wtv.pl > Polityka > Giertych przerwał milczenie i wyciągnął kwity, szykuje się afera roku. Rząd miał złożyć niemoralną propozycje Czarneckiemu
Konrad Wrzesiński
Konrad Wrzesiński 19.03.2022 08:30

Giertych przerwał milczenie i wyciągnął kwity, szykuje się afera roku. Rząd miał złożyć niemoralną propozycje Czarneckiemu

wtv
WTV.pl

Były wiceprezes Rady Ministrów i minister edukacji narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego został zatrzymany przez CBA 15 października bieżącego roku. Prokuratura przekazała wówczas, że zabezpieczone zostały "istotne dla sprawy dokumenty", a prawnik Romana Giertycha natychmiast zapowiedział podjęcie kroków prawnych w oparciu o przepisy karne przeciwko osobom, które przekroczyły przepisy.

Śledczy prawie miesiąc temu zakazali Giertychowi wykonywania zawodu, tłumacząc się podejrzeniem o udział w wyprowadzeniu milionów złotych ze spółki budującej bloki mieszkalne. Zdaniem polityka akcja miała jednak związek z posiedzeniem aresztowym w sprawie dr Leszka Czarneckiego, polskiego przedsiębiorcy, właściciela Getin Noble Banku oraz Idea Banku.

"Ponieważ decyzją prokuratury zostałem pozbawiony praw wykonywania mojego zawodu, czas na mowę w tej sprawie wygłoszoną publicznie, bez togi, bez sądu, ale przy użyciu tych środków, którymi dysponuję", czytamy w mediach społecznościowych Giertycha. Całość miała dotyczyć chęci wprowadzenia swoich ludzi do banków Czarneckiego przez Prawo i Sprawiedliwość.

Roman Giertych ujawnia szczegóły afery

"Od roku 2015 władzy PiS doskwierał fakt, że jedna z największych firm prywatnych w Polsce, należy do człowieka, który z tą władzą nie miał nic wspólnego. Nie był zaangażowany politycznie, ale jego sympatie i ścieżka życiowa stawiały go w oczywisty sposób w szeregu przeciwników tego rządu. Dlatego też urzędnicy PiS robili wszystko, co możliwe, aby utrudnić życie jego firmom tak, by je przejąć lub podporządkować. Strategia ta zadziałała wobec innych biznesmenów, prowadzących działalność w Polsce, sądzono więc, że zadziała również wobec dr Leszka Czarneckiego", pisze Giertych.

W roku 2018 zdaniem byłego prezesa Ligi Polskich Rodzin zaczęto stosować metodę zastraszania, jednocześnie składając Czarneckiemu propozycję korupcyjną polegającą na przyjęciu do władz banku osoby powiązanej z partią rządzącą, która miałaby pełnić rolę nadzorcy.

"Istotą miało być przejęcie faktycznej kurateli nad majątkiem wartym 6 miliardów złotych. Ofertę złożył człowiek blisko związany z prezesem NBP Adamem Glapińskim i została ona w pewien sposób potwierdzona poprzez wspólną wizytę Leszka Czarneckiego i Marka Ch. u prezesa NBP", pisze Giertych. Adam Glapiński od dawna pozostaje jednym z najbardziej zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego od spraw finansów.

Druga twarz obozu rządzącego

Gdy Czarnecki propozycję odrzucił, zdaniem Giertycha PiS przyjął zgoła odmienną taktykę. Tak oto miało rozpocząć się zastraszanie. Komisja Nadzoru Finansowego rozpoczęła w Idea Bank S.A. kontrolę pod kątem sprzedawania przez ten bank obligacji GetBack. Czarnecki miał być przeciwny angażowania się w sprzedaż jego banków, jednak zarząd rozpoczął ją bez jego wiedzy. Gdy Czarnecki dowiedział się o sprawie, według Giertycha natychmiast złożył zawiadomienie do prokuratury.

"KNF potraktowało te okoliczności jako pretekst do uderzenia w L. Czarneckiego", twierdzi były wicepremier. I dodaje: "Kontrole zmierzały w jednym kierunku - zagrozić pozycji właściciela banku i przejąć władzę na jego obydwoma bankami oraz jego innymi instytucjami finansowymi".

Według Giertycha we wrześniu 2018 Kaczyński pisemnie zlecił prokuraturze przeprowadzenie sprawy wobec Leszka Czarneckiego. "Na jesieni 2018 roku instytucje państwa szykowały się do przejęcia banków Leszka Czarneckiego, najprawdopodobniej na rzecz prywatnego banku, z którym zawarto porozumienie - ten sam prawnik, którego nie zatrudnił L. Czarnecki, wszedł do rady nadzorczej tego banku", twierdzi.

Ów mały bank miał jednak problemy finansowe. Aby umożliwić przejęcie dużych banków Leszka Czarneckiego przez mały bank z kłopotami zdaniem Romana Giertycha zmieniono prawo. Ustawę przegłosowano w zaledwie kilka dni, na wniosek posłów z bliskiego otoczenia prezesa PiS.

"Gdy skończyły się wybory, postanowiono przedłożyć Czarneckiemu ostateczną propozycję. Albo zgodzi się wreszcie na nadzorcę z PiS w swoich bankach i jego majątek »będzie grać w drużynie« PiS, albo władza się z nim ostatecznie rozprawi", twierdzi Roman Giertych. Latem tego roku Czarnecki miał usłyszeć kolejną propozycję wprowadzenia ludzi związanych z obozem rządzącym do swoich banków.

Wykupienie TVN24

Giertych wspomina też o projekcie wykupienia telewizji TVN24.

"Dwa miesiące wcześniej Czarneckiemu przedstawiono koncepcję udziału w projekcie wykupienia stacji TVN24. Władza uznała, że Czarnecki jest osobą, która mogłaby być zaakceptowana przez akcjonariuszy TVN, gdyby zdecydowali się na sprzedaż swojego kanału informacyjnego. Koncepcję tę przedstawiono przed wyborami prezydenckimi. Twierdzono, że pomysł przejęcia stacji TVN24 został ustalony z premierem Mateuszem Morawieckim podczas jego prywatnego spotkania z osobą, która później przedstawiła ofertę Czarneckiemu. Po ewentualnym przejęciu stacji proponowano dostarczanie reklam ze spółek skarbu państwa, a po pewnym czasie wykup stacji przez spółki Skarbu Państwa za kwotę wielokrotnie wyższą od ceny zakupu", czytamy we wpisie Giertycha. Czarnecki oferty jednak nie przyjął.

Już kilka tygodni później Bankowy Fundusz Gwarancyjny zablokował transakcje, które zdaniem Giertycha pozwalały odbudować kapitał w Idea Banku, a KNF odrzucił plan naprawy banku. "Następnie prokuratura złożyła wniosek o areszt dla Czarneckiego, nawet nie próbując go przesłuchać", dodaje.

Zatrzymanie

Pod koniec września bieżącego roku Giertych konsultował sprawę z drugim obrońcą Leszka Czarneckiego mec. Jackiem Dubois. W jego opinii, choć, jak sam twierdzi, nie ma na to dowodów, rozmowa została podsłuchana. Zdaniem byłego wicepremiera niewykluczone, że podsłuchano również jego wcześniejsze rozmowy z Czarneckim.

"15.10. 2020. Centralne Biuro Antykorupcyjne dokonało przeszukania mojego domu, domu letniskowego mojej żony we Włoszech, oraz mojej rewizji osobistej, szukając tak naprawdę jednej rzeczy – nośników nagrań", twierdzi.

"Nie szukano w moim domu żadnych dokumentów. Szukano wyłącznie taśm. Oczywiście niczego nie znaleziono. Na marginesie chciałbym zauważyć, że przypuszczenia CBA, że takie dowody mógłbym trzymać przy sobie, po prostu mi uwłaczają", dodaje.

Powiązane