Dziennikarz TVN nagle zatrzymany. Zabrano mu telefon i dokumenty, trafił na białoruski komisariat
Od czasu ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów prezydenckich na Białorusi nie słabną masowe protesty, które obserwuje cały świat. Manifestujący przekonują, że Alaksandr Łukaszenka sfałszował podane rezultaty, wielu z nich nawołuje do jego odejścia. Prodemokratyczne siły są jednak agresywnie tłumione przez tamtejsze służby. Zatrważające nagrania z białoruskich ulic od 9 sierpnia obiegają sieć, motywując mieszkańców innych krajów do okazania pełnej solidarności z protestującymi.
TVN: dziennikarz stacji zatrzymany w Mińsku
Jak podał dziś Reuters, a za nim szereg polskich mediów, w centrum Mińska zostało dziś zatrzymanych około 20 zagranicznych dziennikarzy. Wśród nich jest także pracujący dla "Faktów" TVN Andrzej Zaucha, który miał na bieżąco pokazywać, co zdarzy się podczas kolejnej manifestacji. Z relacji agencji wynika, że reporterom zabrano telefony komórkowe oraz dokumenty tożsamości.
Do sprawy odniosło się już tamtejsze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Z jego stanowiska wynika, że opisywani dziennikarze trafili na miński komisariat milicji. Tam sprawdzono, czy ich akredytacje medialne są ważne i oficjalne. Jeżeli służby stwierdzą, że z rzeczonym dokumentem wszystko jest w porządku, mają wypuścić reporterów. Jak przekazano, rzekomo nie było to wcale zatrzymanie.
Jak poinformowało TVN24 około godziny 20:30, Zaucha został już wypuszczony na wolność. Przekazał, iż nie użyto wobec niego przemocy. Cała sprawa miała zająć około 3 godzin. Wciąż nie wie jednak, czy areszt udało się opuścić także pracującemu z nim operatorowi narodowości białoruskiej.
Źródło: RMF FM