3-letnia Hania przed śmiercią przeżyła niewyobrażalną tragedię. Teraz dyrektorka ośrodka, który miał jej pomóc, odchodzi na emeryturę
Pod koniec lutego dziecko wchodzące w skład rodziny będącej pod opieką kłodzkiego ośrodka zmarło. Dyrektorka, która prowadziła wtedy instytucję, skorzystała ze swojego prawa do emerytury i ustąpiła ze stanowiska. Burmistrz Kłodzka chciał wyjaśnienia sprawy oraz tego, co mówiły kontrole przeprowadzane w domu, gdzie 3-letnia Hania była bita przez niemal całe swoje życie.
Sprawa z Kłodzka, gdzie 3-letnie dziecko było nieustannie bite, wstrząsnęło całym krajem. Hania była ofiarą przemocy domowej i to właśnie w związku z obrażeniami organów wewnętrznych dziewczynka zmarła. Pojawiły się informacje mówiące o tym, że dyrektorka ośrodka postanowiła odejść na emeryturę.
W nocy z 19 na 20 lutego 3-letnie dziecko zmarło i wiele osób zastanawiało się, czy tragedii można było uniknąć. Okazuje się, że ośrodek opiekujący się rodziną, gdzie wychowywana była zmarła Hania, przeprowadzał wizyty i chociaż sąsiedzi mieli informować o niepokojących wydarzeniach, to w raportach wskazywane mieć było, iż zauważane są postępy w pracy z rodziną.
3-letnie dziecko zginęło w Kłodzku
Sprawa dotycząca śmierci dziecka jest bulwersująca, tym bardziej że przemoc oraz nieustanny ból towarzyszył 3-letniej Hani przez niemal całe jej życie. Otrzymywała kolejne ciosy i ostatecznie padło ich zbyt wiele, by młody organizm mógł sobie z nimi poradzić.
Kolejne kontrowersje wokół tego dramatycznego wydarzenia dotyczą ośrodka. Okazuje się bowiem, że pracownik wizytujący rodzinę miał widzieć u dziecka siniaki. Medialne doniesienia mówią o tym, że kontrola w ośrodku wykazała, że instytucja mogła zlekceważyć sytuację 3-letniej Hani.
Pewne jest, że pracownik opiekujący się przemocową rodziną jest nieustannie na zwolnieniu zdrowotnym. Samą kontrolę zlecił burmistrz Kłodzka, który był zaniepokojony, iż mimo nadzoru doszło do tak poważnego zdarzenia, w wyniku którego zmarło dziecko. Okazuje się, że kroki dotyczące swojej dalszej pracy podjęła również dyrektorka ośrodka.
Dyrektorka ośrodka odeszła na emeryturę
Jeszcze w lutym dyrektorka ośrodka, Jolanta Leszko, w rozmowie z „Faktem” wskazywała, że „praca asystenta z rodziną pozwalała sądzić, że funkcje opiekuńczo-wychowawcze ulegają wzmocnieniu”. Jednocześnie po ujawnieniu raportu dotyczącego pracy ośrodka, miała przekazać, że ustosunkuje się do niego w późniejszym terminie.
„Fakt” ustalił, że w poniedziałek dyrektorka ośrodka, który opiekował się rodziną, gdzie zabito 3-letnie dziecko odeszła na emeryturę. Zatem przedstawienie przez nią odpowiedzi na pojawiające się pytania w związku z wynikami kontroli zleconej przez burmistrza Michała Piszkę, raczej nie zostaną już przekazane do wiedzy dziennikarzy i opinii publicznej interesującą się tą sprawą.
Czy tragedii można było uniknąć?
Wszystko wskazuje na to, że niemal od początku życia małej Hani ośrodek trzymający pieczę nad jej rodziną miał świadomość, że za zamkniętymi drzwiami mieszkania dzieje się coś niepokojącego. Jednocześnie nie podjęto kroków mogących skończyć piekło dziecka.
Czy przed tragedią mogła uchronić jedna decyzja podjęta na czas przez opiekuna rodziny? Sąsiedzi mieli przekazywać mu informacje na temat sytuacji w przemocowej rodzinie, jednak nikt nie zdążył uratować 3-letniej Hani. W wyniku sekcji zwłok wskazano, że dziecko miało wielonarządowe obrażenia.
Od momentu urodzenia, czyli od 2018 roku, na temat rodziny przekazywane były wiadomości o nieprawidłowościach. Obecnie zarzuty postawione zostały matce dziewczynki oraz jej partnerowi. Będą odpowiadać za zabójstwo oraz znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
Możliwy przypadek trąby powietrznej we wschodniej Polsce. Doszło do zniszczeń
Były szef GIS-u uważa, że niezaszczepieni przyczynią się do kolejnej fali koronawirusa
Źródło: o2 / Fakt