Przysługiwała mu emerytura, ale został z chorymi pacjentami. Tragiczna śmierć niezwykłego medyka, przykre doniesienia z USA
James "Charlie" Mahoney był niezwykle doświadczonym lekarzem. Przez ponad 40 lat pracy zawodowej leczył między innymi chorych na AIDS, pracował po wybuchu świńskiej grypy, a także zajmował się rannymi w zamachu terrorystycznym z 11 września. Przed przejściem na emeryturę lekarz musiał się zmierzyć z kolejnym problemem - pandemią koronawirusa.
USA: lekarz przegrał walkę z koronawirusem
Warto dodać, że kiedy epidemia dotarła do Nowego Jorku, dyrektorzy szpitali umożliwili najstarszym - jako znajdującym się w największej grupie ryzyka - pracownikom przejście na wcześniejszą emeryturę. Wśród nich był 62-letni James Mahoney. Ten jednak odmówił, argumentując, że pragnie pomóc kolegom w walce z wirusem.
Jak donosi Onet, pod koniec kwietnia zaczął gorączkować. Wykonane testy potwierdziły u niego zarażenie wirusem SARS-CoV-2. Mahoney nalegał, by leczono go w państwowym szpitalu na Brooklynie, gdzie pracował przez wiele lat. W wyniku pogarszającego się stanu nowojorskiego lekarza, personel medyczny zdecydował o przeniesieniu go do ośrodka na Manhattanie, w którym mógł liczyć na bardziej specjalistyczną opiekę. Niestety nie udało się go uratować. Zmarł 27 kwietnia.
James Mahoney był wzorem dla lokalnej społeczności. Warto zauważyć, że podczas jego młodzieńczych lat - o czym pisze Onet - w Stanach Zjednoczonych obowiązywała jeszcze segregacja rasowa, a czarnoskórzy mieszkańcy nie mieli praw wyborczych. Jako Afroamerykanin musiał pokonać wiele przeciwności, by ukończyć studia medyczne. Po jego śmierci utworzono specjalną zbiórkę, z której fundusze zostaną przeznaczone na wsparcie młodych Afroamerykanów, marzących o karierze lekarza.
Źródło: Onet.pl