"Polski rząd jest słaby, przegrywa starcie z reżimem Łukaszenki i przyczynia się do kryzysu humanitarnego". Agnieszka Dziemianowicz-Bąk o stanie wyjątkowym
We wtorek Mateusz Morawiecki w imieniu Rady Ministrów poinformował o wystąpieniu z wnioskiem do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego w części województw podlaskiego oraz lubelskiego przy granicy z Białorusią. Komentuje to dla nas posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.
- Polski rząd celowo eskaluje sytuację, chce tworzyć atmosferę zagrożenia, żeby pozorować własną siłę - mówi posłanka. - Tymczasem tak naprawdę jest słaby i przegrywa propagandowe starcie z reżimem Łukaszenki, łamie prawo międzynarodowe i przyczynia się do kryzysu humanitarnego.
Na pytanie o konsekwencje wprowadzenia stanu wyjątkowego, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk odpowiada:
- Wprowadzenie stanu wyjątkowego przy granicy uniemożliwi organizacjom działającym na rzecz praw człowieka monitorowanie sytuacji i kontakt z uwięzionymi na granicy uchodźcami. Służy także zastraszeniu mieszkańców pomagających uchodźcom.
Gdy zastanawiamy się, skąd ta decyzja, posłanka odpowiada:
- Sytuacja z uwięzionymi uchodźcami to nie powód, a wyłącznie pretekst, by dziś wprowadzać stan wyjątkowy. 32 osoby koczujące przy granicy należy niezwłocznie przyjąć, by udzielić im pomocy i przeprowadzić procedury azylowe. To jedyne słuszne i prawne rozwiązanie sytuacji.
Pytamy Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, jak ta decyzja może wpłynąć na osoby koczujące przy granicy.
- Jeśli zostanie wprowadzony stan wyjątkowy i pas przygraniczny zostanie odcięty od obserwatorów, to można spodziewać się kolejnych, bardziej licznych nielegalnych push-backow, czyli przerzucania, cofania uchodźców i migrantów na teren Białorusi. Należy się obawiać brutalności i przemocy wobec ludzi, którzy zgodnie z międzynarodowym prawem szukają pomocy w Polsce. To humanitarna kompromitacja państwa polskiego.