"Kontakt z mężczyznami jest zazwyczaj pozytywny, choć zdarzają się też napaleńcy". Rozmowa z Dianą, kierowcą ciężarówki
"Choć wciąż 95% kierowców ciężarówek stanowią mężczyźni, na drogach spotykam coraz więcej kobiet" - opowiada nasza rozmówczyni.
Ciężarówką przez świat
Z naszą bohaterką kontaktuję się przez telefon. Jest właśnie w pracy - jedzie w trasę; dziś rano dokonała załadunku w belgijskiej Antwerpii i już wkrótce przekroczy granicę z Niemcami - udaje się nad Morze Bałtyckie. Upewniam się, czy na pewno może bezpiecznie prowadzić naszą rozmowę.
- Spokojnie, mam zestaw głośnomówiący - uspokaja moja rozmówczyni - Szczerze mówiąc, nawet pomijając względy bezpieczeństwa, nie potrafię prowadzić samochodu z telefonem przy uchu - dodaje.
30-letnia Diana pochodzi z Lemana, niewielkiej miejscowości w województwie podlaskim. Od lat mieszka w Poznaniu, choć wykonując swój zawód, ciężko jej stwierdzić, że mieszka gdziekolwiek. Większość czasu spędza w ciężarówce. To jednak w stolicy Wielkopolski odnajduje swoją bezpieczną przystań, do której chętnie wraca i gdzie czuje się najbezpieczniej.
Swoją obecną pracę wykonuje już od 3 lat, choć zawodowym kierowcą jest od 5. Pytam jak to się wszystko zaczęło, skąd pomysł na to, by zostać kierowcą TIR-a. Następuje kilka sekund milczenia.
- Kierowcą ciężarówki - poprawia mnie Diana - Starajmy się używać określenia "ciężarówka", dobrze? "TIR" brzmi, no... Profesjonalnie nazywamy to ciągnikiem siodłowym z naczepą - tłumaczy moja rozmówczyni. Szybko przystosowuję się do spostrzeżenia i odrzucam na bok nieco obraźliwy dla profesjonalistów potocyzm.
- Wszystko zaczęło się od pracy w zakładzie regeneracji turbosprężarek. Praca była w porządku, ale byłam tam zatrudniona tylko na jakiś czas. Gdy ze stażu powróciła żona właściciela, nie było już tam dla mnie miejsca. Postanowiłam, że szczęścia zacznę szukać gdzieś w Polsce, padło na Poznań. Z pomysłem wyszedł mój brat: - Lubisz jeździć? Może zacznij jeździć - zaproponował. Miałam jeszcze wówczas prawo jazdy kategorii B, ale umożliwiało ono jazdę busami dostawczymi. Od tego się zaczęło. - opowiada Diana.
- Później poznałam kierowców ciężarówek, przejechałam się kilka razy na miejscu pasażera i wtedy zrozumiałam, że to jest właśnie coś, co chciałabym w życiu robić. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że to prawdziwa pasja - wyjaśnia.
Ciągnik, który prowadzi Diana to holenderski DAF 106. Podczepiona jest do niego naczepa KRONE. Kobieta opowiada mi, że w przyszłości ma nadzieję zdobyć doświadczenie również w pojazdach marki Scania i Volvo, ale na ten moment, DAF wydaje się jej być najlepszym wyborem.
- Zdarzało mi się siedzieć w różnych ciężarówkach i śmiało mogę stwierdzić, że DAF jest najlepszy "do życia". Zapytaj kierowców - większość przyzna mi rację. Gdy wyjeżdżasz na dwa tygodnie, samochód musi się zamienić w twój dom, a do tego potrzebne są różne półki i schowki, a co najważniejsze - wygodne łóżko. W ciężarówkach nie jest to takie oczywiste. Dobry sen przed całodzienną trasą to podstawa w tym fachu - tłumaczy 30-latka.
Jak wygląda dzień roboczy?
- Wyskakuję z łóżka i już jestem w pracy - śmieje się Diana - To naprawdę świetne, że nie muszę tracić czasu na dojazd, tłuc się gdzieś godzinę - dodaje.
Śniadanie, higiena osobista, ubiór - początek dnia nie różni się zbytnio od tego dotyczącego przeciętnego Polaka. Warunki są jednak trudniejsze, zwłaszcza teraz, w dobie pandemii koronawirusa.
- Gdzieniegdzie, często nawet na stacjach benzynowych pozamykano toalety, co jest niezwykle kłopotliwe, zwłaszcza dla mnie jako kobiety. Wiesz, nie jestem mężczyzną, nie pójdę, jak mówią faceci, "odlać się na koło". Potrzebuję łazienki. Pod tym względem bywa dziś więcej problemów - skarży się Diana.
Przed wyjazdem w drogę, następuje rutynowa kontrola. Nasza rozmówczyni sprawdza, czy samochód jest gotowy, by bezpiecznie udać się nim w kilkusetkilometrową trasę.
- Sprawdzam, czy wszystko jest w porządku, czy nie ma rozciętej plandeki, czy powietrze jest w oponach, czy nikt mi nie "wypiął siodła", czyli nie rozłączył naczepy z ciągnikiem, bo to jest naprawdę bardzo niebezpieczne. Czasem jakieś drobne uzupełnienia - wymiana żarówki, dolanie oleju, płynu do spryskiwaczy, nic nad wyraz ciężkiego. Zdarzyła mi się też raz wymiana koła w naczepie - poradziłam sobie - chwali się kierowca.
- Rano zazwyczaj jadę na rozładunek. Odbezpieczam towar i przychodzą ludzie, którzy go zabierają. Czasem dostaję "paleciaka" (ręczny wózek paletowy - przyp. red.) i sama ściągam pakunki - opowiada Diana - Później zazwyczaj mam już "nagraną" kolejną pracę, następny załadunek itd. Dziennie przejeżdżam ok. 500-600 km. W wyjątkowych sytuacjach, np. podczas podróży do Włoch, zdarza się nawet 700. Na koniec dnia zatrzymuję się na jakimś parkingu, najczęściej na stacji benzynowej, tam jest w miarę bezpiecznie.
- W miarę bezpiecznie? - dopytuję.
Okazuje się bowiem, że niebezpieczeństwa podczas trasy, spowodowane brawurą i głupotą innych kierowców, czy zwyczajne zmęczenie "za kółkiem" to nie jedyne zagrożenia, jakie czyhają na kierowcę ciężarówki. Szczególną uwagę warto zachowywać również na postojach.
- Niestety dużo jest złodziei. Zdarzyło mi się raz, że skradziono mi osiem palet z elektroniką. Zorientowałam się dopiero na rozładunku. Linka celna była cała, ale okazało się, że ktoś ją przeciął, a po kradzieży po prostu skleił. U kolegów często dochodzi do sytuacji, że plandeki są rozcinane - złodzieje chcą sprawdzić, z jakim towarem mają do czynienia, czy jest warty zainteresowania i zachodu - opowiada Diana.
- Zdarzają się też naprawdę skrajne sytuacje. Kierowcom wpuszcza się do kabiny gaz, usypia się ich, a następnie wchodzi do szoferki i kradnie rzeczy osobiste - portfel, laptop, wszystko co się da - tłumaczy moja rozmówczyni.
Relacje z kierowcami-mężczyznami
Diana przyznaje, że na drodze spotyka coraz więcej kobiet w ciężarówkach. Bardzo ją to cieszy, bo jak przyznaje, w zawodzie płeć piękna wciąż stanowi niecałe 5%.
- Podczas jazdy, wymijam czasem ciężarówki z podwójną obsadą - siedzą w nich i kobiety i mężczyźni. Dziewczyny spotykałam już czasem nawet wówczas, gdy podróżowałam busem, np. na promach podczas morskiej przeprawy. Nawet ostatnio poznałam dwie bardzo sympatyczne Niemki, które podobnie jak ja, prowadzą ciężarówki. Kobiet jest coraz więcej, ale wciąż stanowią one margines - mówi mi kierowca.
Pytam zatem jak wygląda kontakt z mężczyznami - na postojach, promach, czy nawet w rozmowach przez cb radio. Czy bywają przemądrzali, stosują tzw. mansplaining? Okazuje się jednak, że w przeważającej większości relacje są naprawdę miłe i serdeczne.
- Kontakty są najczęściej bardzo sympatyczne, choć mężczyźni są wyjątkowo zdziwieni, gdy mnie widzą. Nawet tu, w Antwerpii, dosłownie parę godzin temu, wyprzedzała mnie ciężarówka. Facet nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Otworzył okno, wyjrzał i zaczął się uśmiechać. Kierowcy często mówią, że fajnie jest zobaczyć płeć piękną, a nie tysięcznego z kolei faceta na trasie - opowiada Diana.
- Zdarzają się też oczywiście napaleńcy, ale są nieszkodliwi. Wiem, jak sobie z nimi radzić - śmieje się kierowca.
- Kierowcy ciężarówek są też dla siebie niezwykle pomocni. W razie problemów zatrzymujemy się, służymy wzajemnym wsparciem. Bardzo lubię też słuchać historii opowiadanych przez starszych wyjadaczy. Mają do powiedzenia dużo ciekawostek, chociażby z czasów, gdy Polska nie była jeszcze częścią Unii Europejskiej. Stało się wtedy w ogromnych kolejkach na granicach... Ale jak słyszę, zawód był też bardziej szanowany. Teraz traktowani jesteśmy częstokroć jako zło konieczne... - skarży się Diana.
Praca, a relacje rodzinne
Moja rozmówczyni przyznaje, że jej praca łączy się niestety z pewnymi znaczącymi wyrzeczeniami. Udając się w kilkutygodniową trasę, należy liczyć się z tym, że nieprędko będzie nam dane zobaczyć się ze swoimi bliskimi. Cierpią więc na tym również relacje damsko-męskie.
- Bardzo długo nie miałam partnera, później kilka razy z kimś się spotykałam, ale zawsze czułam, że przez moją pracę mogę to trochę zaniedbywać. Dobierałam sobie zatem partnerów – kierowców. Wiedzieli na czym polega ta praca, rozumieli ją i szanowali to, że nie zawsze jestem w domu, nie zawsze uda mi się wrócić "na czas" - opowiada Diana.
Jak twierdzi, rodzice nie są w pełni usatysfakcjonowani z drogi życiowej jaką wybrała, ale szanują jej niezależność i cieszą się, że spełnia się w swojej roli.
- Bardzo się o mnie martwią i temat mojej pracy jest trochę unikany, gdy pojawiam się w domu rodzinnym. Nie chcę ich martwić niektórymi sytuacjami, więc po prostu jeżdżę, jestem szczęśliwa, robię to, co do mnie należy. Nie usłyszałam od nich „proszę cię, nie wyjeżdżaj w trasę”. Zawsze mnie wspierali - tłumaczy.
- Ta praca nie należy do najłatwiejszych, jeśli chodzi o utrzymywanie relacji. Oczywiście dziś mamy telefony, można rozmawiać przez internet, na kamerze, ale to nie to samo, co spotkanie w cztery oczy. Szczególnie dotkliwe jest to w sytuacjach, gdy są urodziny kogoś bliskiego, jakieś ważne uroczystości, a ty nie możesz tak po prostu zawrócić z trasy - mówi moja rozmówczyni.
Kierowca liczy się z tym, że gdy zechce ustabilizować swoje życie, będzie musiała porzucić swoją wymarzoną pracę. Ufa jednak, że założenie rodziny będzie dla niej kolejną przygodą, być może tą największą w życiu.
- Jakiś czas temu postanowiłam, że czas już poznać kogoś, dla kogo będę w stanie zostawić tę pracę. Będzie to dla mnie oczywiście niezwykle trudne. Chcąc jednak np. zostać matką, nie ma możliwości, bym tak jak do tej pory, pracowała na "międzynarodówce". Nie oznacza to, że będę musiała zrezygnować z zawodu kierowcy - można pracować w kraju, po osiem godzin dziennie- opowiada.
- Myślę, że w moim życiu pojawiła się już osoba, która może wywrócić mój świat do góry nogami - zdradza nam Diana.
Moja rozmówczyni nie zniechęca jednak kobiet, które chcą wykonywać tego rodzaju pracę i jeździć ciężarówką między granicami, przeciwnie - poleca tę drogę z całego serca.
- Nie patrzcie na stereotypy. Jeśli dobrze czujecie się za kierownicą, wsiadajcie i zwiedzajcie świat. Naprawdę dużo można zobaczyć. Patrzcie przede wszystkim na siebie, na swoje potrzeby. Ale uzbrójcie się w cierpliwość, samotność czasem dokucza… - mówi kierowca.
Nasza rozmowa dobiega końca. Diana tłumaczy mi, że za chwilę będzie przekraczać granicę z Niemcami. Przed nią kolejny dzień, pełen snucia marzeń o przyszłości na tle niezwykle urokliwych widoków.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
TVP ma zapłacić 50 tys. złotych zadośćuczynienia. „Spot TVP Info był rasistowski, ksenofobiczny”
Wulgarny napis na drzwiach kościoła. „Takie napisy to atak na Kościół i duchowieństwo”
undefinedundefinedundefined