałacu Zamoyskich.– Sama gotowałam, odpędzałam złodziejstwo, brak estetyki i smaku – wskazała Gessler.Jak przyznała, czas otwarcia lokalu, tuż po transformacji ustrojowej z roku 1989, był wyjątkowo trudnym okresem. – W ogóle nie mieliśmy pieniędzy – przyznała Magda Gessler, dodając, że cały majątek zainwestowała w miejsca, w których nie była właścicielką. Jak dodała, owa naiwność jest typowa dla artystów.
"Wyborcza" przypomina, że ataku na Adamowicza, w wyniku którego polityk zmarł, Stefan W. dokonał w niecały miesiąc po tym, jak wyszedł z więzienia. Zdaniem biegłych szpitala przy Areszcie Śledczym w Krakowie mężczyzna był niepoczytalny. Tyle że, jak zaznacza dziennik, zabójca Adamowicza doskonale zaplanował swoją zbrodnię.Mężczyzna zakupił nóż w sklepie z militariami. Wybrał taki z zagiętym ostrzem. Następnie ćwiczył zadawanie ciosów w lesie. Nabył również "Podręcznik użycia broni dla jednostek specjalnych". Jak czytamy, książka ta nie jest opisem technik walk wręcz. "To opis zabójstwa". Zdaniem autora tekstu mężczyzna doskonale odrobił lekcję. "Stefan W. zabił podręcznikowo", czytamy.
Jak czytamy, kontakty pokrzywdzonego chłopca z duchownym rozpoczęły się w 2015 roku. Nastolatek był ministrantem w jednej z płockich parafii. Ksiądz i chłopak wymienili się numerami telefonów. Potem przyszły rozmowy i kontakt SMS-owy. "Wyborcza" podaje, że ksiądz odwiedzał chłopca w domu. Latem 2015 roku wydarzył się wyjazd do Zakopanego. Właśnie wtedy miejsce miało mieć pierwsze "dziwne zachowanie" księdza Krzysztofa.W nocy z 30 na 31 grudnia 2016 roku ksiądz L. podstępem doprowadził małoletniego do obcowania płciowego. Sytuacja miała miejsce w Domu Księży Emerytów w Płocku.Śledztwo dotyczy wydarzeń z 2015 i 2016 roku. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", zostało wszczęte w połowie października przez Prokuraturę Rejonową.
Sytuacja jest prosta, jeśli dziecko chodzi do szkoły znajdującej się w pobliżu parafii. Jak jednak podaje dziennik, coraz więcej dzieci uczęszcza do placówek w innych dzielnicach Poznania. Rodzice wybierają szkoły społeczne, czasem lokalizacja szkoły jest dla nich po prostu wygodna. Wówczas zaczynają się problemy.Decyzją metropolity gdańskiego dzieci muszą pójść do komunii w swojej parafii. Duchownych nie interesuje fakt, że, dla przykładu, mała Zosia chciałaby przystąpić do sakramentu wraz ze swoimi kolegami. – Katechetka stanowczym tonem oznajmiła, że musi iść do swojej parafii, gdzie mieszkamy, bo tak każe abp Gądecki. Ale ona tam nie zna nikogo i się tym wszystkim stresuje. W szkole z wieloma dziećmi się przyjaźni, to środowisko jest jej bliskie. Dlaczego ktoś w Kościele chce ją w ten sposób karać? – mówi w rozmowie z "Wyborczą" mama dziewczynki.
Tomasz Lis stał się głównym bohaterem głośnego materiału "Gazety Wyborczej" z września 2019 roku. Medium przekazało wówczas po rozmowie z dziennikarzem, że rok wcześniej zadzwonił do niego niespodziewanie redaktor Telewizji Polskiej, Jacek Łęski. Lis ujawnił, iż podczas rozmowy, która odbyła się w późnych godzinach wieczornych, jedna z głównych twarzy telewizji publicznej skierowała pod jego adresem groźby.- Piszecie artykuł o Jacku Kurskim, no to teraz się nie dziw, TVP zajmie się twoją rodziną i dziećmi - miał powiedzieć Łęski, na co Lis zareagował rzuceniem słuchawką.Były dziennikarz Telewizji Polskiej, Mariusz Kowalewski dodał, że dzień później nad domem redaktora naczelnego "Newsweeka" pojawił się dron. Jak stwierdził redaktor, "chciano Lisa wystraszyć", jednak akcja nie udała się, gdyż ten zauważył urządzenie. - Nie mieściło mi się w głowie, by była to akcja zorganizowana przez TVP, brałem pod uwagę, że to może być prowokacja. Pracuję w mediach 30 lat i nie spotkałem się z tym, by ktoś choć pomyślał o takich gangsterskich metodach. A w TVP Kurskiego pomyślało, publicznie przedstawiło pomysł i wprowadziło go w życie - powiedział później Lis w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Historię 37-letniej dziś kobiety przytacza "Gazeta Wyborcza". Pani Małgorzata nie chce wspominać księdza Andrzeja. O skandalicznej spowiedzi przeprowadzonej przez duchownego opowiada jej matka: – Małgosia zbierała dziewięć pierwszych piątków miesiąca. Trzeba było pójść do spowiedzi i przyjąć komunię. Ksiądz dawał pieczątkę na karteczce. Pamiętam, że to był siódmy pierwszy piątek; tego nigdy nie zapomnę. Widziałam przez okno, jak moje dziecko wraca z kościoła zdruzgotane – mówi. Pani Hanna wypytała córkę, dlaczego nie dostała rozgrzeszenia. Małgosia odparła, że ksiądz mówił o tym, co robi jej tatuś. Wściekła kobieta natychmiast pojechała na plebanię. Ksiądz Andrzej M. uciekł jednak na zakrystię.– Twój tatuś wkłada ci palce do c***i? Na pewno to robi. Lubisz to? – pyta 9-letnią wówczas Małgosię ksiądz Andrzej.– Nie, proszę księdza, tatuś niczego takiego nie robi – odpowiada dziewczynka.I dalej: – Na pewno wkłada ci paluszki. Podnieca cię to? Lubisz wytrysk tatusia na swojej c***e?Gdy dziewczynka uparcie zaprzecza, ksiądz wpada w złość: – Ty kłamczucho. Za to, że kłamiesz i przysięgasz, nie dam ci rozgrzeszenia.
Fakty z nowej rozprawy w sprawie zbrodni miłoszyckiej podaje wrocławska "Gazeta Wyborcza". Jak czytamy, już na początku rodzice brutalnie zgwałconej i zamordowanej dziewczyny nieoczekiwanie zrezygnowali z usług swojego pełnomocnika. Zaskoczenie tą decyzją wyraził zarówno sam adwokat, jak i prokurator.Rodzice Małgosi złożyli natomiast wniosek o powstrzymaniu produkcji filmu produkcji telewizji TVN, której bohaterem ma być Tomasz Komenda, mężczyzna niesłusznie skazany za miłoszyckie morderstwo. Pomimo wyroku uniewinniającego Komendę rodzice nastolatki wciąż są jednak przekonani, że to on stoi za zabójstwem ich córki.Tomasz Komenda spędził za kratami 18 lat"Wyborcza" przypomina, że rodzice ofiary już wcześniej apelowali o przerwanie produkcji. Sąd odrzucił jednak ich wniosek ze względu na "brak podstaw prawnych" do wydania takiej decyzji.Pan Krzysztof K, ojciec Małgosi, po raz kolejny argumentował, że nie wyraża zgody na to, by śmierć jego dziecka stała się osią filmu. – Pokazywanie, jak ona tam leżała pod tą stodołą, to jest gnębienie nas – powiedział przed sądem.– Przyszedł taki moment, że ja już nie mogę wytrzymać. To jest gnębienie nas, rodziny – dodał ojciec zamordowanej nastolatki.Na wyrok uniewinniający Tomasz Komenda czekał niemal 20 lat. Nowymi podejrzanymi w tej sprawie są Ireneusz M. oraz Norbert B. Oskarżeni nie przyznają się jednak do winy.Źródło: Gazeta Wyborcza / Fakt
Jednym z komentujących był nie kto inny, a proboszcz parafii pw. św. Krzyża we wspomnianym Bieganowie.Dziennikarskie śledztwo w sprawie duchownego przeprowadziła "Gazeta Wyborcza". Skandaliczne wpisy zamieszczano na facebookowej, mającej charakter politycznej satyry grupie o nazwie "Kraków żąda przynajmniej Bukaresztu", obserwowanej przez przeszło 50 tys. użytkowników, gdzie dość często krytykuje się prezydenta Dudę oraz partię rządzącą.
Krystian W. został zatrzymany 5 lat temu. Usłyszał szereg poważnych zarzutów, z których znaczna część dotyczyła przestępstw przeciwko wolności seksualnej. To właśnie z "Krystkiem" wiąże się sprawę samobójstwa 14-letniej Anaid oraz opisane po raz kolejny przez Latkowskiego w filmie "Nic się nie stało" działania przestępcze grupy, skupionej wokół trójmiejskiej Zatoki Sztuki.W dokumencie zabrakło, czy to intencjonalnie czy z uwagi na ograniczenia czasowe, wielu wątków afery, ujawnionych wcześniej przez media. Jedną z ciekawostek pozostaje fakt, że "Krystek" na pewnym etapie swojej sprawy niemal histerycznie poszukiwał obrońcy.Marta Kaczyńska i RPO na liście "Krystka""Krystek" za kratami przebywa od 2015 roku. W ubiegłym roku usłyszał rażąco niski wyrok 3 lat bezwzględnego pozbawienia wolności za brutalny gwałt na 16-latce. Przez wszystkie te lata Krystian W. nie wyraził skruchy, a winę za swoje czyny próbował zrzucić na innych. W ostatnim czasie oskarżył jedną ze swoich ofiar o... składanie fałszywych zeznań.To nie wszystko. Siedzący z "Krystkiem" w celi mężczyzna wyznał, że "łowca nastolatek" próbował namówić go na złożenie zeznań, obciążających matkę Anaid. W pewnym momencie histerycznie poszukiwał również obrońcy. Do prokuratury wysłał listę numerów do adwokatów. Wśród nich, znalazł się ten, należący do Marty Kaczyńskiej. Córka zmarłej pary prezydenckiej naturalnie do sprawy się nie odniosła, ani nie udzieliła pomocy przestępcy.W. poszukując pełnomocnika wysłał wiele listów. Ich adresatami był m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Jego korespondencja trafiała również do sądu administracyjnego. "Krystek" czuł się poszkodowany, domagał się zmiany wyroku na kaucję oraz twierdził, że łamane są jego prawa.
Nie najlepsze, delikatnie rzecz ujmując, relacje, jakie łączą kandydata na prezydenta z TVP Info, częstokroć dają efekt w postaci nieco agresywnych pytań ze strony dziennikarzy stacji. Sprawę można jeszcze uznać za zrozumiałą, gdy owe pytania dotyczą polityki, wizji ewentualnej prezydentury Rafała Trzaskowskiego czy rozliczania go z czasu, jaki spędził jako prezydent Warszawy.Podczas wspomnianej konferencji dziennikarz TVP Info postanowił jednak wypytać polityka, dlaczego nie posłał dzieci do pierwszej komunii. "Incydent łamiący niepisane tabu polityki i dziennikarstwa wydarzył się w piątek na (pre)kampanijnej konferencji Rafała Trzaskowskiego w Nowym Tomyślu", podaje stołeczna "Gazeta Wyborcza".TVP Info: Czy ma to związek z czarnym marszem?– Dlaczego pan wraz z żoną wycofał dzieci z przygotowań do Pierwszej Komunii Świętej? – pytał przedstawiciel Telewizji Publicznej. Rafał Trzaskowski szybko sprostował przekazane informacje, stwierdzając, że jego córka przystąpiła do sakramentu. Mimo że pytaniu towarzyszyły śmiechy zebranych oraz sarkastyczne porównania do TV Trwam, dziennikarz nie zamierzał odpuszczać.– Ale syn nie był. Jaki jest tego powód? – dopytywał, podczas gdy w tle dało się słyszeć następujące słowa: "To są prywatne sprawy ludzi" oraz "Wy wstydu nie macie". Pracownik TVP Info parł jednak dalej: – Czy ta decyzja ma związek z brakiem poparcia przez Kościół czarnego marszu?Zachowanie dziennikarza "Wyborcza" uznała za "haniebne dno polityki". "Nie »dziennikarstwa«, bo TVP Info od dawna z dziennikarstwem ma niewiele wspólnego", pisze autor tekstu. Trudno nie zgodzić się z proponowaną przez "GW" tezą. Włączanie 12-latka do politycznej walki to bowiem zupełnie nowy, obcy nawet telewizji publicznej, poziom.Rafał Trzaskowski zachował jednak spokój i postanowił odpowiedzieć na pytanie. – Panie redaktorze, ja bym prosił, żebyśmy się traktowali bardzo poważnie. Ja dażę Kościół katolicki i tradycję wielkim szacunkiem, i prosiłbym, żeby nie sugerować czegokolwiek innego – odparł podczas konferencji.Źródło: warszawa.wyborcza.pl
Szczegóły afery związanej z powstałej w Krakowie organizacji za "Wyborczą" przytacza portal Polsatnews.pl. Z przekazanych przez dziennik informacji wynika, że początki sprawy sięgają ubiegłego roku, gdy cały zarząd Stowarzyszenia Wiosna podał się do dymisji na znak solidarności z odwołaną ze stanowiska prezes Joanną Sadzik. W ciągu kilku następnych tygodni uruchomiono proces powołania nowego prezesa stowarzyszenia, organizatora znanej akcji "Szlachetna paczka".
Przed trzema dniami internet obiegła fotografia pana Sebastiana stojącego przed pojazdem, który okleił napisem "Wolę w szambie zanurkować, niż na Dudę zagłosować". Na samochodzie dostawczym widniały również naklejki "PiS STOP", a także "2020 wyPAD". Całość okraszono wizerunkiem Andrzeja Dudy siedzącego na tronie w błazeńskiej czapce. Zaledwie dobę po tym, jak furgonetka pojawiła się na ulicach Gdańska, mężczyznę zatrzymała policja.
Szczegóły decyzji arcybiskupa za biurem prasowym Konferencji Episkopatu Polski podaje "Gazeta Wyborcza". Jak wskazuje dziennik, hierarcha, który na świat przyszedł 13 sierpnia 1945 roku, w czwartek osiągnął wiek wymagany do tego, by mógł przejść na tzw. emeryturę kanoniczną. Po przekroczeniu 75. roku życia biskupi zwyczajowo składają swą dymisję. Warto jednak zaznaczyć, że głowa Kościoła katolickiego ma uprawnienia, by pozostawić kapłana na stanowisku. W przypadku abp. Sławoja Leszka Głódzia rzecz potoczyła się jednak nadzwyczaj szybko.
Franek Broda udzielił dość obszernego wywiadu "Wyborczej" po tym, jak został zatrzymany przez policjantów w związku z protestami przed jednym z komisariatów we Wrocławiu. Młody aktywista trzymał transparenty głoszące m.in.: "Państwo z dykty", "Kaczyński idzie na dołek", czy "Ziobro, przestań mi aktywistów prześladować", co jest jawnym nawiązaniem do słynnych już słów Zbigniewa Stonogi skierowanych do ministra sprawiedliwości.Siostrzeniec premiera Mateusza Morawieckiego otwarcie krytykuje rząd PiS za jego działania wobec środowisk LGBT. Broda nie wstydzi się również mówić o swojej orientacji, za którą, nawiasem mówiąc, sam o mało nie został pobity. I choć młody aktywista kilka lat temu działał w młodzieżówce Prawa i Sprawiedliwości, dziś walczy o prawa osób usilnie wykluczanych przez partię rządzącą.
Jeszcze przed kilkunastoma dniami Ministerstwo Finansów zapewniało, że rząd nie zamierza zwiększać podatków bądź wprowadzać nowych. – Po przyjęciu projektu nowelizacji tegorocznego budżetu rząd nie planuje prac, które miałyby prowadzić do zwiększenia poziomu podatków lub nałożenia nowych – mówił w sierpniu szef resortu Tadeusz Kościński, cytowany przez "Gazetę Wyborczą". Niestety, najwyraźniej skończyło się na obietnicach.
"Inwazję" TVP wyemitowało na chwilę przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Film uderzający w środowisko LGBT pokazano w najlepszym czasie antenowym – tuż po "Wiadomościach", a w dodatku przed meczem polskiej reprezentacji, w którym nasza kadra zmierzyła się z Łotwą. Publikacją dokumentu publiczny nadawca chciał podkreślić zagrożenie, jakie nieść za sobą miała owa szkodliwa "ideologia". Narrację tę zaostrzono później, rzecz jasna, w trakcie minionych wyborów prezydenckich.
Do ataku na dwie dziennikarki "Wyborczej" doszło w minioną środę na ulicach Wrocławia. Grupa kiboli Śląska Wrocław bez powodu atakowała wówczas manifestantów, którzy w imponującej liczbie stawili się na ulicach stolicy województwa dolnośląskiego. Jedna z reporterek dziennika została uderzona w brzuch i przewrócona na ziemię. Druga, popchnięta przez tego samego napastnika, cudem nie uderzyła głową w krawężnik.Zdjęcia ukazujące wizerunek bandyty niezwykle szybko obiegły media społecznościowe.
Rozmowę z Łączewskim odnaleźć można na stronie krakowskiej "Gazety Wyborczej". Śledztwo w sprawie byłego sędziego ciągnie się latami. Zdaniem rozmówcy dziennika ostatnie działania rządu, a zatem postawienie mu zarzutów, to nic innego jak rozpaczliwa próba przykrycia nieudolnej walki z epidemią ze strony rządzących. Według Łączewskiego "wszystkie działania władzy charakteryzują się brakiem szerszego planu, bardzo często mają charakter doraźny. I wszystko podporządkowane jest propagandzie".W jego opinii oskarżenie dla byłego ministra edukacji Romana Giertycha może być przejawem prywatnej zemsty Jarosława Kaczyńskiego. "Moja sprawa natomiast jest kiepską przykrywką. Wszystko już w niej wykorzystali. Tak naprawdę to, co robi teraz podległa Zbigniewowi Ziobrze prokuratura, ma na celu niedoprowadzenie do przegranej w sprawie o ochronę dóbr osobistych. Pan minister Ziobro, któremu podlega prokuratura od 2015 roku, usiłuje zrobić ze mnie bandytę", wskazuje.
Od samego rana największe media protestują przeciw propozycji nałożenia podatku na przychody od reklam. Danina ma objąć właśnie stacje, radiostacje i portale internetoweCzęść mediów prowadzi jednodniowy strajk. Inne nagłaśniają i krytykują projekt Ministerstwa FinansówDo akcji protestacyjnej odniósł się polityk Prawa i Sprawiedliwości. Waldemar Buda, uważa, że bez TVN-u i Gazety Wyborczej ludzie zaczynają się do siebie uśmiechać"Kurcze ale spokój. Ludzie na ulicach zaczynają się do siebie uśmiechać, normalnie rozmawiać. Czy da się ten protest Gazety Wyborczej i TVN-u jakoś wydłużyć?" - czytamy we wpisie Waldemara Budy. Tweet wywołał ponad 400 komentarzy i kilkaset reakcji.
O opublikowanych przez „Wyborczą” taśmach Daniela Obajtka, obecnego prezesa spółki skarbu państwa PKN Orlen, człowieka, w którym Jarosław Kaczyński upatruje nadzieję na lepszą Polskę, a według doniesień medialnych również możliwego nowego premiera, pisaliśmy TUTAJ.Z informacji „GW” wynika, że jako wójt gminy Pcim Obajtek miał kierować spółką TT Plast, chociaż jako samorządowiec nie miał do tego prawa. Biznesmen miał usiłować wykończyć firmę swojego wuja, w której wcześniej pracował, a następnie miał skłamać pod przysięgą, czego dowodzić mają opublikowane taśmy.
Dawid Krawczyk przez rok śledził kampanie Prawa i Sprawiedliwości, by wydać książkę "Polityczny Cyrk". W rozmowie z Grzegorzem Wysockim powiedział, jak wyglądają spotkania z mieszkańcami mniejszych aglomeracjiDziennikarz wskazał na gościnę Polek i Polaków. Wielu z nich dążyło do jak najcieplejszego przyjęcia gości. "Im mniejsza i mniej znana miejscowość, tym jej mieszkańcy bardziej chcą się pokazać przybywającym politykom z jak najlepszej strony" - tłumaczyłAutor publikacji zwrócił uwagę na starania Zjednoczonej Prawicy celem reaktywowania Kół Gospodyń Wiejskich. "Dumne wiejskie baby, które nie zamierzają nikogo przepraszać i tłumaczyć się z tego, jak żyją" - komentował.Polska scena polityczna podzielona jest na perspektywę mieszkańców wielkich miejscowości jak Warszawa, Poznań, Wrocław, czy też Łódź oraz tych mniejszych, często pomijanych przez posłów i senatorów oraz kandydatów do obu izb parlamentu. Jarosław Kaczyński niemal w każdej kampanii rozpoczyna podróże po wsiach i małych miasteczkach, co według Krawczyka daje Polakom poczucie bycia ważnym w oczach osoby podejmującej najważniejsze decyzje w kraju.
Przypomnijmy, że według zeszłotygodniowych rewelacji „Wyborczej” Daniel Obajtek, sprawując funkcję wójta gminy Pcim, miał jednocześnie kierować spółką TT Plast, mimo że jako samorządowiec nie miał do tego prawa.Obecny prezes Orlenu miał usiłować wykończyć należącą do swojego wuja firmę Elektroplast, w której poprzednio pracował. Obajtek miał następnie skłamać pod przysięgą, czego dowodzić mają opublikowane przez „GW” taśmy.
Pełnomocnik prezesa Orlenu nazywa publikacje „Gazety Wyborczej” mieszanką insynuacji i pomówień, zaznacza „Rzeczpospolita”. W opinii Zaborowskiego doniesienia oparte są na niepoddanych weryfikacji nagraniach oraz niesprawdzonych informacjach uzyskanych od osób skazanych prawomocnymi wyrokami.Zdaniem reprezentanta Daniela Obajtka rewelacje dziennika „w sposób bezprecedensowy” naruszają dobra osobiste szefa paliwowego giganta – „dobra w postaci czci, dobrego imienia i prawa do prywatności”.W opinii Zaborowskiego ze strony „GW” doszło do „medialnego linczu”.