Po 2025 roku nie będzie już pieniędzy na emerytury? Tragiczne dane z ZUS, państwo może sięgnąć po oszczędności Polaków
O niepokojących doniesieniach płynących z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w rozmowie z „Wyborczą” opowiedział dr Łukasz Wacławik z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Zdaniem eksperta, system emerytalny w Polsce „zmierza do zapaści”.
W opinii Wacławika, by proces mógł zostać zatrzymany, państwo może być zmuszone podwyższyć podatki. – Oczywiście będą musieli je płacić młodzi ludzie wchodzący na rynek pracy. Pytanie, czy będą chcieli płacić. Podejrzewam, że jak się zorientują, iż większość ich pensji idzie na podatki i składki, wybiorą emigrację – ocenił przedstawiciel AGH.
ZUS nie ma pieniędzy na emerytury
Środki na emerytury i renty płyną z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Jego sytuację ZUS opracował, uwzględniając przy tym trzy warianty. W prognozach wzięto pod uwagę dane resortu finansów dotyczące inflacji, wzrost płat, bezrobocie, PKB, a także prognozę demograficzną.
Sytuacja, ujmując rzecz możliwie delikatnie, nie daje wielkich powodów do optymizmu.
Według pierwszego wariantu – zaznaczmy: najbardziej optymistycznego – w latach 2021-25 Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych zabraknie 304 mld zł. Ów deficyt rośnie jednak w kolejnych z opracowanych modeli.
Drugi wariant zakłada 339 miliardowy deficyt. Według najgorszych prognoz fundusz będzie musiał zmierzyć się z brakiem aż 395 mld zł.
„Wyborcza” wskazuje, że łatanie budżetu odbędzie się poprzez płynące od państwa dotacje. Na ten moment nie wiadomo jednak, skąd będą pochodzić. Warto zaznaczyć, że zaprezentowane przez ZUS prognozy nie uwzględniają wszystkich wydatków, w tym popularnych trzynastek i czternastek.
Dziennik zaznacza, że prognozowany deficyt w ZUS jest skutkiem decyzji obozu Prawa i Sprawiedliwości, które zdecydował się obniżyć wiek emerytalny Polek i Polaków (odpowiednio 60 i 65 lat).
Wspomniane rozwiązanie ma rok w rok kosztować państwo kilkanaście miliardów złotych. Sytuacji nie sprzyja też sytuacja demograficzna. Polskie społeczeństwo starzeje się szybko, a liczba obywateli jest coraz mniejsza.
Seniorów będzie coraz więcej, potrzeba będzie więcej pieniędzy na emerytury
Jak można dowiedzieć się z prognozy demograficznej ZUS, w latach 2020-2025 obserwujemy spadek populacji z 38 323 tys. w 2020 r. do 37 982 tys. w 2025 r. Liczba osób w wieku przedprodukcyjnym (0-17 lat) niestety wciąż maleje - w 2025 r. ich poziom będzie mniejszy o 194 tys. niż w 2020 r. Populacja w wieku produkcyjnym (mężczyźni w wieku 18-64 lata i kobiety w wieku 18-59 lat) również spada - w 2025 r. osiąga poziom o 0,8 mln osób mniejszy niż 5 lat wcześniej. Co więcej, liczba osób w wieku poprodukcyjnym (mężczyźni w wieku 65 lat i więcej oraz kobiety w wieku 60 lat i więcej) wciąż wzrasta i w 2025 r. sięgnie poziomu o prawie 0,7 mln osób większego niż w 2020 r.
– Zmieniają się także udziały poszczególnych grup ekonomicznych w całej populacji. Udział populacji w wieku przedprodukcyjnym w latach 2020-2022 utrzymuje się na poziomie 18,1 proc., po czym spada do 17,8 proc. w 2025 r. Udział populacji w wieku produkcyjnym cały czas maleje, a udział populacji w wieku poprodukcyjnym cały czas rośnie. Udział populacji w wieku produkcyjnym maleje z 59,5 proc. w 2020 r. do 57,8 proc. w 2025 r., a udział populacji w wieku poprodukcyjnym rośnie z 22,4 proc. w 2020 r. do 24,4 proc. w 2025 r. – czytamy w dokumencie ZUS.
Według dr Antoniego Kolka z Instytutu Emerytalnego konsekwencją działań rządzących będzie kontynuacja podwyżek podatkowych lub „zwiększanie potrzeb pożyczkowych państwa”. W opinii eksperta prawdopodobne jest też dalsze uszczuplanie zasobów finansowych Funduszu Rezerwy Demograficznej. Państwo może ponadto sięgnąć po oszczędności obywateli w OFE.
źródło: „Gazeta Wyborcza” / prawo.pl
Artykuły polecane przez redakcję WTV: