wtv.pl > Polska > Śmierć 34-letniego Bartka w Lubinie. Matka przerywa milczenie
Agata Jaroszewska
Agata Jaroszewska 19.03.2022 08:59

Śmierć 34-letniego Bartka w Lubinie. Matka przerywa milczenie

Matka zmarłego w czasie interwencji policji w Lubinie 34-letniego Bartka przerywa milczenie
facebook, policja dolnośląska

- Poprosiliśmy o pomoc, a zamordowano mi dziecko - powiedziała dla "Faktów" TVN Jolanta S., matka 34-letniego Bartka z Lubina, który zginął w trakcie lub po interwencji policji. Jak się okazało kobieta sama wezwała funkcjonariuszy w związku z zachowaniem swojego syna.

Cała rodzina głośno wyraziła swoje wątpliwości na temat tego, czy działania policjantów były właściwe. Głównym pytaniem, nie tylko osób najbliższych dla Bartka, jest to, czy śmierci 34-latka z Lubina można było uniknąć.

Lubin: 34-letni Bartek zmarł, wcześniej interweniowała policja

Jolanta S. wypowiedziała się na temat okoliczności śmierci swojego 34-letniego syna. To ona 6 sierpnia około godziny 6 rano zadzwoniła na komendę w Lubinie. W rozmowie z "Faktami" TVN nie ukrywa swojego stosunku względem działań policji.

- Żal przede wszystkim. Prosiliśmy o pomoc, a zamordowano mi dziecko - powiedziała matka Bartka S.

Kobieta zwraca uwagę, na jeszcze jeden aspekt z wydarzeń tego dnia. Chodzi o to, co działo się tuż po tym, jak Bartek S. trafił do radiowozu.

Policja zapukała do ich drzwi

Jolanta S. twierdzi, że policjanci przyszli również do niej. Jak relacjonują "Fakty" TVN funkcjonariusze zażądali oddania telefonu komórkowego, na którym było nagranie interwencji względem 34-letniego Bartka.

- Zaczęła się szarpanina - wyznała przed kamerą Jolanta S. Urządzenie zostało zabrane, jednak nie był to jedyny telefon, który uchwycił zachowanie policjantów.

Nagranie z Lubonia bez trudu znaleźć można w sieci. Widać na nim, jak mężczyzna leży na ziemi i wzywa pomocy.

- Z uwagi na irracjonalne zachowanie mężczyzny użyto wobec niego chwyty obezwładniające oraz kajdanki. Mężczyzna w dalszym ciągu nie podporządkowywał się poleceniom, szarpał się i wyrywał - czytamy w oficjalnym komunikacie Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.

Zamieszki przy komendzie w Lubinie

W Lubinie jednak wrze. Jak pisaliśmy na wtv.pl, w niedzielę przed Komendą Powiatową Policji zebrali się ludzie, którzy uważają, że interweniujący funkcjonariusze nie tylko nie dopełnili swoich obowiązków, ale przede wszystkim przekroczyli swoje prawa.

Demonstranci rzucali kamieniami w stronę budynku. Wybito szyby w oknach. Zniszczone zostały również drzwi wejściowe.

>

Źródło: dolnośląska policja

Bartek zmarł, ale nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną zgonu. Policja kategorycznie nie zgadza się na falę przemocy, jaka skierowana została w formację po śmierci 34-latka.

- Bandyci, chuligani, przestępcy nie mogą pozostać bezkarni. [...] Będziemy zawsze reagować w takich sytuacjach i chronić osoby postronne - dodaje zespół prasowy komendy wojewódzkiej z Wrocławia.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Kiedy zmarł 34-latek?

Cień na wersję policji rzuca informacja na temat momentu, w którym Bartek z Lubina zmarł.

Wersja policji: - Mężczyzna został przekazany w ręce medyków i z uwagi na jego zachowanie, w asyście policjantów, został przewieziony do szpitala, a następnie trafił na SOR. Po około 2 godzinach od przewiezienia do szpitala, dyżurny KPP w Lubinie został powiadomiony, że mężczyzna zmarł - czytamy w oficjalnym komunikacie.

Innego zdania są przedstawiciele szpitala.

- Od lekarzy, którzy byli wtedy na dyżurze wiem, że mężczyzna przyjechał do nas martwy - przekazał  z kolei w rozmowie z "Faktem" Mariusz Misiuna, Członek zarządu Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie.

Sprawa ta jest dokładnie badana przez biegłych. Badaniem, które może rzucić najwięcej światła na okoliczności śmierci 34-letniego Bartka, będzie sekcja zwłok.

Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.

Artykuły polecane przez redakcję WTV:

Źródło: "Fakty" TVN, Fakt, wtv.pl Zdjęcie główne: dolnośląska policja, facebook

Powiązane