wtv.pl > Polska > W szpitalu dostała syrop i lek przeciwbólowy. Trzy godziny później zmarła na rękach męża
Agata Jaroszewska
Agata Jaroszewska 19.03.2022 08:53

W szpitalu dostała syrop i lek przeciwbólowy. Trzy godziny później zmarła na rękach męża

43-letnia pani Agnieszka zmarła po 3 godzinach od opuszczenia szpitala w Wejherowie
screen Google Maps Street View

Tragedia w Gniewnie pod Wejherowem. 43-letnia kobieta po trzech godzinach od opuszczenia SOR-u zmarła w domu na rękach męża.

Dziennikarze Polsatu zajęli się sprawą pana Krzysztofa, który musiał oglądać śmierć swojej żony. Kilka godzin wcześniej małżeństwo szukało pomocy w szpitalu w Wejherowie.

Mąż przekazał, że lekarze z SOR stwierdzili, że 43-latce nie zagraża niebezpieczeństwo i po podaniu leku przeciwbólowego oraz syropu skierowali ją do domu. Trzy godziny później pani Agnieszka dostała kolejnego ataku drgawek, który zakończył się śmiercią.

Kontrowersje wokół decyzji lekarzy ze szpitala w Wejherowie

Pan Krzysztof nie może pogodzić się z odejściem ukochanej. W programie "Interwencja” Polsatu zgodził się wystąpić tylko dlatego, by ostrzec innych przed szpitalem w Wejherowie. Mężczyzna nie podaje nazwiska.

43-letnia pani Agnieszka z Gniewna zmarła w Dzień Matki. Rodzina twierdzi, że źle się czuła już około dwóch tygodni wcześniej przed wizytą w wejherowskim szpitalu.

Mąż pani Agnieszki nie ukrywa swojego rozgoryczenia działaniem lekarzy ze szpitala w Wejherowie. Za drugim razem na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym 43-latka spędziła 12 godzin. Mężczyzna zawiózł żonę do szpitala po tym, jak dostała drgawek, a ona sama czasowo straciła przytomność.

Kobieta ponownie wróciła do szpitala

25 maja pani Agnieszka ponownie znalazła się na SOR szpitala w Wjeherowie. - To był wtorek wieczorem. Kolejny atak. Drgawki, białe oczy, zaciśnięte zęby, powietrza nie mogła nabrać. Pogotowie ją zabrało - przekazał na antenie Polsatu pan Krzysztof.

W tym momencie sytuacja stała się dramatyczna. Po trzech godzinach stan kobiety ponownie się pogorszył. Nie udało się jej uratować. - W dzień jej śmierci, po tej reanimacji, lekarz nie wypisał jeszcze aktu zgonu. Kazali nam otworzyć drzwi i okna, i tak jak była rozebrana po tej reanimacji, miała leżeć na podłodze i czekać do rana. W domu był syn i mąż – przekazała siostra zmarłej Pani Agnieszki, Anna.

Rodzina nie może zrozumieć, dlaczego lekarze nie uratowali 43-latki. Pan Krzysztof musi teraz samodzielnie zająć się synem z aspergerem, jednak najbardziej boli strata ukochanej osoby. 27 czerwca przypada rocznica ich ślubu. Pan Krzysztof jako niespodziankę przygotowywał dla żony płytę z nagranymi przez siebie utworami.

- Serce mnie mocno boli, że opuściła mnie najbardziej kochana osoba na świecie - powiedział wdowiec.

Szpital nie chce komentować sprawy

Dziennikarze "Interwencji” próbowali skontaktować się z rzeczniczką szpitala. Przekazali, że "odmówiła [...] wypowiedzi przed kamerą. Nie chciała rozmawiać także telefonicznie”.

Wejherowski szpital jest częścią spółki Szpitale Pomorskie. Śmierć 43-letniej pani Agnieszki skomentowała dyrektor ds. Komunikacji Społecznej i Promocji Szpitale Pomorskie Sp. z o.o., Małgorzata Pisarewicz. Przekazała, że w przypadku sprawy pani Agnieszki przeprowadzono wnikliwą diagnostykę, w której toku wykluczono zagrożenie życia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

To nie koniec niepokojących doniesień na temat szpitala w Wejherowie

Okazuje się, że wyjątkowo nieprzyjemne wspomnienia z działaniem szpitala w Wejherowie ma również pani Karolina. Będąc w zaawansowanej ciąży, zgłosiła się ona do tamtejszego szpitala, gdyż zaczęła odczuwać skurcze. Miało to miejsce na tydzień przed tym, jak pani Agnieszka pojawiła się na SOR. Również w tym przypadku kobieta odesłana została do domu.

Pani Karolina w rozmowie z dziennikarzami Polsatu wskazała, że składać będzie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa oraz skargę. Związane jest to z tym, iż po odesłaniu ze szpitala na podłodze w łazience urodziła dziecko. - Córka urodziła się w zielonych wodach, była owinięta pępowiną. Miała zalegającą wydzielinę w drogach oddechowych - przekazała kobieta.

Pani Karolina wskazuje, iż ma przypuszczenia, że sprzęt, którym była badana, był źle podłączony i dlatego nie wykazał żadnych skurczy.

W przypadku sprawy pani Agnieszki śledczy rozpoczęli już działania pod kątem potwierdzenia, bądź wykluczenia błędu lekarskiego. Zgłoszenie do prokuratury złożył mąż zmarłej 43-latki, pan Krzysztof.

Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected] Przyjrzymy się sprawie.

Artykuły polecane przez redakcję WTV:

Źródło: polsat

Zdjęcie główne: Google Maps Street View