wtv.pl > Polska > "Gazeta Wyborcza" informuje o sposobach przechowywania dowodów dot. katastrofy smoleńskiej
Agata Jaroszewska
Agata Jaroszewska 19.03.2022 08:18

"Gazeta Wyborcza" informuje o sposobach przechowywania dowodów dot. katastrofy smoleńskiej

Jak przechowywane były dowody dot. katastrofy smoleńskiej?
AFP/EAST NEWS; NATALIA KOLESNIKOVA
  • Po raz kolejny „Gazeta Wyborcza”dzieli się zaskakującymi ustaleniami na temat sposobu prowadzenia śledztwa na temat katastrofy smoleńskiej

  • Zdaniem „GW” dowody mogły być przechowywane w miejscu, gdzie ulec mogły zanieczyszczeniu

  • Były ekspert cywilny Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, dr inż. Wojciech Pawłowski poinformował, iż informował o możliwym zanieczyszczeniu dowodów

Kiedy 10 kwietnia w TVP wyemitowano ustalenia podkomisji na temat katastrofy smoleńskiej, dyskusja rozpoczęła na nowo. Pojawiły się głosy, iż stawiane tezy oparte są na fałszywych wskazaniach. O co tak naprawdę chodzi?

W państwowej telewizji równo 11 lat po katastrofie smoleńskiej padło stwierdzenie, że prezydent Lech Kaczyński oraz reszta załogi TU-154 zginęła w wyniku zamachu. „Gazeta Wyborcza” ujawniła, iż dowody przechowywane przez państwowe instytucje mogły zostać zanieczyszczone.

Jak wskazuje „GW”, do wykrycia substancji wybuchowych na próbkach wysłanych do zagranicznych laboratoriów mógł przyczynić się sposób ich przechowywania. Były ekspert cywilny w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznego Policji opowiedział, że zgłaszał przełożonym swoje obawy na ten temat.

„GW”: dowody dot. katastrofy smoleńskiej mogły zostać zanieczyszczone

Kolejne wiadomości przekazywane przez „Gazetę Wyborczą” dot. sposobu prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej zaskakują. Gazeta wskazuje, iż dowody mające potwierdzić ustalenia mówiące o zamachu.

Kwestią sporną w tym aspekcie jest sam sposób składowania przedmiotów, które były następnie badane przez specjalistów. Według ustaleń „GW” dowody badane przez śledczych i naukowców „mogły zostać zanieczyszczone tak, że nie nadają się do badań”.

Już wcześniej dziennikarze podali, że polscy eksperci mogli wysłać do badań fotele, które wyjęte zostały z rozbitego w Smoleńsku TU-154 jeszcze przed jego startem. Były pracownik Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji (CLKP), dr inż. Wojciech Pawłowski zdradził, że sygnalizował, iż może dojść do zanieczyszczenia dowodów.

Dowody po przeniesieniu zostały zanieczyszczone?

Jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza”, dowody dot. katastrofy smoleńskiej początkowo zostały ulokowane w magazynie Zakładu Chemii CLKP. Chociaż co prawda od 2012 do 2014 roku przechowywano je w wydzielonym pomieszczeniu, to już po tym okresie miały zostać przeniesione do magazynu ogólnego.

W piwnicy, gdzie po badaniach w 2014 r. miały się one znaleźć nie były umieszczone już w osobnym pomieszczeniu. Dr inż. Wojciech Pawłowski, będący od 2011 do 2018 r. cywilnym biegłym CLKP, przekazuje, iż zwracał uwagę, że zlokalizowanie dowodów dot. katastrofy smoleńskiej w piwnicach w magazynie ogólnym grozi ich zanieczyszczeniem.

- Ale polecenie przełożonych było jasne - powiedział dla „GW”. W jego opinii wykryte na dowodach materiały wybuchowe to wcale nie pozostałości po katastrofie smoleńskiej, a zwyczajne zanieczyszczenie wynikłe z przechowywania w magazynie z rzeczami, które miały na sobie wykryte substancje.  

Wokół sprawy pojawiło się sporo kontrowersji

Wiadomości przekazywane przez dziennikarzy „GW” są zaskakujące. Ponoć fotele zapasowe, wymontowane z samolotu przed lotem, miały być wykorzystywane do eksperymentów. Nanoszone miały być na ich powierzchnię przeróżne substancje. W 2017 roku, fotele oraz wszystkie dowody znajdujące się w magazynie zabrać miała Żandarmeria Wojskowa.

Natomiast sam magazyn, gdzie w 2014 roku ulokowane zostały dowody dot. katastrofy smoleńskiej, pełen miał być rzeczy noszących na sobie m.in. narkotyki, alkohol, czy właśnie próbki materiałów wybuchowych.

Wspomniany wcześnie były współpracownik CLKP podkreślił, że w związku z wykryciem obecności substancji wybuchowych na dowodach „należy tu zwrócić szczególną uwagę na obecność dwunitrotoluenu, który jest zanieczyszczeniem poprodukcyjnym trotylu”. Dr inż. Wojciech Pawłowski wskazuje, iż po samym wybuchu substancja ta nie zostawia po sobie śladów, gdyż jest „jest jej w nim poniżej 1 proc.”. Sama obecność tego związku może sugerować, że doszło do zanieczyszczenia „poprzez jej parowanie, ponieważ jej lotność jest dużo większa od lotności trotylu”.

Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.

Artykuły polecane przez redakcję WTV:

undefined

Źródło: „Gazeta Wyborcza” / Wirtualna Polska

Powiązane