wtv.pl > Polska > Podczas kremacji w piecu wybuchła bateria. Zakład pogrzebowy szuka winnego
Zosia Wierzcholska
Zosia Wierzcholska 19.03.2022 08:53

Podczas kremacji w piecu wybuchła bateria. Zakład pogrzebowy szuka winnego

krematorium

Wrocław. Podczas kremacji wybuchł rozrusznik serca. Rachunek za naprawę pieca dostała rodzina, której zmarły nigdy takiego urządzenia nie miał. Trwają poszukiwania winnego.

Rodzina była pogrążona w podwójnej żałobie. Kobieta, której najpierw odeszła mama, a kilka dni później ojciec, otrzymała rachunek za naprawę pieca w krematorium w Strzelinie.

Fatalna pomyłka

Senior zmarł na udar 10 czerwca. Pogrążona w żałobie rodzina twierdzi, że ich ojciec nie miał nigdy stymulatora serca i musiało dojść do pomyłki.

Podczas kremacji 14 czerwca w piecu wybuchł, wcześniej niezgłoszony pracownikom krematorium, rozrusznik serca i uszkodził wewnętrzną elektronikę. Rodzina została poinformowana o zdarzeniu dwa dni później. Krematorium w Strzelinie wystawiło fakturę na kwotę 800 zł, a po kilku dniach rodzina odebrała z zakładu pogrzebowego uszkodzony rozrusznik.

- Tata od marca do maja był w szpitalu przy ul. Borowskiej trzy razy. Ostatni raz przez trzy tygodnie. Wtedy miał badanie Holtera, usg. serca. W marcu - rtg płuc. Świętej pamięci mama zawsze skrupulatnie dostarczała wszystkie dokumenty taty do POZ-u, podobnie my (...) Tata mieszkał z nami niemal do końca, mąż mieszkał z nim całe życie i wiedział, że tata nie miał nigdy rozrusznika - mówi synowa zmarłego w rozmowie z Gazetą Wrocławską.

Winnego nie ma

Rodzina wyklucza scenariusz, w którym rozrusznik został wszczepiony bez ich wiedzy. Lekarz z ośrodka, w którym leczył się senior potwierdza – mężczyzna nie miał stymulatora. Podobnie twierdzi POZ przy ul. Daszyńskiego we Wrocławiu. Rodzina zmarłego ubolewa nie tylko nad faktem bezzasadnego oskarżenia, ale przede wszystkim – nad sposobem, w jaki zostali potraktowani, zwłaszcza że nadal są pogrążeni w żałobie. Jak podaje Gazeta Wrocławska, instytucje przerzucają się odpowiedzialnością za tę niezręczną sytuację:  ”Zakład pogrzebowy odsyła po wyjaśnienie do krematorium, a krematorium do zakładu pogrzebowego.”

Kto za to zapłaci

Stymulator serca jest niewielkim, lekkim urządzeniem elektronicznym. Może być zakładany czasowo lub na stałe. Ma za zadanie unormować pracę mięśnia sercowego. Da się go wyczuć dłonią. Pracownicy krematoriów zwykle pytają o obecność tego typu sprzętu w ciele, by uniknąć kosztownych napraw. Naprawa pieca może kosztować nawet 1,2 mln zł. Jak ustaliła Gazeta Wrocławska zarówno zakład pogrzebowy jak i krematorium zgodnie twierdzą, że nie ma mowy o pomyłce i zamianie zwłok. Procedury, według nich, wykluczają taką możliwość, bowiem w procesie kremacji przy piecu stoi urna z imieniem i nazwiskiem osoby zmarłej, której to dane wynikają z dokumentów.

Właścicielka krematorium z kolei twierdzi, że zakład pogrzebowy przywozi urnę z dokumentami i opisaną na wieku imieniem i nazwiskiem zmarłego, a trumny z ciałem, nie otwiera się już w krematorium. Zostaje wprowadzona od razu do pieca.

Badanie DNA po kremacji

Zakład pogrzebowy poprosił krematorium o wystawienie faktury za naprawę uszkodzonego sprzętu, ponieważ był pewny, że winna jest rodzina zmarłego 10 czerwca mężczyzny. Inny scenariusz zakłada, że osoba, która była kremowana wcześniej była właścicielem problematycznego rozrusznika.

Do kogo należał stymulator serca, którego baterie wybuchły 10 czerwca nadal nie wiadomo.

Po pogrzebie właściciele zakładu i krematorium podjęli decyzję, że rodzina zmarłego nie będzie musiała płacić za kosztowną naprawę pieca. Sprawa ma być  wyjaśniana pomiędzy tymi dwoma przedsiębiorstwami.

Pożegnanie odbyło się 24 czerwca. Po kremacji nie da się już sprawdzić, czyje prochy znalazły się w urnie. Badania DNA spopielonego ciała nie dają gwarancji potwierdzenia do kogo mogły należeć zwłoki.

Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected] Przyjrzymy się sprawie.

Artykuły polecane przez redakcję WTV:

źródło: gazetawroclawska.pl Zdjęcie ilustracyjne:

Powiązane