Jakie lektury i podręczniki znikną z podstawy programowej? Przyglądamy się groźbom Przemysława Czarnka
Nowy szef Ministerstwa Edukacji i Nauki najwyraźniej nie zamierza próżnować. Pierwszą decyzją nowego ministra, ogłoszoną zaledwie dzień po jego mianowaniu, było zwolnienie z pracy dyrektor Departamentu Podręczników, Programów i Innowacji MEN Aliny Sarneckiej, która odpowiadała za tworzenie podstawy programowej oraz podręczników dla uczniów. Powody? Oprócz zarzutów niewystarczającego wywiązywanie się ze swoich obowiązków również, jak wskazywali konserwatywni komentatorzy, niedostateczna walka z lewackimi treściami.
Ową walkę z lewackimi treściami Przemysław Czarnek zapowiedział również poprzez pilny przegląd podręczników, zwłaszcza tych służących do nauki przedmiotów humanistycznych. "Nie ma zgody na dominację, czy wręcz dyktaturę poglądów lewicowo-liberalnych, zwłaszcza tych radykalnych w treści, wręcz totalitarnych, które opanowały w szczególności szkoły wyższe, ale przenikają również do szkolnictwa średniego i podstawowego", wskazał na łamach należącego do ojca Tadeusza Rydzyka "Naszego Dziennika", cytowany przez tvn24.pl.
Powiedzieć, że wybór Czarnka na nowego ministra resortu edukacji i nauki jest co najmniej zastanawiający, to nie powiedzieć nic. Jego skandaliczne wypowiedzi dotyczące środowisk LGBT to jedno. Wątpliwy jest również jego dorobek naukowy. Polityk Prawa i Sprawiedliwości od lat nie opublikował istotnej pracy, a w ostatniej z nich jako najważniejsze narzędzie do wychowywania dzieci wskazał ich karcenie. Już na pierwszej stronie minister przywołuje zresztą datowane na rok 1600 słowa Zamoyskiego: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Cytowanie liczącej przeszło 400 lat wypowiedzi polskiego magnata samo w sobie nie jest niczym skandalicznym. Dobitnie pokazuje jednak "postępowość", jaka czeka na polską szkołę za kadencji Czarnka. Sentencję powtórzył zresztą sam Andrzej Duda w trakcie mianowania posła na stanowisko.
Co z lekturami za kadencji Przemysława Czarnka?
Zapowiedź rychłej zmiany treści proponowanych w podręcznikach w sposób naturalny rodzi pytanie: co z lekturami szkolnymi? Zwłaszcza jeśli przyjrzymy się niedawnej wypowiedzi Przemysława Czarnka w ukochanych przez niego mediach Rydzyka. Minister edukacji i nauki za cel postawił sobie wyszkolenie prawych obywateli. Sposób? "Wolność nauki, brak zgody na dyktaturę światopoglądu lewicowo-liberalnego, która przejawiała się w częstych postępowaniach dyscyplinarnych w stosunku do naukowców, którzy wypowiadali się nie po myśli ideologów lewicowo-liberalnych, i zdrowa nauka w szkołach podstawowych – wszystko w jednej całości, kompatybilne ze sobą i w ciągłym procesie nauczania naszych dzieci od przedszkola po uniwersytety".
– Jakiekolwiek działania w szkołach, które wykraczałyby poza powszechnie obowiązujące prawo, będą konsekwentnie eliminowane. W tym celu będę ściśle współpracował z kuratorami oświaty w całej Polsce. Ich rola będzie wzmacniana po to, aby nadzór pedagogiczny w polskich szkołach dotyczył również incydentalnie występujących działań pozaprawnych – wkraczanie ideologów, seksedukatorów pod płaszczykiem współpracy organizacji pozarządowych ze szkołami. Absolutnie wszystko będzie ściśle sprawdzane – mówił w "Aktualnościach dnia" Przemysław Czarnek.
Trudno przypuszczać, by walka z lewactwem ominęła zatem lektury, którymi szkoła będzie zachęcać – cudzysłowu unikam z czystej kurtuazji – uczniów do czytelnictwa.
Niewykluczone zatem, że już niedługo najmłodsi nie uświadczą choćby historii spod pióra Grzegorza Kasdepke, autora m.in. "Detektywa Pozytywka", który niejednokrotnie, w tym na łamach znienawidzonej przez władzę telewizji TVN, krytykował obóz rządzący.
"Tęczowi" pisarze na liście lektur
Co z Mironem Białoszewskim, którego "Pamiętnik z powstania warszawskiego" jest jedną z lektur uzupełniających dla klas VII-VIII? Autor jest powszechnie znany ze swojego homoseksualizmu, o którym pisał zresztą wyjątkowo otwarcie. W "Tajnym dzienniku" czytamy: "Traktowałem swoje potrzeby homo jako przejściowe, że niby kiedyś znormalnieję. Mając 15 czy 16 lat zadałem sobie pytanie »kiedy?«. Niby zmienię się z dnia na dzień? Nie. Wobec tego trzeba przyjąć siebie takiego, jakim się jest. Ustaliłem to, przestałem się tym turbować. I nadal uprawiałem swoje sex-przygody ze świadomością, że jest to mój rodzaj. Wszelkie słyszane określenia i przezwiska owych gustów nie przejmowały mnie specjalnie. W ten sposób szkoliłem swój upór i nieprzemakalność. W seksie i w pisaniu. Nie przejmując się krytyką. Czy nieuznawaniem. Było to dobre i skuteczne samoszkolenie".
Przedstawicielem z namiętnością tępionego przez rządzących "tęczowego środowiska" był również uwielbiany przez dzieci Jan Christian Andersen. O biseksualnych skłonnościach autora "Królowej śniegu" pisał choćby "Newsweek": "[...] świadom tego, że pociągają go niektórzy mężczyźni, co go przerażało i budziło obrzydzenie. Dlatego pokus unikał", czytamy na stronie tygodnika. Swój biseksualizm legendarny bajkopisarz miał zresztą przemycić do "Małej syrenki". Eksperci wskazywali, że Andersen identyfikował się z tytułową postacią, a jego orientacja i poczucie nieprzystawania odbija się w uczuciach syrenki, którą wybranek traktował jako istotę bezpłciową.
W dzienniku pisarza odnajdziemy z kolei tajemnicze plusy, którymi Andersen zaznaczał dni, w których się masturbował, co, nawiasem mówiąc, było jego jedyną aktywnością seksualną. W "Baśni mojego życia" opisywał ponadto mocno specyficzne relacje, jakie łączyły go z dziewczynką z sąsiedztwa, od której pewnego dnia otrzymał pocałunek. "Sprawiło mi to przyjemność i zawsze pozwalałem się jej całować, ale sam nie robiłem tego nigdy i nikomu poza nią na to nie pozwalałem". I dalej: "Czułem zresztą dziwny wstręt do dorosłych dziewcząt, takich, które miały więcej niż jakieś 12 lat; naprawdę ciarki mnie przechodziły, i nawet określałem wszystko, czego nie lubiłem dotykać, jako dziewczyńskie".
Męsko-męski stosunek opisywał także Witkacy, którego "Szewcy" znajdują się na liście lektur licealnej z zakresu rozszerzonego. W genialnym "Pożegnaniu jesieni" widzimy charakterystyczną dla Witkiewicza brudną stronę cielesności, zręcznie przykrytą aluzją: "długo mówili, a potem znowu zaczęło się tamto – jeszcze dziwniej, jeszcze straszniej i jeszcze cudowniej czy ohydniej – nie wiadomo...".
Spoglądając na edukację nieco szerzej: co z przekazywaniem myśli Platona, który, jak przed siedmioma laty wskazywał tygodnik "Polityka", zachwycił się widokiem młodzieńca Charmidesa? "Spojrzenie moje wniknęło pod jego odzież, zmysły moje zapłonęły...", pisał wybitny filozof.
A może Przemysław Czarnek zawróci i posłucha Tadeusza Boya Żeleńskiego, który w dyskryminowaniu osób nieheteronormatywnych dopatrywał się dowodów na swoiste uwstecznienie kraju? Marzyć jest w końcu rzeczą ludzką.
Źródła: tvn24.pl / radiomaryja.pl / "Polityka" / "Newsweek"