wtv.pl > Polska > Studenci wspierający Strajk Kobiet mogą zostać usunięci z zajęć. Słowa Przemysława Czarnka zbierają żniwo?
Anna Dymarczyk
Anna Dymarczyk 19.03.2022 08:29

Studenci wspierający Strajk Kobiet mogą zostać usunięci z zajęć. Słowa Przemysława Czarnka zbierają żniwo?

wtv
WTV.pl
  • Słowa Przemysława Czarnka o karaniu nauczycieli, którzy "nakłaniali uczniów" do udziału w protestach odbiły się szerokim echem także w społeczności akademickiej.

  • Przypadki wyrzucania z zajęć uczniów i studentów miały miejsce już w niektórych szkołach i na niektórych uczelniach - dyrekcje szybko reagowały jednak na takie przypadki.

  • KUL zabronił w regulaminie swoim studentom na wstawianie w swoje ikony zdjęcia jakiegokolwiek innego symbolu niż zdjęcia lub ikony inicjałów.

  • Jedno z kół naukowych rozpoczęło walkę o zmianę w regulaminie - jak na razie czeka na decyzję uczelni.

Po kilku minutach od publikacji, komunikaty o zmianie w regulaminie zniknęły z social media, ale zapis w nim samym pozostał niezmieniony. 

Słowa Przemysława Czarnka się sprawdzają? KUL już zakazał

- Będziemy mieli na ten temat raport na początku tygodnia. I będą wyciągane wszystkie najdalej idące konsekwencje, które są w granicach możliwości prawnych ministerstwa i kuratoriów - mówił na początku listopada Przemysław Czarnek o nauczycielach, którzy rzekomo nakłaniali swoich uczniów do brania udziału w protestach. 

- Nie mówimy o protestowaniu, tylko o wulgarnych zachowaniach. Podam prosty przykład: czy jeśli nauczyciel języka polskiego wychodzi na ulicę i przy swoich uczniach wykrzykuje wulgarne hasła, to taka postawa jest godna nauczyciela? - twierdził minister już po ocenie tych zdarzeń, ale ponownie spotkał się z krytyką, twierdząc następnie, że nie podważa w żaden sposób autonomii nauczycieli.

Potem z całej Polski donoszono o przypadkach, gdzie w czasie zajęć zdalnych nauczyciele publicznie krytykowali uczniów za ustawienie na ikonkę zdjęcia symbol Strajku Kobiet. W wielu szkołach podniosło się larum i dyskusje dotyczące granicy podobnych zachowań i pytanie dotyczące możliwości prezentowania przez uczniów swoich poglądów. 

Podobne przypadki pojawiły się na uniwersytetach - ze swoich zajęć wyprosił studentów z czerwonymi błyskawicami na ikonach prof. Jan Majchrowski z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak twierdził, nie chciał "manifestacji ideologicznych" podczas zajęć, co skończyło się zgłoszeniem sprawy do władz uczelni. 

- Tego typu symbole, o charakterze politycznym czy też religijnym, były od zawsze dostępne w przestrzeni akademickiej i jako takie nie były negowane (znaczek Solidarności, znaki przynależności do organizacji studenckich lub związkowych, etc.). Manifestacja poglądów sama w sobie nie ma charakteru dyskryminującego lub wykluczającego, nie stanowi też zachęty do dyskryminacji. Jest elementem dozwolonej debaty akademickiej, która zakłada swobodę prowadzenia dyskusji z poszanowaniem różnorodności stanowisk jej uczestników - pisały w liście Anna Cybulko, rzeczniczka uczelni oraz dr hab. Julia Kubisa z Instytutu Socjologii UW. 

Tymczasem tyłem do swoich studentów, a przodem o ministra stanął Katolicki Uniwersytet Lubelski, który w regulaminie zdalnego nauczania zamieścił punkt 14.1, w którym możemy przeczytać:

- Podczas zajęć zdalnych student może używać jako identyfikacji własnej osoby na platformie Teams jedynie własnego zdjęcia lub ikonki z inicjałami imienia i nazwiska. Nie dopuszcza się żadnych innych możliwości prezentacji własnej osoby. W przypadku nie stosowania się do tych wytycznych Prowadzący może usunąć studenta z zajęć z odnotowaniem nieobecności.

 Studenci buntują się przeciwko uczelni

Studenci buntują się jednak przeciwko swojej alma mater - Koło Unii Europejskich Demokratów otwarcie sprzeciwiło się wprowadzonemu w regulaminie zapisowi. Jak się okazało, informacje o nim znalazły się na wszystkich social mediach związanych z uczelnia, by po parunastu minutach zniknąć. Nie zniknął jednak kontrowersyjny punkt w zasadach panujących na uczelni.

- Według tego zapisu każdy student, który na platformie do zdalnego nauczania będzie miał inne zdjęcie niż swoje lub inicjały, może zostać wykluczony z zajęć. Jesteśmy tym oburzeni, ponieważ Konstytucja RP w artykule 54 pozwala każdemu manifestować swoje poglądy. Rozumiemy, że KUL jest uczelnią katolicką, ale nie może narzucać studentom poglądów, jakie oni chcieliby wyznawać - mówił Jakub Gęca, przewodniczący Koła Unii Europejskich Demokratów w Lublinie. 

- Jest nam bardzo przykro, że podstawowe prawo, jakim jest prawo do wolności wyrażania swojego zdania, jest nam odbierane. Nie odpuścimy takiej sytuacji - dodała sekretarz koła, Kamila Gad. 

Sprawa została skierowana do władz uczelni, a te odpowiedziały w dość nieoczekiwany sposób.

- Wydział Nauk Społecznych KUL wprowadził uzupełnienie dotyczące organizacji zajęć w formie zdalnej. Ze względu na to, że często studenci nie włączają kamerek, wykładowcy mają z nimi ograniczony kontakt. Stąd wymóg, by w komunikacji za pośrednictwem platformy Teams używali oficjalnych zdjęć profilowych lub imion i nazwisk, ewentualnie inicjałów, po to by organizacja zajęć była uporządkowana. Ponadto chodzi o wyraz poszanowania dla wykładowcy oraz innych uczestników procesu dydaktycznego. Ustalenia te, wbrew pojawiającym się informacjom – nie dotyczą profili studentów w mediach społecznościowych - wypowiedziała się Monika Stojowska, rzeczniczka uczelni. 

Zdaje się, że sprawa w najbliższym czasie nie zostanie rozwiązana, a kolejne szkoły i uczelnie mogą skorzystać z podobnego wyjaśnienia zmian w regulaminach nauczania zdalnego.

źródło: [warszawa.wyborcza.pl][natemat.pl][kurierlubelski.pl]

undefined