wtv.pl > Tylko u nas > “Mopsy są modne cały czas”. Dziś Międzynarodowy Dzień Psa - na co powinniśmy zwrócić większą uwagę?
Jan Kietliński
Jan Kietliński 19.03.2022 09:15

“Mopsy są modne cały czas”. Dziś Międzynarodowy Dzień Psa - na co powinniśmy zwrócić większą uwagę?

Pug in the blanket
https://unsplash.com/photos/2Ts5HnA67k8?utm_source=unsplash&utm_medium=referral&utm_content=creditShareLink

Podobno pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. A już na pewno jest nim mops. Ludzie pokochali tę rasę, a mopsy stały się jednymi z najpopularniejszych psów miejskich. Jest to także jedna z najbardziej łagodnych i wdzięcznych wobec człowieka ras, co powoduje wzrastające zainteresowanie zakupem szczeniaków. Mopsy jednak borykają się także z wieloma kłopotami zdrowotnymi, które są najczęstsze u psów z pseudohodowli. Te są z kolei coraz częstszym problemem, a mops jest jedną z najczęściej nielegalnie hodowanych ras. Na ten temat porozmawialiśmy z działaczką stowarzyszenia Mopsy w Potrzebie, Pauliną Nowicką.

Historia mopsów zaprowadzi nas do Chin. Najpopularniejsza teoria na temat ich pochodzenia mówi, że mopsy przybyły do Europy szlakiem jedwabnym z Azji, w której zarezerwowane były wyłącznie dla szlacheckich rodzin. Według niektórych źródeł rasa była tworzona w Cesarstwie Chińskim nawet przez tysiąc lat.

W Europie mopsy również zyskały popularność najpierw wśród rodzin królewskich. Były najczęściej spotykane na dworze brytyjskim i to właśnie brytyjczycy mieli największy wkład w ewolucję rasy. Pod wpływem dalszego rozmnażania, pyszczki mopsów ulegały coraz większemu spłaszczeniu, co dzisiaj jest jedną z głównych przyczyn zdrowotnych problemów tej rasy.

Na pomoc poszkodowanym mopsom

W XXI wieku mops nadal jest psem ekskluzywnym. W hodowlach za szczeniaka można zapłacić nawet pięć tysięcy złotych. Nic dziwnego, że nie każdy może sobie na mopsa pozwolić, a psy tej rasy rzadko kiedy są przez właścicieli porzucane. Jednak i tu zdarzają się wyjątki.

W miarę wzrostu popularności mopsów, pojawiły się pseudohodowle, które pozbywają się chorych i niechcianych psów. Oprócz tego, często koszt utrzymania psa stawał się zbyt wysoki dla jego właścicieli i ci także decydowali się na oddanie zwierzaka. Na rynku zaczęło przybywać niechcianych mopsików, co zapoczątkowało istnienie stowarzyszenia Mopsy w Potrzebie, które dziś aktywnie pomaga porzuconym mopsom.

- Moja mama aktywnie działa w stowarzyszeniu i dlatego ja również zaangażowałam się w pomoc mopsom - mówi nam Paulina Nowicka, działaczka Mopsów w Potrzebie. 

- Stowarzyszenie założyła Aga, miłośniczka mopsów, myślę, że z dobre piętnaście lat temu. Aga, kochana pani prezes, sama adoptowała wiele mopsów i wielu pomogła. Nadal przyjmuje do siebie psy, jest bardzo dobrą duszą - mówi.

- To od niej wszystko się zaczęło, a dlaczego akurat mopsy, na to pytanie najlepiej odpowiedziałaby Aga. Z mopsami jest tak, że one uzależniają i każdy mopsiarz to powie. Jak ma się jednego, myśli się o drugim, trzecim i tak dalej - opowiada Paulina.

- Jest to niesamowicie wdzięczna rasa, ale i bardzo potrzebująca. Wiele osób nawet, jak nie może adoptować psa - chce im po prostu pomagać i myślę, że właśnie tak zrodziło się stowarzyszenie, zrzeszyło miłośników, którzy chcą pomóc mopsom - tłumaczy.

Paulina opowiedziała nam także, od czego zaczęła się jej pasja do mopsów:

- Jestem w Stowarzyszeniu dzięki mojej mamie. Tak naprawdę dzięki temu stowarzyszeniu zaczęła się jej przygoda z psami, dzięki niemu rozpoczęła studia, o których zawsze marzyła, a na które nie miała nigdy odwagi. Mowa o behawiorystyce - mówi.

- Wszystko zaczęło się od książki, którą znalazłam w naszej biblioteczce, nazywała się po prostu ‘Mopsy’. To była taka książka, która pamięta stare czasy i kosztowała milion ówczesnych złotych - dodaje.

- Moja mama zawsze marzyła o mopsie, ale nigdy nie mogła go mieć, bo nie kupiłaby psa. Wiedziała, że posiadanie mopsa wiąże się z jego kupnem. Wiadomo, że w schronisku mopsa raczej nie znajdziemy, więc to były tylko jej marzenia - wspomina Paulina.

- Gdzieś przypadkiem trafiła na wątek stowarzyszenia. Pamiętam, że aplikowała o Didi, a Didi była najbrzydszym, najbardziej niemopsim, śmierdzącym pieskiem, którego wydawać się mogło, że nikt nie chce. Moja mama napisała list do stowarzyszenia, że chciałaby właśnie zaadoptować psa, po którego ludzie nie ustawiają się w kolejce - opowiada działaczka. 

- W końcu na Didi znalazł się chętny, natomiast tę energię, wiedzę i miłość mama postanowiła przełożyć na pomoc. Postanowiła, że zostanie domem tymczasowym i pomoże też innym psom - dodaje. 

- Tak naprawdę jej pełna historia zaczęła się od Jadzi, która trafiła do nas ślepa, stara, z cyckami szurającymi po ziemi. Ktoś wyrzucił ją w lesie, bo zamiast siedmiu szczeniaczków, zaczęła już rodzić po dwa. Była mopsiczką z pseudohodowli, w której już przestała być przydatna - opowiada Paulina. 

- Nie wiedzieliśmy, czy się polubimy, natomiast tego samego dnia, którego Jadzia przyjechała, tego dnia już została. Jadzia została naszą rezydentką na wiele kolejnych lat, myślę, że w domu przewinęło się kilkanaście mopsów w tym czasie. I tak to właśnie się zaczęło - wspomina Paulina Nowicka. 

Pseudohodowle są źródłem cierpienia psów

Paulina Nowicka opowiedziała nam o tym, jak wygląda rzeczywistość pseudohodowli mopsów w Polsce. Zgodnie z jej słowami, takich przybytków przybywa, a powodem jest duży popyt na zwierzęta, a także brak społecznej wiedzy na ten temat: 

- Mopsy najbardziej krzywdzi chciwość i pieniądze, ale także ludzka niewiedza. Jak wiemy, jeśli jest popyt - jest też podaż. Ludzie z niewiedzy kupują mopsa za 600 złotych, kompletnie nie wiedząc, że to jest bardzo szlachetna rasa, że rozmnażanie jej wymaga wiedzy i warunków i taki pies po prostu nie może kosztować 600 złotych - opowiada działaczka.

- To jest cały problem, jeśli ludzie nie przestaną kupować psów z pseudohodowli, problem się nie skończy. Rolą stowarzyszenia, oprócz pomocy oczywiście, jest również nagłaśnianie historii i tego problemu. To jest błędne koło, ludzie psy kupują, więc inni je masowo rozmnażają - dodaje.

Paulina opowiedziała nam o działalności takich hodowli. Wspomniała także o tym, że świadomość ludzi na temat psów rasowych jest bardzo mała:

- W pseudohodowli suka zachodzi w ciążę, nie zdąży się zregenerować i zachodzi w ciążę znowu. To nie jest robione w sposób zdrowy, z reproduktorami, tylko w klatkach, w piwnicach, gdzie te psy są jeden na drugim, parzą się ze sobą. 

- Często dochodzi do zapłodnień kazirodczych, rodzeństwa z rodzeństwem, co powoduje ogromne problemy zdrowotne i wady genetyczne. I tak jak Jadzia, którą adoptowaliśmy, gdy psy przestaną masowo rodzić dzieci, są wyrzucane jak śmieci - mówi.

- Dopóki ta świadomość jest mała, to się nie zmieni. W hodowlach są kontrole, cykle rozmnażania, a w pseudohodowlach to się dzieje do woli, do momentu, aż pies nie zostanie wyeksploatowany do maksimum. I dla pseudohodowcy to się opłaca, bo mimo, że sprzedaje szczeniaki za dużo mniej, niż certyfikowany hodowca, jest to niestety produkcja masowa - tłumaczy.

- Prawdą jest to, że na rasy psów przychodzi moda, natomiast moim zdaniem, mopsy są modne cały czas - mówi Paulina.

- To jest rasa, która jest rozczulająca, wdzięczna, ma opinię psów nieagresywnych, że mopsik jest bezpieczny dla dzieci, więc jak chcemy zrobić dziecku prezent - to przecież mopsik jest super. A zwierzę na prezent nigdy nie jest dobrym pomysłem - zwraca uwagę działaczka.

- Mopsy są na topie niezmiennie cały czas, dlatego pseudohodowle powstają jak grzyby po deszczu. Gdy jedna zostanie zlikwidowana, powstaje druga, a często hodowcy mimo tego, że dostali wysoką grzywnę, nadal decydują się rozmnażać psy, bo przynosi im to zysk - komentuje Paulina Nowicka.

“Najważniejszą rzeczą jest uświadamianie innych” 

Niska świadomość społeczna jest dużym problemem w przypadku mopsów. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak istotne jest zbadanie hodowli, a także dokładne sprawdzenie rasy. Okazuje się, że wiele osób korzysta z usług pseudohodowli z niewiedzy.

- Tak naprawdę najważniejsza rzecz, jaką możemy zrobić, to uświadamiać. Uświadamiać znajomych, rodzinę, bacie, uświadamiać ciocię, która przekaże to innym - mówi Paulina.

- Ja sama mam znajomych, młodych, wykształconych ludzi, którzy mieli wielkie oczy, gdy ja im opowiadałam o istnieniu pseudohodowli, gdy mówiłam, że pies nie może kosztować 600 złotych. To byli ludzie, którzy kupili dwa lata temu psa za 600 czy 800 złotych, bo byli tego kompletnie nieświadomi - opowiada.

- Myślę, że uświadamianie to jest klucz, a resztą powinni zająć się specjaliści i odpowiednie służby dodaje.

Kobieta radzi także, na co zwracać uwagę przed adopcją, bądź zakupem psa:

- Ja zawsze powtarzam, że jeśli decydujemy się na psa, nie decydujmy się na niego ze względu na jego wygląd, ze względu na to, czy podoba nam się kolor sierści, ogon, tylko najważniejsze są predyspozycje rasy - mówi Nowicka.

- Internet jest teraz tak obszerny, że wszędzie znajdziemy te informacje. Idealny przykład, shiba, piękna rasa, psy popularne w Japonii, ale absolutnie nie nadają się dla rodzin z dziećmi. Są to z reguły psy, które są zaborcze, lubią posiadać, więc nie dzielą się uwagą, którą zabierze dziecko - dodaje.

- Rozpoznanie rasy jest bardzo ważne, ale istotne jest także to, żebyśmy nie kupowali psa z pobudek emocjonalnych, np. rozstałam się z kimś, więc wezmę psa, bo mi smutno - przestrzega. 

- Adopcja psa musi być odpowiedzialną decyzją, opiekujemy się nim do końca jego dni, więc kupno psa na różne okazje, czy na wszelkie smutki, nie jest najlepszym pomysłem - mówi Paulina Nowicka.

A co w przypadku, gdy dowiemy się o istnieniu pseudohodowli? Według działaczki Mopsów w Potrzebie nie powinniśmy sami walczyć z pseudohodowcami:

- Nie jest wskazana walka z tym na własną rękę. To może bardziej zaszkodzić, ci ludzie mogą się wystraszyć, bo dobrze wiedzą, że popełniają przestępstwo i przykładowo będą ukrywać psy jeszcze bardziej. Polecam monitorować takie miejsca, zgłaszać podejrzenia - mówi.

- Musimy być wyczuleni na takie sprawy. Ogłoszenie “oddam mopsika za darmo” , gdzie na zdjęciu jest zdrowy, młody mops, to nie jest darmowa oferta psa. To z reguły schorowana sunia, której hodowca już nie chce i często, gdy przyjeżdżamy na miejsce okazuje się, że hodowca chce od nas pieniądze. Musimy koniecznie zgłaszać takie sytuacje - podsumowuje działaczka stowarzyszenia Mopsy w Potrzebie, Paulina Nowicka.

My z kolei życzymy wszystkim czworonogom i ich właścicielom dużo pomyślności i wspaniałych przygód.

Powiązane