Śpiewak: Układ reprywatyzacyjny kontratakuje. Platforma Obywatelska i sądy ciągle bronią aferzystów
Jolanta Brzeska 1 marca 2011 roku została porwana ze swojego domu, oblana benzyną i podpalona. Dziesięć lat po morderstwie działaczki lokatorskiej ciągle nikomu nie postawiono zarzutów. Ani sprawcom, ani śledczym, którzy torpedowali dochodzenie. Kluby parlamentarne zaproponowały uchwałę upamiętniającą Jolantę Brzeską. Uzgodniono tekst, ale do przyjęcia uchwały przez aklamację jest potrzebna jednomyślność. Zaprotestowała Platforma Obywatelska, domagając się wykreślenia części uchwały, która potępiała dotychczasowy sposób przeprowadzania reprywatyzacji. Dopiero po skorygowaniu treści Platforma zagłosowała za.
Lewica i Prawo i Sprawiedliwość zgłosiły również propozycję nadania Jolancie Brzeskiej honorowego obywatelstwa Warszawy. Platforma w radzie miasta ma większość. Uchwała została natychmiast zdjęta z porządku obrad po wniosku Jarosława Szostakowskiego. Radny jest szefem klubu Koalicji Obywatelskiej w radzie miasta i działaczem Komitetu Obrony Demokracji. Szostakowski uzasadnił to w kuriozalny sposób: „dużo osób zmarło w historii tego miasta ważnych, nie otwierajmy tej furtki, bo okaże się, że ominęliśmy wielu wartościowych warszawiaków". Nie przeszkadzało to wcześniej nadania pośmiertnego obywatelstwa gdańszczaninowi Pawłowi Adamowiczowi.
Platforma nie tylko w gestach jest przeciwna rozliczeniu afery reprywatyzacyjnej i oddaniu sprawiedliwości jej ofiarom. Ratusz regularnie skarży korzystne dla siebie decyzje Komisji Weryfikacyjnej do sądu administracyjnego. Skarży te decyzje nawet w sytuacjach, gdy w sprawie nieruchomości toczą się procesy w sądach o korupcję, albo właściciel ma prawomocny wyrok więzienia za próbę kradzieży kamienicy. I masowo sądy przyznają skarżącym rację, unieważniając decyzje Komisji Weryfikacyjnej. Ostatnio Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzję komisji, która odbierała Kamienicę na Mokotowskiej 63 i na Noakowskiego 16. Ta pierwsza to kamienica najbogatszej urzędniczki w Polsce Marzeny K. Prywatnie siostra mecenasa Roberta N. Dostała w „odszkodowaniach” reprywatyzacyjnych ponad 60 milionów złotych. W przypadku Mokotowskiej urzędnicy uznali, że nie należy budynku zwracać, ale Jakub R. zastępca szefa biura wydał decyzję wbrew ich zaleceniom. Robert N. zeznał później w prokuraturze, że za kamienicę dał dwa miliony łapówki urzędnikowi. Noakowskiego 16 to słynna kamienica Waltzów. Została ukradziona po wojnie przez gang szmalcowników. Następnie trafiła do wuja męża Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wuj sam był kryminalistą i współpracownikiem służb bezpieczeństwa. Sąd odebrał wówczas kamienicę wujowi i skazał szmalcowników. Po upadku PRL rodzina Waltzów, jak gdyby nigdy nic, zaczęła się ubiegać o nieruchomość i ją dostała! Komisja nakazała córce i mężowi Hanny Gronkiewicz-Waltz oddanie pieniędzy, nielegalnie zarobionych na reprywatyzacji kamienicy.
Warszawski Wojewódzki Sąd Administracyjny unieważnił jednak tę decyzję, dowodząc, że gra w tej samej drużynie co warszawski ratusz. Wyrzuca do kosza na śmieci niemal wszystkie decyzje Komisji Weryfikacyjnej wydawane w interesie publicznym. Stoi po stronie aferzystów, ale nic w tym dziwnego. Sądy administracyjne są w ogromnej mierze odpowiedzialne za to, że jeszcze kilka lat temu oddawaliśmy w ręce mafii parki, szkoły, urzędy i tysiące mieszkań wraz z ich mieszkaniami. Teraz walka trwa o to, czy wyciągniemy konsekwencje z bezprawnego przejmowania tysięcy nieruchomości.
Ogromnie bulwersuje również fakt utajnienia procesów toczących się przed warszawskimi sądami. Od rozpoczęcia pandemii Wojewódzki Sąd Administracyjny wydaje wyroki na posiedzeniach niejawnych – bez udziału stron. Oznacza to, że nie ma wymiany argumentów, wysłuchania pełnomocników, nie znamy ustnego uzasadnienia wyroków. To absolutne złamanie podstawowego konstytucyjnego prawa obywateli do jawnego procesu. Chodzę do sądu regularnie i wszystkie sądy cywilne i karne są w warszawie czynne. Jedynie WSA w nowoczesnym i luksusowym budynku boi się pandemii. A tak naprawdę boi się społeczeństwa. Sędziowie wiedzą, że stoją po stronie niesprawiedliwości. Nie chcą spojrzeć w oczy ofiarom.
Niedługo sprawy trafią do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wyższa instancja ma szanse naprawić to co niższa popsuła. Jeśli tego nie zrobi, będziemy mieli do czynienia z jednym z największych skandali w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości.