Wybory według definicji są demokratycznym procesem, w którym obywatele oddają głosy na polityków, mających reprezentować władzę. Obecnie w Polsce przeprowadza się ich cztery rodzaje - prezydenckie, parlamentarne, samorządowe i do parlamentu europejskiego. Historia wyborów w Polsce sięga I Rzeczpospolitej - Sejmu Walnego oraz wolnej elekcji. Wolne wybory miały miejsce również w II RP a następnie, dopiero w 1989 roku.
20 września w Kanadzie mają odbyć się przedterminowe wybory parlamentarne. Aktualny premier Kanady, Justin Trudeau ma nadzieję, że jego partia zdobędzie większość w parlamencie. Tymczasem w sondażach doszło do przetasowania na szczycie i partia Trudeau straciła prowadzenie na korzyść konserwatystów pod przewodnictwem Erina O’Toola. Ostatnia debata kandydatów w prowincji Quebec była bardzo emocjonująca, a Justin Trudeau został ostro skrytykowany przez swoich przeciwników.Wybory zaplanowane już na 20 września odbędą się zaledwie dwa lata po poprzednim głosowaniu. Justin Trudeau zapowiedział je w połowie sierpnia, mając nadzieję, że jego partia zdobędzie parlamentarną większość, co pozwoli mu sprawniej i po jego myśli działać wobec skutków pandemii COVID-19.Tymczasem pewność zwycięstwa aktualnego premiera nie przysporzyła mu szczęścia. Najnowsze sondaże są bowiem bardzo niekorzystne wobec Trudeau. O'Toole, lider Konserwatywnej Partii Kanady (CPC), przejął prowadzenie nad liberałami. Najbliższy tydzień w Kanadzie z pewnością będzie bardzo gorący.
Właśnie zamknięto lokale wyborcze w Niemczech. Wyniki exit poll nie wskazują, kto wygrał wybory i będzie mógł wyznaczyć następcę Angeli Merkel.Kto wygrał wybory do niemieckiego Bundestagu? Na ten moment nie jest to wiadome. Wyniki exit poll nie wskazały zwycięzcy i konieczne jest czekanie na zliczenie głosów.
Przyspieszone wybory w Polsce to jeden z głównych tematów politycznych po tym, jak Porozumienie opuściło Zjednoczoną Prawicę. Roman Giertych przewiduje, że w tym roku Polacy nie pojawią się przy urnach. PiS musi bowiem przygotować strategię, aby zmniejszyć skalę porażki, która, zdaniem Giertycha, jest nieunikniona.
Przyspieszone wybory są “prawdopodobne” - uważa zdymisjonowany Jarosław Gowin. Jako powód wskazuje nie tylko chwiejność rządu, lecz także sprawy finansowe. Jego zdaniem PiS nie jest w stanie prowadzić żadnej polityki, a za dwa lata konieczne będą cięcia budżetowe.
Sporo kontrowersji wywołało niedawne wyznanie, na jakie zdobył się senator Anthony Bouchard. Amerykański polityk postanowił ujawnić, iż jego pierwsze dziecko to efekt związku z 14-letnią dziewczyną. Zrobić miał to w związku z tym, że chce zastąpić Liz Cheney w Izbie Reprezentantów, przez co naraził się na ataki ze strony nieprzychylnych mu osób. Postanowił sam ujawnić swoją kontrowersyjną przeszłość i mimo oburzenia podkreślać swoje przywiązanie do ruchu pro-life.Niespodziewane wiadomości na temat przeszłości Anthony'ego Boucharda sprawiły, że mówi się o nim nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Senator ujawnił, że jego dziecko urodziła 14-letnia dziewczyna.Nie ma mowy jednak o tym, by było to zdarzenie w ostatnich latach, bowiem miało to miejsce, gdy Anthony Bouchard miał 18 lat. Przekazał, iż zdecydował się na opowiedzienie swojej historii z racji wymierzonych w jego stronę ataków.
Na stronie Centrum Informacyjnego Rządu (CIR) opublikowano oświadczenie w związku z wynikami kontroli NIK w sprawie zeszłorocznych wyborów kopertowychKomunikat pojawił się jeszcze w trakcie trwania konferencji prasowej prezesa Mariana BanasiaCIR wskazuje, że w procesie przygotowania prezydenckich wyborów korespondencyjnych wszystko odbywało się zgodnie z prawemJeszcze w czasie trwania konferencji Najwyższej Izby Kontroli na stronie rządowej pojawiła się odpowiedź na zarzuty stawiane w związku z organizacją wyborów korespondencyjnych. Nie jest zaskoczeniem, iż oskarżenia zostają oddalone. Podawany jest szereg argumentów mających świadczyć na korzyść rządzących.Dzisiaj prezes Najwyższej Izby Kontroli przekazał ustalenia dotyczące nieprawidłowości przy organizacji wyborów kopertowych. Natychmiast pojawiła się odpowiedź ze strony rządzących.Centrum Informacyjne Rządu natychmiast opublikowało na swojej stronie oświadczenie w związku z wyborami kopertowymi oraz stawianymi pod adresem premiera Mateusza Morawieckiego, oraz ministrów. Nie jest wykluczone, że NIK podejmie dalsze kroki względem osób odpowiedzialnych za wybory, które się nie odbyły.
NIK opublikował raport w sprawie nieudanych wyborów kopertowych. Szef Izby Marian Banaś przekazał, że premier nie miał prawa do wydawania poleceń w związku z ich wykonaniem. Podkreślono, że jedynym uprawnionym do tego organem była Państwowa Komisja Wyborcza.Tuż po godzinie 10 rozpoczęła się konferencja szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia.Po zaprezentowaniu filmu, w którym przypomniano zdarzenia związane z organizacją wyborów korespondencyjnych w maju ubiegłego roku, szef Izby przekazał, że NIK "negatywnie ocenił" proces ich przygotowania.
O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza". Dziennikarzom dziennika udało się dotrzeć do rachunków Państwowej Komisji Wyborczej. Kilkanaście z nich agencja StoPro wystawiła komitetowi wyborczemu Prawa i Sprawiedliwości.Siedzibą StoPro ma być powojenny budynek mieszkalny na warszawskiej Pradze-Południe. Na miejscu na próżno szukać jednak szyldu bądź jakichkolwiek informacji o tym, jak można skorzystać z jej usług. Firma powstała w roku 2017. Mimo to, jak wynika z danych Krajowego Rejestru Sądowego, w 2018 roku nie miała żadnego klienta. Sytuacja uległa zmianie w 2019 roku, gdy agencja podjęła współpracę z PiS. Owa współpraca dotyczyła jedynie jednego posła – Mateusza Morawieckiego.
Kwestia wyborów prezydenckich rozpętała wojnę między politykami obozu władzy a liderami opozycji. Sprawa ta wywołała wiele podziałów na samej opozycji. Już prawie każda partia polityczna przedstawiła alternatywną datę głosowania. Według liderów politycznych tylko ich termin jest tym słusznym. Wobec piętrzących się konfliktów swoje spojrzenie na nadchodzące wybory postanowił przedstawić biskup Jerzy Samiec.
Gdyby wszyscy deklarujący udział w wyborach po zakończeniu epidemii dotrzymali słowa, to największą zwyciężczynią byłaby polska demokracja. Uczestnictwo w głosowaniu deklaruje rekordowe 74% badanych.PiS na czele, dobry wynik KonfederacjiAż 37 proc. badanych wskazało PiS z Solidarną Polską i Porozumieniem (Zjednoczona Prawica) jako partie, na którą oddaliby swój głos. Drugi wynik z 23 proc. odnotowała Koalicja Obywatelska, na Konfederację głosowałoby 11 proc. a na Lewicę - 8 proc. Swój głos na PSL-Koalicję Polską oddałoby 7 proc. badanych. W porównaniu do poprzedniego sondażu partia rządząca notuje wzrost poparcia o 1 pkt. proc. Koalicja Obywatelska rośnie o 2 pkt proc. Największy wzrost zanotowała Konfederacja - 3 pkt. proc. Największy spadek notuje Koalicja Polska (PSL) - partia Władysława Kosiniaka-Kamysza straciła aż 5 pkt. proc. Lewica również traci - 3 pkt. procentowe.Silny elektorat Prawa i Sprawiedliwości bez wątpienia sprzyja dobremu wynikowi Andrzeja Dudy. Urzędujący prezydent może mieć jednak problem z wyjściem poza ten wynik, co w drugiej turze może być krytycznie istotne w kontekście uzyskania potrzebnej większości. Postępująca polaryzacja sceny politycznej może doprowadzić do sytuacji, w której bardzo duża część elektoratu pozostałych kandydatów będzie gotowa zagłosować na każdego byle nie na Dudę.Warto przypomnieć, że urzędujący właśnie prezydent znacznie tracił w ostatnich sondażach. Możliwe jednak, że wierni wyborcy PiS pomogą mu wydostać się z tego kryzysu. Czy tak się stanie, pokażą jednak oczywiście dopiero wyniki samych wyborów.Źródło: Polskie Radioundefined
W debacie prezydenckiej mają wziąć udział wszyscy kandydaci na urząd Prezydenta RP. Poprowadzi ją znany z wspierania partii rządzącej redaktor Michał Adamczyk, na co dzień prowadzący główne wydanie Wiadomości TVP.Debata prezydencka w TVP. Rada Etyki Mediów ma wątpliwościDebata potrwa 80 minut i ma zostać podzielona na 5 bloków tematycznych. Każdy z kandydatów będzie miał 1 minutę na odpowiedź na pytanie zadane przez prowadzącego. Przed nieuczciwym i nierównym przebiegiem debaty ostrzega Rada Etyki Mediów - Jeden uczestnik prawdopodobnie będzie znał jej pytania i odpowiadał na nie swobodnie, podczas gdy pozostali mogą być zaskakiwani pytaniami i zagłuszani przez prowadzącego - ostrzega organizacja. Wprowadzone w regulaminie debaty zmiany w stosunku do pierwszej edycji, która odbyła się 6 maja wywołały spore kontrowersje. Zmieniony został pkt 9 regulaminu. Ma teraz brzmieć następująco: "Czas wypowiedzi Kandydatów będzie mierzony i wizualizowany w studio. Koniec czasu wypowiedzi będzie sygnalizowany dzwonkiem - efektem audio. Odpowiedzi nie na temat mogą być przerywane przez prowadzącego (nawet wielokrotnie), kosztem czasu przysługującego kandydatowi. Wypowiedzi nie będą wstrzymywane za pomocą wyłączenia mikrofonu, za wyjątkiem sytuacji, w której mówca swoją wypowiedzią naruszy prawo. O tym, czy dochodzi do złamania prawa, będzie decydować wydawca programu przebywający w trakcie programu w reżyserce Studia 5". Zdaniem komentatorów taka zmiana może doprowadzić do daleko idącej ingerencji prowadzącego w wypowiedzi kandydatów. Pierwsza debata prezydencka w Telewizji Polskiej ostała zorganizowana 6 maja. W TVP1, TVP Info i TVP Polonia oglądało ją łącznie 4,6 mln widzów (dane podane przez Nielsen Audience Measurement).
Ostatnie, gorące dni kampanii wyborczej sprawiają, że emocje sięgają zenitu nie tylko wśród kandydatów startujących w wyborach prezydenkich, ale także wśród wyborców. Pewien młody mężczyzna dał prawdziwy popis, wyskakując półnagi na środek wiecu, przebiegając tuż przed przemawiającym Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Ten incydent zostanie zapamiętany na długo. Nie wiadomo jednak, czy wyjdzie kandydatowi PSL na dobre, czy wręcz przeciwnie. Poprzez swój wyczyn młody mężczyzna pomógł czy zaszkodził działaczowi?Władysław Kosiniak-Kamysz i nietypowy incydent podczas wiecu. "Władysław, do boju!"Podczas wiecu wyborczego Władysława Kosiniaka-Kamysza doszlo do nieoczekiwanego incydentu z udziałem jednego z wyborców. Lider PSL mówił o ważnych dla niego sprawach i obietnicach wyborczych, poruszył m.in. temat wartości i tradycji czy niższego podatku VAT. W pewnym momencie doszło do chwilego zakłócenia przemówienia za sprawą dość nietypowego zdarzenia. W kadr wbiegł pewien młody, półnagi mężczyzna. Miał na sobie jedynie bieliznę i dał mocny wyraz swojego poparcia poprzez zakrzyczenie śpiewnym tonem hasła: "Władysław, do boju". Całość trwała dosłownie kilka sekund, jednak wywowała niemałe poruszenie, głównie w sieci i w mediach społecznościowych.Władysław Kosiniak-Kamysz wobec tego niespodziewanego zdarzenia wykazał się jednak dużym poczuciem humoru. "Pozdrawiamy też kolegę" - powiedział do mikrofonu z przymrużeniem oka, chwilowo przerywając swoje przemówienie.Nagranie z momentu incydentu tutaj. Źródło: naTemat.pl / Twitter
Pierwsza tura wyborów prezydenckich, która odbyła się w ubiegłą niedzielę, należała do dwóch kandydatów. Zwycięzcą okazał się prezydent Andrzej Duda, a do drugiej tury wszedł także Rafał Trzaskowski - obecny prezydent Warszawy. Na obecnie urzędującą głowę państwa zagłosowało 43,50 proc. Polaków. Rafał Trzaskowski uzyskał 30,46 proc. głosów poparcia. Dla kogo TVP prognozuje wygraną w drugiej turze wyborów prezydenckich?"Wiadomości" TVP ze swoim najnowszym sondażem wyborczym. Dla kogo wygrana w drugiej turze?Frekwencja udziału Polaków w tegorocznych wyborach wyniosła 64,51 procent i mówi się o rekordowym wyniku, jakiego nie było od lat. Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się w niedzielę, 12 lipca. Zmierzą się w niej Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. W badaniu pracowni Pollster, przeprowadzonym dla "Wiadomości" TVP metodą CAWI, udział wzięło 1018 osób. Badanie przeprowadzone zostało w dniach 30 czerwca-1 lipca. Różnica w głosach poparcia dla kandydata Prawa i Sprawiedliwości oraz kandydata Koalicji Obywatelskiej jest jednak nieznaczna, choć wygranym według tego sondażu jest prezydent Andrzej Duda.Jak wynika z sondażu pracowni Pollster dla "Wiadomości" TVP, 51,14 proc. ankietowanych w drugiej turze wyborów ma zamiar poprzeć Andrzeja Dudę, a 48,86 proc. badanych chce oddać swój głos na Rafała Trzaskowskiego. 66 proc. to szacowana frekwencja udziału Polaków w drugiej turze wyborów prezydenckich.Złośliwi komentatorzy zwracają uwagę na fakt, iż zwycięstwo Dudy na antenie TVP nie jest raczej zaskoczeniem. Tego, czy podobne przewidywania się sprawdzą, dowiemy się już 12 lipca.Na zdjęciu wyróżniającym widzimy ujęcie z materiału wydania "Wiadomości" TVP z 1 lipca 2020 roku.Źródło: tvp.info
18-letnia Weronika Woźniak z Krakowa, aktywistka ruchu Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, w wywiadzie dla portalu naTemat.pl opisała, jak wyglądał moment dramatycznego zdarzenia w postaci napaści na nią i jej znajomych. Zostali pobici i sponiewierani przez zwolenników Andrzeja Dudy podczas jego wiecu wyborczego w Krakowie. Prezydent miał to widzieć, ale nie reagować. - On mi patrzył prosto w oczy. Jego zwolennicy bili mnie i wyzywali od k**ew, a Andrzej Duda patrzył mi w oczy. I nie powiedział nic - powiedziała naTemat 18-latka, która zdecydowała się przyjść na wiec kandydata PiS z transparentem z napisem "A co z klimatem?".Wiec wyborczy Andrzeja Dudy i pobicie nastolatki. Dlaczego prezydent nie zareagował?Dziewczyna w rozmowie z portalem naTemat.pl tłumaczy, że postanowiła wybrać się na spotkanie wyborcze Andrzeja Dudy, bo od dwóch lat Młodzieżowy Strajk Klimatyczny próbuje się doprosić spotkania z prezydentem, jednak bezskutecznie. Wobec tego 18-letnia Weronika postanowiła przyjść na wiec. Poszła tam razem ze swoimi znajomymi o podobnych poglądach, którym przyszłość, środowisko w jakim żyjemy oraz problem kryzysu klimatycznego nie jest obojętny. Łącznie było to osiem osób. Wiedzieli, że zastaną na nim Andrzeja Dudę i chcieli zwrócić jego uwagę na to zjawisko. - Chcieliśmy przypomnieć mu zobowiązania, jakie PiS złożył przed wyborami parlamentarnymi w sprawie przeciwdziałania kryzysowi klimatycznemu, zapytać kiedy zacznie je realizować. Mamy prawo to wiedzieć przed głosowaniem - podkreśliła nastolatka w rozmowie z naTemat.pl.W pewnym momencie podczas wiecu wyborczego Andrzeja Dudy, który odbył się 21 czerwca w Krakowie, doszło do niespodziewanego i groźnego incydentu, z jakim nigdy wcześniej młoda dziewczyna nie miała do czynienia, będąc chociażby na wiecach wyborczych innych kandydatów. - Wszędzie było normalnie, tylko u Dudy nie - zaznacza. Nastolatka dla naTemat.pl opisała, jak wyglądał groźny incydent, którego padła ofiarą. - Bicie po głowie tabliczkami "Duda 2020", wyzywanie od k**ew, groźby, że nam przyj**ią. Krzyczeli, że rodzice się nas wstydzą i okładali flagami. Kopali mnie pod kolanami. Starali się nas przewrócić. Szturchali parasolami. Pluli na nas. A przecież mieliśmy takie samo prawo, by tam być, jak oni - żali się w rozmowie z portalem. - Atak szedł ze wszystkich stron - dodaje. Jak przyznaje 18-letnia Weronika, najgorszy w tym wszystkim był brak reakcji ze strony ludzi oraz samego prezydenta Andrzeja Dudy, który w dodatku był świadomy tego, co się dzieje, a według relacji nastolatki nawet patrzył jej w oczy. I nie zrobił nic. Zdaniem dziewczyny było zero jakiekolwiek reakcji ze strony prezydenta na przemoc wobec młodej dziewczyny i jej znajomych, co dobrze widział ze sceny. - On się po tej scenie przechadzał, by mówić do ludzi zgromadzonych z każdej z czterech stron. Przemawiał także zwrócony do nas. Więcej. W pewnym momencie nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. On patrzył mi prosto w oczy. Jego zwolennicy bili mnie i wyzywali od k**ew, a Andrzej Duda patrzył mi w oczy. I nie powiedział nic. A doskonale widział, co się dzieje - relacjonuje nastolatka w rozmowie z portalem naTemat.pl i dodaje, że nie oczekuje przeprosin ze strony głowy państwa. Źródło: naTemat.pl
Osamotniona, niesprawiająca wrażenia agresywnej kobieta oraz siedmiu mundurowych usiłujących za wszelką cenę wyciągnąć ją z tłumu zebranych na wiecu Andrzeja Dudy osób – oto scena, jaką zaobserwować mogli zebrani na spotkaniu wyborczym kandydata związanego z Prawem i Sprawiedliwością. Nagranie z interwencji policjantów zyskuje coraz większy rozgłos w sieci.
Kwaśniewski był pierwszym prezydentem i aż do dzisiaj jedynym, któremu udało się uzyskać reelekcję prezydencką. Dopiero teraz Andrzejowi Dudzie udało się powtórzyć ten wyczyn.
Co to partia polityczna? Jak założyć partię polityczną? Z czym się to właściwie wiąże? Jeśli planujecie założyć własne ugrupowanie, lub zwyczajnie, jesteście ciekawi politycznych kuluarów - trafiliście w dobre miejsce.
Podczas środowej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w małopolskim Zakliczynie w pewnym momencie dopuszczona została do niego zakochana w nim młoda kobieta, która to rzuciła mu się na szyję i obcałowała. Przy okazji zrobiła sobie także selfie z prezydentem. Zdjęcia z tego spotkania, na których jest w objęciach z prezydentem, zamieściła później w mediach społecznościowych, wywołując sporo kontrowersji. Kobieta bowiem deklaruje przy tym, że jest w Andrzeju Dudzie szalenie zakochana oraz sugeruje jakoby coś miało ich ze sobą łączyć.
Słynącą z prezentowania konserwatywnych treści telewizja zwróciła się do internautów z pytaniem: "Jeśli druga tura wyborów prezydenckich 2020 odbędzie się między Andrzejem Dudą i Małgorzatą Kidawą-Błońską, na kogo oddasz głos?".W sondzie udział wzięło 6 528 osób, a jej wyniki zapewne zaskoczyły samych pomysłodawców.Telewizja Republika zorganizowała sondę. "Trzeba anulować"Zdaniem internautów z pojedynku w drugiej turze wyborów zwycięsko wyszłaby kandydatka Platrformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska. Chęć oddania na nią głosu wyraziło aż 63.5 proc. pytanych.To niemal dwukrotnie więcej niż w przypadku przegranego sondy TV Republika Andrzeja Dudy. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości otrzymał jedynie 36.5 proc. głosów internautów. Mimo zaskakujących wyników sonda nie zniknęła z Twittera telewizji. Jej przedstawiciele szybko ujęli jednak wartości swojej akcji, przypominając, że jest to jedynie badanie internetowa. "Informujemy, że wyniki sond bardzo często znacząco różnią się od wyników sondaży wykonywanych przez agencje badawcze. Dziękujemy wszystkim za aktywność", napisano.Internauci, rzecz jasna, nie pozostali obojętni na wynik przeprowadzonej przez telewizję sondy. Pod postem pojawił się szereg sarkastycznych komentarzy. "Masakra w tej drugiej turze. Musicie anulować, bo przegracie", głosi jeden z nich. To oczywiście nawiązanie do słynnych słów rzuconych w stronę marszałek Sejmu Elżbiety Witek podczas głosowania w sprawie nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa. Przypomnijmy, że w efekcie Witek przerwała wspominane głosowanie."Dzisiejszy wynik sponsoruje gest pod okiem", pisze kolejny z komentujących sondę, nawiązując tym samym do poseł Lichockiej pokazującej środkowy palec opozycji.
Materiał zapowiedziany przez Edytę Lewandowską – dodajmy, że poprzedzony opowieściami na temat spełniania wszystkich obietnic wyborczych przez Prawo i Sprawiedliwość – nosił tytuł "Kidawa-Błońska jak Komorowski?". Jego autorem jest Maciej Sawicki.Dziennikarz rozpoczął od skrytykowania występującego przed kandydatką PO Borysa Budki, który zdaniem pana Sawickiego "korzystał z kartki co dwie sekundy". "Miało być jak nigdy, ale nawet nazwisko swojej kandydatki trzeba było przeczytać z kartki", słyszymy w materiale "Wiadomości". Na wspomnianym nazwisku oprze się zresztą większość materiału.Wiadomości TVP: "To pokazuje płytkość kampanii""Co najmniej niefortunne zdaniem komentatorów były także okrzyki, bo jak zwrócili uwagę publicyści »prawdziwa prezydent« (mówi z przekąsem Sawicki, odnosząc się do Kidawy-Błońskiej – red.), jak mówi hasło wyborcze kandydatki KO, promuje swoje nieprawdzie nazwisko na potrzeby kampanii".Owym "nieprawdziwym nazwiskiem promowanym na potrzeby kampanii" jest użycie przez kandydatkę PO połowy swojego nazwiska. Za plecami kobiety znajdował się napis "Kidawa 2020".Następnie przyszła kolej na wypowiedź dziennikarza tygodnika "Sieci", Jakuba Majewskiego. "Dla wygody okrzyku krzyczy się tylko pierwszy człon, a nie całe nazwisko, to pokazuje płytkość kampanii", powiedział Majewski. I dodał: "Na potrzeby bieżące można sobie żonglować słownictwem".Dziennikarzom Telewizji Polskiej pragniemy przypomnieć, że pierwsza dama zamiast "Agatą Kornhauser-Dudą" jest zwykle nazywana "Agatą Dudą". Tak zwracał się do niej sam prezes Kaczyński podczas niedawnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości.W dalszej części materiału Sawickiego zaznaczono m.in. fakt, że podczas swojego przemówienia Kidawa-Błońska korzystała z kartki. Jego druga część skupiła się zaś na porównaniu kandydatki PO do Bronisława Komorowskiego, który w wyborach z roku 2015 przegrał wyścig do Pałacu Prezydenckiego z Andrzejem Dudą.Źródło: "Wiadomości" TVP
Wczorajsze wydanie "Wiadomości" TVP obfitowało w doniesienia z konwencji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Wśród skandali, jakich dopatrzyli się dziennikarze Telewizji Polskiej (mówiono m.in. o użyciu jedynie pierwszego członu nazwiska kandydatki KO), znalazła się próba braw, jakie następnie miały towarzyszyć polityk PO podczas wychodzenia na scenę.Niezwykle interesujące światło na ten przytyk telewizji publicznej rzuca nagranie z wiecu wyborczego Andrzeja Dudy, na którym wyraźnie steruje się reakcjami jego uczestników.
Nocą w ramach specustawy antykryzysowej odbyło się głosowanie Sejmu. Dodano poprawki do tarczy antykryzysowej i dokonano ważnych zmian w Kodeksie wyborczym. Wszystko na korzyść obecnie rządzącej partii, sprytnie i szybko. Czego dotyczą rzeczone zmiany?
"Mam nadzieję, że już po świętach sytuacja u nas będzie się uspokajała i że będziemy mogli wracać do normalnego życia. Mam nadzieję, że będą warunki do wyborów, ale gdyby się tak działo, że epidemia będzie szalała i że będziemy musieli cały czas trzymać dyscyplinę, ograniczenia jak są w tej chwili, to myślę, że ten termin wyborów wtedy może się okazać nie do utrzymania", przekazał wczoraj Andrzej Duda. Podobna niepewność dotyka dziś wszystkich, począwszy od obywateli, na liderach partii politycznych kończąc. Niezwykle ciekawą informację podał we wczorajszej rozmowie z TVN 24 lider PO Borys Budka.
W czwartek wieczorem na Nowogrodzkiej ważyły się losy kraju. Odbyło się spotkanie najważniejszych członków partii rządzącej. W siedzibie PiS pojawił się również wicepremier. Jak podają media, poruszona została głównie kwestia wyborów, ich terminu oraz formy głosowania.Jarosław Gowin pojawił się na obradach w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. Jest porozumienie ws. terminu wyborów?Lider Porozumienia po spotkaniu stawia sprawę jasno. "Tylko termin, który jest bezpieczny z punktu widzenia zdrowia i życia Polaków" - odpowiedział Gowin na pytanie reportera TVN24, czy zgodzi się na przeprowadzenie wyborów 10 maja. A na pytanie, czy nie ma porozumienia, wicepremier odpowiedzał, że "jutro się przekonamy".Poseł partii Gowina, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, Kamil Bortniczuk, jako poranny gość w RMF FM był także pytany o wybory i o to, jak widzi to jego partia. Poza terminem, tutaj został poruszony temat głosowania korespondencyjnego. Dziennikarz w odpowiedzi usłyszał:- Z całą pewnością, jako Porozumienie Jarosława Gowina, zagłosujemy przeciw temu rozwiązaniu, a konkretnie przeciw wprowadzeniu tego rozwiązania już na wybory prezydenckie 10 maja - podkreślił Bortniczuk. - Uważamy, że nie da się tego w sposób sprawny i bezpieczny przeprowadzić. Ale przede wszystkim nie da się w warunkach konfliktu z opozycją, czyli bez ogólnej zgody, wprowadzić tak głębokiej zmiany warunków w taki sposób, aby wyniki wyborów nie były kontestowane i aby mandat prezydenta nie był podważany - przekonywał. Podkreślił też, że Porozumienie prowadzi rozmowy i negocjacje z PiS w tej sprawie. - Jestem przekonany, że uda nam się jeszcze dzisiaj osiągnąć w tym zakresie porozumienie - powiedział polityk.Zatem wiele wskazuje na to, że jest światełko w tunelu, co do przełożenia wyborów na inny, późniejszy termin, a planowane głosowanie korespondencyjne stanęło pod znakiem zapytania.Źródło: tvn24.pl
Listonosze są przerażeni wizją tego, co ich czeka. To oni będą musieli dotykać listy, mieć z nimi bezpośredni kontakt, tak samo jak inni pracownicy poczty. Wybory prezydenckie: Listonosze mają dośćNa łamach Faktu postanowiło się wypowiedzieć kilku pracowników poczty, którzy mają już serdecznie dość. – Jak politycy są tacy odważni, niech sami dostarczają te listy! – mówił szef związku listonoszy MWZZ na łamach Faktu, Leszek Żółkoś.- Nas to naraża na kontakt z wirusem! To ogromne ryzyko i operacja nie do przeprowadzenia - mówił ego kolega z NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej Piotr Saugut na łamach tego samego tabloidu.Choć ma być to rzekomo bezpieczna forma głosowania dla obywateli, to warto pamiętać, że głosy musi ktoś zebrać, zliczyć i dostarczyć. To cały czas kontakt z papierem, na który ktoś mógł nakasłać, nakichać czy pozostawić inne ślady biologiczne.– Wybory muszą odbyć się bezpiecznie i bez zagrożenia dla Polaków – mówiła marszałek Sejmu Elżbieta Witek.Warto wspomnieć, że Polaków i Polek jest aż 30 mln, a listonoszy 25 tys. Aby dostarczyć karty do głosowania, każdy z nich musiałby odwiedzić aż 1200 wyborców, w czasie epidemii, gdzie inni mają zakaz takich kontaktów. Można pomyśleć, co czeka listonoszy w trakcie wyborów. Piotr Saugut uważa, że część z pracowników się po prostu zbuntuje i weźmie zwolnienie, co jest żadnym wyjściem z takiej sytuacji. Wtedy więcej mieszkań do odwiedzenia będzie czekało na każdego listonosza. A Wy co uważacie o ich położeniu? Źródło: Fakt24
Wiele wskazuje na to, że starania opozycyjnych polityków, prowadzące do przełożenia majowego głosowania, nie zdadzą się na wiele. Z informacji przekazanych przez Jacka Sasina wynika, że druk kart wyborczych już się rozpoczął. – Przygotowania do wyborów już się odbywają i to nie na mocy mojej decyzji, a na podstawie decyzji marszałek Sejmu, która wyznaczyła wybory prezydenckie na 10 maja, i na podstawie decyzji premiera, wydanej w oparciu o ustawę antyCOVID-ową, która nakazała firmom takim jak Poczta Polska i Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych przygotowanie do wyborów, aby mogły się odbyć w trybie korespondencyjnym – przekazał w rozmowie z TVN 24 Jacek Sasin, cytowany przez "Rzeczpospolitą".Wybory Prezydenckie 2020: "To nie rząd je przeprowadza"Polityk przedstawił ciekawą narrację, za pomocą której zasugerował niejako, że parcie do zachowania majowego terminu nie jest, w sensie ścisłym, efektem działań Prawa i Sprawiedliwości. – To nie rząd przeprowadza wybory – zaznaczył Sasin, dodając, że to PKW i Krajowe Biuro Wyborcze są tymi instytucjami, które je przeprowadzają.Wicepremier ubolewał nad faktem, że Senat blokuje nowelizację Kodeksu, która umożliwiłaby wprowadzenie korespondencyjnej formy głosowania. Sasin przekonywał, że ustawa jest forsowana dla dobra obywateli.– Wszystko byłoby prostsze, gdyby nie obstrukcja opozycji, a tak jesteśmy w pewnym kłopocie – ocenił, cytowany przez rp.pl, dodając, że w jego opinii "Senat przekracza swoją misję", to jest: zapewnienie bezpieczeństwa wyborom.Polityk zapewniał, że nawoływanie do przełożenia głosowania to łamanie gwarantowanych konstytucją zasad. Co ciekawe, w dalszej części wypowiedzi Sasin zasugerował, że w Polsce nie mamy obecnie stanu klęski żywiołowej, a opozycja wnioskuje o wprowadzenie tegoż jedynie po to, by odłożyć majowe wybory. – Gdzie w przepisach dotyczących stanu klęski żywiołowej jest napisane, że wprowadza się go, by przesunąć wybory? – pytał w TVN 24. – To byłoby brutalne łamanie konstytucji.Źródło: rp.pl
W czasie pandemii ważny, jak nigdy dotąd jest równy dostęp do służby zdrowia. Zagrożeniem dla publicznych placówek jest prywatyzacja. Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że za jego kadencji nie dojdzie do tego. Czy jest konsekwentny w swoich słowach?Andrzej Duda zapewnia, że nie dojdzie do prywatyzacji szpitaliPiękne hasła i liczne zapewnienia to nieodłączny element kampanijnego krajobrazu. Andrzej Duda zobowiązał się do podpisania stosownej deklaracji w sprawie publicznych ośrodków zdrowia. Prezydent zapewnił też, że jest to przesłanie, które towarzyszy mu już od wielu lat. Podkreślił, że w dobie koronawirusa wyraźnie widać jak ważny jest równy dostęp do darmowego leczenia.Jak zauważa Robert Biedroń, lewicowy kandydat w wyścigu o fotel prezydencki, podpisując drugą tarczę antykryzysową, prezydent przyłożył rękę do komercjalizacji szpitali. Poseł zapewnił, że Lewica złoży stosowny projekt, który zabezpieczy szpitale przed prywatyzacją. Politycy Nowej Lewicy (SLD i Wiosna), a także partii Razem od lat, konsekwentnie sprzeciwiają się prywatyzacji publicznych placówek.Sejm kilka tygodni temu poparł tzw. "ustawę COVID-ową", w której w późniejszym etapie prac pojawił się dodatkowy zapis. Pozwala on na zmianę formy organizacyjno-prawnej Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej. Dzięki temu placówka szybko może się stać podmiotem prywatnym. "Ten skandaliczny przepis został wprowadzony bez realnej debaty w Sejmie, nie było jej ani na posiedzeniu komisji, ani na posiedzeniu plenarnym. Ten przepis wygląda na lobbingową wrzutkę"-powiedział jeden z lewicowych liderów, Adrian Zandberg.Za pięknymi słowami polityków rzadko idą czyny. Zapewnienia urzędującego prezydenta okazały się mżonką. Podpisał ustawę, która wygląda jak przygotowania do akcji prywatyzacyjnej. Silne, publiczne szpitale to równy dostęp do opieki medycznej dla obywateli. Można wątpić, czy dla Andrzeja Dudy jest to priorytet, jeśli zatwierdza dokumenty, które tę prywatyzację ułatwiają.Źródło [TVP, Polsat New]
"My, niżej podpisani obywatele Rzeczypospolitej Polskiej, zamieszkujący poza jej granicami, stanowczo protestujemy przeciwko absurdalnej ustawie, jaką uchwalił Sejm 6 kwietnia 2020 r. wieczorem, w wyniku czego w praktyce pozbawieni zostaniemy czynnego prawa wyborczego" - tak rozpoczyna się petycja w sprawie wyborów prezydenckich, podpisana już przed ponad 3 tysiące Polaków mieszkających poza krajem.