Lubin. Śmierć 34-letniego Bartka, policja i szpital wydali oświadczenia

Lubin. 34-latek dojechał do szpitala martwy?

Członek zarządu Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie, Mariusz Misiuna, w rozmowie z "Faktem" ujawnił, w jakim stanie przyjechał 34-latek. - Od lekarzy, którzy byli wtedy na dyżurze wiem, że mężczyzna przyjechał do nas martwy - poinformował.

Do sprawy odniósł się także poseł Koalicji Obywatelskiej, Paweł Borys. - Dyrekcja szpitala potwierdza, że Bartek przyjechał do szpitala martwy. Zmarł więc albo pod komendą, gdzie miała miejsce interwencja, albo w karetce - komentował dla "Faktu".

Jak poinformowała policja, o zdarzeniu natychmiast powiadomiono prokuratura, który wszczął śledztwo w sprawie. Obecnie ustalane są wszystkie okoliczności interwencji.

Już w najbliższej przyszłości zostanie przeprowadzona sekcja zwłok zmarłego. Po zrealizowaniu czynności ciało Bartka S. zostanie oddane bliskim.

Śmierć 34-letniego Bartka Sz. Jak doszło do interwencji w Lubinie?

6 sierpnia o godzinie 6:00 rano podjęto interwencję w sprawie agresywnego mężczyzny, który miał rzucać kamieniami w okna mieszkań. - Zdarzenie to zgłosiła kobieta informując, że sprawcą jest jej syn nadużywający narkotyków - relacjonują służby.

Policjanci wskazują na wystąpienie uzasadnionego zagrożenia życia i zdrowia nie tylko osób postronnych, ale także samego Bartka S. 34-latek nie reagował na polecenia, pomimo prób uspokojenia go przez funkcjonariuszy.

Środki przymusu bezpośredniego w postaci użycia chwytu obezwładniającego i kajdanek, zastosowano przez wzgląd na irracjonalne zachowanie mężczyzny.

Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.

Artykuły polecane przez redakcję WTV:

• Tarnów. Awionetka rozbiła się o ziemię? Niepokojące doniesienia

• Wyjątkowo dotkliwa ulewa w Krakowie. Jest ofiara śmiertelna

• Wakacje nad Bałtykiem. Straciła tysiąc złotych, policja szuka oszusta

Źródło: fakt.pl, wtv.pl Źródło zdjęcia głównego: facebook