wtv.pl > Polska > GW: Ksiądz z Gdańska usłyszał zarzuty. Groził strajkującym kobietom bronią
Julian Bakuła
Julian Bakuła 19.03.2022 08:25

GW: Ksiądz z Gdańska usłyszał zarzuty. Groził strajkującym kobietom bronią

wtv
WTV.pl
  • W październiku 2020 roku ksiądz Tomasz K. groził bronią uczestniczkom Strajku Kobiet

  • Jadąc autem, ksiądz zrównał się z kobietami na światłach

  • Gazecie Wyborczej tłumaczył potem, że chciał tylko "zobaczyć reakcję"

Jak podaje Gazeta Wyborcza, do zdarzenia doszło 27 października ubiegłego roku w Gdańsku. Tomasz K., wikariusz w parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Gdańsku-Jelitkowie, wraz z kolegą jechał samochodem w kierunku Archikatedry Oliwskiej.

Mieli bronić świątyni przed kobietami ze Strajku Kobiet protestującymi przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego, których zresztą - jak wskazuje Gazeta Wyborcza - wcale tam wtedy nie było. Około godziny 20 uczestniczki Strajku Kobiet udało im się jednak napotkać po drodze, na ul. Gospody.

Według relacji Gazety Wyborczej ksiądz miał tam zauważyć samochód oplakatowany kojarzonymi ze Strajkiem Kobiet czerwonymi błyskawicami. Po zrównaniu się z autem na światłach miał otworzyć okno i kierować do dwóch siedzących w samochodzie kobiet wulgarne okrzyki.

Ksiądz chciał "zobaczyć reakcję"

W reakcji na odpowiedź kobiet ksiądz miał wyciągnąć w kierunku jednej z kobiet brońreplikę pistoletu CZ 75 Shadow - ze słowami "jak się teraz czujesz?". W rozmowie z Gazetą Wyborczą ksiądz miał się potem tłumaczyć, że chciał w ten sposób jedynie "zobaczyć reakcję" kobiet.

Kobiety, które nagrały zdarzenie kamerą samochodową, zadzwoniły pod 112. Po godzinie policji udało się namierzyć księdza pod katedrą, jednak ze względu na rzekomy brak "przesłanek procesowych" funkcjonariusze nie aresztowali mężczyzny.

- Ksiądz zaczął mętnie tłumaczyć, że nie celował w kobietę, a jedynie pokazał pistolet. Gdyby to był zwykły obywatel, to po takim zgłoszeniu dawno leżałby na glebie. Nie było przecież wiadomo, że pistolet nie jest prawdziwy - przekazał Gazecie Wyborczej anonimowo jeden z policjantów.

Zaczęły się nerwowe telefony do komendanta, konsultacje z prokuratorem, chciano uniknąć afery. Kierownictwo dało wreszcie dyspozycje, żeby zabezpieczyć broń "na protokół" i nie zatrzymywać księdza - tłumaczył przywoływany przez Gazetę Wyborczą policjant.

Jak podaje Gazeta Wyborcza, kobiety z pomocą adwokata mec. Tomasza Płaszczyka wzięły więc sprawę w swoje ręce, składając zawiadomienie o groźbach karalnych. W zawiadomieniu mec. Płaszczyk zwracał uwagę, że groźba nie musi przyjmować formy słownej, a do jej zaistnienia wystarcza zaistnienie zachowania, które wzbudza uzasadnioną obawę popełnienia przestępstwa.

Z uwagi na to, że zwykły człowiek nie jest w stanie odróżnić "prawdziwej" broni od repliki, kobiety mogły żywić uzasadnione obawy o swoje bezpieczeństwo. Do tego toku rozumowania przychyliła się  27 stycznia Prokuratura Rejonowa w Gdańsku Oliwie, stawiając księdzu zarzut kierowania groźby karalnej.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Artykuły polecane przez redakcję WTV:

Powiązane