Warszawa. W noc sylwestrową miał zabić drugiego mężczyznę. Ciało odnaleziono w lesie, w Aninie. Prokuratura po miesiącach odkryła, kto mógł stać za zabójstwem. W toku śledztwa ujawniono osobę, która mogła zacierać ślady po Tomaszu B. W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia doszło do zabójstwa Dariusza K. Tuż po nocy sylwestrowej zgłoszono zaginięcie. Dopiero po kilku tygodniach odnaleziono zakopane ciało w lesie, w Aninie. Jak udało się ustalić Polskiej Agencji Prasowej, przed tajemniczym zniknięciem Dariusza K. mężczyzna spędzał wieczór z mieszkaniu ze znajomą, samym Tomaszem B oraz z Pawłem Z.
Grupa aktywistów weszła na pomnik smoleński. Obiekt okryli wielką flagą Unii Europejskiej. Doszło do awantury i szarpaniny z policją. Wszystko się nagrało. Do zdarzenia doszło 22 lipca po godzinie 18:20. Akcja została zorganizowana przez nieformalną grupę "Cień mgły - oddolne wsparcie Strajku Kobiet".Wśród zgromadzonych mogliśmy dostrzec między innymi Babcię Kasię. Grupa aktywistów znanych z blokad słynnych miesięcznic wspięła się na pomnik ofiar katastrofy lotniczej w Smoleńsku.
Trwają pilne poszukiwania Włodzimierza Piątkowskiego. Działania prowadzą członkowie Fundacji Itaka - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych. Wydano ważny apel do mieszkańców i mieszkanek Warszawy. 73-latek niegdyś był popularnym bokserem. Dziś cierpi na chorobę Alzheimera. Fundacja Itaka jest pozarządową organizacją, która wspomaga akcje poszukiwawcze w całym kraju. Tym razem trwa akcja poszukiwawcza Włodzimierza Piątkowskiego. Zasłużony bokser wyszedł z domu 31 maja. Od tego momentu nikt nie może nawiązać z nim kontaktu.Emerytowany sportowiec najprawdopodobniej nie może trafić do swojego domu. Nie wiadomo, gdzie obecnie może przebywać. Jako pierwsi o sprawie napisali dziennikarze portalu Tustolica.pl.
Nie żyje Janina Goldhar, założycielka stowarzyszenia Rodzin Katyńskich w Izraelu. Jej rodzice przed wojną pracowali na Uniwersytecie Warszawskim. Wraz z matką przetrwała życie w wojennej Warszawie, a jej ojciec zginął w Katyniu. Potem ona sama stała się ofiarą przesiedlenia w marcu 1968 roku. Zmarła miała w chwili śmierci 92 lata.
Wiadomości na temat tego ile zarabia Rafał Trzaskowski, dla wielu osób mogą być zaskoczeniem. Nie wszystkie źródła jego przychodu są typowe dla prezydenta miasta. Kwota, która trafiła na konto włodarza Warszawy, nie należy do małych. Tylko z wynajmowania swojego mieszkania na kocie Rafała Trzaskowskiego pojawiło się 20 tysięcy złotych.Od czasów stanięcia w szranki z Andrzejem Dudą Rafał Trzaskowski interesuje nie tylko mieszkańców Warszawy. Teraz wszyscy mogą dowiedzieć się, ile zarabia prezydent stolicy.W sieci pojawiło się oświadczenie majątkowe Rafała Trzaskowskiego. Znaleźć je można w Biuletynie Informacji Publicznej.Zarobki prezydenta Warszawy nie są małe, jednak czy jak na osobę zarządzającą stolicą kraju są odzwierciedleniem odpowiedzialności, jaka na nim ciąży? Zapewne większość Polek i Polaków pomarzyć może, że w ciągu roku osiągną taki przychód.
Katarzyna Augustynek, znana szerzej jako Babcia Kasia urasta dziś do bycia kimś w rodzaju miejskiej legendy. Stale pojawia się na antyrządowych manifestacjach, które często kończą się wobec niej interwencją policji. Sytuacja rodzinna Babci Kasi jest dość skomplikowana. Kim jest Babcia Kasia? Choć Babcię Kasię na kontrmanifestacjach podczas miesięcznic smoleńskich i innych wydarzeń związanych z Prawem i Sprawiedliwością widywano już od dawna, najgłośniej zrobiło się o niej podczas demonstracji Strajku Kobiet. Warszawianka czynnie brała udział w proaborcyjnych protestach argumentując swój udział chęcią podjęcia walki o podstawowe prawa człowieka i przyszłość kolejnych pokoleń Polek i Polaków. Wraz ze wzrostem popularności Babci Kasi w internecie pojawia się coraz więcej nagrań z interwencji służb mundurowych wobec jej czynów. Kobiecie towarzyszą często bowiem osoby z kamerami, które wydają się wprost nie móc doczekać kolejnej policyjnej interwencji wobec niej. O samej Katarzynie Augustynek wiadomo niewiele. Ona sama raczej rzadko zabiera głos w sprawach prywatnych. Wiadomo jednak, że jej najbliższą "rodziną" jest ta, która towarzyszy jej podczas manifestacji. Być może dlatego tak chętnie w nich uczestniczy. Kontrowersyjna starsza pani Ze słów Babci Kasi wynika, że nie doczekała się nigdy potomstwa. Stąd wynikać może chęć do zdobywania "znajomości" na warszawskich ulicach. Dalsza rodzina nie chce z nią bowiem utrzymywać kontaktu.- Moi jedyni bliscy to przyjaciele i uliczni znajomi. Nie mam rodziny - przyznała Augustyniak w rozmowie z "Wysokimi obcasami" - Od 11 lat nie mam już nikogo, ostatni członek mojej rodziny zmarł w 2009 roku - dodała. Zachowanie Babci Kasi budzi skrajnie różne opinie. Wielu demonstrantów docenia jej starania, ale niektóre z jej zachowań okazują się być wyjątkowo kontrowersyjne. Dotyczy to chociażby sytuacji, gdy kobieta brutalnie obrażała policjantów - zostało to utrwalone na nagraniu. - Jesteście po prostu zas*anym g*wnem, niczym poza tym. Nie! Gorzej! Stara ku*wo... - powiedziała do jednej z policjantek Babcia Kasia podczas zatrzymania na Strajku Kobiet. W ostatnim czasie kobieta często widywana jest na Placu Piłsudskiego w Warszawie podczas demonstracji upamiętniających ofiary pandemii koronawirusa. Augustyniak znaczy krzyżykami przy pomocy kawałka węgla posadzkę nieopodal pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Również i tam na jej działalność reaguje policja. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Nieoficjalne: NIK skieruje wnioski do prokuratury przeciwko Morawieckiemu, Sasinowi i DworczykowiPrezes AstraZeneki w końcu się wypowiedział. Ujawnił fakt, który wielu oburzySenator zdecydował się na odważne wyznanie. Miał dziecko z 14-latką, uważa to za historię jak z „Romea i Julii”Źródło: Se.pl
Warszawa. Protest antyszczepionkowców przeszedł ulicami stolicy. Około 200 zwolenników teorii spiskowych poprowadziło przemarsz celem okazania sprzeciwu wobec polityki sanitarno-epidemicznej Rady Ministrów. Na czele pochodu mogliśmy dostrzec Justynę Sochę. Konieczna była interwencja funkcjonariuszy policji. Organizatorzy przedsięwzięcia nawoływali do udziału w manifestacji za pośrednictwem Facebooka. - Nazywajmy rzeczy po imieniu, idzie globalna dyktatura gorsza od wszystkiego co dotąd było - deklarowali. - A my się przyglądamy, podporządkowujemy, przyzwyczajamy - dodawali, nazywając rządzących "psychopatami, którzy robią tyle, na ile im pozwalamy".
W stołecznym Lesie Kabackim w piątek po południu odnaleziono zwłoki młodej kobiety. Według ustaleń śledczych to 23-letnia Karolina z Gocławia, która była poszukiwana od 18 maja.Zgłoszenie o ciele odnalezionym w Lesie Kabackim trafiło do warszawskiej policji o godzinie 16:34. Na miejsce wezwano służby, które prowadziły czynności pod nadzorem prokuratury.Potwierdzono, że zwłoki zauważone przed jednego z przechadzających się lasem mężczyzn należą do młodej kobiety.
Do niezwykłego zdarzenia doszło wczoraj w Olsztynie. 1,5-roczne dziecko samotnie opuściło teren żłobka i... udało się na spacer przy ruchliwej ulicy. Dziewczynkę zauważył mężczyzna, który natychmiast powiadomił służby. Strach pomyśleć, co mogło się stać dziecku, które samotnie podążało jednym z chodników w Olsztynie.
Minionej doby w Warszawie miał miejsce groźny wypadek z udziałem 2-letniego chłopca. Dziecko wypadło z okna z położonego na drugim piętrze mieszkania, zlokalizowanego na stołecznym Żoliborzu. Malec trafił do szpitala.Na warszawskim Żoliborzu doszło do niebezpiecznego zdarzenia, w którym udział wzięło zaledwie dwuletnie dziecko. Chłopiec wypadł ze zlokalizowanego na drugim piętrze okna.Szczegóły zdarzenia, do którego doszło w minioną niedzielę, w okolicy godziny 19:30, przytacza Wirtualna Polska.
Warszawa. Zaskakująca postawa funkcjonariuszy policji wobec jednoosobowego protestu w centrum stolicy. Mężczyzna przygotował transparent i usiadł na Placu Zamkowym pod kolumną Zygmunta III Wazy. Na miejscu natychmiastowo stawił się radiowóz. Doszło do zatrzymania i użycia środków przymusu bezpośredniego, a pod komendę ruszyła sama Babcia Kasia. Podczas jednoosobowego protestu w Warszawie możemy dostrzec transparent o treści "Nowy Polski Ład = Trybunał Stanu". Wszystko wskazuje na to, że aktywista społeczny chciał okazać sprzeciw wobec polityki Zjednoczonej Prawicy oraz podkreślić konieczność odsunięcia Jarosława Kaczyńskiego od władzy, by móc osiągnąć "ład".- Jestem tutaj dlatego, bo pamiętam, co działo się tutaj rok temu. Byłem na początku tej demonstracji, a po rozgonieniu protestujących udałem się pod Sejm, żeby z ludźmi z Miasteczka Wolności zaopiekować się tymi, którym uda się pod Sejm dotrzeć - zaczął działacz społeczny.
Warszawa. Aktywiści społeczni zaniepokojeni wydarzeniami na Bliskim Wschodzie, zdecydowali się na przeprowadzenie manifestacji solidarnościowej z Palestyńczykami. Skontaktowaliśmy się z Komendą Stołeczną Policji, która podała, iż na miejscu, pod ambasadą Izraela zgromadziło się ok. 100 osób. Jak dowiedzieliśmy się od przedstawicielki KSP, demonstracja w Warszawie rozpoczęła się o godzinie 13 i trwała przez blisko godzinę. Około 100 osób postanowiło okazać solidarność z Palestyńczykami.
W dniach od 17 do 21 maja na terenie Mazowsza przeprowadzony zostanie trening systemu wczesnego ostrzegania. W licznych miejscowościach na terenie województwa uruchomione zostaną systemy alarmowe.Systemy, które będą uruchamiane od najbliższego poniedziałku do piątku, wchodzą w skład powiatowych i miejskich systemów ostrzegania i alarmowania, wskazuje portal Wawalove.pl.O przeprowadzanych treningach poinformował Mazowiecki Urząd Wojewódzki.
Warszawa. Nie żyje Igor W.-K. Były radny młodzieżowej rady Lublina najprawdopodobniej mógł zostać zamordowany przez swoją dziewczynę - Karolinę B. Dramatyczne informacje o sprawie młodzieżowego aktywisty podali dziennikarze "Super Expressu".Jak opisuje tabloid, do zdarzenia miało dojść na warszawskim Wilanowie, gdzie zmarły spotykał się ze swoją partnerką.
W miejscowości Skrzeszew pod Warszawą doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Gdy kierowca samochodu dostawczego skręcał już w kierunku swojej posesji, uderzył w niego nadjeżdżający pojazd marki BMW. Służbom medycznym nie udało się uratować kierowcy dostawczego Renault.Przedstawiciele policji z KPP Legionowo poinformowali o szczegółach śmiertelnego wypadku w Skrzeszewie.Około godziny 8 w środowy poranek na trasie DW631 doszło do zdarzenia z udziałem dostawczego samochodu marki Renault oraz samochodu BMW.
Trwa zbiórka pieniędzy na pokrycie kosztów działania hostelu interwencyjnego dla osób LGBT+Akcje koordynuje Fundacja Lambda WarszawaLink do zrzutki znaleźć można >TUTAJ< Koszt wkładu własnego do projektu tworzenia hostelu interwenycjnego wynosi aż 100 tys. złotychWszyscy możemy pomóc osobom ze społeczności LGBT+. Stowarzyszenie Lambda Warszawa rozpoczęła zbiórkę środków na pokrycie kosztów wkładu własnego w projekcie prowadzenia hostelu interwencyjnego w Warszawie. Kwota wynosi aż 100 tys. złotych, jednak przy właściwej mobilizacji to jedynie kwestia dni, by skarbonka wypełniła się po brzegi.Osoby LGBT+ bardzo często nie mogą liczyć na wsparcie, ani nawet akceptację z racji swojej orientacji, czy tożsamości płciowej. Fundacja Lambda Warszawa nie ukrywa, że nieustannie zgłaszają się do niej osoby, które właśnie z tych powodów są dyskryminowane.Tym ważniejsze jest to, by stworzyć wszystkim potrzebującym osobom LGBT+ bezpieczną przystań. Niestety nie będzie to możliwe bez wspólnej mobilizacji. Fundacja Lambda otworzyła zbiórkę i każdy może się do niej dorzucić. Pamiętajmy, że nie liczy się kwota, a ilość wpłat, nawet tych najdrobniejszych.
Dziś w Warszawie odbył się protest pielęgniarek. Do stolicy zjechały z całej Polski, chcąc manifestować swój sprzeciw wobec niedoceniania ich pracy, skutkującego niskimi płacami. Pojawiły się m.in. przed Kancelarią Premiera i Sejmem. Protest w Warszawie miał charakter pokojowej manifestacji. Pielęgniarki manifestowały w Warszawie Pielęgniarki z całej Polski pojawiły się dziś w Warszawie, by demonstrować swój sprzeciw wobec trudnych warunków pracy. Grupa zawodowa skarży się również na wyjątkowo niskie płace. Manifestacja została zorganizowana z okazji świętowanego dziś Dnia Pielęgniarek, Pielęgniarzy i Położnych. Okres pandemii koronawirusa udowodnił, że zawód jest bardzo niedoceniany przez rząd. - Nam potrzeba dużo siły w ostatnich miesiącach - mówiła w rozmowie z TVN24 przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok - Jesteśmy coraz bardziej zmęczone - dodała. Demonstranci sprzeciwiają się również polityce Adama Niedzielskiego. Ich zdaniem, zarobki pielęgniarek są wyjątkowo krzywdzące i powinny zostać zwiększone z uwagi na ich doświadczenie i ciężką pracę. - Złą ustawę przygotował minister Niedzielski - stwierdziła Krystyna Ptok - Rzesza 150 tysięcy pielęgniarek jest potraktowana w tej ustawie w sposób krzywdzący. Niesprawiedliwe wynagrodzenie Jeszcze przed wyjazdem do Warszawy przewodnicząca regionu zachodniopomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bogusława Reszko-Szydłowska tłumaczyła motywacje pielęgniarek. - Jedziemy do naszej kochanej stolicy - mówiła - Niestety niekoniecznie z kochanych powodów, grupa osób będzie protestowała przeciwko deprecjacji naszej grupy zawodowej. Pielęgniarki, trzymając transparenty z napisami "Uratujcie nasze zawody!", czy "Godna praca po wartościowaniu pracy, a nie po uważaniu", pojawiły się dziś m.in. przed Kancelarią Premiera i Sejmem. Pielęgniarki podkreślały, że obecna średnia wieku w ich zawodzie to 53 lata. Zaznaczały, że coraz mniej osób będzie decydowało się na podjęcie tego rodzaju pracy, ze względu na trudne warunki i małe zarobki. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Dom Kaczyńskiego chroniony przez 40 funkcjonariuszy. Prezes ma ponoć nie ufać SOPTragedia w Głownie. Matka znalazła ciało syna w wykopie z wodąSyn Krzysztofa Krawczyka mocno o skandalu na pogrzebie jego ojcaŹródło: Tvn24.pl, Radiozet.pl
Dom Jarosława Kaczyńskiego wydaje się być obecnie jednym z najbezpieczniejszych miejsc w Polsce... Dom Jarosława Kaczyńskiego ma być chroniony przez ok. 40 funkcjonariuszy policji dziennie. Interpelację w sprawie przedstawienia powodów takiego działania wystosował poseł KO Dariusz Joński. Okazuje się, że prezes PiS zrezygnował z protekcji Służby Ochrony Państwa...
Krytyka w sprawie odpalania sztucznych ogni zdobywa coraz większy rozgłos. I słusznie. Kilkuminutową frajdę ludzi zwierzęta przepłacają bowiem strachem i cierpieniem; niektóre z nich zaś nawet życiem.Trudno się dziwić, że większości z nas, myśląc o cierpniu zwierząt w Sylwestra, przed oczami stają głównie wystraszone psy i koty. To ich zlęknione oczy oglądamy bowiem najczęściej. Warto jednak pamiętać również o dzikich zwierzętach. Je właśnie problem fajerwerków dotyka najmocniej. Warto jednocześnie pamiętać, że są bliżej nas, niż przypuszczamy.Cierpią przede wszystkim ptaki. Najczęściej, przerażone, rozbijają się o fasady domów, natychmiast zdychając. Sylwestrową noc mocno odczuwają również jeże, które prawdopodobnie nie hibernują w tę niezwykle łagodną zimę. Problem dotyczy również saren, wiewiórek czy dzików. Znakomita większość z nich najzwyczajniej w świecie umiera na zawał, wywołany ogromnym stresem. Dzikie zwierzętą nie mogą liczyć na pomoc troskliwych właścicieli.
- W trakcie krótkiej wymiany zdań z niezwykle agresywnym dostawcą pod moim i mojego towarzysza adresem padały słowa: "Ty pedale", "Ty cwelu" oraz szereg innych, sugerujących niedwuznacznie, co należałoby zrobić "z takimi jak wy" - czytamy.Do zdarzenia doszło w niedzielę pomiędzy pl. Zbawiciela a pl. Unii Lubelskiej. Dostawca pizzy, według relacji Pana Jakuba, jechał środkiem zatłoczonego chodnika, łamiąc tym samym przepisy ruchu drogowego.Obecni na miejscu pracownicy odparli, że dostawca nie jest pracownikiem ich lokalu i nie mogą nic zrobić, ponieważ kierownika zmiany nie ma w budynku.Wraz ze swoim towarzyszem skierował się do lokalu przy ul. Marszałkowskiej 18. Chcieli zrelacjonować zaszłą sytuację. Dostawca przy zupełnej bierności pozostałych pracowników zaczął wykrzykiwać homofobiczne obelgi. - Gdyby nie to, że uskoczyłem z psem, prawdopodobnie zostałbym potrącony, a pies przejechany. Jest to jednak dopiero początek tej żenującej historii - pisze mężczyzna.
- Służba w policji stawia wiele wymagań, wśród nich jest wysoki poziom empatii. Tu jej zabrakło - komentuje dla Onetu Wioletta Zychnowska z KPP w Wołominie. Zapewnia, że materiały trafiły do prokuratury i Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.O niepokojącej działalności jednego z użytkowników Instagrama, jako pierwszy poinformował Onet, dzięki czujności swojego czytelnika. Dziennikarzom udało się ustalić, że ujawniający drastyczne szczegóły swojej pracy funkcjonariusz należy do jednostki podległej Komendzie Powiatowej Policji w Wołominie. Część zdjęć tagował skrótem KSP - Komenda Stołeczna Policji.
Zdjęcie ogłoszenia, wywieszonego ku przestrodze na klatce schodowej, otrzymaliśmy dzięki uprzejmości naszej czytelniczki. Dowiadujemy się z niego o fali mandatów, z jaką muszą się zmagać mieszkańcy osiedla przy ulicy Baboszewskiej."Pojawiła się fala mandatów, które dostajemy wraz z sąsiadami", informuje nasza czytelniczka. Mandaty są wystawiane na podstawie donosów wysyłanych za pomocą aplikacji przez jednego z sąsiadów. "Straż nie musi do takich zgłoszeń nawet przyjeżdżać, tylko wystawia mandat na podstawie zgłoszenia – zdjęcia i informacji o numerze rejestracyjnym, dacie i miejscu zdarzenia", czytamy w nadesłanej kartce.Warszawa. Błoto, które oficjalnie jest trawnikiem2. Niepokojąca wizja Jackowskiego. Przepowiada pożar w WarszawieJak wynika z informacji nadesłanych przez czytelniczkę, coraz więcej miejsc parkingowych w okolicy osiedla jest ograniczanych. Wśród utrudnień w parkowaniu wymienia m.in. budowę apartamentowca, stawianie słupków oraz znaków zakazu.Autorka ogłoszenia ostrzega, by nie parkować na miejscach z nowo postawionymi znakami zakazu zatrzymywania, w tym na "błotach, które oficjalnie są trawnikami".Jak czytamy, Straż Miejska ma obecnie dostęp do zdjęć nadesłanych do sierpnia ubiegłego roku. W kolejce czekają jeszcze fotografie wysłane przez anonimowego sąsiada w okresie od września do grudnia 2019 r.Mieszkańcy boją się kolejnej fali mandatów, nadgorliwość sąsiada nie zna bowiem granic. Dość powiedzieć, że niektóre zdjęcia wykonano nawet o 3 w nocy."Trzymamy kciuki, że za miesiące wspomniane powyżej dostaniemy mniej listów z poczty", kończy autorka ogłoszenia, mieszkanka osiedla na warszawskim Mokotowie.
O bezpiecznej zawartości "kranówki" mówi się od wielu lat a odpowiedzialne za nią, miejskie spółki przeprowadzają liczne kampanie informacyjne. O samym procesie filtrowania wody w Warszawie jeszcze jakiś czas temu mogliśmy przeczytać w Magazynie TVN24.– W samej stacji filtrów proces trwa 24 godziny. Od momentu, gdy woda wpłynie – a jest pobierana drenami spod dna Wisły – a wypłynie do mieszkańców, musi przejść osiem etapów uzdatniania. Filtracja węglowa, piaskowa, koagulacja, ozonowanie pośrednie. To jest gwarancja, że woda, którą dostarczamy mieszkańcom, jest bezpieczna i można ją pić prosto z kranu – mówi dla portalu Marta Pytkowska z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie.Nastawienie do "kranówki" zmieniło się nieco na skutek ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego. Oglądając, obiegające internet zdjęcia Polek i Polaków, gromadzących zapasy żywności widzimy, że wśród najbardziej rozchwytywanych towarów obok produktów pszennych i papieru toaletowego, jest również butelkowana woda. Czy słusznie?Woda z kranu w czasie epidemiiPostanowiliśmy sprawdzić u samego źródła, czyli w warszawskim MPWiK. Rzecznik spółki zdecydowanie nas uspokoił. - Chcemy zapewnić Państwa czytelników, że sytuacja epidemiczna w kraju związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS-CoV-2 nie ma żadnego wpływu na jakość i skład wody dostarczanej przez MPWiK w m.st. Warszawie S.A. - zapewnił nas rzecznik spółki, Marek Smółka.Okazuje się, że warszawska "kranówka" jest nie tylko bezpieczna ale i bogata w liczne minerały, takie jak wapń i magnez.Laboratoria warszawskich wodociągów spełniają wymagania Ministerstwa Zdrowia. Co więcej, sama Światowa Organizacja Zdrowia potwierdziła brak zagrożenia dla systemów wodociągowych, jako drogi rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2.Zachęcamy więc do picia wody prosto z kranu. W ten sposób oszczędzimy nie tylko pieniądze ale i zdrowie, pozostając w domu.
Koronawirus w Warszawie, jak i w całej Polsce zebrał duże żniwo, zwłaszcza wśród osób starszych i schorowanych. W ostatnich dniach media obiegła sprawa 79-letniej Barbary, która zmarła, walcząc z wirusem. Według relacji jej syna kobieta nie uzyskała należytej pomocy, czego przyczyną miałbyć podeszły wiek emerytki. O sprawie zawiadomił prokuraturę. Warszawa: Czy sprawą chorej na koronawirusa zajmie sie Prokuratura?O przejmującej historii Pani Barbary wiemy dzięki jej synowi, który przedstawił opinii publicznej swoją wersję wydarzeń. Przyznał on, że na początku stan mamy był stabilny, a ona sama nie wymagała specjalnej opieki. Jej syn, opisując swoją sytuację "Gazecie Wyborczej", zarzucił lekarzom, że kiedy zdrowie kobiety zaczęło się pogarszać, nie została ona przeniesiona na oddział intensywnej terapii ani nie została podłączona do respiratora. Po śmierci seniorki sprawa ta została skierowana do prokuratury. Oburzony mężczyzna w zawiadomieniu informuje, że motywem do nieudzielenia pełnej możliwej pomocy mógł być prywatny pogląd na wartość życia jego mamy, wynikający z jej chorób oraz wieku lub braków sprzętowych. Uważa też, że doszło do negatywnej oceny życia jego matki, co w jego oczach doprowadziło do niewykorzystania aktualnej wiedzy medycznej, celem ratowania życia Barbary. Redakcja "Gazety Wyborczej" wystosowała do władz szpitala list, prosząc o odniesienie się do tej feralnej sytuacji. W odpowiedzi usłyszeli, że szpital nie udziela informacji na temat zdrowia pacjentów, a prowadzone przez instytucję działania są zgodne z procedurą, którą zatwierdził Konsultant Krajowy w dziedzinie Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
W Warszawie doszło do strzelaniny. Na ten moment nie ma jeszcze zbyt wielu informacji, jednak pewne jest, że są ofiary.
Odbywające się od kilku tygodni protesty związane ze Strajkiem Przedsiębiorców były dla polskiej policji bardzo poważną próbą. Skomplikowana sytuacja prawa, związana z nieogłoszeniem przez rządzących stanu klęski żywiołowej spowodowała zdaniem wielu ekspertów niekonstytucyjne ograniczenie praw obywatelskich. Policja, zmuszona do egzekwowania nowych ograniczeń związanych z pandemią stanęła twarzą w twarz ze społecznym niezadowoleniem.Policja tłumaczy się z użycia pałekFunkcjonariusze, otrzymali polecenie zatrzymania demonstracji, co wywołało gwałtowny sprzeciw protestujących, rozpoczęły się przepychanki. W ruch poszedł gaz a także - ujawniła Gazeta wyborcza - pałki służbowe. Policja od razu przyznała się do użycia gazu. Zdecydowanie zaprzeczała natomiast używaniu pałek. - "W dzisiejszej Gazecie Wyborczej red. Czuchnowski wbrew faktom powiela kłamstwo o użyciu przez policjantów pałek wobec protestujących 16 maja w Warszawie. Taka dezinformacja wzmaga falę hejtu wobec funkcjonariuszy. To ewidentny przykład antydziennikarstwa." - pisała Komenda Stołeczna Policji.Wpis policjantów wywołał szybką reakcję demonstrantów, którzy masowo udostępniali zdjęcia, które potwierdzały użycie pałek przez policjantów. Materiał na ten temat przygotowała również GW. Wczoraj wieczorem KSP musiała wycofać się z oskarżeń wobec redaktora Czuchnowskiego. - "Od początku swoich w swoich wypowiedziach wskazywaliśmy, że działamy w pełni transparentnie i nie zamierzamy nic ukrywać. (...) W związku z artykułem Pana autorstwa zamieszczonym dzisiaj na stronie wyborcza.pl pt. "Policja jednak użyła pałek 16 maja. Mamy zdjęcia!" informuję, że po zapoznaniu się z przedstawionym w nim materiałem fotograficznym od razu podjęliśmy się weryfikacji tych informacji,. Ustaliliśmy tożsamość widocznych na zdjęciu funkcjonariuszy w tym trzymającego wzniesioną do góry pałkę służbową policjant ten po działaniach nie poinformował przełożonych o jej użyciu."- napisała policja w oświadczeniu. Źródło: Gazeta Wyboecza
Kwestią bezdyskusyjną pozostaje fakt, że metro zdecydowanie ułatwia życie i funkcjonowanie mieszkańcom wielkich miast. Zalicza się do nich m.in. Warszawa, która od wielu już lat jest szczęśliwym posiadaczem szybkiej kolei podziemnej. Obecnie to jednak jedyne miasto w Polsce, które ma ten przywilej. A co z innymi dużymi miastami, takimi jak chociażby Kraków, Łódź czy Wrocław? Jak się okazuje, jest szansa, by i tam rozpocząć budowę metra.
Szczegóły sytuacji w warszawskim ośrodku przytacza TVN24. Jak czytamy, informacja dotycząca sześciu zakażonych osób do ośrodka "Tylko" przy ulicy Żytniej dotarła w piątkowy poranek z odpowiedzialnej za monitorowanie sytuacji w schronisku stacji sanepidu w Płocku. Wobec pozytywnych testów na obecność koronawirusa placówka musiała zostać całkowicie zamknięta.Warszawa. Do pomocy skierowano służby miejskieZakażenie u przebywającego w ośrodku mężczyzny stwierdzono 29 maja. 3 dni później kwarantannie poddano 34 osoby mieszkające z zakażonym, celem odseparowania ich od pozostałych przebywających w placówce osób. Izolacja objęła także część personelu, który mógł mieć kontakt z mężczyzną.Ze względu na pozytywne wyniki testów na obecność wirusa do stacji sanepidu w Płocku przesłane dane umożliwiające jego przedstawicielom kontynuowanie testów u pozostałych mieszkańców oraz personelu schroniska. Z informacji przekazanych przez TVN24 wynika, że badania zapowiedziano na najbliższy poniedziałek.Według kierownictwa ośrodka zakażony trafił do schroniska ze stołecznego Szpitala Wolskiego. Najprawdopodobniej zawiodły procedury. Mężczyzna znalazł się w placówce z negatywnym wynikiem testu na koronawirusa. Kolejny test potwierdził jednak jego zakażenie.Do sytuacji za pośrednictwem Twittera odniósł się także prezydent miasta Rafał Trzaskowski. "Czekamy na decyzję Sanepidu, ale skierowałem już pracowników służb miejskich do pomocy obsłudze placówki", zapewnił polityk.Źródła: tvn24.pl / twitter/@trzaskowski_