"Nasz dziennik", należący do imperium Tadeusza Rydzyka, broni ks. Dymera
Autorem artykułu o śmierci i zarzutach wobec sprawcy przemocy seksualnej jest Sebastian Karczewski. Materiał nosił tytuł "Krzywda wyrządzona prawdzie" i został opublikowany dzień po zgonie duchownego
Na stronie internetowej "Naszego Dziennika" ukazał się niecodzienny wpis. "Redakcja Więzi wystawiła go na publiczny lincz jako osobę winną nadużyć seksualnych, choć od wszelkich zarzutów został uniewinniony prawomocnym wyrokiem" - czytamy
Ksiądz Dymer w procesie kanonicznym został uznany winnego wykorzystywania seksualnego dzieci. 12 lat od złożenia apelacji wyrok wydała II instancja kościelna, jednak opinia publiczna nie pozna orzeczenia
Redakcja "Onetu" postanowiła zapoznać się z ostatnią publikacją "Naszego Dziennika" na temat zmarłego hierarchy. Medium zostało założone przez Tadeusza Rydzyka w 1998 roku i ma na celu promowanie wartości Kościoła Rzymskokatolickiego. O kapłanie znów zrobiło się głośno za sprawą materiału, wyemitowanego na antenie TVN24, jednak sprawę już wcześniej opisywało katolickie czasopismo "Więzi", a także "Gazeta Wyborcza".
Medium Tadeusza Rydzyka broni księdza Dymera. "Nasz Dziennik" pisze o linczu i braku prawa do obrony
Prasa Tadeusza Rydzyka zarzuciła "Więziom" wystawienie księdza Dymera na lincz w ostatnich chwilach życia. Duszpasterz zmarł 16 lutego po długiej walce z nowotworem. Chory miał nie mieć szansy do obrony właśnie przez wzgląd na stan zdrowia. "Nasz Dziennik" wskazał także na brak prawomocnego wyroku w sprawie wykorzystywania seksualnego dzieci.
Wyrok nie zapadł, ponieważ sprawa uległa przedawnieniu. W 2008 roku "Gazeta Wyborcza" napisała o nadużyciach, o których hierarchowie Kościoła katolickiego mieli wiedzieć już w latach 90. Dopiero wtedy Trybunał Kościelny podjął się zbadania doniesień, podobnie jak polskie organy ścigania. Wówczas sąd I instancji orzekł na korzyść duchownego, jednak podczas rozpatrywania apelacji wymiar sprawiedliwości zalecił ponowne przenalizowanie sprawy.
Co ciekawe, śledczy umarzali postępowania, choć władze związku wyznaniowego uznały księdza Dymera winnym zarzucanych mu czynów. Ostatnią drogą prawną dla ofiar było wniesienie subsydiarnego aktu oskarżenia. Kodeks postępowania karnego umożliwia wniesienie w ciągu miesiąca od otrzymania postanowienia prokuratury, aktu oskarżenia do sądu.
"Ktoś powie: przecież ksiądz mógł bronić swojego dobrego imienia i pozwać swoich fałszywych oskarżycieli. Owszem. Ksiądz złożył w sądach takie pozwy. Niestety, sądy najwyraźniej nie znalazły czasu, by się nimi zająć" - deklarują dziennikarze gazety Tadeusza Rydzyka, nie zważając na fakt, że watykański wymiar sprawiedliwości od 12 lat nie był w stanie rozpatrzyć apelacji księdza Dymera. Ostateczna decyzja, wydana 12 lutego, została utajniona przez władze Kościoła katolickiego.
W artykule, przytoczonym przez Onet, zestawiono księdza Dymera z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem. Według "Naszego Dziennika", proces zniesławiania ma miejsce dopiero, gdy oskarżany zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. "Wykonawcy mieli pewność, że ofiara nie będzie w stanie się bronić Czyż nie jest to przerażające?" - pyta autor publikacji.
Sebastian Krajewski deklaruje, że dziennikarze "Więzi" wraz z duchownymi spełnili "zapotrzebowania wrogów Kościoła" i mogą spać spokojnie. Spokojnie nie mogą jednak spać ofiary, których oprawca nigdy nie poniósł konsekwencji zarzucanego mu czynu. Ich głos można było usłyszeć w reportażu autorstwa Zbigniewa Nosowskiego „Najdłuższy proces Kościoła”
Tydzień przed śmiercią hierarcha został odwołany z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego imienia Jana Pawła II w Szczecinie. Działanie było jednak zabiegiem symbolicznym, ponieważ kapłan już wcześniej, przez wzgląd na chorobę, nie był w stanie wywiązywać się ze swoich obowiązków.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
Szkoły podstawowe jednak zamknięte? Są zmuszone do powrotu do nauki zdalnej
Tadeusz Rydzyk prosi o pieniądze. Skarży się na ciężką sytuację
Miasto Szczecin pozywa rząd do sądu. Żąda bajońskiej sumy, inne miasta pójdą jego śladem?
Źródło: [Onet/Nasz Dziennik]