Zna treść zapisu ostatniej rozmowy Kaczyńskich. Nigdy nie została ujawniona, a Ziobro "usiłuje zrobić z niego bandytę"
Rozmowę z Łączewskim odnaleźć można na stronie krakowskiej "Gazety Wyborczej". Śledztwo w sprawie byłego sędziego ciągnie się latami. Zdaniem rozmówcy dziennika ostatnie działania rządu, a zatem postawienie mu zarzutów, to nic innego jak rozpaczliwa próba przykrycia nieudolnej walki z epidemią ze strony rządzących. Według Łączewskiego "wszystkie działania władzy charakteryzują się brakiem szerszego planu, bardzo często mają charakter doraźny. I wszystko podporządkowane jest propagandzie".
W jego opinii oskarżenie dla byłego ministra edukacji Romana Giertycha może być przejawem prywatnej zemsty Jarosława Kaczyńskiego. "Moja sprawa natomiast jest kiepską przykrywką. Wszystko już w niej wykorzystali. Tak naprawdę to, co robi teraz podległa Zbigniewowi Ziobrze prokuratura, ma na celu niedoprowadzenie do przegranej w sprawie o ochronę dóbr osobistych. Pan minister Ziobro, któremu podlega prokuratura od 2015 roku, usiłuje zrobić ze mnie bandytę", wskazuje.
Ostania rozmowa Jarosława i Lecha Kaczyńskich
Prokuratura zarzuca byłemu sędziemu składanie fałszywych zeznań. Zdaniem Łączewskiego powodem jest odarcie go z wiarygodności. Powód? Posiadane przez niego informacje.
"Posiadam ogromną wiedzę o tym, co wyczyniało CBA za czasów Mariusza Kamińskiego, czyli aż do 2009 roku. Orzekałem w sprawie operacji dotyczącej domniemanej »willi Kwaśniewskich«. Znam też niejawne akta sprawy Bogusława Seredyńskiego, byłego prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych, który jest ofiarą akcji CBA z 2009 r. przeciwko Weronice Marczuk", mówi "Wyborczej".
Rzecz może rozbijać się jednak o wiedzę w sprawie postępowania dotyczącego organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Orzekał w nim nie kto inny jak rozmówca "GW".
"Charakter informacji, które wtedy poznałem, może budzić, w mojej ocenie, ogromne przerażenie. Doskonale zdają sobie sprawę, jakie materiały znajdują się w tych aktach. I chociaż orzeczenie było odbierane jako korzystne dla PiS, to jednak pozostaje lęk, że ktoś zna największe tajemnice tego środowiska", mówi były sędzia.
I dodaje: "Mnie oczywiście wiąże tajemnica sędziowska, tajemnica narady i ustawa o ochronie informacji niejawnych. Ale teraz jestem oskarżony. Gwarantuję, że podczas składania wyjaśnień nakreślę sądowi, z jakiego rodzaju ludźmi mamy do czynienia".
Jako że proces ma być jawny, Łączewski przekonuje, iż pokaże opinii publicznej, "do czego ci ludzie są w stanie się posunąć". Twierdzi, że gdyby ludzie znali przebieg ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich, zupełnie inaczej oceniali by sytuacje po Katastrofie Smoleńskiej. "[...] jestem w stanie wskazać konkretną teczkę i konkretne karty z dokumentami, które pozwalają spojrzeć na pewne sprawy w innym świetle", zaznacza.
Znając zapis rozmowy prezesa PiS z Lechem Kaczyńskim, jak i poczynań lidera obozu rządzącego po 10 kwietnia 2010 roku, Wojciech Łączewski ocenia, że Jarosław Kaczyński jest osobą skrajnie cyniczną.
Całość rozmowy odnaleźć można na stronie dziennika. Płynące z niej mocno smutne wnioski dotyczące polskiego wymiaru sprawiedliwości streścić można jednak w kilku wypowiedzianych przez byłego sędziego zdaniach. "Moi rodzice byli sędziami i opowiadali mi, jak wyglądały sądy w latach 80. Wtedy sędziowie wiedzieli, jaki wyrok jest oczekiwany. Teraz niestety mamy to samo", stwierdza.
źródło: Gazeta Wyborcza