Mimo apeli jedna z branż pozostaje zamknięta. Tylko u nas: "Okrucieństwo"
Nadszedł ten dzień, kiedy po wielotygodniowych analizach, szacowaniu ryzyka, weryfikacji kilkunastu opinii prawnych… otwieramy branżę fitness - bez względu na decyzję rządu w kwestii dalszych obostrzeń, czytamy w opublikowanym w tym tygodniu komunikacie Polskiej Federacji Fitness, zrzeszającej sportowe obiekty w całym kraju.
Przedstawiciele branży powiedzieli tym samym „dość” zamrożeniu trwającemu niemal nieprzerwanie od marca ubiegłego roku. Właściciele sprawiają sprawę jasno: otworzymy działalność albo upadniemy.
Na zapowiedź przedsiębiorców szybko zareagowała wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk. Przedstawicielka rządu pogroziła palcem, wskazując, że otwarcie działalności mimo zakazu doprowadzi do utraty programów pomocowych.
– Będą oni wyłączeni z pomocy publicznej, czyli z możliwości wsparcia z Tarczy Branżowej i Tarczy Finansowej PFR 2.0. Chcemy, aby pieniądze te trafiały bezpośrednio do tych przedsiębiorstw, które są odpowiedzialne i działają zgodnie z prawem – mówiła, cytowana przez Money.pl.
„Dostaliśmy 6 635 zł”
O oferowane przez państwo wsparcie, którego odebraniem straszy minister Semeniuk, pytam przedstawicieli branży. – Jesteśmy zamknięci od marca – mówi Kamil Furtak, właściciel Kuźni Formy w Puławach (woj. lubelskie). – Otrzymaliśmy 5 tys. bezzwrotnej pożyczki i 3 miesiące zwolnienia ze składki ZUS, co dało w sumie 6 635 zł. Można sobie samemu odpowiedzieć na pytanie, czy to dużo, czy mało.
Przedstawiciel branży fitness dodaje, że w jego opinii pieniądze zostały „dosłownie rozdane”. – Istnieją działalności, które dostały ogromne dofinansowania, mimo że nie zostały zamknięte. Są też takie, które nie łapią się na żadną z tarcz.
– Nowo ogłoszone tarcze ponownie mnie ominą, bo zawsze nie spełniam jakiegoś warunku – dodaje właściciel puławskiej siłowni. Pytany o poniesione od marca straty, odpowiada: – Nawet nie chcę się denerwować. W tym momencie przeżywamy najgorszy moment od początku wprowadzenia obostrzeń. Siłownia to duża inwestycja, ponieśliśmy ogromne koszty, a sytuacja z pandemią tylko nas pogrąża.
„To nie o to chodzi, że w branży fitness czy na basenie jest szczególnie duże ryzyko zakażenia”
O zmaganiach z zamrożeniem branży rozmawiam też z panią Anią, trenerką personalną z Warszawy. – W marcu, gdy wszystko się zaczęło, wpadłam w panikę – wspomina, dodając, że straciła wówczas źródło utrzymania.
– Moje zarobki przez około 2 miesiące utrzymywały się na poziomie 500 zł. Było ciężko – dodaje.
Jak zaznacza, w pewnym momencie uznała, że należy szukać wyjścia, hołdując zasadzie, że potrzeba jest matką wynalazku. – Obserwując innych trenerów, postanowiłam wprowadzić treningi online. Przyznam szczerze, że nie jestem fanką tej formy, ale zgłosiło się parę osób. Jakiś czas później otworzyła się kolejna droga prowadzenia treningów w domach klientów. Po prostu dojeżdżałam do klienta ze sprzętem.
Pytana przeze mnie o decyzje rządu stawia sprawę jasno: – To jest paranoja. Wystarczyłoby wprowadzić w klubach ograniczenia dotyczące ilości osób, tak jak wyglądało to wcześniej.
Na koniec zwraca uwagę na najważniejszą w jej opinii kwestię. – Odbieranie ludziom ruchu to okrucieństwo. Nie mówię już nawet o tym, jak to wpływa na ciało, ale skutki dla ludzkiej psychiki są opłakane – zapewnia moja rozmówczyni.
W podobnym tonie wypowiada się właściciel puławskiej Kuźni Formy. – Sam jestem sportowcem od lat i wiem, ile to dla ludzi znaczy. To tak, jakby zabrać cząstkę życia z człowieka, zakazując mu aktywności – ocenia.
– Uważam że osoby aktywnie fizycznie z założenia dbają o zdrowy tryb życia, o swoją odporność, zwracają uwagę na to, jak się odżywiają, i zdecydowanie nie są w grupie podwyższonego ryzyka – zauważa Kamil Furtak. I dodaje: – Ludzie i tak robią, co chcą. To, jak się tym przejmują, mieliśmy okazje zobaczyć w sklepach przed świętami i sylwestrem.
Sprawę w interesujący sposób skomentował dziś lider Porozumienia Jarosław Gowin. – To nie o to chodzi, że w branży fitness czy na basenie jest szczególnie duże ryzyko zakażenia – przekonywał w programie „Tłit” Wirtualnej Polski. Wicepremier zaznaczył, że rząd stara się ograniczyć skalę „niekoniecznych kontaktów społecznych”.
Zapytany o branże, które mogę zostać otwarte po 31 stycznia, przedstawiciel rządu wskazał jedynie galerie handlowe.
Artykuły polecane przez redakcję WTV: