wtv.pl > Artykuły autora
autor

Jan Śpiewak

Dziennikarz WTV

Skontaktuj się ze mną!

[email protected]
Publikacje Autora
[OPINIE]Śpiewak: Campus Polska Przyszłości - czyli jak grupa rekonstrukcyjna Mumii Wolności chce przejąć władzę
publicystyka (2)
O Polsce młodych ma opowiadać między innymi Krzysztof Truskolaski syn prezydenta Białegostoku, którego ojciec uczynił posłem Nowoczesnej a następnie Platformy Obywatelskiej. Jako dziedzic politycznej dynastii Krzysztof Truskolaski jest oczywiście świetnym przykładem tego, że Polska to kraj oferujący szerokie możliwości awansu dla młodych. Przykładem na to, że młodzi mogą osiągnąć sukces jeśli bardzo się postarają jest posłanka Klaudia Jachira. Poprowadzi ona na Campusie spotkanie pod tytułem “Jak ominąć system?”. Na pewno udało się jej ominąć system edukacji. Profesor Matczak znany z tego, że groził swoim przeciwnikom na Twitterze, że będzie się mścił na ich dzieciach, na Campusie ma opowiadać o tym jak mówić prostym językiem o ważnych sprawach. To nie koniec. Matczak będzie jeszcze promował na Campusie najbardziej cringową książkę roku pt. “Jak wychować rapera”. To chyba wielka akcja ocieplania wizerunku sierot po KOD-zie. Kiedyś rap był muzyką buntu, konfliktu pokoleniowego, dzisiaj to muzyka konformizmu i status quo. Tata Maty i jego lans na zdolnym dziecku boleśnie to potwierdza. Warsztat pod tytułem “Teflonowa patowładza” będzie prowadzić Magdalena Adamowicz oskarżona przez prokuraturę o ukrywanie setek tysięcy złotych dochodów. Jak tłumaczyła europosłanka pieniądze dostała od rodziców, którzy przywieźli je z robót w Niemczech. Pieniądze trzymali w gotówce, co wynikało z „traumy przeżytych obozów zagłady”. Jej mąż miał tyle mieszkań, że nie pamiętał nawet wszystkich wpisać do oświadczenia majątkowego. W tym kontekście wyjaśnienia Adamowicz nie są specjalnie wiarygodne. Czy warsztat, który będzie prowadzić Adamowicz będzie polegał na tym jak ukryć dochody przed fiskusem? O tym przekonają się nieliczni dopuszczeni na wydarzenie. Rafał Trzaskowski organizował Campus Polska Przyszłości, gdy był jeszcze niekwestionowanym liderem Platformy Obywatelskiej. Powrót Tuska z Brukseli pokrzyżował jego plany odgrywania pierwszoplanowej roli w obozie anty-PiS. Program Campusu jest więc oknem, które daje możliwość spojrzenia w głąb umysłowości człowieka, który chciał być prezydentem kraju i poprowadzić opozycję do zwycięstwa. Niestety, zamiast nowych pomysłów mamy powrót do skompromitowanego liberalizmu z lat 90-tych. Zjazd grupy rekonstrukcyjnej Unii Wolności nie może się odbywać bez udziału Leszka Balcerowicza. Na Campusie ma odpowiedzieć na pytanie “O co warto się bić?”. Lider polskich neoliberałów znany jest głównie z tego, że od 30 lat pozostaje ekonomicznym analfabetą. W 2015 roku wieszczył, że finanse publiczne przez 500 plus czeka katastrofa na modłę Grecji. Oczywiście nic takiego się nie stało. Jego “reformy” doprowadziły do ruiny milionów ludzi w Polsce. Zawsze gdy Balcerowicz dzierżył ministerialną tekę w rządzie, bezrobocie w Polsce rosło do olbrzymich rozmiarów. Balcerowicz to golem neoliberalizmu. Gdyby nie istniał, polska bieda, oligarchia i korporacje musiałyby go wymyślić. Nikt tak dobrze nie reprezentował interesów bogatych w polskiej polityce przez ostatnie 30 lat. Oczywiście nie mogło go więc zabraknąć na programowym wydarzeniu Trzaskowskiego. Campus Polska Przyszłości to kilka modnych haseł o demokracji i zrównoważonym rozwoju, podlanych niestrawnym sosem polskiego liberalizmu z lat 90-tych. Widać, że Rafał Trzaskowski przespał ostatnie lata i nic nie zrozumiał z tego co się dzieje na świecie. Po 6 latach rządów PiSu lider opozycji proponuje nam wielki powrót do skompromitowanego status quo. Ta propozycja może być atrakcyjna jedynie dla sierot po Unii Wolności i Komitecie Obrony Demokracji. To niestety zła wiadomość dla wszystkich, ktorzy chcieliby wreszcie odsunąć PiS od władzy.Na Campusie będziemy mogli też posłuchać, co do powiedzenia na temat ochrony zdrowia ma marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Grodzki znany jest z tego, że wyrzucił na samozatrudnienie wszystkie pielęgniarki, które pracowały w jego szpitalu. Jeszcze niedawno publicznie bronił tej decyzji, która w jasny sposób łamała prawo pracy. Grodzki popiera usieciowienie systemu ochrony zdrowia, które jest źródłem tysięcy patologii. Na kolejnym panelu możemy podyskutować, jaka powinna być rola państwa. Wśród gości sami liberałowie oraz szefowa organizacji pracodawców Henryka Bochniarz, która od 30 lat skutecznie walczy z państwem i usługami publicznymi. Odpowiedź na pytanie postawione w panelu już znamy. Po pierwsze, co to za nazwa? Dlaczego w czymś co miało być letnią szkołą i platformą wymiany idei musimy odwoływać się do angielskiego słowa, które w dodatku istnieje w języku polskim? Brzmi to pretensjonalnie i głupio. Zupełnie jakby “cool” nazwa miała maskować intelektualną pustkę. W programie Campusu roi się od biznesowych lobbystów i polityków drugiej świeżości. Pierwszym wydarzeniem Campusu jest Plac Myśli Otwartej pt. “Jak miasta radzą sobie z wyzwaniami przyszłości?” W panelu mają wystąpić Aleksandra Dulkiewicz, Rafał Trzaskowski i burmistrz Londynu Sadiq Khan. Dulkiewicz już kiedyś obraziła Khana zwracają się do niego na debacie w Gdańsku tymi słowami: “Weszliśmy do Unii Europejskiej, wcześniej do NATO. Możemy dzisiaj tutaj swobodnie siedzieć i rozmawiać. Mieć gości takich egzotycznych jak wy”. Dulkiewicz wyszła wtedy słoma z butów. Wielu oskarżało ją wtedy o zwykły rasizm. Czy tym razem będzie bardziej się pilnować? Miejmy nadzieję. Jeśli chodzi o wyzwania przyszłości to zarówno Trzaskowski jak i Dulkiewicz na masową skalę pozwalają w swoich miastach na patodeweloperkę, betonozę i wycinkę drzew. Polskie miasta nie tylko nie radzą sobie z wyzwaniami przyszłości, ale sukcesywnie i celowo tę przyszłość niszczą.
Czytaj dalej
Śpiewak: Prawdziwy plan depopulacji Polski
wtv
WTV.pl
Opublikowane dane urodzin za styczeń 2021 roku pokazują, że nie ziściły się nadzieje części obserwatorów. Zamknięcie w domu nie sprzyja w pandemii prokreacji. Nie będzie drugiego skoku urodzin podobnego do czasów stanu wojennego. Ludzie boją się przyszłości, w dodatku stłoczeni są na małej powierzchni w wiele osób. Polskie mieszkania są jednymi z najmniejszych i najbardziej przeludnionych w Unii Europejskiej, ale to tylko część polskich kłopotów. Wskaźnik dzietności w Polsce oscyluje wokół 1,4 dziecka (czyli 140 dzieci na 100 kobiet). Po wprowadzeniu 500+ liczba urodzeń na chwilę wzrosła, żeby znowu od 2018 roku zacząć spadać. Pandemia może okazać się prawdziwym dramatem demograficznym, ale katastrofa trwa już od 1990 roku.W dyskusji o spadku dzietności dominują dwa podejścia. Z jednej strony mamy ludzi, którzy mówią, że rodziny nie decydują się na dzieci, bo zmienia się kultura. Ludzie stają się coraz bardziej egoistyczni i wygodni. Nie chcą mieć dzieci, bo przeszkadza to im w realizacji własnych pasji. Dzieci zabierają wolność i czas, który moglibyśmy przeznaczyć dla siebie. Rzeczywiście wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw wskaźnik dzietności spada. Tylko co stoi za wzrostem zamożności? Zmiany w psychice ludzi, czy zmiany w modelu społeczno-gospodarczym? Osobiście jestem przekonany, że to drugie. Nasze życie jest coraz bardziej podporządkowane gospodarce, a nie coraz mniej. Jesteśmy coraz bardziej wystawieni na przemoc wolnego rynku, który przejął niemal wszystkie sfery życia człowieka.Najlepiej te zmiany pokazuje kontekst historyczny. Po wielkim boomie urodzeń w latach 50 i 60 wskaźnik dzietności ustabilizował się w Polsce na około dwójce dzieci na kobietę i utrzymywał się na tym poziomie do końca lat 80-tych. W 1990 roku wskaźnik dzietności kobiet wyniósł około 200 dzieci na 100 kobiet. Już 6 lat po upadku komunizmu spadł do 1,5. W świetnym reportażu „Kiedyś tu było życie teraz jest tylko bieda” autorka Katarzyna Duda opowiada historię rodziny górniczej z Wałbrzycha. Małżeństwo zdecydowało się na jedno dziecko przed 1989 roku. Chciało drugie, ale nastał czas planu Balcerowicza. Ludzie zaczęli tracić pracę. Chociaż ich w pierwszym okresie transformacji zwolnienia nie dotknęły, stracili poczucie bezpieczeństwa. Zrezygnowali z drugiego dziecka, obawiając się o swoją przyszłość.Po 1989 roku nastały czasy prywatyzacji usług publicznych i deregulacji rynku pracy. Dramatycznie wzrosło bezrobocie i realne dochody ludności. Padło wiele małych i średnich miast zmuszając ludzi często do szukania pracy w dużych miastach, albo na emigracji. Dzisiaj młodzi ludzie widzą swoją przyszłość w jeszcze czarniejszych barwach niż w latach 90-tych. Dramatycznie rosną koszty życia - szczególnie mieszkania, edukacji, ale też opieki zdrowotnej. Młodzi pytani o to, dlaczego nie decydują się na dzieci, wymieniają umowy śmieciowe, drogie mieszkania, niskie płace, wysokie koszty opieki zdrowotnej, ale też zakaz aborcji, utrudniony dostęp do badań prenatalnych, brak pomocy rodzicom osób niepełnosprawny i ogólny klimat polityczny w kraju. Nie bez znaczenia pozostaje to, że dużo młodych ludzi boi się katastrofy klimatycznej i warunków, które będą panować na planecie za kilkadziesiąt lat. Zmiany gospodarcze wpływają na zmiany kulturowe. Kiedyś część ryzyka rodzenia dzieci brały na siebie wielopokoleniowe rodziny. Dziećmi zajmowały się babcie, a wszyscy mieszkali w jednym domu. Dzisiaj młodzi mieszkają w miastach, a babcie ciągle pracują. Z biegiem czasu ciężar utrzymania naszych dziadków też spadnie na najmłodszych. Emerytury są z roku na rok niższe i wizja opieki nad rodzicami i dziećmi wielu wydaje się nie do podźwignięcia. W Polsce możesz liczyć tylko na siebie.Tezę o tym, że to wysokie koszty życia i państwo z kartonu decydują o braku dzieci, potwierdzają też dane z Wielkiej Brytanii. Tam wedle szacunków na sto Polek przypada 210 dzieci. W Wielkiej Brytanii zarówno pomoc państwa dla rodzin jak i zarobki są znacznie wyższe, a koszty życia proporcjonalnie niższe. Dzieci rodzi się mniej niż w Polsce tylko na południu Europy, ale tam trwa od 12 lat niemal nieustający kryzys gospodarczy a wśród młodych notowane jest nawet 40 procentowe bezrobocie.Katastrofa demograficzna to cena, która płacimy za decyzje naszej klasy politycznej, która po 1989 roku uznała, że Polska stanie się jednym wielkim obozem taniej siły roboczej, w którym koszty życia zbliżają się do tych na zachodzie. Odbywa się to kosztem społeczeństwa, którego ubywa w zastraszającym tempie.
Czytaj dalej