wtv.pl > Opinie > Śpiewak: Media nie są wolne
Jan Śpiewak
Jan Śpiewak 19.03.2022 08:24

Śpiewak: Media nie są wolne

wtv
WTV.pl

Badania pokazują, że Polacy należą do społeczeństw, które nie darzą mediów specjalnym szacunkiem. Przeprowadzone trzy lata temu badanie przez Attention Marketing pokazało, że mediom publicznym ufa jedynie w Polsce 18% badanych a komercyjnym 32%. Oznacza to, że media dzisiaj cieszą się podobnym poziomem zaufania co polski parlament. Media bardzo ciężko na taki wizerunek zapracowały. Dlaczego nie ufamy mediom publicznym łatwo zrozumieć. Wszechogarniająca rządowa propaganda i toporne manipulacje wypełniają czas większości programów informacyjnych i publicystycznych. Dlaczego jednak tak słabo wypadają media prywatne? Większość z nas czuje, że one również serwują propagandę, mniej obcesową, bardziej wysublimowaną, ale wciąż propagandę.

Jeden z ideowych założycieli neoliberalizmu Walter Lippmann pisał, że w ustrojach autorytarnych nie ma specjalnego znaczenia co ludzie sądzą. Władza wymusza posłuszeństwo w sposób fizyczny. Jeśli będziesz protestować wtrącą cię do więzienia, zwolnią z pracy, albo zabiją. W państwach demokratycznych tak łatwo już nie jest. Władza zdobywa mandat do rządzenia w wolnych wyborach. Lippmann należał do grona czołowych konserwatywnych uczonych, którzy twierdzili, że demokracja przedstawicielska wymaga kontroli ze strony elit. Masy są zbyt niedojrzałe, żeby miały same się rządzić. Zwykły człowiek nie był w stanie ogarnąć swoim umysłem złożonej rzeczywistości. 

Elity muszą jednak zdobyć poparcie szarych mas do rządzenia. Jak to zrobić? I tutaj z pomocą przychodzą media. To media miały „fabrykować zgodę” na ich rządy sprzedając gawiedzi uproszczoną wizję świata dostosowaną do jej zdolności poznawczych. Walter Lippmann pisał te słowa w latach międzywojennych. Do koncepcji wytwarzania zgody wrócił po pół wieku wybitny amerykański intelektualista Noam Chomsky. Jego zdaniem w Stanach Zjednoczonych istnieje cenzura być może skuteczniejsza niż w krajach autorytarnych. Cenzura w krajach zachodu działa po cichu, gdy w krajach bloku komunistycznego wszyscy wiedzieli, że oficjalne przekazy są ściśle kontrolowane. Cenzura w mediach zachodu - przekonuje Chomsky - polega na pozorowaniu publicznej debaty i eliminowaniu z niej głosów, które negują oficjalną linię władzy. Kto trzyma władzę we współczesnych państwach zachodu? Oczywiście wielki biznes. Zarówno władza korporacji i mediów nie podlega demokratycznej kontroli. Interesy mediów i interesy społeczeństwa rzadko są tożsame. Media żyją ze sprzedaży reklam i coraz częściej naszych danych. Jesteśmy dla nich produktem - ciemną masą, którą im mniej niezależnie myśli tym lepiej. Stoją na straży oligarchicznej i feudalnej wizji świata, w której do rządzenia mogą być dopuszczeni jedynie „oświeceni eksperci” i przedstawiciele elit.

Po 1989 roku niemal wszystkie „niezależne media” poparły neoliberalny program Balcerowicza, który doprowadził do długotrwałego dwudziestoprocentowego bezrobocia i masowej emigracji. Media rzadko dawały łamy głosom, które negowały ten model. Władze się zmieniały a kolejne rządy od lewa do prawa popierały program prywatyzacji majątku publicznego, deregulacji i obniżki podatków najbogatszym. Gazeta Wyborcza założona dzięki związkowi zawodowemu Solidarność włożyła gigantyczny wysiłek w dezawuowaniu strajków i całego ruchu robotniczego. Autor książki o pierwszych latach istnienia Gazety Wyborczej Stanisław Remuszko przez lata nie doczekał się żadnej recenzji swojej - wydanej własnym sumptem - książki. Próbował wykupić ogłoszenie w kilku gazetach, które w teorii nie miały specjalnie ciepłych uczuć do Wyborczej - m.in. Rzeczpospolitej. Bez skutku. Książka sprzedała się w liczbie kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy drogą pantoflową! Nikt nie chciał narazić się Adamowi Michnikowi i jego wpływowemu otoczeniu. 

Mam zresztą podobne doświadczenia. Moja książka „Ukradzione Miasto” - doczekała się słownie jednej recenzji w jednym z internetowych portali. Gdy w 2013 roku zacząłem zdawać sobie sprawę ze skali działalności mafii reprywatyzacyjnej w stolicy żadne mainstreamowe media nie chciały dać nam głosu. Nikt nie chciał psuć relacji z warszawskim ratuszem, deweloperami, warszawską socjetą i Platformą Obywatelską. Dopiero zmiana władzy w 2015 roku rozszczelniła zasłonę milczenia, ale jeszcze w 2016 roku udzieliłem wywiadu Tygodnikowi Polityka na temat afery reprywatyzacyjnej, który nigdy się nie ukazał, bo cytuję z pamięci „nie możemy atakować Hanny Gronkiewicz-Waltz, gdy rządzi PiS”.

Media godzą się jedynie na debatę publiczną, w której politycy, którzy jeszcze wczoraj byli w jednej partii, okładają się wyzwiskami. Rzadko jednak debata wykracza poza ramy neoliberalnej hegemonii i dotyczy realnych problemów Polaków.  Te od lat pozostają nierozwiązane. Smog, śmieciowe warunki pracy, upadek polskich uniwersytetów, zapaść służby zdrowia, patodeweloperka, niszczenie środowiska naturalnego, globalne ocieplenie. Media - używając terminu Chomskiego i Lippmann - poprzez dobór tematów i informacji fabrykują w społeczeństwie zgodę na dalszą prywatyzację usług publicznych i publicznych zasobów, niszczenia środowiska naturalnego, czy coraz mniejsze mieszkania. Jesteśmy na co dzień karmieni łatwą i przyjemną papką, która ma nas utwierdzić we własnych już zastanych przekonaniach i prostym czarno-białym obrazie świata jednocześnie dając coraz więcej władzy wielkiemu biznesowi nad naszym życiem. Czy jest wyjście z tej sytuacji? Przede wszystkim powinniśmy zachować zdrowy sceptycyzm wobec czwartej władzy. Jak pokazują badania Polakom tego nie brakuje.

Powiązane