Szpital jest placówką medyczną, w której udziela się potrzebującym stosownej opieki zdrowotnej. Szpitale powinny leczyć pacjentów i pacjentki oraz dbać o ich zdrowie chociażby w trakcie porodów. W Polsce placówki medyczne dzielone są ze względu na wiele kryteriów. Główna oś podziału przebiega jednak w kwestii zakresu leczenia - szpitale dzieli się więc przede wszystkim na ogólne oraz specjalistyczne.
Niestety nie udało osiągnąć się porozumienia i faktem staje się ostrzegawczy strajk pielęgniarek. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych przekazał informacje na temat konkretnej daty. Pacjenci na początku czerwca muszą liczyć się z utrudnieniami? Protest ma objąć cały kraj, nie tylko Warszawę.Rozmowy z Ministerstwem Zdrowia nie doprowadziły do oczekiwanego rozwiązania i już na początku czerwca rozpocznie się strajk pielęgniarek. Chociaż będzie on prowadzony w szpitalach w całej Polsce, to na razie ma charakter ostrzegawczy.W poniedziałek miały miejsce „rozmowy ostatniej szansy”, jednak ogłoszone zostało fiasko i podjęto decyzję o strajku pielęgniarek. W komunikacie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych wyjaśniono, dlaczego zdecydowano się na taki krok.
Miechów. Na terenie lokalnego SOR-u doszło do awantury z udziałem pacjenta. Niepokojące informacje o zdarzeniu zostały przekazane przez pracowników szpitala świętej Anny. "Zniszczył drzwi, zdemolował pomieszczenie poczekalni, rozbił przesłony oddzielające personel od pacjentów" - czytamy w komunikacie szpitala.Do zdarzenia doszło 4 czerwca w godzinach popołudniowych. Jak podają pracownicy szpitala św Anny w Miechowie, na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym stawił się pacjent z województwa wielkopolskiego. Mężczyzna uskarżał się na silny ból kręgosłupa szyjnego. Miechów to miejscowość położona na terenie województwa małopolskiego. Miasto, według danych Głównego Urzędu Statystycznego, liczy ponad 11 tysięcy mieszkańców i mieszkanek.
Absurd w Kołobrzegu. Pacjent nie został przyjęty z ostrym bólem na SOR w Kołobrzegu. Pielęgniarki chciały najpierw zobaczyć jego skierowanie. Pracodawczyni, która przywiozła mężczyznę do szpitala, musiała wezwać karetkę, by załoga wniosła go zwijającego się z bólu na oddział.Agnieszka Mędrala opowiedziała "Faktowi" o swoim dramatycznym spotkaniu z brakiem wrażliwości na SOR-ze w Kołobrzegu. Szpital odmówił przyjęcia jej pracownika.Pod Regionalny Szpital w Kołobrzegu pani Agnieszka podjechała prywatnym autem. W jego środku znajdował się Giuseppe, którzy dosłownie zwijał się z bólu. Pielęgniarki miały jednak odmówić przyjęcia Włocha na oddział.
Parę dni temu usłyszałam, że mam ze swoim wielkim dupskiem stanąć na końcu kolejki. Byłam w aptece zapytać o ceny moich leków. Ktoś mi kiedyś pisał, że może aptekarka coś poradzi, bym miała tańsze leki, bo na moje po prostu mnie nie stać. Gdy zaczęły się śmiechy za moimi plecami, wzięłam małego i uciekłam. Od tamtej pory nie wyszłam z domu, bo czuję na sobie wzrok wszystkich dookoła – mówi kobieta, z którą rozmawiam od miesięcy. We wstrząsającym tekście opowiada o biedzie i ciągłej walce z MOPS-em. Chcesz pomóc bohaterce tekstu? Tu znajduje się jej zbiórka.Zbliża się jesień, potem zima. To mój największy strach. Już poprzednią zimę nie kupowaliśmy grubego drzewa, paliliśmy byle g*wnem. Dostaliśmy 5 metrów drzewa od parafii, ale uwierz mi, przywieziono nam taki szajs – nie obrażając ich chęci – że piec ciągle nadawał się do czyszczenia. Ledwo grzało. Co 20 minut musiałam chodzić do pieca. Nie mogę pracować – jestem osobą z niepełnosprawnością. Zapisałam się na leczenie. Liczę, że to mi pomoże i będę mogła iść do pracy, choćby i do Biedronki. W marcu złożę wniosek o państwowe przedszkole. Ale to odległy termin. Jak przeżyć do tego czasu?
Poznań. W klinice medycyny naturalnej zmarła 35-latka, matka 8-miesięcznych bliźniaków. Śledczy twierdzą, że przyczyną zgonu było podanie zbyt dużej dawki DMSO. Pielęgniarka odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Po upadku z drabiny Janusz Korwin-Mikke trafił do szpitala. W sieci znaleźć można zdjęcia zrobione z ukrycia, gdy najstarszy poseł w Sejmie wieziony jest na wózku inwalidzkim. Noga polityka znajduje się w gipsie, z którego wystają śruby. W szpitalu przechodzić będzie kolejną operację.- Usłyszałem tylko trzask i w jednym momencie znalazłem się na ziemi. Gruchnąłem z kilku metrów - powiedział dla se.pl Janusz Korwin-Mikke.Obrażenia odniesione przez posła Konfederacji okazały się poważne. - Jedna stopa zmiażdżona, druga ocalała - dodawał w rozmowie z dziennikiem Janusz Korwin-Mikke.
Kondycja polskiej służby zdrowia była drugim tematem powołanej konferencji. Mateusz Morawiecki i Adam Niedzielski ogłosili powołanie funduszu celem modernizacji polskich szpitali. Zapowiedziano również wsparcie dla służby zdrowia, m.in. dla studentów medycyny i ratowników medycznych.
Wałbrzych. 22 sierpnia w nocy zmarł anestezjolog, 39-letni Leszek Pabis. Jak podają lokalne media, lekarz pracował około 100 godzin tygodniowo ze względu na niedobór osób z jego specjalizacji w szpitalu im. Sokołowskiego w Wałbrzychu. Inni lekarze wskazują, że sytuacja jest dramatyczna. W tle kołaczą również echa sprawy nagłego zwolnienia dyrektorki wałbrzyskiego szpitala przez urząd marszałkowski województwa dolnośląskiego, za którą wstawiają się pracownicy placówki.
Rosja. Lekarka weszła do sali szpitalnej i wyrzuciła noworodka przez okno. Chłopiec nie przeżył upadku. Kobieta straciła pracę, a w jej sprawie toczy się postępowanie.
Bakteria New Delhi pojawiła się w Szpitalu Rejonowym im. Rostka w Raciborzu. W związku z tym w poniedziałek wstrzymano przyjęcia nowych pacjentów na oddział wewnętrzny. Do placówki mogą dostać się wyłącznie osoby, których życiu zagraża niebezpieczeństwo.
Wrócił ze szkoły do domu i poszedł się kąpać. Zawołał, czy podam mu telefon. Weszłam do łazienki. Był cały we krwi. Złapałam go za ręce i zaczęłam płakać. A on, jakby nigdy nic, powiedział: „Mamuś, nie płacz, nic się nie stało, czemu płaczesz?”. Dopiero lekarz mi wytłumaczył, że mózg tak reaguje w sytuacji traumy. Jakby się odcinał. Mój syn z pociętymi rękoma nie wiedział, co się stało. Codziennie daję mu całusa na dobranoc. Codziennie go przytulam i mówię, że go kocham. Zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt, o wszystkim rozmawialiśmy. Nie wiem, dlaczego to zrobił. Pękło mi serce.Link do zbiórki TUTAJ.
Tragedia w Gniewnie pod Wejherowem. 43-letnia kobieta po trzech godzinach od opuszczenia SOR-u zmarła w domu na rękach męża. Dziennikarze Polsatu zajęli się sprawą pana Krzysztofa, który musiał oglądać śmierć swojej żony. Kilka godzin wcześniej małżeństwo szukało pomocy w szpitalu w Wejherowie.Mąż przekazał, że lekarze z SOR stwierdzili, że 43-latce nie zagraża niebezpieczeństwo i po podaniu leku przeciwbólowego oraz syropu skierowali ją do domu. Trzy godziny później pani Agnieszka dostała kolejnego ataku drgawek, który zakończył się śmiercią.
Do niebezpiecznego wypadku doszło w środę nad ranem w szpitalu w Gostyniu (woj. wielkopolskie). 65-letni pacjent wypadł z okna placówki. Śledczy prowadzą prace mające ustalić, jak do tego doszło.Około godziny 4 nad ranem w szpitalu w Gostyniu (woj. wielkopolskie) 65-latek wypadł z okna na drugim piętrze budynku. Wiadomo w jakim jest stanie.Zdarzenie z gostyńskiego szpitala mogło zakończyć się zdedcydowanie gorzej. Nie ulega wątpliwości, że pacjent będący ofiarą wypadku może mówić o dużym szczęściu. Nie obyło się jednak bez obrażeń.
3-latka z Torunia w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Dziewczynka była ofiarą znęcania ze strony swoich rodziców. Jej stan określa się jako wyjątkowo ciężki. Para usłyszała już zarzut usiłowania zabójstwa.Według relacji Radia ZET Sylwia M. i Przemysław O. z Torunia mieli maltretować córkę przynajmniej od kwietnia tego roku. W miniony piątek bili ją po głowie tak mocno, że konieczne okazało się przewiezienie 3-latki do szpitala.Stan dziewczynki jest bardzo ciężki. Jej rodzice usłyszeli już zarzut usiłowania zabójstwa, podaje wspomniany portal.
Na Instagramie Klaudii Halejcio pojawił się wpis, który dla wielu osób będzie opisem wywołującym na plecach dreszcz. Aktorka będąca w 9. miesiącu ciąży została przewieziona karetką do szpitala. Każda mama wie, jak wielkim jest to stresem. Nie zabrakło jednak miejsca na to, by pochwalić się pokojem nienarodzonego dziecka.Na profilu Klaudii Halejcio pojawił się słodko-gorzki post. Gwiazda postanowiła podzielić się z fanami wiadomością na temat nieprzyjemnego zdarzenia.W ostatnim czasie media społecznościowe Klaudii Halejcio owładnął temat macierzyństwa oraz ciąży. Niestety gwiazda przekonała się, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.
W Kętrzynie dziecko trafiło do szpitala po tym, jak 81-latka raniła je nożem. Szczegóły tego zdarzenia są zaskakujące i chociaż brzmią niczym ponury żart, to sprawa mogła zakończyć się zdecydowanie tragiczniej. Wiadomo, w jakim stanie jest 10-letni chłopiec.Wczoraj w Kętrzynie 10-letnie dziecko zostało ugodzone nożemNastolatek wraz z trzema kolegami bawił się na podwórku jednego z blokowiskW pewnym momencie do dzieci z nożem w ręce zeszła 81-letnia kobieta, która wcześniej upominała je, że są zbyt głośnoKobieta miała chcieć przebić chłopcom piłkę, jednak ostatecznie raniła w bark 10-latkaDziecko trafiło do szpitala, a kobieta została zatrzymanaW niedzielę wieczorem w Kętrzynie doszło do niebezpiecznego zdarzenia, gdzie poszkodowanym było zaledwie 10-letnie dziecko. W trakcie zabawy pod blokiem zostało ugodzone nożem.Okazuje się, że sprawcą potencjalnie niebezpiecznej rany dziecka jest 81-letnia mieszkanka jednego z bloków. Kobieta zdecydowała, że przerwie zabawę czwórki chłopców.
W Kamiennej Górze, blisko 20-tysięcznym mieście na Dolnym Śląsku, doszło do groźnego wypadku z udziałem 12-latka. Chłopiec został porażony prądem. Konieczne było zaangażowanie w akcje śmigłowca LPR, który przetransportował nastolatka do szpitala.Według informacji podanych przez lokalny portal czadrow24.pl niebezpieczne zdarzenie miało miejsce przy ulicy Wiejskiej w Kamiennej Górze.Z doniesień serwisu wynika, że na miejscu bawiło się trzech chłopców. W pewnej chwili postanowili kontynuować zabawę, wchodząc na słup średniego napięcia przy rzece Bóbr.
O wstrząsającym zdarzeniu, do jakiego doszło w jednym z mazowieckich szpitali czytamy na oficjalnej stronie mazowieckiej policji. Policja zatrzymała agresora. Mężczyzna poprzez swoje nieodpowiedzalne zachowanie naraził życie i zdrowie zarówno swoje, jak i personelu oraz pacjentów szpitala.
Lekarze w Stanach Zjednoczonych mają nie lada problem. Władze Nowego Jorku ogłosiły już alert zdrowotny. Pojawiła się nowa choroba, która dotyka dzieci. Jeszcze nie wiadomo czy ma związek z koronawirusem, ale wiele na to wskazuje. Schorzenie wymaga szybkiego rozpoznania, w innym wypadku może trwale uszkadzać inne narządy wewnętrzne.
Szpital Wolski przy ul. Kasprzaka w Warszawie nowym ogniskiem koronawirusa. Zakażonych jest co najmniej 29 członków personelu i 33 pacjentów. Szpital pozostanie zamknięty do odwołania, czyli opanowania sytuacji. O sprawie donosi m.in. Gazeta Wyborcza.Koronawirus w Szpitalu Wolskim w Warszawie. Nowe ognisko zakażeńW poniedziałek, 25 maja, zidentyfikowane zostało nowe ognisko COVID-19. Dotyczy to Szpitala Wolskiego w Warszawie. Informację na temat sytuacji panującej w szpitalu przekazała Karolina Gałecka, rzeczniczka stołecznego ratusza. Poinformowała, że zakażenie koronawirusem stwierdzono u 29 członków personelu medycznego i pozamedycznego oraz u 33 pacjentów, czyli łącznie jest to ponad 60 osób.Członkowie personelu zostali już objęci przymusową kwarantanną, a pacjenci szpitala, u których wykryto wirusa, przewiezieni do szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej. Na czas epidemii szpital ten został przekształcony na szpital jednoimienny i jest obecnie jednym z największych w Polsce, walczących z wirusem SARS-CoV-2. Przyjmuje bowiem wyłącznie pacjentów, u których wykryto COVID-19.Jak dodała Karolina Gałecka, I i II oddział chorób wewnętrznych szpitala Wolskiego mierzy się obecnie z dużymi utrudnieniami w funkcjonowaniu, które przez ognisko zakażeń stało się niemożliwe. Oddział II musiał zostać całkowicie zamknięty, zaś oddział I wciąż działa, ale nie przyjmuje pacjentów. Przebywa na nim 15 chorych, u których testy na obecność wirusa wykazały wynik negatywny. W najbliższych godzinach mają oni zostać przetransportowani do innych warszawskich szpitali.Jak podaje Gazeta Wyborcza, po stwierdzeniu zakażenia koronawirusem u jednej z osób przebywających na terenie placówki, przeprowadzono testy u pozostałych pracowników i pacjentów. Prawdopodobnie pierwszą osobą zakażoną był ktoś z personelu szpitala.Źródło: warszawa.wyborcza.pl
W tej chwili to właśnie takie osoby najbardziej potrzebują pomocy, bo są całkowicie odcięte od bliskich.
Ministerstwo Zdrowia, w tym Adam Niedzielski oraz Waldemar Kraska mogą martwić się zapowiedziami, jakie przedstawione zostały przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. Chociaż jeszcze niedawno sam szef resortu zapewniał, że trwają rozmowy ze środowiskiem i wypracowywane są satysfakcjonujące wszystkich regulacje, to opublikowane stanowisko przewodniczącej OZZPiP Krystyny Ptok świadczą o czymś zupełnie innym. Czy czeka nas strajk pielęgniarek?Słowa wiceministra zdrowia Waldemara Kraski nie pozostawiają złudzeń co do tego, jakie sceny mogą mieć miejsce w przypadku, gdy tym razem pielęgniarki powiedzą: "dość". Krystyna Ptok postanowiła zwrócić się do wszystkich, a nie tylko do polityków. Nie ukrywa, że sytuacja jest tragiczna, a niedociągnięcia oraz zaniedbania to niezwykle rzadko efekt złej woli. Służba zdrowia jest po prostu dramatycznie przeciążona.
Większością sejmową odrzucono wniosek o 100-procentowe dodatki do pensji dla medyków walczących z epidemiąDo sprawy za pośrednictwem Facebooka nawiązał Jurek Owsiak**"Najbardziej nieludzka ustawa w polskim Sejmie", pisze lider WOŚP**Przewodniczący Fundacji WOŚP przekazał, że od początku pandemii zakupiono 1882 urządzenia medyczne, w tym niezbędne łóżka, respiratory, a także specjalistyczne kardiomonitory czy koncentratory tlenu. Ponadto niemal 3 miliony sztuk mających fundamentalne znaczenie materiałów ochronnych.Te zakupy bardzo pomogły i po dzień dzisiejszy służą, ratują zdrowie i życie Polaków, czytamy w opublikowanym w mediach społecznościowych wpisie lidera Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.Wobec decyzji rządzących sprzęt już wkrótce może okazać się bezużyteczny. Niewykluczone, że zabraknie przy nim bowiem wycieńczonych medyków, których rządzący właśnie pozbawili dodatków do pensji.
Informacje o incydencie przekazały media indyjskie, na które powołuje się Radio Zet. Jak wynika z relacji portalu, w Mahalingapur doszło do poważnego wypadku drogowego. 27-latek na motocyklu doznał rozległych obrażeń ciała. Podjęto natychmiastową akcję ratunkową, dzięki której udało się skutecznie przewieźć mężczyznę żywego do najbliższej jednostki ochrony zdrowia.
14-letnia Małgosia trafiła pod opiekę lekarzy szpitala psychiatrycznego w Konstancinie po próbie samobójczej. Osiem miesięcy później została skierowana na oddział dla dzieci i młodzieży przy ulicy Sobieskiego, w Warszawie. Wraz z mamą, Dorotą powiedziały, co działo się w obu placówkach.Na wstępie chcemy zaznaczyć, że ze względu na komfort naszych rozmówczyń, zanonimizowaliśmy ich dane. 14-latka już wcześniej korzystała z prywatnej opieki lekarza psychiatry. Po próbie samobójczej doszło do pilnej konsultacji, podczas której skierowano Małgorzatę do szpitala psychiatrycznego w Konstancinie. - Najpierw odbyło się przeszukiwanie torby. Obejrzano każdy przedmiot. Dopiero na miejscu otrzymujesz informacje, że nie można wnieść żadnych sznurków, elastycznych rzeczy, ponieważ ktoś może wykorzystać je do zrobienia sobie krzywdy, podjęcia próby samobójczej. Odpadają sznurki przy bluzach, spodniach dresowych. Zamiast butów, trzeba od razu włożyć kapcie - wyjaśnia nam mama dziewczynki, Dorota.
W czasie wizyty w szpitalu tymczasowym w Pyrzowicach Mateusz Morawiecki poruszył temat stanu epidemiologicznego w krajuPremier wskazał, że obecnie w Polsce zajętych jest 75 proc. tzw. łóżek covidowychSzef rząd poinformował również, że wprowadzane będą ostrzejsze restrykcjeMichał Rogalski, prowadzący arkusz z danymi na temat epidemii, przekazał, że dane wskazują, iż za kilka dni na Mazowszu zabraknie również wolnych respiratorówOd początku tygodnia pojawiają się dziennikarskie ustalenia, jakoby premier Mateusz Morawiecki wraz ze swoimi ministrami i ekspertami mieli w planach zaostrzanie obostrzeń. W czasie swojego wystąpienia w Pyrzowicach polityk Prawa i Sprawiedliwości przekazał niepokojące dane.Zgodnie z relacji Mateusza Morawieckiego w Polsce zajętych jest już 75 proc. wszystkich tzw. łóżek covidowych. Wszystko wskazuje na to, że kolejne decyzje zapadną w najbliższych dniach.
Jak nietrudno się domyślić, pacjenci wielu (choć nie wszystkich) polskich szpitali, w okresie świątecznym nie mogą liczyć na uczty wykwintniejsze, niż w pozostałe dni. Nie ma znaczenia, czy mowa o Bożym Narodzeniu czy Wielkanocy. W pierwszym przypadku zdarza się, że kolacja serwowana jest we wcześniejszych godzinach. Jedna z naszych rozmówczyń, przebywająca we wrocławskim szpitalu wspomina, że posiłek został podany o godzinie 14. Kolejny dopiero o 9 rano następnego dnia.
Epidemia wirusa SARS-CoV-2 najbardziej uderza w lekarzy oraz pracowników DPS-ów, w których to liczba zakażeń wśród podopiecznych i personelu wzrasta lawinowo.Lekarz z Kalisza długo walczył o zdrowie i życie pacjentów w epicentrum koronawirusa. Teraz walczy o swoje. Ogromne poświęcenieW czwartek 9 kwietnia w centrum opieki długoterminowej Salus w Kaliszu został potwierdzony w placówce pierwszy przypadek zakażenia wirusem. Dotyczyło to jednej z pacjentek, która została przywieziona ze szpitala. Następnego dnia lekarze prowadzący ośrodek zdecydowali się na odważny krok. Państwo Ewa i Łukasz Goździewicz odwieźli swoje dzieci do dziadków, a sami postanowili pozostać w placówce razem z 70 pacjentami i kilkunastoma pracownikami tak długo, jak będzie to konieczne, ryzykując przy tym swoim życiem i zdrowiem.Sytuacja epidemiczna w placówce pogarszała się dosłownie z dnia na dzień. Wkrótce okazało się, że zakażonych jest więcej i dotyczyło to już także całego presonelu medycznego. - Jesteśmy przerażeni. Nie możemy odejść od łóżek podopiecznych, ale podchodząc do nich, ryzykujemy ich życie. Stosujemy wszelkie środki ochrony, ale to po prostu szaleństwo, że się nimi opiekujemy w takim stanie. Odejście od łóżek chorych byłoby nieludzkie - mówiła przed kilkoma dniami Ewa Goździewicz, dyrektorka placówki.Lekarze, mimo swojej choroby, wciąż nie odchodzili od łóżek swoich podopiecznych. Wśród nich był także dyrektor Łukasz Goździewicz, mimo bardzo wysokiej gorączki i osłabienia ogranizmu, ciągle opiekował się pacjentami. Resztkami swoich sił walczył o ich zdrowie i życie do ostatniej chwili. Jednak dłużej już się nie dało, gdyż nie pozwoliło na to jego zdrowie. Obecnie sam potrzebuje specjalistycznej opieki i pomocy. Mężczyzna bowiem w ciężkim stanie leży w szpitalu w Poznaniu.Źródło: Fakt