Czy wiemy o wszystkich polskich ofiarach wirusa? Eksperci tłumaczą, kogo dokładnie uwzględnia się w danych
Ilu zakażonych wiusem SARS-CoV-2 w Polsce umiera naprawdę? Czy w statystykach zgonów uwzględnia się wszystkie ofiary? Takie pytania z pewnością zadaje sobie obecnie niemal każdy z nas. Eksperci tłumaczą.
Wirus zabija więcej osób, niż pokazują to statystyki zgonów?
Wczoraj wieczorem na liście ofiar koronawirusa były 33 osoby. Jak zapewnia resort, są to pacjenci, u których choroba COVID-19 uznana została za bezpośrednią przyczynę śmierci. Jednak zmarłych zakażonych wirusem może być znacznie więcej. Dlaczego więc nie widnieją oni w statystykach zgonów?
Zdarza się, że umiera ktoś zakażony wirusem, a informację tę potwierdza nawet szpital, w którym przebywał pacjent. Wciąż nie zostaje on jednak uwzględniony w oficjalnych statystykach, udostępnianych przez Ministerstwo Zdrowia. Biura wojewodów, które przekazują MZ dane zbierane przez resort, często zwlekają z uwzględnieniem danej osoby jako ofiarę wirusa SARS-CoV-2, gdyż czekają na potwierdzenie z sanepidu, że przyczyną zgonu była na pewno właśnie choroba COVID-19.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski podczas wtorkowej konferencji prasowej również odpowiedział na zadawane pytania, dlaczego niektórych osób nie uznaje się za ofiary epidemii lub się z tym zwleka. - Akt zgonu i kartę zgonu wypisuje lekarz, nie minister zdrowia, nie urzędnik państwowy. Tę kartę zgonu otrzymujemy poprzez wojewodów, tę informację, którą otrzymamy od setek lekarzy przekazujemy od razu państwu - tłumaczy. Dzień wcześniej w TVN24 zapewniał także, że rząd przekazuje dane o wszystkich zmarłych. - Czasem dodajemy, że przyczyna zgonu prawdopodobnie była inna, ale nie ukrywamy żadnego przypadku. Nie próbujemy klasyfikować tych pacjentów do innych chorób. Uważamy, że powinniśmy być całkowicie transparentni i przejrzyści - mówił.
W Polsce zdarza się także, co może niepokoić, że za przyczynę zgonu, zamiast koronawirusa, uznaje się np. niewydolność serca albo nowotwór. Wiele osób zwraca na to uwagę. Bardzo prawdopodobnym jest, że gdyby nie COVID-19, taka osoba wciąż by żyła, a wirus po prostu przyczynił się do jej śmierci.
- Jako kluczową przyczynę zgonu moim zdaniem powinno się podać chorobę zakaźną – powiedziała w rozmowie z poznańską "Wyborczą" Barbara Stawińska-Witoszyńska, epidemiolog z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Dziennik zwraca także uwagę na to, że w podobnym tonie wypowiadają się również członkowie Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, choć do tej pory nie wydali w tej sprawie oficjalnego oświadczenia.
Źródło: Radio Zet