Kampania strachu. Jak politycy partii rządzącej operują lękami Polaków?
Poznański oddział TVP3 wyemitował program Lustro. Magazyn publicystyczny prowadzony przez Łukasza Maciejewskiego wziął na tapet problemy związane ze służbą zdrowia. Pozornie niegroźny, dla telewizji sterowanej przez politycznego enfant terrible, Jacka Kurskiego, temat, nagle wymknął się spod kontroli.
Jednym z gości programu był Jerzy Milewski, ekspert rynku farmaceutycznego i medycznego przy Narodowej Radzie Rozwoju Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Po krótkiej wymianie zdań na temat sytuacji w przychodniach Państwowej Opieki Zdrowotnej dziennikarz TVP3 próbował wziąć w obronę działania rządu, które rzekomo szybko reagują na sytuacje w służbie zdrowia a wtedy, ku zdumieniu i wyraźnym zakłopotaniu dziennikarza prowadzącego wydanie, z ust Milewskiego, padły zaskakujące słowa.
- Sytuacja w POZ jest niebywale smutna. Kwestia podejmowania decyzji przez lekarza, by odstąpić od leczenia, jest niewiarygodna. Apeluję, by natychmiast przywrócić funkcjonowanie lekarzy rodzinnych i POZ - zaczął Milewski.
- Ale to już się stało proszę pana, w marcu minister zdrowia wydał rozporządzenie, które zachęca lekarzy i pacjentów, by się spotykali. Teraz od pacjenta zależy, czy ma ochotę zostać przyjęty osobiście przez lekarza czy na telemedycynę, dlatego sytuacja jest korzystna dla pacjentów - bronił działania rządu dziennikarz
- Tylko proszę zwrócić uwagę, że to nie stało się przypadkiem, tylko zależy od polityków i ich absurdalnych pomysłów. Miałem szczęście w nieszczęściu, być od początku blisko tego procesu (wdrażania obostrzeń przyp.red.) i nie mogę przełknąć tego, że wśród najważniejszych decydentów dominował pogląd, że polaków trzeba nastraszyć, żeby słuchali się decyzji administracji państwowych - w tym momencie w studio zapadła cisza, a Milewski ciągnął dalej.
- Oczywiście kiedyś mogę wymienić te osoby z imienia i nazwiska, ale bardziej absurdalnej rzeczy trudno sobie wyobrazić. Przecież strach jest zabójcą. Przecież Ci siewcy strachu do dzisiaj dominują w mediach i straszą polaków, i ja się nie dziwię, że, mimo że minister wycofał się z tych działań, to ludzie są nie ufni.
Ta niewątpliwie zaskakująca wypowiedź człowieka, który doradza głowie Państwa, zaskakująca jest tylko z pozoru. Próbując przyjrzeć się działaniom ekipy rządzącej od początku zwycięskiej kampanii parlamentarnej w 2015 roku, przez kampanie do sezonu wyborczego 2019-2020 (wybory do Parlamentu Europejskiego w maju 2019, parlamentarne w listopadzie 2019 i prezydenckie w czerwcu 2020), na rozpoczęciu wdrażania obostrzeń związanych z wirusem COVID-19, łatwo jest zauważyć pewną niebezpieczną prawidłowość.
Pojęcie zarządzania strachem jest socjotechniczną praktyką polegającą na instrumentalnym wykorzystaniu emocji strachu, w celu kontroli i manipulacji.
Jak wynika z raportu opublikowanego przez fundację Batorego, technika opierająca się na konstruowaniu, nakierowywaniu oraz skutecznym podsycaniu lęków społecznych doprowadziła do monopolu politycznego koalicji rządzącej.
We wrześniu 2015 roku przewodniczący Prawa i Sprawiedliwości, prezes Jarosław Kaczyński, tak mówił z mównicy sejmowej: - Czy chcecie państwo, żebyśmy przestali być gospodarzami we własnym kraju? Czy tego chcecie? Polacy tego nie chcą i nie chce tego PiS.
To wtedy rozpoczęła się debata na temat przyjmowania uchodźców. Telewizja Polska emitowała materiały, w których mieszkańcy społeczności arabskiej stosowali przemoc wobec kobiet, ludzi innych ras i religii. Ponadto uchodźcy bardzo często byli kojarzeni z terroryzmem. Mocne obrazki, odpowiednio skadrowane i bez kontekstu stały się dominującym tematem tamtych wyborów. Jak dowodzi Centrum Badań nad Uprzedzeniami, badania wykonane tydzień przed wyborami do parlamentu w 2015 roku wykazały wprost, że zwycięstwo prawicy w znacznym stopniu wynika z narracji skierowanej przeciwko uchodźcom.
Propaganda strachu
Tę samą taktykę spin doctorzy Prawa i Sprawiedliwości zastosowali w trójboju wyborczym na przełomie 2019 i 2020 roku. Tym razem najgorętszym tematem serwowanym przez sprzyjające PiS-owi media była propaganda antyLGBT.
Politycy PiS uderzali wtedy w wysokie tony, ukuwając termin Ideologia LGBT, wskazując hasło ideologia, jako coś zagrażającego polskiemu porządkowi publicznemu i prawnemu. Nawiązanie do ideologii faszystowskiej było lansowane i odmieniane przez wszystkie przypadki. Telewizja Polska do znudzenia emitowała sekwencję tych samych klatek pokazujących mężczyzn przebranych w typowo kobiece stroje, epatujących negliżem i wulgarnymi gestami.
Podczas wiecu wyborczego w Brzegu Andrzej Duda powiedział: - Próbuje się nam wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia - Jego wypowiedź, spotkała się z burzą braw i daleko idącym entuzjazmem zwolenników ideowej prawicy. Co stanowi największy paradoks, bo wyrachowana erystyka, którą zastosował tutaj Prezydent, bardzo niebezpiecznie zbliża pejoratywny wydźwięk hasła ideologia z moralną ideowością prawicy.
Równie częstym zabiegiem było stawianie znaku równości pomiędzy homoseksualizmem a pedofilią. Dzisiejszy minister edukacji Przemysław Czarnek wiosną 2019 roku wprost usprawiedliwiał problem pedofilii w Polskim kościele homoseksualizmem. - W Polsce, jak pokazują statystyki Kościoła, mamy na przestrzeni 30 lat 640 przypadków zbrodni pedofilii. 60 proc. z nich to przypadki homoseksualne. Jeżeli chcemy realnie działać w obronie rodziny i w obronie dziecka, rozmawiajmy bardzo rzetelnie o zbrodni pedofilii również w Kościele. Ale bardzo rzetelnie to tylko wówczas, jeśli powiemy, jaka jest rola homoseksualizmu w tej zbrodni i dlaczego homoseksualizm jest główną przyczyną pedofilii w Kościele.
Kiedy podczas marszu równości w Białymstoku doszło do zmasowanego ataku na osoby homoseksualne, politycy Zjednoczonej Prawicy nie pozostawiali suchej nitki na ofiarach. Tu jeszcze raz minister Czarnek: "obnoszenie się ze swoją seksualnością na ulicy jest po prostu obrzydliwe. Nie promujmy zboczeń, dewiacji, wynaturzeń" oraz wtórujący mu poseł Marcin Horała: "Nic tak nie sprzyja promocji LGBT w Polsce, jak ustawianie tych osób właśnie w roli ofiar, tak jak się stało w Białymstoku".
Polityka PiS, analizowana po wypowiedzi Jerzego Milewskiego podczas programu Lustro, zaczyna dawać do myślenia. Kiedy prześledzimy działania oraz wypowiedzi osób odpowiedzialnych za walkę z pandemią COVID-19, okazuję się, że politycy stosują dokładnie te same zabiegi co w przypadku zwycięstw wyborczych PiS.
W zasadzie z tygodnia na tydzień społeczeństwo jest bombardowane patetycznymi wypowiedziami o jedności, narodowej solidarności czy wspólnej walce z zarazą. Jednak na pierwszy plan wychodzą te wypowiedzi, które składają się na obraz Zarządzania strachem.
Hasło, "Jeśli nie będziemy przestrzegać obostrzeń", jest odmieniane przez wszystkie przypadki oraz sprytnie wykorzystywane do kreowania rzeczywistości polskiego społeczeństwa. Zaczęło się od tyrad byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który występował z podkrążonymi oczami, kreując się jako rycerza Rzeczpospolitej, ostrzegając przed konsekwencjami niestosowania się do obostrzeń, mimo że chwilę wcześniej, na antenie radia RMF FM, wprost wyśmiewał pomysł noszenia maseczek.
Plejada prominentnych polityków partii rządzącej, prezes PiS Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki a dziś minister zdrowia Adam Niedzielski z rzecznikiem rządu Piotrem Muellerem idą ramię w ramię, z tym hasłem na ustach, wymieniając tylko końcówki wypowiedzi na groźby, co będzie, jeśli nie będziecie się nas słuchać.
W międzyczasie oskarżając o kolejne wzrosty zachorowań kolejną grupę społeczną, co idealnie wpisuję się w zarządzanie strachem.
Są to kobiety, które reprezentowane przez Strajk Kobiet, wyszły na ulicę w proteście przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego zakazującemu aborcji.
"Siewcy śmierci", "zwolennicy zabijania dzieci". To tylko dwa z dziesiątek epitetów, którymi rząd rękami Telewizji Polskiej karmi społeczeństwo. Natomiast chmura wirusowa wywołana przez protestujących, o której mogliśmy się dowiedzieć z pasków serwowanych przez TVP, nie przeszkadzała, by w samym środku walki z epidemią nawoływać do obrony kościołów, rzekomo atakowanych przez uczestników strajku.
W tym polityczno-społecznym pacie, Polacy żyją już ponad rok. Mimo kontekstu wypowiedzi polityków, co rusz obiecujących luzowanie obostrzeń, końca nie widać. A propaganda strachu trwa.
Źródła: TVP3, Fundacja Batorego
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV: