Stan zdrowia walczącego o życie Polaka coraz gorszy. "Niestety stan brata się pogorszył"
Od kilkunastu lat R. S. mieszkał w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna założył na miejscu rodzinę. 6 listopada 2020 roku trafił do szpitala po ataku serca - zatrzymanie jego pracy sprawiło, że mózg stracił dostęp do tlenu na około 45 minut i uległ poważnym uszkodzeniom
Mężczyzna znajduje się w stanie wegetatywnym - żona i dzieci starają się o odpięcie go od aparatury tlenowej, przeciwne temu są jednak matka, siostry i siostrzenica
O sprowadzenie Polaka do kraju stara się polski rząd
Z informacji podanych przez jego siostrę wynika, że R. S. jest w coraz gorszym stanie. „Ma coraz częstsze przerwy w oddychaniu”, informuje rodzina
Polski rząd postanowił nawet spróbować zrobić z R. S. polskiego dyplomatę, by wyłączyć go spod brytyjskiej jurysdykcji.
Pogarsza się stan Polaka z Plymouth. Rodzinny konflikt trwa
R. S. kilkanaście lat temu wyemigrował z Polski do Wielkiej Brytanii. Tam osiedlił się i założył rodzinę - ma żonę i dzieci. 6 listopada 2020 roku doznał ataku serca i został zawieziony do szpitala w Plymouth. Okazało się jednak, że przez zatrzymanie akcji serca do jego mózgu przez około 45 minut nie docierał tlen, co doprowadziło do poważnych uszkodzeń narządu.
W początkowym czasie Polak pozostawiony był w stanie śpiączki, a potem jego kondycja poprawiła się na tyle, by przejść w stan wegetatywny. Uszkodzenia mózgu sprawiły jednak, że, jak stwierdzili lekarze, pacjent ma minimalne szanse na powrót do do stanu świadomości nawet na najniższym poziomie.
Szpital wystąpił o zgodę do najbliższej rodziny mężczyzny, czyli jego żony i dzieci, o odpięcie od aparatury podtrzymującej życie. Choć ci zgodzili się na takie działanie, okazało się, że przeciwne mu są mieszkające w Polsce matka i siostra, a także druga z sióstr wraz z siostrzenicą, które również mieszkały w Wielkiej Brytanii.
Żona R. S. uważa, że mężczyzna nie chciałby żyć w ten sposób. Sprzeciwia się temu druga część rodziny twierdząca, że był on praktykującym katolikiem, co miało oznaczać, że opowiadał się za poglądami sprzeciwiającymi się m. in. eutanazji. Jak twierdzono, nie chciałby zakończyć swojego życia w taki sposób.
Sąd Opiekuńczy, czyli zajmujący się sprawami osób ubezwłasnowolnionych lub takich, które nie mają możliwości podejmowania decyzji, 15 grudnia uznał rację żony ze względu na duże z nią związanie i rodzinną bliskość. Orzeczono, że podtrzymywanie życia mężczyzny w tym momencie będzie zgodne z prawem. Należy mu ponadto zapewnić pełną opiekę paliatywną, by aż do śmierci mógł zachować godność i nie jak najmniej cierpieć.
Jak się okazało, stan zdrowia Polaka od tamtego czasu znacznie się pogorszył.
- R.S. został dziś poddany ocenie przez zespół opieki paliatywnej. Jego stan pogorszył się od wczorajszego przeglądu. Ma coraz częstsze przerwy w oddychaniu. Wydaje się, że czuje się dobrze i nie wykazuje nasilenia drgawek mioklonicznych. Nadal otrzymuje podskórne wlewy płynów (sól fizjologiczna) i midazolam, jak poprzednio. Zaczęto podawać mu leki pomagające kontrolować łagodną wydzielinę z dróg oddechowych - poinformowała rodzina.
Rząd stara się o powrót Polaka do kraju
Sąd Opiekuńczy nie zgodził się również na przetransportowanie R. S. do Polski, czego chciała mieszkająca tam część rodziny. Uznano, że wiąże się to ze zbyt dużym ryzykiem śmierci, która w przeciwieństwie od odłączenia od aparatury byłaby o wiele bardziej uwłaczająca godności pacjenta.
Część rodziny stara się wciąż walczyć o transport, przedstawiając, jej zdaniem, dowody na poprawę stanu mężczyzny, sąd podtrzymał jednak swoją decyzję.
Również polski rząd zabiega o przetransportowanie mężczyzny do kraju. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, miał zwrócić się do szpitala w Plymouth o ponownie podłączenie R. S. do aparatury podtrzymującej życie. Miało to związek z wnioskiem do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o całkowite ubezwłasnowolnienie mężczyzny oraz decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie. Orzeczono o zabezpieczeniu postępowania poprzez wyrażenie zgody na przetransportowanie R. S. na terytorium Polski.
Ponadto przesłano brytyjskiemu konsulatowi paszport dyplomatyczny R. S., który włączyłby go w poczet dyplomatów i wyłączył spod jurysdykcji brytyjskiej. Na to musi zgodzić się jednak jeszcze Wielka Brytania.
źródło: [onet.pl]
Artykuły polecane przez redakcję WTV: