Ostateczny koniec zakazu handlu w niedzielę? Wszystko wskazuje, że przepisy zostaną poluzowane
Polski handel stanął teraz przed ogromnym wyzwaniem. Polacy, w obawie przed epidemią i z konieczności poddawania się domowej kwarantannie, robią coraz większe zapasy, a półki sklepowe w wielu miejscach, zwłaszcza o niektórych porach dnia - świecą pustkami. Sklepy nie nadążają z rozkładaniem nowych towarów, a rąk do pracy też jest mniej, gdyż wielu pracowników wzięło wolne, np. urlopy macierzyńskie. Niekiedy nie starcza także czasu, sprawy nie ułatwiają choćby niedziele niehandlowe. Co z nimi w obecnej sytuacji?
Niedziele niehandlowe staną się znowu handlowymi? Sklepy nie nadążają
Jak czytamy na stronie biznes.interia.pl, resort rozwoju nie wyklucza poluzowania przepisów o zakazie handlu, ale taka decyzja wymaga zgody ze strony Ministerstwa Pracy.
Takowa zgoda byłaby przydatna, gdyż znacznie ułatwiłoby to obecną sytuację i przepływ klientów, a pracownikom sklepów wykładanie towaru i uzupełnianie półek, na których obecnie często można zauważyć braki. Krótko mówiąc - wszyscy zyskaliby jeden dzień więcej, a zatem więcej czasu.
- Problem niedostatecznej kadry w sklepach znacząco się on pogłębił. Mamy przypadki odwoływania osób z urlopów do pracy. Pracownicy skarżą się, że utrudnia się im wzięcie wolnego na dziecko - mówi Piotr Adamczak, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w Biedronce.
- Nasze centra dystrybucyjne działają przez całą dobę, a dzięki wypracowanym przez lata procedurom jesteśmy gotowi na wiele scenariuszy - mówi Wojciech Józefowski, dyrektor działu logistyki Biedronki.
- Obsada nam się bardzo skurczyła, bo wielu pracowników wzięło wolne w związku z zamknięciem placówek oświatowych. Do tego dochodzi sezon grypowy - mówi właściciel butiku działającego w jednej z warszawskich galerii.
- Wiele osób wzięło wolne na dziecko. Zespół nam się znacząco skurczył. Pracownicy nie nadążają z uzupełnianiem braków na półkach, z których wszystko od razu znika - mówi pracownik sklepu sieci Carrefour.
Jeśli miałoby nie dojść do całkowitego powrotu handlu w niedzielę, to może chociaż do poluzowania przepisów. Jak powiedziała Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, pojawił się pomysł, jak usprawnić proces dystrybucji towarów do sklepów, które działają. Zasugerowano w resorcie rozwoju, by na czas walki z epidemią wróciła chociaż możliwość zatowarowania sklepów w niedzielę. Obecnie do sklepów dostarczany jest towar w poniedziałek z samego rana, tuż przed otwarciem. Jak można się domyślać, to za mało czasu, by wypełnić wszystkie pustki, jakie powstały w marketach po wzmożonych zakupach i uzupełnić braki na półkach. Dodatkowo brakuje rąk do pracy - do rozkładania tego towaru. Mało tego, niektórzy pracownicy żalą się z jednej strony na brak czasu, z drugiej zaś ewidentnie nie przypadł im także do gustu pomysł rozkładania towaru w niedzielę. - To straszne. Jest nas mało, mamy więcej pracy, a teraz będziemy tyrać jeszcze w niedziele - skarży się sprzedawca Biedronki.
Decyzja o poluzowaniu przepisów zgrałaby się ze społecznymi nastrojami. Kolejne, przeprowadzane w ostatnich miesiącach sondaże ujawniały, że większość z nas wolałaby móc wybrać się do sklepu przynajmniej w część niedziel.
Źródło: biznes.interia.pl