Utrudnienia dla kierowców na obwodnicy Trójmiasta. 11 czerwca w godzinach porannych doszło tam do kolizji, wskutek którego utworzył się wielokilometrowy korek. Korek w kierunku Gdyni Do zdarzenia na drodze doszło w piątek tuż po godzinie 6. Do wypadku doszło al. Kazimierza Jagiellończyka (DK S-6). Zderzyły się dwa pojazdy: samochód osobowy oraz ciężarowy. W wyniku zdarzenia na drodze utworzył się znaczny zator. Korek powstał w kierunku Gdyni i ciągnął się przez wiele kilometrów. Poszkodowany w wypadku Kierowca samochodu odobowego odniósł rany w wyniku wypadku z piątkowego poranka. Przetransportowany został do szpitala. Z ustaleń policjantów wynika, że 36-letni mieszkaniec pow. kartuskiego kierujący audi, jadąc w kierunku Gdyni, uderzył w stojący przy krawędzi jezdni prawego pasa ruchu samochód ciężarowy z naczepą - przekazał WTV asp. szt. Mariusz Chrzanowski z gdańskiej policji. Z informacji przekazanych przez służby wynika, że obaj uczestnicy wypadku byli trzeźwi. Policjanci cały czas pracują nad sprawą, szczegółowo sprawdzają okoliczności zdarzenia - dodał oficer prasowy KMP w Gdańsku. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Śląsk. Wędkarze znaleźli w stawie ciało młodej kobietyKujawsko-pomorskie. Pożar fabryki styropianu w ŚwieciuTatry. W okolicach Zadniego Granatu odnaleziono kości i fragmenty odzieżyźródło: wtv.pl, wp.plzdjęcie główne: East News/Arkadiusz Ziolek - zdjęcie ilustracyjne
Dziennikarz Radia Gdańsk Marcin Mindykowski zasugerował, że jego zwolnienie z pracy miało związek z podpisaniem przez niego listy poparcia dla TVN, która została opublikowana w "Gazecie Wyborczej" i portalu Oko.Press. Mindykowski twierdzi, że ciężko mówić tu o przypadku. Dziennikarz traci pracę po wpisaniu się na listę wsparcia dla TVNMarcin Mindykowski z Radia Gdańsk jest jednym z dziennikarzy, którzy podpisali się pod listem wsparcia dla TVN w związku z planowanym uchwaleniem ustawy o radiofonii i telewizji, tzw. lex TVN. Dziennikarz był przekonany o słuszności swojej decyzji, choć miał świadomość, że może się ona źle dla niego skończyć. Jak twierdzi, tak się również stało. W rozmowie z TVN24 przyznał, że pięć dni po tym, jak jego podpis ukazał się w "Gazecie Wyborczej", otrzymał telefon od przełożonego, który poinformował go, że prezes Radia Gdańsk jest bardzo niezadowolony z jego działania. Kilka dni później otrzymał telefon z sekretariatu z informacją, że czeka na niego do odbioru pismo. Okazało się, że było to wypowiedzenie umowy. Brak powodu?Jak twierdzi Marcin Mindykowski, nie podany został mu powód decyzji o zerwaniu trwającej od dziewięciu lat współpracy. - Wiedziałem, że być może będę wezwany na nieprzyjemną rozmowę - mówił w TVN24 dziennikarz - Natomiast czułem, że sprawa jest zbyt ważna, żeby jakaś kalkulacja partykularna moich interesów, mojego zatrudnienia tutaj była ważniejsza niż ten podpis - dodał. Jak stwierdził, podpisując list poparcia, stanął jednak "po dobrej stronie historii", choć przyznał, że wolałby nie brać udziału w tego rodzaju protestach. Zdaniem Mindykowskiego, nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji skierowana jest bezpośrednio w telewizję TVN, która jest największym medium w Polsce dopuszczającym się krytyki obozu rządzącego. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTVTVN24 z holenderską koncesją. Co władza zrobi z TVN, TVN7 I TTV?Redaktor naczelny TVN24 o wizytach polityków PiS w stacji. Odniósł się również do Pawła Kukiza"Wiadomości" TVP nie zawiodły. Przed głosowaniem nad "Lex TVN" przez 6 minut atakowano stacjęŹródło: tvn24.pl, wtv.pl Zdjęcie główne: Pexels/pixabay.com - zdjęcie ilustracyjne
Gdańsk. Dramatyczny wypadek z udziałem 3-letniej Martyny. Dziewczynka odniosła poważne obrażenia głowy. Zerwało połączenie z kręgosłupem. Dopiero lekarze ze stolicy Pomorza odważyli się na operację. W ostatnich dniach na terenie Redzikowa pod Słupskiem doszło do poważnego wypadku. 57-letni mężczyzna stracił panowanie nad Volkswagenem i uderzył drzewo. Jak podaje "Dziennik Bałtycki", na miejscu stwierdzono zgon kierowcy oraz 32-letniego pasażera. Przeżyła jedynie 3-letnia dziewczynka.
W laboratorium Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku doszło do wybuchu. Na miejscu pojawiła się Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Chemiczno-ekologicznego z Gdyni. W zdarzeniu ucierpiała jedna osoba. Wybuch na komendzie- Zgłoszenie dostaliśmy około godziny 9.30. Na miejsce zadysponowaliśmy grupę chemiczną z Gdyni, która sprawdzi obiekt pod względem zagrożeń. Więcej informacji nie mogę udzielić. Sprawą zajmuje się policja - powiedział w rozmowie z WTV Łukasz Płusa z wojewódzkiej straży pożarnej w Gdańsku.Gdańska policja potwierdziła, że jedna osoba doznała obrażeń. - Na terenie jednego z naszych wydziałów doszło do takiego zdarzenia natury pirotechnicznej. Nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć, natomiast jedna osoba jest lekko ranna - przekazał Maciej Stęplewski z Wojewódzkiej Komendy Policji w Gdańsku. Sytuacja opanowanaOsobie, która ucierpiała, została udzielona natychmiastowa pomoc, a sytuacja została już opanowana. - Wszystko jest zabezpieczone, jest bezpiecznie, nikt nie zginął. Jedynie lekkie obrażenia ręki wystąpiły u jednej z osób - wyjaśnił. Przebywający na terenie komendy w trakcie zajścia zostali ewakuowani z budynku. - W pewnym momencie pracownicy zostali wyprowadzeni i na miejscu pracują policyjni specjaliści od spraw związanych z pirotechniką - powiedział nam podinsp. Stęplewski. Jak przekazał nam przedstawiciel policji w Gdańsku, wkrótce rozpocznie się dochodzenie mające wyjaśnić przyczyny zdarzenia. Sprawą zajmie się prokuratura.Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Kraków. Silna ulewa, przewaliło drzewo na tramwajWypadek w Katowicach. Policja rozpoczyna poszukiwania uczestników bójkiTragiczny wypadek samochodowy. Nie żyje Andrzej Mosakowski, lider organizacji "Wojownicy Maryi" z Sierpcaźródło: wtv.pl zdjęcie główne: Marek Bazak/East News - zdjęcie ilustracyjne
Sanepid zbadał kilkadziesiąt lodziarni nad morzem, które oferowały lody z automatu. W blisko połowie z nich odkryto obecność szkodliwych bakterii. Zamknięto 16 placówek.Inspektorzy sanitarni przebadali aż 50 punktów gastronomicznych w pasie nadmorskim. Szczegóły akcji przeprowadzonej przez zachodniopomorski sanepid przytacza internetowy serwis rmf24.pl.Jak ustalono, aż w 23 z 50 przebadanych partii odkryto enterobakterie.
Na gdańskim Przymorzu pieniądze dosłownie spadały z nieba. Banknoty wyrzucono z balkonu po wywiązaniu się małżeńskiej sprzeczki. Żona mężczyzny wyrzuciła należące do niego 200 tys. zł.Do trudnego do uwierzenia zdarzenia doszło w miniony poniedziałek w dzielnicy Przymorze w Gdańsku. Przy ulicy Jagiellońskiej przechodnie dostrzegli spadające z balkonu pieniądze.Lecące z szóstego piętra banknoty nie sposób było zliczyć. O osobliwym zjawisku mieszkańcy poinformowali policję – przekazała Wirtualna Polska.
Pasażerski statek przewożący turystów "Czarna Perła" zderzył się z pogłębiarką. Siedem osób doznało obrażeń, a pięć z nich wymagało hospitalizacji. Członkowie załogi statku inspirowanego filmowymi "Piratami z Karaibów" byli pod wpływem alkoholu. Z pewnością nie na tego rodzaju "przygodę" pisali się pasażerowie wchodzący na pokład "Czarnej Perły".
O rozwoju wydarzeń będziemy informować na bieżąco.Sytuacja wyglądała bardzo groźnie, gdy ogień zaczął przechodzić na inne samochody znajdujące się na parkingu. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected] Przyjrzymy się sprawie.Na miejsce zostało wezwanych pięć zastępów. Nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną pożaru. Ostatecznie w wyniku pożaru, a następnie wybuchu uszkodzonych zostało pięć pojazdów.Według straży pożarnej w Gdańku na parkingu "nastąpił wybuch fizyczny butli z dwutlenkiem węgla używanym w kalibracji urządzeń"Artykuły polecane przez redakcję WTV:Ratownicy medyczni planują ogólnopolski protest. Manifestacje w całej Polsce odbędą się już 30 czerwcaPrzyjechali na szczepienie. Przychodnia była zamkniętaWariant Delta nie jest ostatni? Ekspertka tłumaczy, co może się wydarzyć źródło: wtv.pl, trojmiasto.pl zdjęcie główne: KM PSP Gdańsk Twitter Pożar 🔥 samochodów na parkingu marketu na ul. Odyseusza w Gdańsku. W bagażniku jednego z pojazdów wybuchła butla z gazami palnymi ❗️Na miejscu JRG 5. Brak osób poszkodowanych. pic.twitter.com/tAER93Xvq8— KM PSP Gdańsk (@KM_PSP_GDANSK) June 28, 2021 Gdańsk Osowa. Butla z gazem spawalniczym wybuchła w bagażniku płonącego auta. Poniedziałkowe popołudnie (28.06) na parkingu Castoramy przy ul. Odyseusza w Gdańsku Osowej było bardzo niebezpieczne. Przechodniów zaalarmowały kłęby czarnego dymu unoszące się nad marketem budowlanym. W trakcie akcji straży pożarnej w jednym z aut wybuchła gazowa stalowa butla spawalnicza. Jak podaje trójmiasto.pl siła wybuchu była tak duża, że zupełnie zniszczyła tył samochodu, w którym się znajdowała.
Gdańsk. Młoda mama ruszyła na komendę. Przyznała, że zabiła 2-miesięczną córeczkę. W sobotę odbyło się pierwsze przesłuchanie. Usłyszała poważne zarzuty.Jak podaje PAP, 24 czerwca w Gdańsku do jednego z komisariatów zgłosiła się 31-letnia kobieta. Zeznała, że zabiła własne dziecko. Poprosiła funkcjonariuszy o pomoc w uratowaniu maleństwa. Dziewczynka znajdowała się w samochodzie matki. Dziecku udzielono natychmiastowej pomocy, jednak nie udało się uratować jego życia.
Gdańsk. Do jednego z komisariatów niespodziewanie zgłosiła się 31-letnia kobieta. Przyniosła zawiniątko. Powiedziała, że udusiła 2-miesięczną córeczkę. Są wyniki sekcji zwłok. 24 czerwca pod jednym z gdańskich komisariatów zaparkowała młoda kobieta. Podeszła do dyżurnego funkcjonariusza, by zgłosić, że zabiła własne dziecko. Prosiła o udzielenie dziecku pomocy. Służby natychmiastowo przystąpiły do działań ratunkowych, jednak nie udało się uratować życia 2-miesięcznej dziewczynki.
Tragiczny wypadek w Gdańsku. Nie żyje biznesmen z leżącego pod Olsztynem Dobrego Miasta. Porsche przedsiębiorcy, którym według ustaleń kierował przyszły zięć mężczyzny, wpadło do rowu.Policja podaje, że na chwilę przed wypadkiem kierujący Porsche 23-letni mężczyzna stracił panowanie nad autem na łuku drogi.Mieszkaniec pow. kartuskiego zjechał na lewą krawędź drogi, a prowadzony przez niego pojazd wpadł do rowu.
Gdańsk: mężczyzna najpierw podpalił śmietniki w centrum miasta, a potem przyszedł oglądać straż pożarną w akcji podczas ich gaszenia. Policja ujęła go błyskawicznie. Straty jego działań oszacowano na ok. 30 tys. zł.63-latek za swoje działania odpowie przed sądem. Zniszczył mienie publicznie i będzie musiał za to zapłacić.
Na starówce w Gdańsku pseudokibice Lechii Gdańsk zaatakowali sympatyków Manchesteru United, którzy przebywali w jednym z ogródków piwnych. Wandale zniszczyli restauracyjne meble i uciekli. O incydencie z Gdańska piszą już światowe media. Napaść na zagranicznych kibiców w GdańskuMrożące krew w żyłach sceny rozegrały się ubiegłej nocy na gdańskiej starówce. Turyści, którzy wybrali się wieczorem na spacer wśród urokliwych nadmorskich zabudowań, musieli być w prawdziwym szoku. Było ich zresztą niemało. Wszystko za sprawą finału piłkarskiej Ligi Europy, który odbyć ma się już dzisiaj na stadionie Polsat Plus Arena Gdańsk. Zmierzą się ze sobą dwie najlepsze drużyny - angielski Manchester United i hiszpański Villarreal. Choć wydarzenie odbyć ma się przy ograniczonej liczbie widzów, do Gdańska zjechali kibice obu drużyn, by w jednym z najpiękniejszych polskich miast spędzić to sportowe święto i móc na własne oczy zobaczyć zmagania obu drużyn. Kibice Manchesteru United z pewnością nie będą jednak wspominać pobytu w Trójmieście z uśmiechem. Wczoraj na starówce zostali nieoczekiwanie zaatakowani przez lokalnych chuliganów. Nieznane motywy ataku Zarówno hiszpańscy jak i angielscy kibice gromadzili się na gdańskim Starym Mieście, przystrojeni w barwy swoich ulubionych drużyn. Nikt nie spodziewał się żadnych zamieszek; słyszane były śpiewy, wznoszono toasty i nikt nie wchodził nikomu w drogę. Grupa fanów Manchesteru United zebrała się w jednym z ogródków piwnych. W pewnym momencie ich oczom ukazała się banda kilkudziesięciu chuliganów, którzy wbiegli między stoliki. Kibole Lechii Gdańsk zaatakowali sympatyków Manchesteru United, taranując przy tym lokal.Cytując klasyka „Prawdziwy kibol nie wie co to strach. On w ogóle nic nie wie”. pic.twitter.com/8ooNXTjCMq— Janek 🤠 (@Jvnek90) May 25, 2021 Bandyci okazali się być... kibicami Lechii Gdańsk. W dzikim szale zaczęli bić i kopać świętujących Anglików. Po niespełna minucie, głośno krzycząc, uciekli z miejsca zdarzenia, zostawiając lokal totalnie zdewastowany. Na nagraniach, które pojawiły się w internecie, zobaczyć możemy pobite naczynia, walające się po ziemi szkło, czy połamane stoliki i krzesła. Banda zdążyła zbiec z miejsca zdarzenia, nim ktokolwiek powiadomił policję. W światowych mediach pojawiły się doniesienia o wczorajszym incydencie w Gdańsku. Serwis Daily Mail donosi o trzech rannych angielskich kibicach, którzy ucierpieli w wyniku wczorajszego napadu. Wciąż nie wiadomo, co tak naprawdę było przyczyną ataku. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Niebezpieczne ozdoby zagrażające dzieciom. Obi natychmiast wycofuje dwa produktyKraków: Niektóre punkty wstrzymują szczepienia Moderną. Preparaty nie dotarłyZbigniew Stonoga zostanie wydany polskim władzom. Uważa, że czeka go tam pewna śmierćŹródło: Polsatnews.pl, Twitter.com, Dailymail.co.uk
Podczas konferencji dotyczącej poszukiwań Iwony Wieczorek, zorganizowanej przez Krzysztofa Rutkowskiego, doszło do awantury. Były detektyw starł się słownie z dziennikarzem śledczym, który od lat zajmuje się sprawą. Krzysztof Rutkowski nakazał wyprowadzić dziennikarza z sali. Konferencja Krzysztofa Rutkowskiego Do zamieszania doszło w hotelu Scandic w Gdańsku, w którym zorganizowana została przez Krzysztofa Rutkowskiego i jego żonę konferencja dotycząca zaginionej w 2010 r. Iwony Wieczorek. Przypomnijmy, w ubiegłą środę, w pobliżu plaży, na której ostatni raz widziana była 19-latka, ekipa byłego detektywa przeprowadziła poszukiwania, w wyniku których udało się odnaleźć foliową torebkę z ubraniami oraz dwa noże. Miejsce, w którym odnaleziono wymienione przedmioty, wskazać miał informator Krzysztofa Rutkowskiego, były więzień. Ich autentyczność w wątpliwość poddawał dziennikarz śledczy Janusz Szostak, który sugerował, że mogły zostać one podłożone wcześniej przez ekipę byłego detektywa. Zorganizowana w gdańskim hotelu konferencja poświęcona zostać miała obecnemu stanowi poszukiwań Iwony Wieczorek. Oprócz Krzysztofa Rutkowskiego i jego żony, obecni byli również adwokat, wspomniany informator oraz za pośrednictwem wideo matka zaginionej. Awantura z udziałem Janusza Szostaka Wśród nielicznej publiczności zgromadzonej w sali konferencyjnej gdańskiego hotelu obecny był dziennikarz śledczy Janusz Szostak, który od lat zajmuje się badaniem sprawy zaginięcia Iwony Wieczorek. Mężczyzna twierdzi, że 19-latka miała zostać zamordowana, a okoliczności jej śmierci mają zostać ujawnione w jego najnowszej książce. W pewnym momencie konferencji, matka zaginionej zarzuciła Szostakowi żerowanie na temacie jej córki; zasugerowała również, że mężczyzna miał zarzucać jej udział w ukryciu ciała Iwony Wieczorek. - Pani kłamie - zaprotestował Szostak. - Pani jest w strasznej panice, pan też, panie Krzysiu. Ale to się kończy. Gra dobiega końca - dodał. Wzburzenie dziennikarza stało się dla Krzysztofa Rutkowskiego pretekstem do wyrzucenia "niewygodnego" gościa ze swojej konferencji. - My panu dziękujemy w tym momencie, bo to nie jest pana konferencja i proszę opuścić tę salę. Panowie, wyprowadzić tego gościa. Wszystko na ten temat - zawyrokował.W tym momencie zamaskowane osoby w strojach moro podeszły do dziennikarza i usunęły go z sali, w której odbywała się konferencja. Dziennikarz zdążył zostawić jeszcze dziecięce zabawki - wiaderko i grabki, które jego zdaniem, posłużyć mają Krzysztofowi Rutkowskiemu do kolejnych poszukiwań na plaży. Iwona Wieczorek zaginęła w 2010 r. podczas powrotu ze spotkania z przyjaciółmi. Ostatni raz jej obecność została zarejestrowana przez kamery w okolicach plaży nr 63 w Gdańsku Jelitkowie. Od domu dzieliło ją już ok. 20 minut drogi. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Niebezpieczne ozdoby zagrażające dzieciom. Obi natychmiast wycofuje dwa produktyKraków: Niektóre punkty wstrzymują szczepienia Moderną. Preparaty nie dotarłyZbigniew Stonoga zostanie wydany polskim władzom. Uważa, że czeka go tam pewna śmierćŹródło: Radiozet.pl, Youtube.com/Maja Rutkowski
W środę niedaleko miejsca, gdzie po raz ostatni widziana była Iwona Wieczorek, Krzysztof Rutkowski odnalazł ubrania należące rzekomo do zaginionej. Zdaniem dziennikarza śledczego Janusza Szostaka, ze strony byłego detektywa mogło dojść do mistyfikacji. Czy odzież odnaleziona przez Rutkowskiego naprawdę mogła należeć do Iwony Wieczorek?Krzysztof Rutkowski na tropie Iwony WieczorekChoć od zaginięcia Iwony Wieczorek minęło 11 lat, niewyjaśniona sprawa wciąż budzi ogromne emocje. 19-latka widziana była po raz ostatni w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. nieopodal wejścia na plażę nr 63 na gdańskim Jelitkowie. To właśnie tam zarejestrowały jej obecność kamery monitoringu. Od miejsca zamieszkania nastolatkę dzieliło już ok. 20 minut drogi. Nigdy nie udało jej się jednak do niego dotrzeć. Służby nie potrafiły rozwikłać tajemniczego zniknięcia. W ubiegłą środę na plaży nr 63 pojawił się Krzysztof Rutkowski wraz z żoną i kilkoma mężczyznami. Były detektyw zarzekał się, że otrzymał informacje o miejscu ukrycia zwłok Iwony Wieczorek, pochodzące od byłego więźnia. Po zaledwie kilkunastu minutach poszukiwań wykopano reklamówkę z damską koszulką, spódnicę oraz rajstopy. Na miejscu odnaleziono również dwa noże. Kolor odzieży miał się zgadzać z tą, jaką miała na sobie w chwili zaginięcia 19-latka z Gdańska. Możliwa mistyfikacja? Kontrowersyjną opinię w sprawie poszukiwań Krzysztofa Rutkowskiego wydał dziennikarz śledczy Janusz Szostak, który od wielu lat zajmuje się badaniem sprawy zaginięcia Iwony Wieczorek. Szef fundacji "Na tropie", który przyznał w jednym z ostatnich wywiadów, że w pracę jego instytucji zaangażowała się osoba związana z zaginięciem, która miała na celu wyciągnięcie od niego informacji dotyczących prowadzonego śledztwa, ma być już bliski rozwikłania zagadki z 2010 r. Jej rozwiązanie ma zostać opublikowane w nadchodzącej książce Szostaka "Kto zabił Iwonę Wieczorek". Dziennikarz ma wiele wątpliwości co do pracy Krzysztofa Rutkowskiego na plaży nr 63 na gdańskim Jelitkowie. Twierdzi, że wszystko wskazuje na to, że były detektyw mógł.. podłożyć dowody na miejsce, w którym następnie je wykopał. - Cała ta akcja wygląda mi bardziej na ustawkę i wielkie show niż prawdziwe poszukiwania - powiedział Janusz Szostak cytowany przez Fakt.pl - Czy ktoś uwierzy w to, że Krzysztof Rutkowski po 15 minutach przeszukiwania miejsca, które wielokrotnie i bardzo dokładnie było sprawdzane przez policję i wolontariuszy, nagle znalazł rzeczy należące do Iwony Wieczorek, a do tego dwa noże, które po 11 latach nie miały śladu rdzy? - zastanawiał się dziennikarz. - Według moich nieoficjalnych informacji policja dopuszcza możliwość dokonania mistyfikacji podczas wczorajszych tzw. poszukiwań Iwony Wieczorek - poinformował Szostak - W związku z tym policja sprawdzała dzisiaj samochody oraz telefony należące do Rutkowskiego i jego ekipy. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:"Nasz nowy dom" znika z anteny? Mamy stanowisko PolsatuRafał Brzozowski prosi o głosy. Dziś będzie śpiewałKsiądz z poradami poniżej pasa dla rodzin przemocowych. "Masz obowiązek trwać w gotowości"Źródło: Fakt.pl
Mimo trzech zawiadomień złożonych przez komisję ds. pedofilii w sprawie abp. Sławoja Leszka Głódzia Prokuratura Okręgowa w Gdańsku odmówiła rozpoczęcia śledztwa dot. byłego metropolity gdańskiego. Według doniesień RMF FM organ miał nie doszukać się podstaw do jego przeprowadzenia.Zawiadomienie złożone do gdańskiej prokuratury przez państwową komisję ds. pedofilii zostało oparte na materiałach, które przekazała organowi członkini Lewicy Joanna Sheuring-Wielgus.Zgłoszenie było oparte na trzech różnych przypadkach niepowiadomienia służb o przypadkach pedofilii w Kościele katolickim przez arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia.Dwa z nich dotycząca księży przenoszonych z parafii do parafii mimo prawomocnego wyroku skazującego za czyny pedofilskie. Trzeci przypadek ma związek z nieżyjącym już księdzem Andrzejem Dymerem.
Profesor Marcin Matczak po namyśle opublikował w mediach społecznościowych nienawistną wiadomość od mieszkańca Gdańska. W mailu padły niezwykle wulgarne słowa. Prawnika porównano do owada, insekta oraz "bakterii rynsztokowej". "Ileż w tym liście jest dehumanizacji" - czytamy we wpisie wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego. Profesor Marcin Matczak dziś po godzinie 17 opublikował zdjęcia ekranu, na których możemy dostrzec maila od osoby podpisanej "Gdańszczanin", co sugeruje na miejsce zamieszkania autora listu."Zawsze, kiedy dostaję takie listy, zastanawiam się, czy je publikować. Ale chyba trzeba, żeby pokazać, co zrobiono z publicznym dyskursem" - zaczął prawnik. Poniżej przedstawiamy treść nienawistnego maila.Ileż w tym liście jest dehumanizacji: nie ma człowieka, są za to bakterie, i robaki, i fekalia, i insekty, które rozgniata się obcasem. Znamy to z historii. A w ostatnich latach ktoś wprowadził to odczłowieczanie do naszego języka. Mam nadzieję, że ten ktoś za to kiedyś odpowie.— Marcin Matczak (@wsamraz) May 12, 2021
Street-artowy artysta Tuse pod presją niezadowolenia części internautów ze swojego dzieła, postanowił poprawić mural z Anną Przybylską w gdańskim Wrzeszczu. Komentujący są jednomyślni - jest dużo lepiej.Twarz na muralu została znacznie "wyszczuplona", dzięki czemu postać bardziej przypomina Annę Przybylską. Tuse w ogniu krytyki Jeden z najbardziej cenionych polskich artystów street artu, publikując w internecie swoje najnowsze dzieło, z pewnością nie spodziewał się fali krytyki, jaka już wkrótce miała się na niego wylać.Mural przedstawiający twarz Anny Przybylskiej, który grafik wykonał na jednej ze ścian gdańskiego Wrzeszcza, zdecydowanie nie spodobał się internautom. W sieci przeważały skrajnie negatywne opinie. To z pewnością nowość dla Tuse, którego dotychczasowe prace spotykały się z ogromnym entuzjazmem zarówno w internecie, jak i wśród mieszkańców Trójmiasta. Tym razem artysta musiał jednak przełknąć gorzką pigułkę. Wydaje się, że nie było innego wyjścia - pod naporem internautów, Tuse postanowił powrócić na miejsce, w którym wykonał swoje dzieło i wprowadzić do niego kilka poprawek. - Wiem, że jest sporo krytyki - przyznał w rozmowie z Wirtualną Polską - Jestem tylko człowiekiem i też się czasem mylę - dodał. Tuse naprawia swój muralMieszkańcy i turyści, którzy dziś wybiorą się na spacer w gdańskim Wrzeszczu, z pewnością dostrzegą różnicę, między pierwotną wersją dzieła Tuse, a jego aktualnym wyglądem. Artysta zdecydowanie wyciągnął wnioski z krytyki. Tuse poprawił dziś swój mural Anny Przybylskiej we Wrzeszczu. Po prawej wersja uchwycona przed chwilą. pic.twitter.com/qHiO5cmX0m— Rafał Mrowicki (@MrowickiRafal) May 10, 2021 Na pierwszy rzut oka zauważyć można, że twarz aktorki została znacznie wyszczuplona. Dzięki temu podkreślone zostały jej duże oczy, tak charakterystyczne dla kochanej przez miliony Polaków artystki. Internauci docenili nową wersję muralu. Podkreślają, że przedstawionej na nim postaci nie można już dłużej porównywać z Danutą Holecką, tak jak działo się to przy pierwowzorze. Pod koniec kwietnia Tuse wykonał również inny mural, przedstawiający zmarłego polskiego artystę. Na jednej ze ścian w gdańskim Wrzeszczu podziwiać można Krzysztofa Krawczyka. W rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że już wkrótce powinien rozpocząć pracę nad portretem Bronisława Cieślaka. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Najpierw „je*** PiS” potem coming out. Piaseczny w końcu zabrał głos ws. swojej relacji z TVPDecyzja UOKiK. MBank musi oddać pieniądze klientomProblemy z prawem Tadeusza Rydzyka. Sebastian Kaleta skomentowaŹródło: Natemat.pl, Twitter.com, Facebook.com, Wp.pl
"Projekt Recykl to powtarzający się cykl, który nie tylko reanimuje przedmioty, ale przynosi nowe" - przekonują inicjatorzy akcji.
Po powołaniu przez Pawła Adamowicza Rady ds. Imigrantów TVP Info zrealizowało materiał, w którym imigrantów przedstawiono jako ludzi niebezpiecznych i pełnych agresjiDecyzje prezydenta Gdańska miały rzekomo narażać Polaków na niebezpieczeństwoZa sprawą wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego publiczny nadawca będzie zmuszony przeprosić i zapłacić 50 tys. zł na rzecz Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w GdańskuSprawa, której szczegóły przypomina Wirtualna Polska, sięga niemal pięć lat wstecz. Portal zwraca uwagę, że w 2016 roku Paweł Adamowicz, ówczesny prezydent Gdańska, powołał Radę ds. Imigrantów, w skład której wchodzili na stałe przebywający w mieście obywatele o pochodzeniu czeczeńskim, syryjskim, niemieckim, ukraińskim, tunezyjskim czy rosyjskim.Rada miała za zadanie wspomagać Adamowicza w sprawie ułatwienia życia imigrantów. Sprawę przeanalizowano w emitowanym na antenie TVP Info programie „Minęła 20”.Jako ilustrację tematu pokazano nagrania, na których imigranci zostali przedstawieni jako osoby agresywne i niebezpieczne, skore do wywoływania zamieszek. W programie zasugerowano, że prowadzona przez prezydenta Gdańska polityka może narażać Polaków na niebezpieczeństwo.
22 lutego 2021 r. w Sądzie Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się proces Magdaleny AdamowiczWdowie po Pawle Adamowiczu zarzuca się, że w zeznaniach podatkowych 2011-2012 błędzie rozliczyła przychód z wynajmu mieszkańDodatkowo prokuratura wskazuje, że utajniono nawet 400 tys. złotych przychoduUszczuplenie podatku wynikające z tych czynów ma wynosić nawet 120 tys. złotychMagdalena Adamowicz opublikowała oficjalne oświadczenie w tej sprawie, gdzie odrzuca wszelkie zarzucane jej czyny i mówi, że cieszy się, że sprawa trafiła wreszcie przed oblicze sąduPrzed gdańskim sądem ruszył dziś proces Magdaleny Adamowicz. Wdowa po prezydencie Pawle Adamowiczu oświadczyła, że cieszy się, że wreszcie się on rozpoczął. Stanowisko europosłanki w tej sprawie jest jasne. Apeluje do prokuratury, by ta przeprosiła jeszcze, kiedy nie jest to wymuszone wyrokiem sądowym.Sąd Rejonowy w Gdańsku będzie badał, czy Magdalena Adamowicz wraz z zamordowanym mężem w latach 2011 i 2012 złożyła nieprawdziwe zeznania podatkowe. Prokuratura twierdzi, że utajniono łącznie 400 tys. dochodów.
"Fakt" ustalił, że kierowca, który 5 marca zderzył się z autem Piotra Śpiąca, to 23-letni mieszkający w okolicyZmarły mężczyzna osierocił 4-letniego syna. Dodatkowo niedawno miał się zaręczyćŚledczy nadal pracują nad wyjaśnienim okoliczności tragicznego wypadku, w którym zginął Piotr Świąc oraz drugi z kierowcówNikt nie mógł spodziewać się, że piątkowe wydanie "Panoramy" będzie ostatnim, które poprowadzi Piotr Świąc. Związany od lat z TVP dziennikarz zmarł w wyniku tragicznego wypadku na Kaszubach.W piątek 5 marca około godziny 22 doszło do czołowego zderzenia samochodu kierowanego przez Piotra Świąca z pojazdem poruszającym się z naprzeciwka. W sprawie pojawiły się nowe informacje dotyczące drugiego ze zmarłych.
Rzecznik diecezji kaliskiej nie wie, kiedy biskup Edward Janiak zamierza zastosować się do nakazu wyprowadzki z jej terenuArchidiecezja Gdańska poinformowała nas, że abp Sławoj Leszek Głódź opuścił już swoją siedzibęSkontaktowaliśmy się z obiema diecezjami, by dowiedzieć się, czy biskupi zastosowali się już do polecenia wyprowadzki, jakie nałożył na nich Watykan.
Warty niemal 460 tys. zł teren o powierzchni przeszło 3 tys. metrów kwadratowych Kościół zakupił z 99-procentową bonifikatąJeśli działka nie była wykorzystywana do wpisanych w akcie notarialnym celów religijnych, magistrat nadal ma prawo wypowiedzieć umowę KościołowiTeren był już kontrolowany. Urzędnicza notatka liczy jednak zaledwie kilka zdańO kolejną kontrolę apeluje LewicaSprawa, której szczegóły przytacza Onet, sięga 2011 roku. Przed blisko dziesięcioma laty archidiecezja zakupiła liczący przeszło 3 tys. metrów kwadratowych teren, który kolejno służył jako posiadłość arcybiskupa Głódzia.Podpisanie zawartej w lipcu umowy umożliwiłoby zrzeczenie się praw do części parku Oliwskiego. Choć, jak podaje portal, istnieją pewne wątpliwości, czy Kościół mógł mieć roszczenia majątkowe do wspomnianego terenu, owo zrzeczenie się praw umożliwiło zakup działki na gdańskiej Oruni z 99-procentową bonifikatą.Tak oto za 4,5 tys. zł gdańska archidiecezja nabyła działkę wartą stokrotnie więcej.
Krzysztof Krawczyk został utrwalony przez znanego gdańskiego artystę zajmującego się street artem. We Wrzeszczu pojawił się mural przedstawiający piosenkarza. W internecie nie brak zachwytów. Komentatorzy twierdzą, ż Krawczyk został idealnie odwzorowany.Krzysztof Krawczyk został upamiętniony przez znanego artystę street artu TuseW Gdańsku pojawił się mural przedstawiający piosenkarzaInternauci rozpływają się w zachwytach nad realizmem pracy TuseTuse oddał hołd Krzysztofowi Krawczykowi w typowy dla siebie sposób.
Dziś Mateusz Morawiecki przeprowadził konferencję prasową pod nieotwartym Punktem Szczepień Powszechnych w Gdańsku. Placówka jest organizowana na przestrzeni 2 tysięcy metrów kwadratowych hali sportowej Gdańskiego Uniwersytetu MedycznegoPrezes Rady Ministrów, po zasięgnięciu opinii ekspertów, oszacował, iż do końca II kwartału osiągniemy odporność populacyjną. Przed halą sportową zwolennicy ugrupowań opozycyjnych przeprowadzili protest. Interweniowała policjaSkandowano hasła takie jak "Pinokio", "Stań przed narodem", "Za demolkę tego kraju, pójdziesz gnić do kryminału", "Wyp...", a także "Będziesz siedział z całą swoją świtą". Akcję relacjonowali aktywiści z grupy "Video-KOD"W godzinach popołudniowych media obywatelskie zaczęły relacjonować protest przeciwko Mateuszowi Morawieckiemu. Doszło do niego pod nieotwartym Punktem Szczepień Powszechnych Gdańsku, w czasie konferencji Prezesa Rady Ministrów. - My chcemy przywitać znanego kłamcę i złodzieja - deklarował jeden z uczestników. Problemy nastąpiły już przy próbie wylegitymowania osób uczestniczących w akcji.
4 lata temu kontrowersyjny dziennikarz TVP Gdańsk przygotował reportaż na temat podejrzeń dotyczących korupcji, a właściwie zmowy urzędników władz samorządu województwa pomorskiego. Mowa o wrobieniu wicedyrektora jednego z ośrodków w przyjęcie łapówkiUrzędnicy zaskarżyli Łukasza Sitka do sądu, zarzucając mu naruszenie artykułu 24 Kodeksu cywilnego, dotyczącego naruszenia dóbr osobistychSąd w I i w II instancji orzekł na korzyść urzędników. Telewizja Polska musiała przeprosić i przekazać 10 tysięcy złotych na Dom imienia Janusza Korczaka w GdańskuWładze TVP wyemitowały 14 marca i 6 czerwca 2017 roku wyemitowały reportaż Łukasza Sitka o tytule "Nietykalni". Materiał dotyczył skazanego prawomocnym wyrokiem wicedyrektora Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego. Urzędnik, jak orzekł wymiar sprawiedliwości, przyjął łapówkę. Według dziennikarza mogło jednak dojść do pewnego rodzaju zmowy.W bliżej nieokreślonej zmowie mieliby być wysoko postawieni pracownicy marszałka województwa pomorskiego oraz Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego. Sugerowano, iż urzędnicy mieli wrobić skazanego w przyjęcie pieniędzy za realizacje określonych żądań. Film wywołał reakcję jego "bohaterów", który natychmiastowo złożyli pozew do sądu.
Należy podkreślić, że działanie wynika z szeroko zakrojonego programu zwalczania przestępstw seksualnych, w wyniku którego służby mundurowe zatrzymały 8 kolejnych osób. Jak czytamy, wobec pięciu z nich sąd już zastosował tymczasowy areszt.Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTV:Pracodawcy będą raportować różnice w zarobkach kobiet i mężczyzn? Ważny projekt w SejmieLeszek Miller szczerze o relacji z Aleksandrem Kwaśniewskim. „Wpadał na wódeczkę”Doszukano się powiązania między oszustwem ze strony celebrytki wobec sklepu „HatiHati” a WieniawąŹródło: [KWP Gdańsk]