wtv.pl > Opinie > Staśko: Dlaczego wspieram kobiety, które ujawniły sprawców przemocy, choć jest (niewielka) szansa, że mogą kłamać?
Maja Staśko
Maja Staśko 19.03.2022 08:55

Staśko: Dlaczego wspieram kobiety, które ujawniły sprawców przemocy, choć jest (niewielka) szansa, że mogą kłamać?

Maja
Archiwum prywatne autorki

Wspieram osoby, które doświadczyły przemocy. Czasem piszą do mnie na Facebooku albo Instagramie, czasem dzwonią, czasem zgłaszają się mailem. Zwykle nie mają znikąd pomocy, są bardzo samotne – i dlatego się kontaktują. Niekiedy wystarczy jedna rozmowa – bo dokładnie tego potrzebowały. Niekiedy to wielomiesięczne wsparcie. Opisuję ich historie w mediach lub udostępniam na Instagramie – w zależności od tego, czego chcą. Chodzę na rozprawy dotyczące zgwałceń, widzę, w jaki sposób traktowane są skrzywdzone kobiety przez bliskich, znajomych, środowisko, wymiar sprawiedliwości. Często poza mną, innymi osobami prywatnymi i kilkoma organizacjami feministycznymi – Feminoteką, Centrum Praw Kobiet, Fundacją Przeciw Kulturze Gwałtu czy Niebieską Linią – nie mają żadnego wsparcia. To my jesteśmy ich wsparciem. Nie stawiamy wyroków – to powinno być zadanie sądu, nie nasze. Nasze zadanie to wsparcie.

Kiedy dzwoni do mnie zapłakana osoba, nie pytam: „nie kłamiesz?”, „a jakie masz dowody?”, „a skąd mam wiedzieć, że nie oszukujesz? Jak możesz mi potwierdzić, że jesteś osobą godną zaufania?”. Wysłuchuję jej, wspieram. Jeśli potrzebuje rady albo pomocy, doradzę i pomogę. Ona mi ufa i ja jej ufam. Tak naprawdę to zwykłe domniemanie niewinności poszkodowanej. Dlaczego o domniemaniu niewinności tyle opowiadają sprzymierzeńcy oskarżonych, a nikt nie przejmuje się domniemaniem niewinności poszkodowanej? Dlaczego ciągle musi wysłuchiwać, że na pewno kłamie, miała w tym interes albo zrobiła to dla kariery?

Uważajcie, ona może kłamać

Czy mam wątpliwości, gdy wspieram kobiety? Oczywiście, bardzo często. Wszyscy mamy różne myśli i wątpliwości, to normalne. Trudno też ich nie mieć, kiedy ciągle ktoś o tym mówi, natarczywie przypomina: UWAŻAJCIE, ONA MOŻE KŁAMAĆ.

Zastanawia mnie czasem, dlaczego to właśnie ofiary gwałtu słyszą to z taką częstotliwością. Dlaczego podczas wypowiedzi ekspertów w mediach nie pojawia się zawsze dopisek: UWAŻAJCIE, ON MOŻE KŁAMAĆ. Dlaczego podczas naszych codziennych rozmów po każdym argumencie nie krzyczymy: UWAŻAJCIE, ON MOŻE KŁAMAĆ.

Może dlatego, że wtedy życie byłoby nieznośne. Dokładnie takie jest życie kobiet, które odważyły się przerwać milczenie. Po każdym swoim słowie słyszą: UWAŻAJCIE, ONA MOŻE KŁAMAĆ.

Nie chcemy sądowego potwierdzenia od każdej wypowiadającej się osoby, że na pewno nie kłamie i nigdy wcześniej nie skłamała, żeby móc jej zaufać i brać jej słowa na poważnie. A od kobiet, które ujawniły sprawców przemocy, wymagamy papierów na prawdomówność. Nie chcemy im uwierzyć, dopóki nie potwierdzi tego sąd. Od nikogo innego nie potrzebujemy takiego potwierdzenia. Dlaczego potrzebujemy go akurat od kobiet, które opowiedziały o gwałcie?

Owszem, wszyscy możemy kłamać – w mediach, w pracy, w domu, w życiu codziennym. Każde nasze słowo może być kłamstwem – czasem sprawia, że lepiej się czujemy, a czasem, że inni czują się gorzej. I tak, kobiety też czasem kłamią, podobnie jak mężczyźni. Kobiety są ludźmi i działają dobrze i źle.

Fałszywe oskarżenia są rzadkie

Tyle że mało kto doświadcza tak przykrych konsekwencji jak osoby, które mówią o gwałcie. Tutaj kłamstwa są naprawdę bardzo rzadkie. Co więcej, jak wskazuje Bartek Kocejko w artykule w OKO.press: „Fałszywie oskarżeni skrajnie rzadko trafiają do więzienia. Według rejestru uniewinnień od 1989 do 2017 roku było w Stanach Zjednoczonych jedynie 52 przypadków mężczyzn skazanych za napaść seksualną, którzy zostali następnie uniewinnieni ze względu na fakt, że zarzuty okazały się fałszywe. W przypadku zabójstw liczba ta wyniosła 790. A gwałtów jest w USA prawie 8 razy więcej niż zabójstw”.

Według Sandry Newman jest także bardzo określony model osoby, która fałszywie oskarża: w Stanach Zjednoczonych prawie połowa to osoby trzecie, najczęściej rodzice. To sytuacja, w której nastolatka zachodzi w ciążę, ale nie w wyniku gwałtu. Inną grupą takich osób są te, którym fałszywe oskarżenia i przestępstwa zdarzały się wcześniej. W Polsce nie ma badań na ten temat, ale z rozmów z prawniczkami wynika, że taki fałszywy zarzut pojawia się głównie podczas spraw rozwodowych.

Co oczywiście także nie oznacza, że powinniśmy z góry zakładać, że nastolatki, osoby, które wcześniej składały fałszywe zeznania i mają na koncie przestępstwa czy kobiety podczas spraw rozwodowych kłamią. To wciąż są rzadkie przypadki, także wśród tych grup.

Domniemanie niewinności działa dla każdej osoby. Także dla tych pokrzywdzonych.

Potencjalne oszustki

Fałszywe oskarżenia są więc niezwykle rzadkie. Ale owszem, jest możliwość, że jedna na kilkadziesiąt osób, które zgłoszą gwałt, kłamie. Tak mówią statystyki. Czy to oznacza, że nie mamy wspierać tych kilkudziesięciu osób? Że mamy czekać na wyrok sądu (którego zwykle nie ma, bo 67% spraw w Polsce kończy się umorzeniem) ze wsparciem, a one w tym czasie mają pozostać same, wystawione na hejt, nagonkę i nieustanne podważanie ich słów?

Każdy rozsądnie myślący przyzna, że to dla tych kilkudziesięciu osób byłoby okrucieństwem. A jednak większość osób się odsuwa, czeka na rozstrzygnięcie sądu, a na wyrazy wsparcia odpowiada: nie stawiajcie wyroków, nic jeszcze nie wiadomo. Tylko dlatego, że ta jedna na kilkadziesiąt osób mogła kłamać, wszystkie inne przez kilka miesięcy lub lat, gdy trwa sprawa dotycząca przemocy, pozbawione są wsparcia i nieustannie muszą wysłuchiwać, że mogą kłamać, mścić się, próbować robić karierę czy osiągnąć finansowe korzyści. Czasem nie decydują się na wsparcie psychiatryczne, mimo że przeżywają koszmar, bo to mogłoby podważyć ich słowa w sądzie. Pozostają z tym zupełnie same. Dlaczego przez złe zachowanie kobiet, których liczba mieści się w granicach błędu statystycznego wyznacza się normę, przez którą cierpią niewinne kobiety?

Może po prostu się z tym pogódźmy: nie jesteśmy wszechwiedzący, nie jesteśmy w stanie postawić wyroku i nie powinniśmy tego robić. Wsparcie nie oznacza, że jestem w 100% pewna, że ta osoba mówi w każdym aspekcie i zawsze prawdę. Mogę nie być pewna, to zupełnie normalne. Wsparcie nie oznacza też, że popieram i podpisuję się pod każdym działaniem, które ta osoba podejmie. Wsparcie oznacza, że jestem blisko i w każdej chwili może ze mną porozmawiać. Że może mi zaufać. Że nie zakładam z góry, że kłamie. To nie jest żaden dowód ani wyrok. To po prostu wsparcie.

Potencjalni gwałciciele

Jest także możliwość, że jeden na kilkudziesięciu mężczyzn – jeśli nie więcej – którzy są naszymi znajomymi, jest gwałcicielem. Czy to oznacza, że nie mamy mieć wśród znajomych mężczyzn? To absurd, prawda? Nie potrzeba wyroku sądu, który potwierdziłby niewinność każdego z żyjących mężczyzn, żeby się z nimi kolegować i uznawać, że nie są gwałcicielami. Mimo iż mogą być.

Gdy mówi się o radykalnych feministkach, które niszczą świat, przedstawia się je właśnie tak: uważają, że wszyscy mężczyźni to potencjalni gwałciciele. Dlaczego nie mówimy więc o radykalnie zniszczonym świecie, w którym panuje zasada, że wszystkie kobiety ujawniające sprawców przemocy to potencjalne oszustki? Dlaczego wykluczenie wszystkich mężczyzn, bo mogą być gwałcicielami, brzmi jak absurd, a obrażanie wszystkich kobiet, które mówią o gwałcie, bo mogą kłamać, to racjonalność, „wątpliwości”, „domniemanie niewinności” i logiczne argumenty? Dlaczego założenie, że mężczyzna jest zły, wydaje się absurdem, a założenie, że kobieta kłamie, wydaje się racjonalne?

Powiązane