"Nigdy nie zapomnę dźwięków, jakie towarzyszą uderzeniom w plecy czy twarz". W naszych katolickich rodzinach bicie było codziennością
Przedstawiamy trzy historie osób, które w ramach „metod wychowawczych” były bite.
1. ,,Zabiję cię!” – wył i szedł w moją stronę
Moi rodzice są bardzo, bardzo wierzący. Co niedzielę kościół, modlitwa przed każdym posiłkiem. Gdy wchodzę do domu, muszę przywitać się słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.
Ponoć Kościół uczy miłosierdzia, a Bóg brzydzi się przemocą. Ale nie zliczę, ile razy ja lub moi bracia dostaliśmy w twarz. Gdy miałam mniej niż 6 lat, a tata bardzo się na mnie zezłościł, to wrzeszczał, ściągał mi spodnie i majtki, po czym bił kapciem lub ręką w pośladki. Raz po kłótni nie chciałam wejść do domu. Trzymał mnie za ucho i ciągnął do środka. Bolało niewyobrażalnie.
Ale nigdy nie wracaliśmy potem do tematu przemocy. A jeśli, to ja musiałam przepraszać.
Kiedyś, gdy tata bardzo na mnie nakrzyczał i się popłakałam, chciałam wrócić do pokoju i się ogarnąć. Wrzeszczał na mnie, że mam wrócić. ,,Wracaj smarkulo, zabiję cię! Zabiję cię!” – wył i szedł w moją stronę.
Stałam wtedy na schodach. Byłby w stanie rzucić mną o schody. Mama w ostatniej chwili go powstrzymała. Pobiegłam do pokoju i zamknęłam się na klucz. Wykręciłam 112, ale miałam w głowie, że nie można donieść na swoich rodziców. Że to przecież rodzina – a rodzina jest święta. Że nie chcę niszczyć rodziny i prać prywatnych brudów na oczach innych. Rozłączyłam się, zadzwoniłam do przyjaciółki i po prostu płakałam. Nie, ja wyłam. Wyłam ze strachu, wk*rwienia i bezsilności. Mama chciała wejść do mojego pokoju, a ja krzyczałam, że ich nienawidzę. Zaczęłam się pakować. Mama obiecała, że ojca nie ma. Wpuściłam ją. Chciała się przytulić, ale nie pozwoliłam jej podejść. Powiedziała: „Tata przegiął, ale ty nie powinnaś tak go prowokować. Powinnaś się go słuchać”.
Czyli karą za niesłuchanie ojca ma być zabicie mnie przez niego?
Ta sytuacja miała miejsce w Dzień Dziecka. Do dziś nie znoszę tego święta. Po tym wszystkim tata poszedł nocować na działce, a ja chodziłam po domu z nożem. Bałam się. Nie ufałam im.
Następne dwa dni przeminęły w milczeniu. Trzeciego dnia, po powrocie ze szkoły musiałam iść do ojca i spytać, co zrobić, bo piłka wypadła za płot. Nigdy więcej nie poruszaliśmy tego tematu, zresztą jak zawsze.
Teraz mnie nie bije, zbyt często groziłam policją. Moi bracia czasami dostają. Nigdy nie zapomnę dźwięków, jakie towarzyszą uderzeniom w plecy czy twarz. Zawsze sobie mówię, że pójdę i ich obronię. Nie pozwolę, by byli katowani, wolę ja dostać. Ale gdy przychodzi co do czego, boję się. Nie jestem w stanie się ruszyć. Jak paraliż. Zawsze potem idę do braci, przytulam ich i jestem z nimi. Czasami mama mi mówi: ,,Nie pocieszaj go. Niech wie, że źle zrobił”.
Ale najgorsze jest to, że ja sama zaczynam wynosić to z domu. Bracia też. Zwłaszcza najstarszy, 11-latek. Podczas kłótni często odruchowo podnoszę rękę. Brat też, szybko się denerwuje. Tego nauczyli nas w domu. Przemocy.
A tę przemoc ojciec wyniósł od swojej rodziny. Tylko że ja widzę problem u siebie i pracuję nad tym, a mój ojciec, choć wiele razy obiecywał pójść na terapię, nie zrobił tego. A ja chcę zakończyć tę potworną spiralę przemocy.
Ale to nie takie proste. Gdy chciałam iść do psychiatry, błagałam mamę ponad rok. Kiedy dowiedziała się, że się samookaleczałam, kazała mi iść do spowiedzi. Z kolei gdy dowiedziała się o zaburzeniach odżywiania, zamiast wysłać mnie do psychologa, modliła się z ojcem o uzdrowienie mnie. W tym celu wypożyczyli z kościoła relikwie jakiegoś świętego. Oczywiście, musieli za to wpłacić „ofiarę” – prawie 100 złotych.
Mam do nich żal. Długo błagałam o pomoc, a zamiast pomocy musiałam przepraszać boga za to, że mam depresję.
2. Gdy pojawiła się u mnie depresja, uznali, że szatan mnie opętał
W szkole nauczycielka powiedziała, że dzieci nie wolno bić. Że nie wolno dawać klapsów nawet w ramach kary. Ja od dziecka dostawałam klapsy za „złe zachowanie” od rodziny mojej mamy. Więc powiedziałam im, czego nauczyłam się w szkole. Usłyszałam, że nauczycielka jest głupia, a klapsy są normalne i nikt mi krzywdy nie robi.
Większość z nich często upijała się w towarzystwie dzieci. Wtedy byli agresywni.
Miałam z 10 lat. Pijany brat mojej mamy zaczął rozbijać przedmioty w domu i krzyczeć na wszystkich, wyzywać od najgorszych. A oni nic. Mówili, że Bóg mu wybaczy.
Gdy miałam swoje zdanie, słyszałam, że jestem pier*olnięta. Nie mogłam mieć nigdy racji, zawsze mnie obrażano. Gdy pojawiła się u mnie depresja oraz borderline, uznali, że szatan mnie opętał i jestem stracona dla świata.
To samo usłyszał mój brat, gdy w wieku 10 lat powiedział, że nie chce być już ministrantem i nie wierzy w Boga. Dziadek zaczął wtedy krzyczeć na cały blok. Nie był sobą. Wrzeszczał do babci, że ma przynieść wodę święconą, bo trzeba mojego brata oczyścić.
Moja mama wtedy zrozumiała, że trzeba w końcu wyjść od nich i trzymać się na dystans. Nas uczyła, żebyśmy jednak się za bardzo nie odzywali w ich towarzystwie, bo się wtedy tak uruchamiają.
3. Tylko nie mów nikomu, bo zabiorą ojca i nie będziemy mieli z czego żyć
Od dziecka nie pamiętam ani jednego dnia bez wyzwisk lub bicia. Bez przerwy wyzywanie i pas, nawet za krzywą minę. Na jedzenie musiałam zasłużyć. Nie mogłam zjeść, dopóki nie poszłam do kościoła. Po mszy musiałam opowiedzieć, co było na kazaniu. Dopiero wtedy miałam prawo do jedzenia. W trakcie patrzył mi na ręce. Gdy nałożyłam na kanapkę za dużo masła, to ojciec kazał je ściągnąć, bo będę gruba, a masło jest za drogie.
Gdy miałam 13 lat, próbowałam się zabić. Mój stan był ciężki. Po kilku dniach, gdy już odzyskałam przytomność, przyjechała odwiedzić mnie w szpitalu mama. Pierwsze, co powiedziała, to: „Tylko nie mów nikomu, z jakiego powodu chciałaś to zrobić, bo zabiorą ojca i nie będziemy mieli z czego żyć”.
Mam 41 lat, ale do dziś słyszę w głowie te jej słowa. Nigdy nie znikną.
Bicie, szarpanie, wyzywanie było codziennością, nawet gdy byłam dorosłą kobietą. Ojciec co niedzielę latał do kościoła. A po mszy wpadał i robił w domu piekło.
Odcięłam się od niego dopiero trzy lata temu. Było ciężko, bo presja sąsiadów i rodziny nie pomagała. „Przecież to twój ojciec”. „To rodzina”. „Wstyd”.
Teraz ma 79 lat. Nic się nie zmienił.
Nienawidzę go. Nie umiem mu wybaczyć, nie potrafię zapomnieć. Wspomnienie nachodzą mnie same przy codziennych czynnościach. Na przykład przy piciu kawy. Łzy leją się jak groch, nawet gdy to mówię. Wystarczy, że o nim pomyślę, i już beczę, nie umiem tego powstrzymać.
Nie jestem złym człowiekiem, ale marzę, żeby dożyć takiej chwili, gdy on już będzie zupełnie bezwładny. Nie będzie mógł się ruszyć ani odezwać. Dopiero wtedy będę bezpieczna. Będę wiedziała, że mnie nie uderzy i nie wyzwie. Postawię mu szklankę wody na widoku, usiądę i powiem wszystko, wszystkie lata, cały swój ból wyrzucę. Myślę, że tylko to uzdrowi moją duszę z przeszłości.
Kary cielesne w Polsce są zakazane
W Polsce kary cielesne są zakazane. Reguluje to zarówno Konstytucja, jak i kodeks rodzinny i opiekuńczy.
W Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej możemy przeczytać:
„Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu. Zakazuje się stosowania kar cielesnych".
Z kolei artykuł 96 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, po nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie z 2010 roku brzmi:
„Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych". Stosowanie kar cielesnych może skutkować wszczęciem postępowania sądowego przez sąd opiekuńczy, a to z kolei – do ograniczenia lub pozbawienia władzy rodzicielskiej rodziców, którzy stosują kary cielesne. Nie zakłada jednak sankcji karnych za stosowanie kar cielesnych, które nie powodują uszkodzenia ciała dziecka.
Doświadczasz przemocy w rodzinie? Nie jesteś winny ani winna. Nie jesteś sama ani sam. Możesz otrzymać wsparcie w Poradni Telefonicznej „Niebieskiej Linii”: 22 668-70-00Email: [email protected]WWW: http://www.niebieskalinia.pl
Chcesz podzielić się swoją historią? Napisz do [email protected].