Ksiądz Woźnicki wdał się w awanturę w budynku sądu
W czwartkowy poranek ksiądz Woźnicki, wyrzucony ze zgromadzenia salezjanów za niesubordynację, który swą działalność przeniósł do internetu i prywatnej kaplicy, gdzie nielegalnie odprawia nabożeństwa, po raz kolejny pojawił się w poznańskim sądzie w związku ze sprawą sprzed kilku miesięcy.
Przypomnijmy, że w trakcie pierwszej fali epidemii do jego mieszkania, które przekształcił w kaplicę, weszli zawiadomieni o nielegalnym zgromadzeniu policjanci. Duchowny odmówił założenia maseczki oraz pokazania dokumentów. Mundurowi siłą doprowadzili go do radiowozu.
Ksiądz Woźnicki: Pani jest kobietą czy jeszcze się pani nie zdecydowała?
Wątpiący w pandemię były salezjanin po raz kolejny pojawił się w sądzie bez maseczki, którą konsekwentnie nazywa szmatą. Woźnickiemu towarzyszyło kilkunastu wiernych, wynika z relacji dziennikarza "Gazety Wyborczej" Piotra Żytnickiego.
Poproszony o zasłonięcie nosa i ust ksiądz znów odmówił, po czym przystąpił do obrażania policjantki, twierdząc, że nie wie, czy jest kobietą.
– A pani na pewno jest kobietą? – dopytywał ironicznie. – Widzę zaszmatowanego zbrodniarza – kontynuował ksiądz Michał Woźnicki, nie zwracając uwagi na słowa funkcjonariuszki, która prosiła, by jej nie obrażał.
Towarzyszący kapłanowi ministrant raz po raz upominał tymczasem usiłujących wylegitymować Woźnickiego mundurowych, by zwracali się do niego per "ksiądz".
Wobec powtarzających się odmów pokazania dokumentów, w trakcie których ksiądz nie przestawał obrażać policjantki, mundurowi, poprzednio upomniawszy Woźnickiego, postanowili go zatrzymać.
"Tu są znaki masońskie!"
Rzecz przeniosła się na salę rozpraw, gdzie wezwany po raz kolejny domagał się, by nazywać go księdzem. – Zostałem tutaj wezwany jako kapłan katolicki – przekonywał w sądzie. Sędzia zapewnił Woźnickiego, że odpowiada jako obywatel, a sąd to instytucja świecka.
– Masońska! – krzyczał duchowny. Kolejno wyjął przyniesiony ze sobą krzyż, którym usiłował walczyć z "masońskimi znakami", który dostrzegł na sali rozpraw, w tym widoczne na suficie oko opatrzności.
Woźnicki wyjął z plecaka kropidło, po czym, zrobiwszy znak krzyża, zdjął maseczkę i pokropił salę rozpraw poznańskiego sądu. – W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego – mówił były salezjanin. Obecnych na sali policjantów dziennikarzy nazywał ponadto "Żydami i świadkami Jehowy".
Jak podaje dziennik, ze względu na przedłużające się wyjaśnienia duchownego, według którego zabronienie mu odprawiania mszy były jedynie pretekstem, którego salezjanom dostarczył koronawirus, sąd nie zdążył przesłuchać wszystkich świadków. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na czerwiec.
undefined
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
Ostra sprzeczka Tuduja i Gawkowskiego w Sejmie: "Jak pan nie ma orgazmów, to niech pan to powie"
Michał Rachoń wyśmiał przejęzyczenie Adama Bodnara. Internauci przypomnieli mu stary filmik
Kontrola Sanepidu na uczelni Tadeusza Rydzyka. Ujawniono wyniki
Źródło: wyborcza.pl / Facebook