"Moja narzeczona wybiegła z parafii z płaczem". Rozmowa o konsekwencjach apostazji
Pan Artur przyznał, że jako osoba, która zdecydowała się na apostazję, natrafił na trudności podczas organizacji ślubu kościelnego z katoliczką.
Apostazja okazała się prawdziwą ulgą
Artur to 38-letni, optymistycznie nastawiony do życia mężczyzna, pełniący kierowniczą funkcję w jednej z warszawskich firm. Mąż po katolickim ślubie, ojciec ochrzczonego dziecka, apostata. Tak, coś tu ewidentnie się gryzie, ale tylko na pozór. W rozmowie z WTV opowiada, że proces wystąpienia z Kościoła był dla niego prawdziwym wyzwoleniem.
O tym, że nie chce być katolikiem, zadecydował już jako nastolatek. Jego ojciec był zadeklarowanym ateistą, matka natomiast, choć wierząca, nie sympatyzowała z Kościołem katolickim jako instytucją. Artur przyznaje, że nawet jako dziecko miał świadomość, że praktyki religijne nie są zgodne z jego sumieniem.
- Religia wydawała mi się podejrzana ze swoimi dziwnymi twierdzeniami. Religijny model opisu świata zupełnie nie pasował do modelu, w którym żyjemy. Oczywiście jako 7-letnie dziecko nie mogłem wiedzieć dużo o świecie, ale podświadomie czułem, że coś tu nie gra - mówi.
Proces apostazji rozpoczął zaraz po osiągnięciu pełnoletniości. Twierdzi, że z jednej strony chciał być fair wobec Kościoła katolickiego i jego statystyk, a z drugiej był to dość "buntowniczy" okres w jego życiu. Artur mówi, że gardził wówczas księżmi i samą ideą religii. Dziś, jako dojrzały mężczyzna, swojej decyzji jednak nie żałuje.
- Po zakończeniu wszystkich formalności związanych z apostazją poczułem się, jakbym zdjął ciężkie kajdany. Poczułem się wolny. Myślę, że to podobne uczucie jak wyrwać się z rąk sekty, w której się tkwiło latami. Nawet przez moment nie pomyślałem, że zrobiłem coś niewłaściwego, lekkomyślnego. Nawet teraz, z perspektywy lat, nadal tak uważam - opowiada z przekonaniem 38-latek.
Reakcja otoczenia
Kiedy Artur powiadomił swoich najbliższych o tym, że zamierza oficjalnie wystąpić z Kościoła katolickiego, nie spotkał się ze sprzeciwem. Twierdzi, że jego ojciec-ateista czuł dumę z syna. Obiekcji nie zgłaszał nawet kapłan, któremu zadeklarował chęć rozpoczęcia procesu apostazji.
- Trafiłem na naprawdę wyrozumiałego proboszcza. Nie miałem absolutnie żadnych utrudnień z jego strony. Zaskoczył mnie wręcz mówiąc, że cieszy się z mojej wizyty z tak odważną decyzją, ponieważ będzie miał bardziej wiarygodne informacje odnośnie ilości parafian - mówi Artur.
Inaczej sprawa miała się z jedną z pracowniczek kancelarii, która obsługiwała mężczyznę.
- Tej starszej zdewociałej kobiecie do głowy nie przychodziło, że człowiek może dopuścić się takiej obrzydliwości. Robiła wszystko, aby mnie zbyć i uniemożliwić załatwienie sprawy. Jednak po reprymendzie proboszcza, starsza pani w milczeniu przygotowała odpowiednie dokumenty. Dla mnie osobiście było to zabawne - śmieje się nasz rozmówca.
A jak wygląda sama procedura?
- Aby dokonać aktu apostazji, musiałem być przede wszystkim pełnoletni. Następnie, podczas osobistej wizyty na plebanii należało złożyć pisemne oświadczenie woli. Trzeba było przynieść świadectwo chrztu, dowód osobisty i podpisać deklarację wystąpienia na trzech kopiach. Ostateczna decyzja zostaje podjęta w kurii przez biskupa. Jeżeli wszystko przebiegło pomyślnie, dla wnioskującego zostaje wydane nowe świadectwo chrztu z dopiskiem o wystąpieniu z Kościoła katolickiego. To świadectwo jest potwierdzeniem dokonania wystąpienia - tłumaczy Artur.
Ślub katolicki po apostazji?
Kiedy nasz rozmówca poznał swoją przyszłą małżonkę, nie przeszkadzało mu, że jest ona katoliczką. Zakochany na zabój, był w stanie zrobić niemalże wszystko, by ją zadowolić. Gdy jego wybranka nalegała na katolicki ślub, nie widział żadnych przeszkód. Jak jednak miał wziąć w nim udział jako osoba oficjalnie niebędąca członkiem Kościoła?
- Nie było tak łatwo - wspomina Artur. - Jako apostata musiałem zyskać zgodę swojego proboszcza i proboszcza przyszłej małżonki, na ślub wierzącej z niewierzącym. O ile ze strony mojej parafii nie było żadnych przeciwwskazań i problemów, to już w tej drugiej napotkałem na duży opór ze strony tamtejszego proboszcza.
Sytuacja była bardzo dramatyczna, a para w pewnym momencie obawiała się o to, czy będzie jej dane ostatecznie połączyć się związkiem małżeńskim przed ołtarzem.
- Moja narzeczona podczas rozmowy wybiegła z parafii z płaczem - mówi nam z westchnieniem Artur. - Jednak po kolejnej rozmowie z kolejnym księdzem w parafii żony, argumenty, które przedstawiłem i problem, jaki napotkaliśmy, został zrozumiany i zgodę dostaliśmy.
Jak wygląda zatem ślub apostaty w kościele? Mężczyzna przyznaje, że nie różni się w dużym stopniu od tradycyjnych uroczystości.
- Cała ceremonia ślubna przebiegała jak każda inna z tą tylko różnicą, że podczas mszy jako pan młody nie klękałem, a moja przysięga małżeńska była pozbawiona ostatniego zdania: „…tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci”. Aa, no i oczywiście nie jadłem "opłatka" - śmieje się 38-latek.
Dziś para cieszy się kilkuletnią córeczką. Rodzice nie zmuszają jej do uczęszczania do kościoła; jeśli zdecyduje się na to, chcą by była to jej indywidualna decyzja, wynikająca z potrzeby ducha, nie tradycji czy chęci udowodnienia komuś swojej wartości.
- Nie chodzi do kościoła częściej niż raz na pół roku. Z reguły są to wizyty okolicznościowe: śluby, pogrzeby, chrzty, czasem koncerty organowe. Dzieci ogólnie nie lubią chodzić do kościoła, ponieważ nie jest to dla nich żadna atrakcja. Dzieci podczas mszy się po prostu nudzą. Są za małe, żeby w pełni świadomie uczestniczyć w duchowym wydarzeniu. Nie są w stanie myśleć na tyle abstrakcyjnie i angażować się do tego jak dorośli. Natomiast jak moja córka będzie starsza i będzie czuć wewnętrzną potrzebę przynależności do jakiejś wspólnoty religijnej, będę starał się ją od tego odwieść, tłumacząc jakie zagrożenia to za sobą niesie. Ostateczna decyzja będzie jednak należała do niej - przyznaje Artur.
- Cała nasza europejska kultura wyrosła na trzech filarach: religii chrześcijańskiej, filozofii greckiej i prawie rzymskim. Dobrze żeby się zaznajomiła z tymi filarami - dodaje, z tak charakterystycznym dla siebie ciepłym uśmiechem.
Konsekwencje wyboru
Artur przyznał, że przeczytał w naszym serwisie artykuł Alana Wysockiego na temat kobiety, której ksiądz odmówił apostazji, a dodatkowo wezwał policję, która w kajdankach wyprowadziła ją z kancelarii parafialnej. Zdaniem naszego rozmówcy to niezwykle skandaliczna sprawa.
- Człowiek przychodzi zgodnie z własnym sumieniem dokonać aktu apostazji i spotyka się nie tylko z odmową, ale i z interwencją policji. Policji, która powinna w tym przypadku stanąć w obronie pokrzywdzonej. W tym kraju większość księży jest tak rozpasana niepojętym wręcz i kompletnie niezasłużonym szacunkiem, że nawet zwykła apostazja w pełni świadomego i dorosłego człowieka, wyprowadza ich z równowagi. Niestety, ale Kościół katolicki jest zgniły od środka, a prawdziwi, przyzwoici księża z powołania, są oddelegowywani do małych miejscowości gdzie nie będą przeszkadzać w prowadzeniu biznesu - mówi nasz rozmówca z nieukrywanym oburzeniem.
Artur ma świadomość konsekwencji, jakie ponosi, będąc apostatą. Zwraca uwagę na to, że należy więcej mówić o nich osobom, które chcą wykonać ten krok. Wystąpienie z Kościoła nie daje wprawdzie czerwonego światła dla wzięcia ślubu przed ołtarzem, ogranicza jednak możliwości dotyczące innych sakramentów.
- Osoba, która dokona aktu apostazji, nie będzie mogła na przykład zostać chrzestnym. Będzie miała utrudnione załatwienie różnych formalności związanych z Kościołem. Nie wiem co w przypadku pogrzebu, ale i tutaj zapewne nie będzie to standardowa procedura - tłumaczy mężczyzna.
Jednocześnie przyznaje, że cieszy się, że tak dużo osób postanawia oficjalnie wystąpić z Kościoła katolickiego. Twierdzi, że taka decyzja pozwala na bardziej dojrzałe spojrzenie w głąb siebie i postrzeganie otaczającej rzeczywistości.
- Osoba odchodząca od Boga staje się wolna i bardziej docenia piękno świata, życia i jego złożoności. Porzucając religię, nie porzucamy swojej duchowości. Każdy z nas, wierzący czy nie, jest w jakimś stopniu uduchowiony, wrażliwy na piękno, dźwięki czy obrazy. Czasami potrafimy przeżyć duchowe uniesienie zachwycając się pięknym widokiem lub słuchając pięknej muzyki. I nie ma to żadnego związku z jakąkolwiek religią - opowiada Artur.
Z uśmiechem na ustach tłumaczy nam, że to, w jakie bóstwo wierzymy, zależy od tego, w jakiej kulturze się urodziliśmy. Twierdzi, że nie mieliśmy na to żadnego wpływu i warto zastanowić się, czy naprawdę zgadzamy się z przekonaniami, pod którymi jesteśmy oficjalnie "podpisani", będąc członkami Kościoła.
- Dlatego uważam, że porzucenie tych wszystkich religii jest ostatecznie wyzwalające i sprawia, że życie ma więcej smaku i sensu. To bardzo odważna decyzja i jak najbardziej słuszna - podsumowuje Artur.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
Kontrowersyjne nagranie księdza w sieci. Interwencja u ministra
Syn Gierka pokazał grób ojca. Przekazał kilka mało znanych informacji
Kiedy starsze dzieci wrócą do szkoły? Minister podał "optymistyczną" prognozę