wtv.pl > Opinie > Szumlewicz: Lewica nie słucha swojego elektoratu
Piotr Szumlewicz
Piotr Szumlewicz 19.03.2022 08:24

Szumlewicz: Lewica nie słucha swojego elektoratu

wtv
WTV.pl

Oto bowiem zdecydowana większość respondentów odpowiedziała pozytywnie na zadane pytanie, przy czym pogląd, że zasiłki socjalne powodują lenistwo najbardziej dominował wśród osób o poglądach deklaratywnie lewicowych. W tej grupie taką opinię zadeklarowało aż 79% badanych, wśród osób uznających się za centrum było to 61%, a wśród zdeklarowanych prawicowców krytyczne zdanie o zasiłkach wyraziło tylko 59% respondentów. Zaledwie 15% osób uznających się za lewicowe uznało, że zasiłki socjalne nie powodują lenistwa – w elektoracie prawicowym było ich 24%.

Zupełnie odmienne wyniki pojawiły się w innych badanych krajach. W Rosji we wszystkich badanych grupach dominowało przekonanie, że zasiłki socjalne nie powodują lenistwa, a w Szwecji opinia była spolaryzowana: wśród lewicy dominowało przekonanie, że zasiłki socjalne nie powodują lenistwa, a osoby o autoidentyfikacji prawicowej były przeciwnego zdania.

Zbliżone wyniki do powyższych przyniósł sondaż sprzed kilku miesięcy zrobiony na zlecenie portalu oko.press na temat oceny świadczenia Rodzina 500+. Pytanie brzmiało: „Czy w związku ze skutkami epidemii rząd powinien ograniczyć wypłaty z programu 500 plus?” Okazało się, że zdaniem większości polskiego społeczeństwa rząd powinien zachować program w obecnej wersji. 66% badanych nic by w nim nie zmieniało, 30% ograniczyłoby zakres świadczenia, a 4% oświadczyło, że nie ma na ten temat zdania. Okazało się, że inne zdanie od większości Polaków ma w tej sprawie elektorat popierający Lewicę. Była to jedyna grupa, w której przeważało przekonanie o potrzebie ograniczenia świadczenia (56% takich wskazań przy 44% przeciwnych). Wkrótce po ogłoszeniu badania wielu lewicowych komentatorów lewicowych wskazywało to badanie jako przykład niskiego poziomu świadomości elektoratu Lewicy.

Czy faktycznie wyniki badań dowodzą, że zdeklarowani lewicowcy padli ofiarą neoliberalnej propagandy i są po tej samej stronie, co Leszek Balcerowicz? Czy sondaże są dowodem na to, że prawdziwą lewicą jest w Polsce elektorat Prawa i Sprawiedliwości? Można mieć poważne wątpliwości.

Czy zasiłki socjalne "rozleniwiają"?

Ale najpierw warto zastanowić się nad opinią tak bardzo rozpowszechnioną wśród Polaków, a mianowicie, że zasiłki socjalne powodują lenistwo. Czy to prawda? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Badania międzynarodowe pokazują, że część zasiłków nie tylko nie prowadzi do lenistwa, ale wręcz ich wypłacie towarzyszy wzrost aktywności zawodowej. Najwyższe i najbardziej powszechne zasiłki dla bezrobotnych są w krajach skandynawskich i, co ciekawe, akurat tam wskaźniki aktywności zawodowej i osób pracujących należą do najwyższych w Europie. Nawet więc, jeśli nie ma tu związku przyczynowo-skutkowego, to nie ulega wątpliwości, że wysokim, uniwersalnym zasiłkom dla bezrobotnych towarzyszą bardzo dobre wskaźniki rynku pracy. A zatem zasiłki socjalne nie prowadzą do lenistwa. Dzieje się tak, ponieważ brak wsparcia ze strony państwa dla osób pozbawionych pracy wcale nie motywuje ich do działania, a raczej pogrąża w apatii i alienacji. Zasiłek pozwalający na zaspokojenie podstawowych potrzeb, nie musi zniechęcać do pracy, a raczej może pozwolić na przetrwanie najtrudniejszego okresu, gdy nie posiada się innych źródeł dochodu.

Z drugiej strony głównym instrumentem aktywizacji zawodowej i podjęcia pracy przez bezrobotnych nie są wypłaty zasiłków, lecz wieloskładnikowa polityka publiczna – koordynacja rynku pracy i systemu edukacji, kursy i szkolenia, tworzenie miejsc pracy przez inwestycje publiczne. Gdy nie ma żadnych form wsparcia dla bezrobotnych poza zasiłkami, to niekiedy mogą one zniechęcać do pracy. Gdy władze w żadnej mierze nie walczą z bezrobociem, zasiłek chroni przed ubóstwem, ale z czasem może przyzwyczajać do niskiego poziomu życia, ale bez pracy. Sprzyja on szybkiemu powrotowi do pracy, gdy jest częścią zintegrowanej polityki aktywnego zatrudnienia. Wtedy chroni przed alienacją i pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb, jak też ułatwia utrzymanie partycypacji w życiu społecznym.

Skutki 500 plus

Dotyczy to również polityki rodzinnej. Nie ma nic zdrożnego ani szkodliwego w świadczeniach pieniężnych dla gospodarstw z dziećmi. Wszak pojawienie się nowej osoby w rodzinie oznacza wzrost wydatków, więc świadczenia typu Rodzina 500+ wydają się pożądanym uzupełnieniem dochodów rodzinnych po urodzeniu dziecka. Trzeba jednak pamiętać, że aby opiekunowie mogli łączyć obowiązki zawodowe i rodzinne, państwo powinno podjąć szereg innych kroków niż przekazywanie im dodatkowych pieniędzy. Chodzi tu między innymi o łatwo dostępne żłobki i przedszkola, o pełnowartościowe posiłki w szkołach, o dostęp dzieci do dentystów i pielęgniarek, o regularne godziny pracy, by opiekun dziecka nie musiał być dyspozycyjnym pracownikiem przez całą dobę. Z perspektywy łączenia ról zawodowych i rodzinnych z pewnością ważna jest też rozbudowana instytucjonalna opieka senioralna, której w Polsce praktycznie nie ma. Świadczenia pieniężne w tym kontekście jawią się jedynie jako uzupełnienie szerokiej palety usług publicznych. Gdy tych usług nie ma, to programy typu Rodzina 500+ faktycznie mogą prowadzić do dezaktywizacji zawodowej opiekunów, w tym szczególnie kobiet. W tym przypadku jest to zwykła kalkulacja: skoro państwo nie zapewnia żłobków czy posiłków w szkołach, skoro na rynku pracy dominują niskopłatne i niestabilne formy zatrudnienia, to pobieranie świadczeń pieniężnych i rezygnacja z pracy staje się wyborem racjonalnym ekonomicznie. W takiej sytuacji zasiłki prowadzą do bierności, nazywanej w badaniu „lenistwem”. Taka opinia nie musi być wyrazem neoliberalnej propagandy, tylko trafnej diagnozy ludzkich zachowań. Zresztą po wprowadzeniu programu Rodzina 500+ faktycznie część kobiet zrezygnowała z pracy, a wskaźniki aktywności zawodowej kobiet za rządów PiS, pomimo dobrej koniunktury, pogorszyły się.

Wydaje się, że przynajmniej częściowo sprawę pozwolą zrozumieć inne dane, tym razem Eurostatu. Wynika z nich, że Polska należy do krajów o największej różnicy między wsparciem pieniężnym i niepieniężnym dla dzieci i rodzin. W 2017 r. nasze państwo wydawało aż 2,0% PKB na wsparcie pieniężne (więcej z krajów unijnych tylko Luksemburg) i zaledwie 0,6% na wsparcie niepieniężne. Szwecja znalazła się na przeciwległym biegunie: wydatki na wsparcie niepieniężne były prawie dwukrotnie mniejsze niż w Polsce (ok. 1,2%), a wydatki na wsparcie niepieniężne blisko trzykrotnie większe (1,7%).

Brak równowagi

Jakie są wnioski z tych wszystkich raportów? Być może elektorat o lewicowej autoidentyfikacji wcale nie jest zainfekowany przez neoliberalną propagandę, lecz trafnie dostrzega radykalny brak równowagi między świadczeniami pieniężnymi i rzeczowymi. Stąd sceptycyzm wobec świadczenia Rodzina 500+ w obecnym kształcie czy niechęć wobec kolejnych prezentów pieniężnych ze strony władzy. Lewicowy elektorat słusznie dostrzega, że w polskim modelu polityki społecznej brakuje przede wszystkim rozwiniętych, powszechnych, wysokiej jakości usług publicznych, które szczególnie w czasach kryzysu są ważniejsze niż selektywne świadczenia pieniężne. Wydatki na leki dla schorowanych seniorów często przekraczają 500 zł miesięcznie, a profesjonalna opieka instytucjonalna to niekiedy koszty wyższe od średniej krajowej. W tej sytuacji trzynasta emerytura naprawdę nie wygląda efektownie. Podobnie brak dostępnych żłobków, darmowych podręczników czy posiłków w szkołach sprawiają, że świadczenie Rodzina 500+ jawi się jako mizerne wsparcie, które zaspokaja niewielką część potrzeb gospodarstw domowych z dziećmi. Na dodatek rezygnacja z usług publicznych kosztem świadczeń pieniężnych faktycznie ogranicza możliwość łączenia obowiązków zawodowych i rodzinnych. Mówienie w tym kontekście o „lenistwie” wydaje się niezbyt adekwatne, ale intuicja, zgodnie z którą zaniedbanie usług publicznych przy jednoczesnym hojnym rozdawaniu pieniędzy prowadzi do bierności zawodowej, jest uzasadniona. 

Skoro największe partie nie chcą podnosić podatków, to trzeba wybierać. Socjaldemokratyczna polityka społeczna zawsze opierała się właśnie na wysokiej jakości usługach publicznych, łączeniu ról zawodowych i rodzinnych, polityce pełnego zatrudnienia. Deklaracje osób o lewicowej autoidentyfikacji, by ograniczyć świadczenia pieniężne na rzecz usług publicznych są więc jak najbardziej zgodne z lewicowym credo. To nie elektorat błądzi, tylko politycy Lewicy, którzy głosują za kolejnymi PiS-owskimi trzynastkami, czternastkami i innymi populistycznymi prezentami. Dzieje się tak w czasie postępującej zapaści usług publicznych, coraz gorszej jakości systemu opieki medycznej, upadku szkolnictwa, mało rozwiniętej opieki żłobkowej, śladowej opieki senioralnej. Ludzie wiedzą, że szczególnie w czasie epidemii budżet nie jest nieskończony. Polityka to sztuka podejmowania decyzji, niekiedy trudnych. Dla działaczy lewicy nie powinno ulegać wątpliwości, że zwiększenie wydatków na służbę zdrowia i opiekę senioralną jest znacznie ważniejsze niż chaotyczne rozdawanie pieniędzy.

Powiązane