Zbrodnia w Borowcach. Sąsiad opowiedział więcej o Jacku Jaworku. Mężczyzna miał spore problemy
"Super Express" rozmawiał z sąsiadem zamordowanej rodziny Jaworków o Jacku Jaworku, który w nocy z piątku na sobotę zamordował trzech jej członków. Miał on duże problemy rodzinne i finansowe.
Do domu młodszego brata miał wprowadzić się na chwilę, a został na pół roku.
Kim był Jacek Jaworek? Sąsiad z Borowiec opowiedział o poszukiwanym mężczyźnie
Już drugi dzień trwają poszukiwania Jacka Jaworka, mężczyzny poszukiwanego przez częstochowską policję po tym, jak miał zastrzelić swojego brata, jego żonę i najstarszego syna. Z życiem uszedł jedynie 13-letni bratanek poszukiwanego, ktory schował się w szafie.
Sąsiedzi szybko zaczęli opowiadać o tym, co rozgrywało się w domu Jaworków - sytuacja nie wyglądała dobrze. Mężczyzna wprowadził się ze względu na trudną sytuację materialną i miał niedługo znaleźć sobie inne miejsce - stało się jednak inaczej i został na ponad pół roku.
W tym czasie miał dręczyć swojego brata i jego rodzinę, robić im awantury i grozić, że ich wszystkich zabije. Sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać.
"Super Express" porozmawiał z jednym z sąsiadów, który kilka dni wcześniej pił alkohol z Jackiem Jawrokiem. Jak zastrzegł, nie była to libacja. W jej czasie sąsiad miał wysłuchać problemów poszukiwanego mężczyzny.
Miał mieć on kłopoty po sprawie rozwodowej - żona założyła mu sprawę o alimenty (Jaworek ma troje dzieci), podobnie uczyniła jego 18-letnia córka. Ze względu na to, że mężczyzna nie miał stałego adresu zamieszkania, wszystkie dokumenty miały trafiać na stary adres, pod którym mieszka żona. Ta miała się ich pozbywać i w ten sposób omijał on terminy rozpraw. Alimenty ciągnęły się za nim jeszcze długo - raz siedział nawet przez nie w areszcie.
Ogromna frustracja i problemy przyczyną morderstwa?
Ze względu na koronawirusa, Jaworek nie mógł wyjeżdżać do pracy do Niemiec i Szwajcarii, jak czynił to wcześniej. Nie miał pieniędzy i nie miał gdzie mieszkać. Wtedy postanowił przenieść się do domu nieżyjących rodziców.
Sąsiad w rozmowie z "SE" przyznał, że mężczyzna nie chciał dokładać się do wspólnych rachunków.
Kilka dni przez moderstwem, Jaworek wyjechał do Krakowa. Na miejscu zastała go nawałnica, która zniszczyła jego auto. Koszt naprawy miał wynieść 5 tys. zł.
Jak stwierdził sąsiad, rzadko przyjeżdżał do miejscowości i nie znał Jaworka od agresywnej strony. Mówił, że to był prosty człowiek, który wyjeżdżał za granicę, nie znając nawet języków.
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
Zbrodnia w Borowcach. Jakie są losy 13-latka, który uniknął rzezi we własnym domu?
Poszukiwania 52-latka, który miał zabić trzyosobową rodziną. Alerty RCB w trzech województwach
źródło: se.pl, wtv.pl zdjęcie główne: Google Maps