Lewica jest szerokim, często problematycznym w definicji, określeniem nurtu idei politycznych i poglądów. Jej geneza powiązana jest z rewolucją francuską, kiedy to w Zgromadzeniu Narodowym po lewej stronie sali zasiedli politycy żądający przemian społecznych i politycznych.
Lewica, a właściwie politycy partii Razem znaleźli się w ogniu krytyki. Za pośrednictwem Twittera Adrian Zandberg opublikował zdjęcie z wegańskim hot dogiem. W tle można było dostrzec logo stacji paliwowej Orlen. Lewica w wyniku rozmów z PiS-em wynegocjowała środki z Funduszu Odbudowy na dofinansowanie szpitali powiatowych, budowę 75 tysięcy mieszkań oraz powołania specjalnego komitetu monitorującego wydatki obecnego oraz przyszłego rządu, który będzie dysponował środkami z unijnych grantów oraz pożyczekSejmowe głosowanie dotyczące wyrażenia zgody na ratyfikację Funduszu poparła nie tylko Lewica, ale i Koalicja Polska oraz Polska 2050. Cała krytyka przelała się jednak na polityków Wiosny, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i RazemDziś Adrian Zandberg wyruszył z politykami partii w objazd po Polsce, by informować o realnych skutkach przyjęcia poprawek Lewicy. Wraz z członkami ugrupowania wykonał zdjęcie na tle stacji OrlenuO godzinie 10 politycy Lewicy ogłosili podróż po mniejszych miejscowościach celem rozmów na temat Krajowego Planu Odbudowy. Pierwszym miejscem, który odwiedził Adrian Zandberg, był Mińsk Mazowiecki. W wydarzeniu udział brała rzeczniczka Razem - Dorota Olko oraz posłanka Razem z okręgu warszawskiego - Magdalena Biejat.
We wtorek o 11:00 odbyła się konferencja organizowana przez Młodą Lewicę, z udziałem m.in posła Macieja Gdula i prof. Joanny Senyszyn. Dotyczyła ona sprawy wydalenia z katolickiej szkoły, nastoletniej Julity. Dziewczynę wyrzucono za udział w Strajku Kobiet i angaż w działania Młodej Lewicy. Na konferencji Joanna Senyszyn poinformowała o poważnym złamaniu konstytucji.W ubiegłym tygodniu rozgorzała spora dyskusja na temat działań dyrekcji zes. szkół im. Matki Boskiej Miłosierdzia w Białymstoku. Z listy uczniów została skreślona 17-letnia Julita. Oficjalnym powodem relegacji było złamanie statutu. Dziewczyna dopuściła się tego poprzez udział w manifestacjach organizowanych przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. Zgodnie z polskim prawem, sformułowanie statutu w taki sposób jest niedozwolone i wskazuje na ogromne ograniczanie swobód obywatelskich i wolności wyrażania poglądów.Konferencję rozpoczęli Dawid Dobrogowski i Zofia Stankiewicz, działacze Młodej Lewicy i koordynatorzy jej działań na Podlasiu:- Uczennica została wydalona w sposób bezprawny - mówi Zofia Stankiewicz.- Julitę relegowano przed zakończeniem roku szkolnego w oparciu o statut szkoły łamiący konstytucję. Słowa wiceministra edukacji, Dariusza Piontkowskiego wskazują na to, że statut jest dokumentem nadrzędnym i nie powinien być kwestionowany. Takim dokumentem jest natomiast konstytucja - dodaje.- Poraża również fakt, iż ministerstwo nie zdawało sobie sprawy z tego, że Julita została wydalona ze szkoły przed zakończeniem roku. Zgodnie z wiedzą ministra Piontkowskiego, Julita miała być relegowana po wakacjach - słyszymy na konferencji.
- Nie wierzę, że można wykorzystywać pluszowe zwierzęta do szczucia na ludzi - napisała pod zdjęciem pluszowej zabawki posłanka Lewicy Beata Maciejewska. Pomysł polityczki nie przypadnie do gustu Kai Godek, która szukała poparcia dla projektu "Stop LGBT".Do biura gdańskiej polityczki Beaty Maciejewskiej trafiła przesyłka od fundacji Kai Godek. Biały miś z różową wstążką wokół szyi miał być prezentem zjednującym sobie przychylność wobec projektu "Stop LGBT".Posłanka Lewicy postanowiła jasno pokazać, co myśli o dehumanizującym projekcie. Do zabawy zaprosiła swoich obserwatorów.
Po długim i bolesnym procesie jednoczenia, Nowa Lewica ruszyła z kampanią programową. Politycy Wiosny i SLD wyjechali w teren, by omówić z członkami obydwu partii tworzących nowe ugrupowanie zarys programu. Niestety przedstawiony program rozczarowuje. Nie tylko dlatego, że jest bardzo krótki, ale przede wszystkim dlatego, że pomija wiele ważnych obszarów życia społecznego, jest w nim niewiele konkretów, a część postulatów może budzić poważne wątpliwości.Z programu wynika też, że kwestie rynku pracy, polityki społecznej i gospodarki póki co nie są dla Nowej Lewicy priorytetem, a wręcz znajdują się na marginesie jej zainteresowań. Cały program dotyczący rynku pracy w dokumencie omawianym obecnie na spotkaniach struktur terytorialnych SLD i Wiosny zmieścił się na czternastu krótkich linijkach. Rozdział ten brzmi następująco: „Praca powinna być dobrze płatna, stabilna i dawać poczucie satysfakcji. Potrzeba w niej więcej współdziałania między pracownikami i między pracownikami i pracodawcami. Musimy też przeciwdziałać patologiom i wspierać nowatorskie rozwiązania zwiększające kreatywność i satysfakcję pracowników. Dlatego: ograniczymy umowy śmieciowe, wprowadzimy dodatkowy tydzień płatnego urlopu, wzmocnimy Państwową Inspekcję Pracy, żeby ograniczyć patologie rynku pracy i chronić pracowników, wzmocnimy dialog między pracownikami i zatrudniającymi, ułatwimy zrzeszanie się przedsiębiorców, wspomagać będziemy zrzeszanie się pracowników, rozwiniemy możliwość pracy zdalnej i wprowadzimy odpowiednią jej ochronę”. I to tyle. Jak ten „program” ocenić? Bardzo trudno, bo właściwie nic w nim nie ma. Żadna partia nie zaprzeczy, że praca powinna być dobrze płatna, stabilna i satysfakcjonująca. Różnice między ugrupowaniami dotyczą natomiast instrumentów realizacji tego celu. Nikt też nie zaprzeczy, że warto, by pracownicy współpracowali między sobą, natomiast aż się prosi w tym kontekście, by coś powiedzieć o związkach zawodowych czy radach pracowników. Niestety nic takiego w dokumencie Nowej Lewicy się nie pojawiło. Pojęcie „przeciwdziałania patologiom” kompletnie nic nie oznacza, gdyż nawet nie wiemy, co autorzy dokumentu uważają za patologię. Dotyczy to też „zwiększania kreatywności i satysfakcji pracowników”. Na czym ma polegać ustawowe zwiększenie kreatywności pracowników? Nie jest jasne, ale w kolejnym zdaniu pojawia się coś, co chyba ma być zbiorem konkretów więc warto się im przyjrzeć. Czytamy o „ograniczeniu umów śmieciowych”. Co to znaczy? Warto przypomnieć, że już sześć lat temu o tym samym mówiła Beata Szydło, w czasie kampanii prezydenckiej Rafał Trzaskowski, a niedawno Jarosław Kaczyński. Żadne z nich, podobnie jak Nowa Lewica, nie przedstawiło jakichkolwiek konkretów. Czy chodzi o likwidację umów zleceń? Wyższe kary dla nieuczciwych pracodawców? Wpisanie do Kodeksu pracy branż, w których umowy śmieciowe są zakazane? Zmianę ustawy o zamówieniach publicznych? Nie wiadomo. Ale kolejny postulat nareszcie jest konkretny: „wprowadzimy dodatkowy tydzień płatnego urlopu”. Innymi słowy urlop wypoczynkowy wzrośnie z 26 do 31 dni rocznie. To ciekawy pomysł, choć miliony Polaków pracują w ramach umów zleceń i wymuszonego samozatrudnienia, więc ich ten postulat nie dotyczy. Zresztą akurat długość urlopu w Polsce jest zbliżona do tej, którą przyjęły rozwinięte państwa UE. Lepszym rozwiązaniem wydawałoby się więc skrócenie tygodniowego wymiaru czasu pracy. Dalej czytamy: „wzmocnimy Państwową Inspekcję Pracy, żeby ograniczyć patologie rynku pracy i chronić pracowników”. Tutaj również przydałyby się konkrety, ale warto zwrócić uwagę, że PIP jest coraz bardziej upolityczniona i nie reaguje na olbrzymie patologie w spółkach skarbu państwa. Aż się prosi w tym kontekście, by wzmocnić rolę związków zawodowych – to jest domena lewicy w większości krajów świata. Nowa Lewica jednak nawet nie wspomniała o ruchu związkowym w swoim programie. Następnie mamy postulat, który znowu nic nie znaczy, czyli „wzmocnimy dialog między pracownikami i zatrudniającymi”. A czy lewica nie mogłaby chcieć wyłącznie wzmocnienia pozycji pracowników? Dalej mamy „ułatwienie zrzeszania się przedsiębiorców”, co samo w sobie jest dość egzotycznym hasłem, tym bardziej już w programie partii deklaratywnie lewicowej. Dla odmiany „Wspomaganie zrzeszania się pracowników” mogłoby być czymś istotnym, gdyby przekładało się na jakiekolwiek konkrety. Samo w sobie nic nie znaczy. Na końcu mamy deklarację Nowej Lewicy, że „rozwinie możliwość pracy zdalnej i wprowadzi odpowiednią jej ochronę”. Problem w tym, że taka możliwość już istnieje na masową skalę, przy czym w ramach pracy zdalnej warunki zatrudnienia w wielu przypadkach się pogorszyły, szczególnie odnośnie czasu pracy i rozliczania nadgodzin. I niestety na tym program Nowej Lewicy odnośnie rynku się kończy… Nie ma nic o wzroście płac, o budżetówce, o partycypacji pracowniczej, o ograniczaniu nierówności dochodowych, o większej transparentności konkursów i awansów w instytucjach publicznych, o poprawie bezpieczeństwa pracy. Nie ma nic, co by sprawiało, że program Nowej Lewicy można byłoby uznać za lewicowy.Warto jeszcze tylko dodać, że poza rozdziałem o rynku pracy jest też w zaprezentowanym programie Nowej Lewicy dział o gospodarce. Jest on jeszcze krótszy niż ten o rynku pracy. Składa się z ośmiu linijek. Niestety otwarcie programowe nowej partii okazało się falstartem. Oby konsultacje liderów partii z jej dołami doprowadziły do napisania programu od nowa.
We wtorek Mateusz Morawiecki w imieniu Rady Ministrów poinformował o wystąpieniu z wnioskiem do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego w części województw podlaskiego oraz lubelskiego przy granicy z Białorusią. Komentuje to dla nas posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.- Polski rząd celowo eskaluje sytuację, chce tworzyć atmosferę zagrożenia, żeby pozorować własną siłę - mówi posłanka. - Tymczasem tak naprawdę jest słaby i przegrywa propagandowe starcie z reżimem Łukaszenki, łamie prawo międzynarodowe i przyczynia się do kryzysu humanitarnego.
W środę wieczorem pracownicy Paroc Polska zgasili hutnicze piece i rozpoczęli strajk. Paroc Polska to polski oddział międzynarodowej firmy, która wytwarza energooszczędne i ogniochronne produkty izolacyjne z wełny kamiennej. W trakcie pandemii zakład zanotował rekordowe zyski i zatrudnił więcej pracowników.„Zatrzymaliśmy pracę Paroc Polska. Strajk generalny jest faktem. Przystąpiła do niego cała załoga. Nie pracują piece, odbiór. Nie ma produkcji. Codziennie z firmy wyjeżdża 200 tirów z wełną mineralną. Nie 2 tiry i nie 20. Wyjeżdża ich 200. Tym razem nie wyjadą” – napisał na Facebooku Grzegorz Ilnicki, prawnik, który od trzech lat reprezentuje pracowników firmy, pełnomocnik Zarządu Krajowego OPZZ Konfederacja Pracy.Ilnicki podkreśla, że 1/5 z 800 pracowników Paroc Polska pracuje na śmieciówkach. Wielu pracowników bierze nadgodziny, by przeżyć: ustawowe 40 godzin tygodniowo mało kogo tu dotyczy. Po 40 latach pracy dodatek stażowy wynosi 160 zł brutto, a po 15 latach – 70 zł.
Beata Maciejewska z Lewicy była gościnią programu "O tym się mówi" w TVP Info. W pewnym momencie nie wytrzymała i zaczęła wypominać prowadzącemu jego słowa, punktując przy tym również jego zachowanie. Program prowadzi wschodząca gwiazda TVP, Miłosz Kłeczek.
11 czerwca Wiosna zakończyła Zgromadzenie Ogólne Partii. Niejednomyślnie podjęto decyzję o rozwiązaniu organizacji. Oficjalny komunikat wydał Maciej Kopiec. Skontaktowaliśmy się z politykiem, który wyjaśnił, co dalej. W rozmowie z naszą redakcją poseł Wiosny z Rybnika wskazał, że decyzja o charakterze formalnym stanowi formę integracji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Obie partie połączą się w Nową Lewicę. - Politycy i polityczki Wiosny zapiszą się do Nowej Lewicy. Jest to zdecydowana większość, o ile nie wszyscy z nas - poinformował Maciej Kopiec. Zgromadzenie Ogólne Partii @wiosnabiedronia podjęło właśnie niejednomyślnie uchwałę o rozwiązaniu Wiosny. Smutno, bo temu projektowi poświęciłem ogromną cześć życia i traktuję go niezwykle osobiście. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie✌️#Wiosna 2017-2021— Maciej Kopiec (@KopiecMaciej) June 11, 2021
Maciej Gdula 29 kwietnia opublikował drugie już oświadczenie majątkowe. Parlamentarzyści muszą ujawniać swój majątek każdego roku. Działacz Wiosny Roberta Biedronia jeszcze niedawno opowiadał się za podwyżkami dla posłów. Tymczasem socjolog wykazał niemały majątek. Maciej Gdula w jednej z rozmów u Roberta Mazurka wyraził niepopularną opinię w sprawie zarobków posłów i posłanek. Socjolog przekonywał, że realne wynagrodzenie posła wynosi około 5500 złotych. Zarobki przedstawicieli kraju porównał do wypłaty kierownika sklepu. - Jestem zwolennikiem podwyżek dla posłów [...]. Ważna jest nie tyle kwota, co system, w którym pensja poselska będzie powiązana ze średnią płacą - dodawał.
Według najnowszego sondażu dotyczącego partii, które zyskały na ratyfikacji Funduszu Odbudowy, miażdżącą przewagę zyskało Prawo i Sprawiedliwość. Ankietowani przyznali, że również Lewica mogła skorzystać na całej sytuacji. Sondaż nie pozostawia złudzeń - Koalicja Obywatelska jest największym przegranym zamieszania z Funduszem Odbudowy. Sondaż dotyczący Funduszu Odbudowy 4 maja większością głosów przyjęty został przez Sejm projekt ustawy o ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Poparło go 290 posłów, 133 wstrzymało się od głosów (Koalicja Obywatelska), a 33 zagłosowało przeciw (Konfederacja i Solidarna Polska). Niemałą burzę w polskim życiu politycznym wywołała zwłaszcza Lewica, która jako pierwsza zadeklarowała chęć poparcia Prawa i Sprawiedliwości. Partia stanęła w ogniu krytyki Koalicji Obywatelskiej, która uznała to za zdradę opozycji. Dziś wiemy już, kto najbardziej skorzystał na ratyfikacji z 4 maja. United Surveys przeprowadziło sondaż na zlecenie RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej". Ankieterzy pytali Polki i Polaków o to, kto najbardziej zyskał na ustawie. Wyniki sondażu nie pozostawiają wątpliwości. To główna partia opozycyjna ma być w tej sytuacji największym przegranym. PiS i Lewica triumfują Na ratyfikacji Europejskiego Funduszu Odbudowy najbardziej zyskać miało, wg ankietowanych, Prawo i Sprawiedliwość. Partia rządząca zyskała miażdżącą ilość 47,5% głosów. Tuż za ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego plasuje się Lewica, której poparcie projektu PiS-u przynieść miało równiez znaczące korzyści. Za klubem opowiedziało się 23,5% Polek i Polaków. Czas zatem na największych przegranych. Nie ma tu najmniejszych wątpliwości - to Koalicja Obywatelska poniosła największą porażkę, choć jej posłowie nie głosowali przecież przeciw ratyfikacji. 38% spośród poddanych ankiecie zdecydowało, że to właśnie klub Borysa Budki przełknąć musiał najbardziej gorzką pigułkę w związku z Europejskim Funduszem Odbudowy. Tuż za nią znalazła się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Z sondażu wynika, że 15,2% ankietowanych uznało, że to ugrupowanie poniosło największe straty w wyniku ratyfikacji. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Kazań. Strzelanina w szkole, są ofiary śmiertelneTrójmiasto. Artysta poprawił swój mural Anny PrzybylskiejMedia: Anna Moskwa ma zastąpić Michała Kurtykę w Ministerstwie Klimatu i ŚrodowiskaŹródło: Natemat.pl
Po znakomitym występieniu Adriana Zandberga, w którym celnie wypunktował expose premiera Mateusza Morawieckiego, natychmiast pojawiły się głosy, że to on powinien zostać kandydatem Lewicy w nadchodzących wyborach prezydenckich. Sprawa szybko jednak przycichła. Niektórzy komentatorzy twierdzili nawet, że Zandberg nie nadaje się do tej roli, ponieważ jest jedynie świetnym mówcą.Następnie głośnym echem odbiła się możliwość, by kandydatką Lewicy została kobieta. Rozważane miały być m.in. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, oraz europosłanka KO Danuta Huebner. Temat ten jednak również upadł.Wiele wskazuje na to, że nareszcie poznaliśmy tę długo wyczekiwaną osobę, która z ramienia Lewicy statnie do walki z Andrzejem Dudą.
Gdyby wszyscy deklarujący udział w wyborach po zakończeniu epidemii dotrzymali słowa, to największą zwyciężczynią byłaby polska demokracja. Uczestnictwo w głosowaniu deklaruje rekordowe 74% badanych.PiS na czele, dobry wynik KonfederacjiAż 37 proc. badanych wskazało PiS z Solidarną Polską i Porozumieniem (Zjednoczona Prawica) jako partie, na którą oddaliby swój głos. Drugi wynik z 23 proc. odnotowała Koalicja Obywatelska, na Konfederację głosowałoby 11 proc. a na Lewicę - 8 proc. Swój głos na PSL-Koalicję Polską oddałoby 7 proc. badanych. W porównaniu do poprzedniego sondażu partia rządząca notuje wzrost poparcia o 1 pkt. proc. Koalicja Obywatelska rośnie o 2 pkt proc. Największy wzrost zanotowała Konfederacja - 3 pkt. proc. Największy spadek notuje Koalicja Polska (PSL) - partia Władysława Kosiniaka-Kamysza straciła aż 5 pkt. proc. Lewica również traci - 3 pkt. procentowe.Silny elektorat Prawa i Sprawiedliwości bez wątpienia sprzyja dobremu wynikowi Andrzeja Dudy. Urzędujący prezydent może mieć jednak problem z wyjściem poza ten wynik, co w drugiej turze może być krytycznie istotne w kontekście uzyskania potrzebnej większości. Postępująca polaryzacja sceny politycznej może doprowadzić do sytuacji, w której bardzo duża część elektoratu pozostałych kandydatów będzie gotowa zagłosować na każdego byle nie na Dudę.Warto przypomnieć, że urzędujący właśnie prezydent znacznie tracił w ostatnich sondażach. Możliwe jednak, że wierni wyborcy PiS pomogą mu wydostać się z tego kryzysu. Czy tak się stanie, pokażą jednak oczywiście dopiero wyniki samych wyborów.Źródło: Polskie Radioundefined
Pomimo wyjątkowo mizernego wyniku w pierwszej turze wyborów prezydenckich (dane z 99,78 procent obwodów głosowania mówią o 425 734 głosach oddanych na kandydata Lewicy, przekładających się na 2,21 proc. poparcia) Robert Biedroń zdaje się nie tracić entuzjazmu w kwestii wpływu lewicowych ugrupowań na polską politykę. Na zorganizowanej dziś konferencji prasowej poinformował o planach utworzenia wspólnego ugrupowania na lewicy.
Robert Biedroń podjął się nietypowego wyzwaniaZapowiedział, że jeśli na rzecz fundacji #SEXEDpl wpłynie kwota 10 000 zł, przefarbuje włosy na czerwonoW swoim wpisie odniósł się również do image'u znanego piosenkarza Michała WiśniewskiegoCzy myślicie, że w nowej odsłonie Robert Biedroń zdecyduje się wykonać w mediach społecznościowych kilka przebojów grupy Ich Troje?
Od nowego roku na medialnym świeczniku nieustannie znajdują się doniesienia o Danielu Obajtku, a także rozłam w koalicji rządzącej. Wbrew informacjom Zjednoczona Prawica stale prowadzi w badaniach opinii publicznej Według sondażu wykonanego przez pracownię United Survey partia Jarosława Kaczyńskiego może liczyć na 33,2% poparcia osób uprawnionych do głosowaniaGdyby wybory odbyły się dziś, w Sejmie reprezentowałoby nas aż 6 ugrupowań politycznychPrzez ostatnie lata poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości spadło jedynie dwukrotnie. Po raz pierwszy spadek odnotowano przez wyborami do Parlamentu Europejskiego, które ostatecznie wygrała właśnie prawica. Za drugim razem przyczyną kryzysu były kobiece protesty, które w ostatnich tygodniach ucichły. WP wykazała, że elektorat Jarosława Kaczyńskiego nie przejmuje się doniesieniami liberalnych mediów o Danielu Obajtku oraz konflikcie wokół Krajowego Planu Odbudowy. Nie wiemy, jak wyniki sondażu przełożyłyby się na układ mandatów. Najprawdopodobniej Zjednoczona Prawica po raz trzeci mogłaby cieszyć się sejmową większością. Wszystko przez wzgląd na niskie wyniki partii opozycyjnych.
Wszystko to są oczywiście bardzo ważne sprawy, kluczowe jednak jest to, że opozycja nie przedstawiła żadnej całościowej alternatywy wobec rządowej wersji Krajowego Planu Odbudowy. Uwagi zaprezentowane przez opozycję były mało istotnymi przypisami wobec propozycji rządowych.Wielu komentatorów słusznie zwraca też uwagę, że w przyjętej przez rząd wersji KPO środki przeznaczane na samorządy mają pochodzić głównie z części pożyczkowej, a projekty rządowe, w tym olbrzymie środki na Centralny Port Komunikacyjny, z bezzwrotnej części grantowej. Pytany o tę sprawę minister Waldemar Buda podkreślał, że część pożyczek samorządowych może weźmie na siebie rząd. Oznacza to jednak, że jest jeszcze gorzej niż mogło się wydawać, a mianowicie samorządy kierowane przez PiS mogą mieć pożyczki spłacane przez władzę centralną, a te rządzone przez opozycję będą zmuszone samodzielnie spłacać kredyty! Trudno się dziwić, że część opozycji jest nieufna wobec takiego mechanizmu wydatkowania środków unijnych. Niedawno też wyszło na jaw, że rząd już prawie roku temu konsultował kształt Krajowego Planu Odbudowy z wybranymi prezesami spółek skarbu państwa, zachęcając ich do czerpania garściami z unijnej kasy.Unijny Fundusz Odbudowy został pomyślany jako zastrzyk finansowy dla całej UE, mający na celu odbudowę gospodarek unijnych po kryzysie związanym z epidemią koronawirusa. Kryzys ten potężnie uderzył w miliony pracowników, pogorszył warunki pracy w wielu branżach, uśmieciowił dużą część rynku pracy, pogorszył standardy bezpieczeństwa i higieny pracy, narażając pracowników na nowe, wcześniej niespotykane niebezpieczeństwa, przyczynił się do wzrostu ubóstwa i wykluczenia społecznego. Tymczasem w ostatecznej wersji Krajowego Planu Odbudowy problematyka praw pracowniczych znalazła się na marginesie. W dokumencie nie pojawiły się żadne instrumenty na rzecz ograniczenia umów cywilno-prawnych, żadnych rekomendacji odnośnie do zwiększania stabilności zatrudnienia, żadnych mechanizmów na rzecz rozpowszechniania układów zbiorowych, które w większości krajów zachodnich są standardem. Rządowa wizja KPO nie wniosła też żadnych propozycji odnośnie poprawy bezpieczeństwa pracy, choć w Polsce cały czas liczba wypadków w pracy należy do najwyższych w Unii Europejskiej.Porozumienie Prawa i Sprawiedliwości z Lewicą zawarte w kuluarowych rozmowach może zdumiewać i budzić niesmak, bo niedawno posłowie i posłanki Lewicy protestowali na ulicach całej Polski przeciwko zamordystycznej i niewiarygodnej władzy. Słusznie mówili o autorytaryzmie, deptaniu praw kobiet, nagonkach na LGBT, prześladowaniu sędziów nieposłusznych Ziobrze, niszczeniu niezależnych mediów, zamachu na kulturę. Tymczasem nagle klub Włodzimierza Czarzastego zmienił front i postanowił ustalić ostateczny kształt KPO na nieformalnym spotkaniu z rządem. Liderzy Lewicy nie forsowali dyskusji plenarnej, podczas której społeczeństwo mogłoby ocenić racje różnych stron, lecz zawarli szybkie porozumienie. Co więcej, na obradach Sejmu wspólnie z PiS-em nie zgodzili się, by głosowanie przesunąć o dwa tygodnie, aby Krajowy Plan Odbudowy był jeszcze przedyskutowany przez partnerów społecznych i parlamentarzystów.Długo można wymieniać braki Krajowego Planu Odbudowy, w tym brak jego związku z jakkolwiek pojmowaną lewicowością. Szkoda, że dyskusja nad KPO potoczyła się w ten sposób. Była to szansa dla parlamentarnej opozycji na przedstawienie całościowej alternatywy wobec wizji autorytarnej, prawicowej władzy. Niestety taka alternatywa nie powstała, a Lewica wręcz poparła pomysły rządu.PiS i Lewica w swojej wizji Krajowego Planu Odbudowy nie zawarły też żadnych rozwiązań na rzecz ograniczenia nierówności społecznych, w tym nierówności regionalnych, chociaż epidemia niewątpliwie przyczyniła się do ich zwiększenia. Nie uczyniono też priorytetem opieki żłobkowej ani senioralnej, chociaż w Polsce wydatki na wsparcie instytucjonalne dla seniorów należą do najniższych w Unii Europejskiej. Dyskusja nad Krajowym Planem Odbudowy obnażyła słabość i mizerne przygotowanie merytoryczne największych polskich partii. Poprawki ogłoszone przez Lewicę po spotkaniu z rządem przy zamkniętych drzwiach prawie nic nie wniosły do KPO i większość z nich było obligatoryjną częścią programów unijnych. 30% wydatków na samorządy to słuszny pomysł, ale wszystkie środki unijne są w dużej mierze kierowane do samorządów. Ważniejsze są tu szczegóły i proporcja części grantowej i pożyczkowej. O to Lewica już nie zadbała. 300 mln euro na branże, które zostały poszkodowane przez epidemię koronawirusa, to grosze, tym bardziej, że cały fundusz unijny miał przeciwdziałać skutkom pandemii. 850 mln euro na szpitale powiatowe to w perspektywie 6 lat nic nie znaczący dodatek, a przecież Komisja Europejska wręcz naciskała, by opieka zdrowotna była jednym z filarów funduszy pomocowych. 75 tys. mieszkań to w perspektywie kilku lat bardzo niewiele, tym bardziej, że ponad połowa środków na ten cel ma być przekazana z budżetu państwa, a nie środków unijnych. Komitet monitorujący w kształcie zaproponowanym przez rząd jest podporządkowany władzy, a oczekiwanie, by władza zaprezentowała harmonogram wydatków części pożyczkowej, to obowiązek każdego kraju nałożony przez Komisję Europejską.Pospieszny i nietransparentny tryb prac nad dokumentami kluczowymi dla kraju pogarsza jakość legislacji i podważa podstawy demokracji parlamentarnej. Pod tym względem opozycja poza Lewicą słusznie argumentowała, by w pracach nad dokumentem uczestniczyli przedstawiciele samorządów, organizacji pozarządowych, związków zawodowych i związków pracodawców, i by dokument został przedyskutowany w Sejmie. Koalicja Obywatelska, PSL i Polska2050 nie przedstawiły całościowej alternatywy wobec PiS-owskiej wizji Krajowego Planu Odbudowy, ale przynajmniej naciskały, by ostateczny kształt KPO był przyjmowany w wyniku konsultacji z możliwie szerokim gronem partnerów społecznych. Lewica nawet tego nie zrobiła.Trudno w tym kontekście zrozumieć, dlaczego krytycy porozumienia Lewicy z PiS-em są wyzywani od liberałów i sojuszników Konfederacji. Na całym świecie wydaje się dość naturalne, że socjaldemokraci i socjaliści mają inne priorytety w polityce społeczno-gospodarczej niż nacjonalistyczna prawica. Dziwne raczej jest to, że w Polsce Lewica poparła wizję wydatkowania środków unijnych przedstawioną przez narodowo-katolicką prawicę, nie wnosząc do niej nawet żadnych istotnych poprawek. Warto w tym kontekście zauważyć, że zdaniem rządu Krajowy Plan Odbudowy ma wpisać się w całościowe ramy polityki społeczno-gospodarczej Prawa i Sprawiedliwości. Bezkrytyczne poparcie dla tego dokumentu oznacza więc akceptację priorytetów i wizji kraju ekipy Mateusza Morawieckiego. Trudno w tym kontekście uniknąć wrażenia, że Lewica, być może tymczasowo, ale jednak bardzo zbliżyła się do PiS-u.Polska jest także jednym z tych krajów, w których liczba ofiar śmiertelnych związanych z epidemią była najwyższa na świecie. Mimo to ochrona zdrowia nie została uczyniona priorytetem rządowej wersji KPO. W dokumencie przesłanym do Komisji Europejskiej założono, że w ramach tzw. Instrumentu na Rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności Polska chce wykorzystać do 2026 r. 36,0 mld euro z przyznanych 58,1 mld euro, w tym w całości część grantową (23,9 mld euro). Z pięciu wyodrębnionych priorytetów wydatki na opiekę zdrowotną mają być najniższe (tylko 4,5 mld euro)! Zdumiewające, że na ten model KPO zgodziła się Lewica, która jeszcze niedawno mówiła o potrzebie zwiększenia wydatków na opiekę zdrowotną o co najmniej 2 pkt proc. PKB.W propozycji KPO przedstawionej przez PiS i zaakceptowanej przez Lewicę nie wprowadzono też żadnego nadzoru. Może się okazać, że po stronie polskiej wydatkowanie środków będzie nadzorowane przez komisję kierowaną przez Jacka Sasina albo że komitet monitorujący będzie jedynie ciałem doradczym, a nie decyzyjnym. Inne niebezpieczeństwo to wprowadzenie do organu kontrolnego instytucji, które same będą adresatami pomocy, co sprawi, że ciało od kontroli samo będzie sobie przyznawać granty i dotacje. Ponadto warto pamiętać, że rząd PiS zakwestionował prymat prawa unijnego nad krajowym, a bezprawny Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej już w połowie maja będzie decydować, czy Polska ma się stosować się do prawa unijnego. Co to oznacza? Między innymi arbitralność decyzji władzy odnośnie wdrażania Krajowego Planu Odbudowy. Gdy coś się władzy nie spodoba, Mateusz Morawiecki ogłosi, że Unia łamie polską Konstytucję, a Przyłębska wraz z Krystyną Pawłowicz i Stanisławem Piotrowiczem jej przytakną. Dziwne, że Lewica nie poruszyła nawet tej kwestii w rozmowach z PiS-em.
17-letnia działaczka Młodej Lewicy została usunięta ze skutkiem natychmiastowych ze swojej szkoły. Uczęszczała do niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego Zespołu Szkół Katolickich im. Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku. Jej wydalenie miało być związane z organizowaniem Strajku Kobiet w okolicy. Sprawa została zgłoszona do kuratorium i RPO.Dyrektorka szkoły tłumaczy, że jej szkoła nie mogła tolerować takiego zachowania. Chodziło o katolickie wartości, z jakich słynie.
Zwołana przez reprezentantów lewicowej koalicji konferencja była odpowiedzią na zdarzenia, które miały miejsce w Białymstoku w ostatnią sobotę. Przypominamy - środowiska kiboli podpisały ze sobą "pakt o nieagresji", którego pokłosiem była ogromna manifestacja w kontrze do parady równości. Nagrania, dokumentujące przemoc kibiców wobec członków parady i przechodniów, obiegły internet i odbiły się echem nie tylko w polskich mediach.
Spore zmiany procentowe w najnowszym sondażu wyborczym. Zawirowania na scenie politycznej, których przyczyną jest pandemia koronawirusa SARS-Cov-2 zyskują na sile.Sondaż: zyskują małe partie5 pkt. procentowych straciła Zjednoczona Prawica (PiS, Solidarna Polska, Porozumienie) w odniesieniu do poprzedniego badania. Koalicja Obywateska (PO, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni) traci jeszcze więcej, bo aż 7 pkt. procentowych. ZP popiera obecnie 36 proc. ankietowanych a KO 22 proc. Oczywistym beneficjentem zmian w sondażach są małe partie. Trzeci wynik i największy - bo aż 5 pkt. proc. - wzrost zanotowało Polskie Stronnictwo Ludowe - Koalicja Polska. Ludowcy mogą liczyć obecnie na 12 proc. poparcia. Czwarte miejsce zajmuje Lewica, z 1 pkt proc. wzrostu i 11 proc. poparcia. Nad progiem znalazłaby się również Konfederacja - zanotowała 8 proc. poparcia oraz wzrost o 3 pkt. procentowe. Bardzo dużo bo aż 12 proc. ankietowanych nie wie na kogo oddaliby głos. Oznacza to wzrost niezdecydowanych o 3 pkt. proc. Kantar zapytał również o chęć udziału w wyborach. W badaniu było jednak zastrzeżenie, że deklaracja dotyczy sytuacji głosowania po zakończeniu epidemii. W takim przypadku frekwencja wyniosłaby 72 procBadanie zostało przeprowadzone w dniach 16-17 kwietnia 2020 roku na reprezentatywnej próbie 954 mieszkańców Polski w wieku 18 i więcej lat (preferencje partyjne były mierzone na próbie 687 osób deklarujących „zdecydowanie” lub „raczej” zamiar uczestniczenia w wyborach).Zdaniem ekspertów dynamika zmian będzie dalej przyśpieszać. Zbliżające się silne tąpnięcie na rynku pracy oraz kryzys ekonomiczny z pewnością będą miały ogromny wpływ na notowania ugrupowań. W szczególności na poparcie partii rządzącej. Źródło: Onet.pl
Respondenci mieli za zadanie odpowiedzieć na pytanie "Na które ugrupowanie polityczne oddałaby Pani/oddałby Pan głos, gdyby wybory do polskiego parlamentu odbyły się w najbliższą niedzielę?". Choć, jak nietrudno się domyślić, najwięcej pytanych wskazało Prawo i Sprawiedliwość, skala zwycięstwa obozu rządzącego jest wręcz przytłaczająca. Rzecz prosta: do sondażu należy podejść z niejakim dystansem, pamiętając, że najbliższe wybory parlamentarne czekają nas dopiero w roku 2023. Wydaje się jednak, że wspomniane badanie znakomicie oddaje panujące w społeczeństwie nastroje oraz ukazuje namacalną już nieomal słabość opozycji.PiS z ponad 50-procentowym poparciemWedług sondażu Prawo i Sprawiedliwość może obecnie liczyć na 52-procentowe poparcie. Przewaga partii Jarosława Kaczyńskiego jest zatem miażdżąca. Na drugim w zestawieniu znalazła się Koalicja Obywatelska z wynikiem 17 proc. Partia prowadzona obecnie przez Borysa Budkę wydaję się największym przegranym panującej obecnie epidemii. Za śmiesznie niskim wynikiem KO stoi najprawdopodobniej decyzja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, by nie brać udziału w nadchodzących wyborach prezydenckich, jeśli odbędą się one w proponowanej przez partię rządzącą formie. Kandydatka Koalicji pozostała osamotniona wobec swojego wyboru. Pozostali kandydaci twierdzą zgodnie, że mimo rażących nieprawidłowości powalczą o jak najlepszy wynik w majowych wyborach.Oczywiście, nie należy stawiać znaku równości między wyborami prezydenckimi a parlamentarnymi, decyzja Kidawy-Błońskiej pokazała jednak nie tylko słabość opozycji, niezdolnej wypracować wspólnej narracji, ale nade wszystko spowodowała, że KO zniknęło w zasadzie z politycznego radaru, co tłumaczy historycznie nieomal niskie, 17-procentowe poparcie.Wspomniana słabość opozycji uwidoczniła sprawczość Prawa i Sprawiedliwości i wzmocniła poparcie dla partii rządzącej. Pomimo trwającej niemal dwa miesiące próby powstrzymania PiS-u od przeprowadzenia wyborów w maju, wszystko wskazuje na to, że już za 8 dni Polki i Polacy wybiorą swojego prezydenta. Bezsilność wobec decyzji partii Kaczyńskiego z każdym dniem przybiera na sile.Działania Lewicy w dobie epidemii (w gruncie rzeczy poprawne i bezpieczne) nie zaskoczyły zapewne zarówno jej wyborców, jak i przeciwników, co doprowadziło do zachowania swoistego status quo. Partia powtórzyła w zasadzie wynik z roku 2019. Według badania chęć zagłosowania na Lewicę wykazało 12 proc. respondentów.Tuż za podium, z wynikiem 9 proc., znalazła się Konfederacja. Stawkę zamyka Koalicja Polska (PSL i Kukiz\'15), którą wskazało 8 proc. badanych.Deklarowana frekwencja wyniosłą 43 procent. Badanie przeprowadzono na ogólnopolskiej, reprezentatywnej (pod względem: płci, wieku, wielkości miejsca zamieszkania) próbie Polaków, wskazuje portal "Do Rzeczy".Źródło: dorzeczy.pl
Podczas wystąpienia Biedronia doszło do zakłócenia go przez zwolenników prezydenta Dudy, którzy skandowali nazwisko swojego kandydata. Kandydat Lewicy starał się wyjść obronną ręką z sytuacji tłumacząc żartobliwie, że pomylili się i to nie on jest ich kandydatem.Robert Biedroń w ŁowiczuJednocześnie były prezydent Słupska zachęcał swoich przeciwników do rozmowy - Zapraszam panią, niech pani przyjdzie, powie coś - zwrócił się do jednej z kobiet. Jednak nikt nie zdecydował się podejść i porozmawiać. Biedroń bardzo mocno skrytykował rząd za - jego zdaniem - nielegalne posunięcie rządu jakim było niezorganizowanie przez rząd wyborów prezydenckich. Na pytanie o to, czy wracamy już do normy po epidemii odpowiedział: "Nic nie wraca do normy, nie ma kampanii wyborczej, nie wiemy, kiedy będą wybory. Odbyły się wybory 10 maja? Kto z państwa głosował?".Kandydat Lewicy stanął w obronie przedsiębiorców, którzy zapowiedzieli na dziś protest w Warszawie - Będziemy solidarni z tymi, którzy w desperacji wychodzą na ryzykując zdrowiem, ale także wysokimi mandatami, by upomnieć się o interes wszystkich przedsiębiorców, ale także pracowników. Oni wychodzą w naszym wspólnym interesie. Jak oni upadną, nie będzie gdzie pracować – powiedział. Podkreślał także, że szczególnie w Łowiczu widać, że rząd musi pomagać rolnikom - Jeśli chodzi o sektor spożywczy, potrzebne są realne działania. - Produkty są coraz droższe, polski przemysł spożywczy upada, coraz więcej rzeczy trzeba importować. Jest 15 tysięcy firm branży spożywczej, które dzisiaj czeka upadłość, problemy finansowe, masowe zwolnienia - stwierdził. Źródło: Polsat News
Z przytaczanego przez Radio ZET sondażu KANTAR wynika, że gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższą niedzielę, stawce nadal przewodziłoby Prawo i Sprawiedliwość. PiS nie ma jednak zbyt wielu powodów do zadowolenia. Chęć zagłosowania na partię Jarosława Kaczyńskiego wskazało 36 procent respondentów. To widoczny spadek w porównaniu do większości poprzednich badań.PiS bez większości w Sejmie?Ponieważ wybory parlamentarne mają charakter proporcjonalny, PiS mógłby utracić kluczową większość w Sejmie. Wejście Rafała Trzaskowskiego do wyścigu prezydenckiego, jak się zdaje, przetasowało układ sił na polskiej scenie politycznej. Tuż za Prawem i Sprawiedliwością z wynikiem 29 procent poparcia uplasowała się Koalicja Obywatelska.Z badania wynika, że na 10-procentowe poparcie mogłaby z kolei liczyć Konfederacja. Niewiele mniej, bo 9 procent uczestników sondażu wskazało Lewicę, złożoną z SLD, Wiosny oraz partii Razem.Stawkę zamyka PSL. Oddanie głosu na Polskie Stronnictwo Ludowe zadeklarowało 5 procent respondentów. Jak wskazuje Radiozet.pl, 11 proc. pytanych nie wie, na kogo oddałoby swój głos. 1 proc. chciałoby zagłosować na formację niewymienioną w sondażu. Sondaż telefoniczny przeprowadzono 8 czerwca na próbie tysiąca Polaków.Źródła: Radiozet.pl
– Od 1997 roku, od kiedy przyjęliśmy Konstytucję RP, politycy nie zrobili nic, żeby wierności tej konstytucji dochować – mówił na konferencji prasowej kandydat Lewicy na prezydenta RP, cytowany przez portal Polsatnews.pl. Robert Biedroń wspominał o konieczności rozdziału Kościoła katolickiego od państwa.Kościół katolicki rozdzielony od państwaJak podaje Polsat news, Biedroń wskazał, że prawica rządzi Polską już od 15 lat, a mimo to nadal nie doprowadziła "nawet do przyjaznego rozdziału państwa od Kościoła". Kandydat Lewicy ocenił, że politycy "klęczeli i klęczą przed wszystkimi biskupami, księżmi, przed tymi wszystkimi, którzy hojną ręką dają i biorą, którzy wymieniają się władzą od 15 lat".Polityk wskazał, że przez lata państwo było zbyt hojne dla Kościoła katolickiego, zamiast skupić się na problemach ludziach ubogich. – Jako kandydat na prezydenta chciałbym z tego miejsca powiedzieć jasno i wyraźnie: jako prezydent RP będę stał na straży konstytucji, którą Polsce dała lewica, podpisał Aleksander Kwaśniewski, konstytucji, w której umówiliśmy się na bezstronność, na autonomię państwa i Kościoła – zapewnił na konferencji prasowej.Robert Biedroń zapowiedział ponadto konkretne działania. Jak przekazał, Lewica zamierza zlikwidować Fundusz Kościelny, a także zakończyć przekazywanie "za darmo lub za symboliczną złotówkę przez państwo gruntów Kościołowi". Polityk wskazał także, że nauczanie religii nie powinno mieć miejsca w świeckiej szkole.Źródło: Polsatnews.pl
Wyemitowany w sobotę 27 lipca program dotyczył zakończonego niedawno kilkudniowego szczytu Unii Europejskiej, w trakcie którego decydowano m.in. o budżecie UE na najbliższe lata. Przypomnijmy, że w latach 2021-2027 z budżetu Unii Europejskiej Polska będzie mogła otrzymać ponad 700 mld zł. – Nigdy wcześniej nie było tak wielkich środków dla Polski, nigdy wcześniej zachodnie media nie zwracały uwagi na tak skuteczne negocjacje ze strony Polski, a jednak część opozycji jest niezadowolona – zapewniał prowadzący Michał Adamczyk.
Przed niespełna tygodniem informowaliśmy o tym, że Telewizja Polska najwyraźniej postanowiła pójść za ciosem i przyznać jednemu ze swoich czołowych ekspertów (cudzysłowu unikamy z kurtuazji) stanowisko współprowadzącego program "W kontrze", emitowany przez TVP Info. Niewybredne komentarze Jarosława Jakimowicza, niemal idealnie wpisujące się w narrację partii rządzącej, dały zatem, jak się zdaje, wymierny efekt. Aktor może zacząć nazywać się dziennikarzem, a wspomniany program prowadzi on u boku Magdaleny Ogórek.
Zgodnie z ustawą policja oraz żandarmeria wojskowa mają uprawnienia do wydania na 14 dni nakazu natychmiastowego opuszczenia mieszkania lub zakazu zbliżania się. Mogą to zrobić podczas interwencji lub w związku z uzyskaniem informacji o stosowaniu przemocy w rodzinie. Nakaz i zakaz mogą być przedłużone przez sąd, który rozpatrzy wniosek o zabezpieczenie.W momencie izolacji sprawca przemocy może zabrać rzeczy osobiste, rzeczy potrzebne do wykonywania pracy, a także psa, jeśli jest na to zgoda reszty rodziny. Musi zostawić klucze do domu. Złamanie zakazu jest wykroczeniem, za które grozi kara aresztu, ograniczenia wolności bądź grzywny do 5000 złotych.Projekt jest wzorowany na rozwiązaniu austriackim, to zaś uchodzi za wzorcowe.
7 listopada Monika Falej rozwiesiła plakaty na drzwiach PiS i KonfederacjiW środę posłanka otrzymała pismo z Sejmu informujące o wniosku policjiKomenda Główna Policji wnioskuje o zgodę na pociągnięcie Moniki Falej do odpowiedzialnościPod wnioskiem podpisał się gen. Jarosław SzymczykJak podaje onet.pl, Monika Falej, posłanka Lewicy z okręgu elbląskiego, otrzymała w środę pismo z Sejmu informujące ją o wniosku złożonym do izby przez Komendę Główną Policji za pośrednictwem Prokuratora Generalnego. Pod wnioskiem podpisał się Komendant Główny Policji gen. Jarosław Szymczyk. Komenda Główna Policji wnioskuje o zgodę Sejmu na pociągnięcie posłanki Moniki Falej do odpowiedzialności za wykroczenie, którego miała się dopuścić 7 listopada ubiegłego roku w Iławie, gdzie - jak cytuje onet.pl - "wspólnie i w porozumieniu z Martą Lempart i Dominiką Kasprowicz umieściła plakaty w miejscu publicznym do tego nie przeznaczonym tj. na drzwiach biura poselsko-senatorskiego partii PiS oraz na drzwiach biura poselskiego partii Konfederacja bez zgody zarządzających tymi miejscami".Do wskazanego zdarzenia doszło w ramach trwających od października 2020 roku protestów Strajku Kobiet przeciw wprowadzeniu w Polsce restrykcyjnego prawa aborcyjnego. Według policji cała sytuacja została udokumentowana przez lokalne media."Poseł podczas legitymowania okazała legitymację poselską" - czytamy w piśmie wystosowanym przez policję do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, która przekazała już posłance Lewicy, że wniosek zostanie skierowany do Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych.Jak podaje onet.pl, marszałek Witek przekazała ponadto posłance Monice Falej, że może ona sama zgodzić się na to, żeby została pociągnięta do odpowiedzialności z kodeksu wykroczeń. Posłanka Falej nie zdradziła jednak, jak ustosunkowuje się do tej możliwości.
Oto bowiem zdecydowana większość respondentów odpowiedziała pozytywnie na zadane pytanie, przy czym pogląd, że zasiłki socjalne powodują lenistwo najbardziej dominował wśród osób o poglądach deklaratywnie lewicowych. W tej grupie taką opinię zadeklarowało aż 79% badanych, wśród osób uznających się za centrum było to 61%, a wśród zdeklarowanych prawicowców krytyczne zdanie o zasiłkach wyraziło tylko 59% respondentów. Zaledwie 15% osób uznających się za lewicowe uznało, że zasiłki socjalne nie powodują lenistwa – w elektoracie prawicowym było ich 24%.Zupełnie odmienne wyniki pojawiły się w innych badanych krajach. W Rosji we wszystkich badanych grupach dominowało przekonanie, że zasiłki socjalne nie powodują lenistwa, a w Szwecji opinia była spolaryzowana: wśród lewicy dominowało przekonanie, że zasiłki socjalne nie powodują lenistwa, a osoby o autoidentyfikacji prawicowej były przeciwnego zdania.Zbliżone wyniki do powyższych przyniósł sondaż sprzed kilku miesięcy zrobiony na zlecenie portalu oko.press na temat oceny świadczenia Rodzina 500+. Pytanie brzmiało: „Czy w związku ze skutkami epidemii rząd powinien ograniczyć wypłaty z programu 500 plus?” Okazało się, że zdaniem większości polskiego społeczeństwa rząd powinien zachować program w obecnej wersji. 66% badanych nic by w nim nie zmieniało, 30% ograniczyłoby zakres świadczenia, a 4% oświadczyło, że nie ma na ten temat zdania. Okazało się, że inne zdanie od większości Polaków ma w tej sprawie elektorat popierający Lewicę. Była to jedyna grupa, w której przeważało przekonanie o potrzebie ograniczenia świadczenia (56% takich wskazań przy 44% przeciwnych). Wkrótce po ogłoszeniu badania wielu lewicowych komentatorów lewicowych wskazywało to badanie jako przykład niskiego poziomu świadomości elektoratu Lewicy.Czy faktycznie wyniki badań dowodzą, że zdeklarowani lewicowcy padli ofiarą neoliberalnej propagandy i są po tej samej stronie, co Leszek Balcerowicz? Czy sondaże są dowodem na to, że prawdziwą lewicą jest w Polsce elektorat Prawa i Sprawiedliwości? Można mieć poważne wątpliwości.