Urodzony 30 sierpnia 1954 roku białoruski polityk. Funkcję prezydenta Białorusi sprawuje od 1994 roku.
Tęsknią, płaczą, starają się przetrwać. Są młodzi i wykształceni. Nie planowali wyjeżdżać z kraju, który kochają. Mowa tu o Białorusinach, którzy pod wpływem prześladowań i represji ze strony władzy byli zmuszeni uciec z ojczyzny. Dzisiaj po raz pierwszy odważyli się opowiedzieć swoją historię.Żodzino, komisariat policji pod Mińskiem. Kilkanaście osób tłoczy się w celi przeznaczonej dla czterech. Ciężarówki z aresztowanymi protestującymi co chwila parkują pod tym i innymi komisariatami. Po pewnym czasie w celach brakuje już miejsca w środku, ale nikt się tym nie przejmuje. Autorytarna władza szybko znajduje rozwiązanie. Pada decyzja o przetrzymaniu pozostałych przez 14 dni na zewnątrz, pod płotem.- Zatrzymano mnie na dwa tygodnie do aresztu. Mnie, mojego chłopaka i moich przyjaciół. Wychodziliśmy na protesty i byliśmy mocno zaangażowani w działalność opozycji - mówi 20-letnia J., białoruska uchodźczyni polityczna mieszkająca w Warszawie. Nie chce podawać swojego imienia. Boi się.- Nigdy nie zapomnę tego, co mnie tam spotkało. Milicjanci cały czas mnie poniżali. Mówili, że ja i moja rodzina jesteśmy gównem, że to wstyd urodzić osobę taką jak ja. Powiedzieli, że mnie złamią, że poniosę konsekwencje za bunt - mówi z przejęciem dziewczyna.https://twitter.com/HannaLiubakova/status/1314215037678964739
23 maja doszło do kontrowersyjnego przekierowania do Mińska, rejsowego lotu linii Ryanair z Aten do Wilna. Powodem miał być alarm bombowy. Wiele wskazuje na to, że samolot został podstępem zmuszony do lądowania, w celu ujęcia Romana Protasiewicza, białoruskiego dziennikarza, redaktora opozycyjnego portalu Nexta. Dzisiaj w ramach protestu, kilka Europejskich państw wyszło z apelem do pozostałych członków wspólnoty, o wprowadzenie całkowitego zakazu lotów nad terytorium Białorusi. Znamy oficjalne oświadczenie LOT w sprawie zakazu. Co oznacza on dla białoruskich emigrantów?Skontaktowaliśmy się z Rzecznikiem Prasowym PLL LOT. Oto najnowsze informacje:"Do czasu podjęcia decyzji na poziomie europejskim PLL LOT rozważa zmiany tras dla samolotów wykonujących połączenia nad terytorium Białorusi. Na dziś zaplanowane są dwa takie loty – do Mińska i do Moskwy".
Bobrowniki: protest na granicy z Białorusią. Cała akcja odbywała się pod hasłem "Dla wolnej Białorusi”. Przekaz skierowany w reżim Aleksandra Łukaszenki oraz przyglądającej się jego działaniom Europy jest jasny.5 czerwca w Bobrownikach rozpoczął się protest na granicy z Białorusią. Społeczność Białorusinów postanowiła wyrazić swój sprzeciw wobec więzienia w kraju swoich rodaków przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę.Protest nieopodal Bobrowników zorganizował Narodowy Zarząd Antykryzysowy (NAU). Biało-czerwono-białe flagi, herb Białorusi oraz wolnościowe hasła masowo pojawiły się na przygranicznym terenie. Sobotni protest miał zwrócić uwagę kierowców, którzy kierowali się do przejścia granicznego w Bobrownikach. Wzdłuż drogi ustawiła się długa linia społeczności białoruskiej.
W niedzielę białoruska lekkoatletka została oficjalnie odsunięta od igrzysk w Tokio. Niedługo potem Chryscinę Cimanouską usiłowano przewieźć na lotnisko i zmusić do powrotu do Mińska. – Łukaszenka maksymalnie "czyści" wszelkie realne i potencjalne punkty oporu – ocenia dr Michał Patryk Sadłowski, specjalista ds. obszaru poradzieckiego.Chryscina Cimanouska otwarcie skrytykowała zaniedbania sztabu szkoleniowego, z powodu których trzy białoruskie biegaczki nie zostały dopuszczone do zmagań w Tokio. Lekkoatletkę przeniesiono tymczasem do sztafety 4x400 m, choć Cimanouska jest sprinterką i na co dzień biega na 200 m.Za krytykę białoruskiej ekipy biegaczkę najpierw odsunięto od igrzysk, a następnie, jak poinformowała, siłą próbowano odesłać ją do Mińska.Białoruski Narodowy Komitet Olimpijski przekonywał, że decyzję o przerwaniu udziału Cimanouskiej w igrzyskach podjęto na podstawie badań lekarskich, które rzekomo wykazały zły stan emocjonalno-psychiczny sprinterki.24-latka zdementowała tę informację. Jak twierdzi, w ogóle jej nie badano.
Fragmenty wywiadu, którego prezydent Aleksandr Łukaszenka udzielił stacji CNN, pojawiły się w białoruskich mediach. Przywódca kategorycznie zaprzeczył pogłoskom o połączeniu Białorusi i Rosji w “unitarny twór”. Skomentował także sytuację na granicy. Jego zdaniem zarzuty polskiego rządu dotyczące podawania narkotyków migrantom “to szaleństwo”.
Kancelaria Sejmu powiadomiła, że marszałek Elżbieta Witek zadecydowała o wyznaczeniu dodatkowego dnia na obrady posłów. Posiedzenie zwołano na poniedziałek 6 września. Czy Sejm zdecyduje się uchylić postanowienie prezydenta? Dodatkowe posiedzenie Sejmu już wkrótceNa poniedziałek 6 września marszałek Elżbieta Witek wyznaczyła dodatkowe posiedzenie Sejmu. Odbędzie się o godz. 16.30. Taką informację przekazała Kancelaria Sejmu. Jak przekazał dziennikarzom wicemarszałek Ryszard Terlecki, podczas obrad odbędą się wystąpienia przewodniczących klubów poselskich. W czwartek prezydent Andrzej Duda wydał rozporządzenie dotyczące wprowadzenia stanu wyjątkowego na przygranicznym z Białorusią pasie, wchodzącym w skład województw lubelskiego i podlaskiego. Z wnioskiem wystąpił premier Mateusz Morawiecki oraz minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. Politycy argumentowali decyzję trudnymi okolicznościami zaistniałymi na granicy z Białorusią. Niepokoje na granicy - To nie jest żadne straszenie - zaznaczał Mariusz Kamiński w swoim wystąpieniu - Uprzedzamy, wiele niebezpiecznych osób z bronią będzie po drugiej stronie granicy w najbliższych dniach - dodał. Od kilku tygodni na granicy z Białorusią koczują imigranci m.in. z Iraku, sprowadzeni przez tamtejszy rząd. Polska straż graniczna pilnuje, by osoby te nie przedostały się nielegalnie na terytorium Rzeczypospolitej. Wkrótce w rejonie rozpocząć się mają również ćwiczenia wojsk rosyjskich Zapad 21. Członkowie rządu ostrzegają, że dojść może wówczas do prowokacji ze strony naszych sąsiadów zza wschodniej granicy. Władza argumentuje swoją decyzję tym, że w obliczu coraz częstszych w ostatnim czasie wizyt aktywistów i niektórych polityków, próbujących przerzucić znajdującym się na terytorium Białorusi imigrantom żywność, może dojść do nieoczekiwanych i tragicznych konsekwencji. Choć rozporządzenie prezydenta opublikowane zostało już w Dzienniku Ustaw, Sejm ma możliwość uchylenia postanowienia o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTVZ ogłoszeniem wniosku o wprowadzenie stanu wyjątkowego czekano na powrót Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS jest mocno zaangażowany w kryzys na wschodniej granicyStan wyjątkowy w Polsce. Mamy komentarz PSLStan wyjątkowy. Sprawdzamy, jakie ograniczenia wprowadzi polski rządŹródło: wp.pl, wtv.pl
Jak donosi RMF FM, prezydent Andrzej Duda już w czwartek podpisze rozporządzenie dotyczące wprowadzenia stanu wyjątkowego na granicy z Białorusią. W sprawie wnioskowali premier Mateusz Morawiecki oraz minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. Stan wyjątkowy już wkrótce?RMF FM dotarło do informacji, z których wynika, że Andrzej Duda podpisze dokument dotyczący wprowadzenia stanu wyjątkowego na granicy z Białorusią. Chodzi o kryzys związany z imigrantami z Iraku, których rząd białoruski próbuje przeforsować przez granice Unii Europejskiej. We wtorek podczas konferencji rządowej, Mateusz Morawiecki i Mariusz Kamiński poinformowali, że zamierzają złożyć wniosek do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego na przygranicznym pasie z Białorusią. Minister spraw wewnętrznych podkreślał, że sytuacja nie ma precedensu i że jest pierwszym tego rodzaju przypadkiem w Polsce po 1990 r. Stan wyjątkowy obejmie swym zasięgiem części terenów dwóch województw: podlaskiego i lubelskiego. Łącznie 183 miejscowości, w tym zdecydowana większość, bo aż 115 na Podlasiu. Opozycja będzie protestować Pomysł podjęcia tak radykalnych kroków spotkał się ze sprzeciwem ze strony dużej części opozycji. Wielu komentatorów i polityków było zdania, że rząd nie ma żadnego uzasadnienia do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Pozostaje zatem możliwość, że Sejm, który obradować w kwestii będzie najprawdopodobniej w piątek, uchyli tę decyzję. Część opozycji zapowiada, że zamierza złożyć w tej sprawie odpowiedni wniosek. Rząd argumentuje wprowadzenie stanu wyjątkowego licznymi prowokacjami ze strony prezydenta Białorusi, które doprowadzić mogą do tragedii tym bardziej, że już za kilka dni na granicy odbywać będą się ćwiczenia rosyjskich wojsk Zapad 21. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTVPrezydent bierze pod uwagę możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowegoIwona Śledzińska-Katarasińska o stanie wyjątkowym: "Decyzja tyleż symboliczna, co łajdacka"Konferencja premiera Morawieckiego. Mówią o stanie wyjątkowym w dwóch województwachŹródło: rmf24.pl, wtv.pl Zdjęcie główne: wtv.pl
W przypadku eskalacji na granicy z Polską, Łukaszenka ma użyć broni - taką informację miał przekazać wicemarszałkowi Sejmu Piotrowi Zgorzelskiemu białoruski polityk Pawieł Łatuszka. Czy prezydent Białorusi ponownie próbuje wywrzeć presję na polskiej władzy?Łukaszenka szykuje się na wojnę?Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski był gościem w jednym z programów stacji Polsat News. Podczas jej trwania podzielił się z redakcją niepokojącymi wieściami. Jak twierdzi, na 15 minut przed rozpoczęciem programu, otrzymał telefon od opozycyjnego białoruskiego polityka Pawieła Łatuszki. - Piętnaście minut przed programem zadzwonił do mnie ambasador Paweł Łatuszka - poinformował Zgorzelski - Powiedział, że posiada pewną wiedzę, że Łukaszenka podjął decyzję o użyciu broni w sytuacji, kiedy na granicy białoruskiej mogłyby nastąpić sprawy zbyt mocno eskalowane - dodał. Podejrzenia co do tego, że Łukaszenka czeka tylko na moment, gdy zostanie sprowokowany pojawiały się w mediach już wcześniej. Migranci na granicy Imigranci z Iraku, którzy zostali przywiezieni do Białorusi na zlecenie Łukaszenki od kilkunastu dni przebywają na granicy próbując przedostać się do Polski. Z jednej strony nie mogą zostać wpuszczeni na terytorium kraju, z drugiej nie mogą udać się w głąb Białorusi, ponieważ pilnowani są przez tamtejsze służby. Patowa sytuacja spowodowana jest chęcią białoruskiego prezydenta do wywołania presji na Unię Europejską, która nałożyła na jego kraj sankcje po tym, jak rząd zdecydował się na porwanie samolotu w aktywistą Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie. Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.Artykuły polecane przez redakcję WTVOddolny protest pod Komendą Główną Straży Granicznej. Zebrało się około 100 osóbPoseł Franciszek Sterczewski próbował pomóc uchodźcom koczującym na granicy. Strażnicy go zablokowali“Słyszymy bzdury z TVP i jest nam niedobrze”. Co dalej z uchodźcami na granicy?Źródło: wprost.pl, wtv.pl Zdjęcie główne: PAVEL ORLOVSKY/AFP/East News
W trakcie piątkowego wydania "Faktów po Faktach" doszło do ostrej przepychanki słownej między Katarzyną Kolendą-Zaleską a Pawłem Jabłońskim. Wiceszef MSZ zasugerował, że TVN24 wspiera reżim Łukaszenki. Na odpowiedź stacji nie przyszło nam długo czekać.W programie "Fakty po Faktach", w którym w piątek gościł wiceszef resortu spraw zagranicznych Paweł Jabłoński, głównym tematem po raz kolejny był kryzys na granicy Polski z Białorusią, gdzie od przeszło dwóch tygodni przebywa grupa kilkudziesięciu migrantów.Gdy prowadząca wydanie Katarzyna Kolenda-Zaleska zapytała przedstawiciela rządu, dlaczego rządzący nie pozwalają na podanie uchodźcom jedzenia czy leków, Jabłoński odparł, że grupa przebywa na terytorium innego kraju, a obóz władzy wysłał do Białorusinów ofertę pomocy.– Czy człowieczeństwo będziemy mierzyć w centymetrach? – dopytywała dziennikarka TVN. W odpowiedzi wiceszef MSZ wskazał, że TVN24 powtarza propagandę Aleksandra Łukaszenki, stając w ten sposób po stronie reżimu. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.
Grupa imigrantów od kilkunastu dni koczuje na granicy Polski z Białorusią, a "Wiadomości" TVP robią wiele, by przekonać, że decyzja o wpuszczeniu ich na teren naszego kraju grozi destabilizacją całej Unii Europejskiej. Zasugerowano nawet, że dramatyczne sceny są wyreżyserowaną akcją.Od blisko dwóch tygodni na granicy polsko-białoruskiej przebywa grupa kilkudziesięciu uchodźców (głównie z Afganistanu), którzy chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce.Z początku uchodźców pilnowała Straż Graniczna. Wkrótce Ministerstwo Obrony Narodowej wysłało na miejsce blisko 1000 wojskowych, którzy pilnują terenu w okolicy Usnarza Górnego. W okolicy ustawiono też długi na przeszło 100 kilometrów drut kolczasty.W minionych dniach "Wiadomości" TVP nie ustawały w staraniach przekonania telewidzów, że przepuszczenie grupy przez polską granicę zagraża bezpieczeństwu Europy. Potem było już tylko groźniej.
Imigranci szturmują polską granicę. W ciągu trzech dni pogranicznicy z Podlasia zatrzymali kilkuset cudzoziemców, którzy próbowali nielegalnie przekroczyć granicę polską-białoruską. To pierwsze oznaki problemu, z którym od dłuższego czasu zmaga się Litwa.
Białoruś postanowiła wstrzymać eksport ropy do Polski. Według informacji "Rzeczpospolitej" chodzi o zatrzymanie dostaw surowca płynącego rurociągiem "Przyjaźń".W środę w okolicach południa dziennik potwierdził informacje, według których dostawy ropy naftowej do Polski zostaną wstrzymane.
O Białorusi jest ostatnio bardzo głośno. Kilka tygodni temu samolot z Aten do Wilna, został zmuszony do lądowania w Mińsku. Na pokładzie znajdował się opozycyjny dziennikarz z Białorusi, Roman Protasiewicz, który tym podstępem został pojmany. Reżim Aleksandra Łukaszenki staje się coraz bardziej rygorystyczny, a Białorusini obawiają się o swoją wolność. Tym razem Łukaszenka przekroczył kolejną granicę.Białoruś po raz kolejny zmieniła warunki wjazdu i wyjazdu z kraju. Nowe rozporządzenie dotyczy także obcokrajowców, jednak najbardziej dotknięci są przeciętni obywatele.
Jana Shostak to polsko-białoruska działaczka na rzecz wolnej Białorusi. W poniedziałek wystąpiła wraz z posłami Lewicy na konferencji prasowej pod ambasadą swego kraju i ze łzami w oczach krzyczała przez pełną minutę, chcąc zwrócić w ten sposób uwagę na dramatyczną sytuację za białoruską granicą. Jej protest związany jest przede wszystkim z wydarzeniami wokół Ramana Pratasiewicza, które ponownie rozbudziły zainteresowanie sytuacją na Białorusi.
Samolotem relacji Ateny-Wilno, którym 23 maja podróżował białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz, leciały cztery Polki pochodzące z Podlasia. Młodego aktywistę zatrzymano tuż po awaryjnym lądowaniu maszyny. "Psy obwąchiwały każdą naszą rzecz".O powodach wymuszenia lądowania samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna przez białoruskie władze pisaliśmy TUTAJ.Działania reżimu Łukaszenki, które w istocie należy uznać za porwanie samolotu, oparto na fałszywych doniesieniach dotyczących zagrożenia bombowego.Na pokładzie maszyny znajdował się Raman Pratasiewicz, białoruski opozycjonista, jeden z twórców kanału Nexta, na którym publikowano m.in. szczegóły manifestacji w sprawie sfałszowania wyborów na Białorusi, po których władze państwowe blokowały niezależne źródła internetowe.Aktywistę, którego białoruskie KGP umieściło na liście osób "zaangażowanych w terroryzm", aresztowano tuż po awaryjnym lądowaniu samolotu w Mińsku. Przed aresztowaniem Pratasiewicz miał mówić współpasażerom, że "czeka go tu śmierć".
Samolot relacji Ateny-Wilno, którym podróżował Raman Pratasiewicz, opozycjny aktywista pochodzący z Białorusi, został zmuszony do lądowania w związku z rzekomym zagrożeniem bombowym. Po lądowaniu młody mężczyzna został zatrzymany przez białoruskie służby. Pratasiewiczowi grozi kara śmierci.Wieczorem 23 maja białoruskie władze wymusiły lądowanie samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna. Jako pretekst przedstawicielom reżimu Aleksandra Łukaszenki posłużyła wiadomość o zagrożeniu bombowym.Po lądowaniu ustalono, ze doniesienia były nieprawdziwe, a część komentatorów postawiła sprawę jasno – białoruski dyktator dopuścił się porwania samolotu. Wszystko po to, by aresztować Ramana Pratasiewicza, opozycjonistę, który od 2019 roku przebywał poza Białorusią.
Donald Tusk jako jeden z pierwszych polityków zareagował na wymuszone lądowanie samolotu na terenie Białorusi. Były premier wprost nazwał działanie aktem państwowego terroryzmu, na jaki zdecydował się Aleksandr Łukaszenka. Stanowisko równolegle wydał Mateusz Morawiecki. Następny był prezydent Andrzej Duda. Co ciekawe, jako ostatni zareagowali pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Donald Tusk jako były przewodniczący Rady Europejskiej ma moc nagłaśniania skandalicznych postaw naszych sąsiadów na arenie międzynarodowej. Postanowił więc wykorzystać media społecznościowe, by w ostrych słowach skrytykował białoruskie, autorytarne władze.