wtv.pl > Polityka > Niepublikowane nagranie z Marszu Niepodległości. Uwaga, jest wyjątkowo brutalne
Anna Dymarczyk
Anna Dymarczyk 19.03.2022 08:30

Niepublikowane nagranie z Marszu Niepodległości. Uwaga, jest wyjątkowo brutalne

wtv
WTV.pl

Jak policja odpowie na te zarzuty? Na razie stołeczna komenda milczy.

Marsz Niepodległości: kolejne niepokojące wideo z działań policji.

Bart Staszewski jest aktywistą LGBT i głównym pomysłodawcą, a także twarzą akcji rozwieszania na znakach z nazwami miejscowości, które przyjęły uchwały anty-LGBT, tabliczek "strefa wolna od LGBT". Ponadto Staszewski był pilnym obserwatorem Marszu Niepodległości.

Podczas imprezy punktował nie tylko wiele działań uczestników marszu, ale również przekraczanie granic przez warszawską policję. Szczególnie wiele wydarzeń miało miejsce przy stacji kolejowej Warszawa Stadion, znajdującej się obok Stadionu Narodowego, gdzie doszło do starcia agresywnych uczestników z policją.

Niestety, jak wynika z wielu nagrać, policja nie miała litości również wobec osób postronnych i nie do końca wiadomo, co było tego przyczyną. W wąskim gardle, jakim były schody prowadzące ze stacji do holu i potem na zewnątrz działy się prawdziwie dantejskie sceny, szczególnie dla działających na miejscu dziennikarzy

Podczas akcji na Stadionie wielu uczestników marszu, którzy wcześniej prowokowali policję, znalazła się na stacji, chcąc przed nią uciec. Na miejscu pojawiały się kolejne zastępy funkcjonariuszy, a także zgromadzili się dziennikarze. Podczas działań policji włącznie z użyciem gazów, granatów hukowych, spychania tarczami w kierunku schodów, a także pałowania część uczestników, w tle zawieruszyli się również przypadkowi ludzie.

- "Na światło wychodzą nowe filmy ujawniające brutalność polskiej policji. Wyżywają się na leżącym na schodach mężczyźnie. Bili przypadkowych ludzi, w tym reporterów i dziennikarzy. Komendant do dymisji" - pisze Staszewski na Twitterze pod opublikowanym wideo.

Na nagraniu pokazanym przez Barta Staszewskiego widać, że wśród pojedynczych zbiegających po schodach byli ludzie z biało-czerwonymi opaskami na ramionach, którzy identyfikowali się z marszem, ale pojawiały się też dziennikarze, fotoreporterzy i po prostu przypadkowe osoby, które nagle znalazły się w kotle. 

Możemy obejrzeć straszliwą scenę, w czasie której kolejni zbiegający są traktowani pałkami, a jeden z nich, osoba niezidentyfikowana emblematami Marszu, upada na schody po tym, jak dostała pałką w głowę. Leży tam przez dłuższą chwilą, do momentu, w którym wstać nie pomaga jej nagrywający i jeszcze jeden mężczyzna. Możemy wyraźnie zauważyć, że również kamerujący telefonem dostaje cios pałką w czasie schodzenia po schodach z poszkodowanym. 

Tragiczne wydarzenia na stacji Warszawa Stadion

O ile zdawało się, że policja w większości panuje nad sytuacją Marszu, o tyle kwestia wydarzeń na stacji Warszawa Stadion budzi pewne wątpliwości. Na miejscu znajdowało się wielu dziennikarzy i osób postronnych, a funkcjonariusze zdecydowali się na użycie brutalnej siły względem wszystkich zgromadzonych w tym miejscu osób. 

Wśród pobitych pałkami podczas tej akcji znaleźli się m. in. dziennikarka "Newsweek Polska" Renata Kim oraz fotoreporter, freelancer pracujący m. in. dla "Krytyki Politycznej", Przemysław Stefaniak, który na innym nagraniu biegnie po schodach, unosząc aparat do góry, by można było go rozpoznać jako reportera. 

- Na górze byłem z kilkoma dziennikarzami i fotoreporterami. Kiedy na peron wszedł pierwszy pododdział, policjanci rozkazali rozejść się dziennikarzom i osobom postronnym, dlatego razem z kilkoma innymi dziennikarzami ruszyliśmy na schody - relacjonował "Gazecie Wyborczej" Stefaniak. - Tam natknęliśmy się jednak na kolejne dwa oddziały, więc musieliśmy się przepychać, ale po drodze od każdego z policjantów dostaliśmy pałę w nogi lub w tułów. Kolega przede mną [na nagraniu w pomarańczowej kurtce - red.] dostał tyle razy, że aż się przewrócił. Krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy, ale to nic nie dało. Policjanci walili w nas na oślep.

- Robiłam zdjęcia z marszu na egzamin na studia. Nie krzyczałam, nie stawiałam oporu. Kiedy policja ruszyła, przyspieszyłam, a więc wykonywałam polecenie, by się odsunąć. Ale jeden z policjantów do mnie dobiegł. Uderzył mnie w nogę pałką, przewróciłam się i kiedy leżałam, uderzył mnie jeszcze raz. Krzyknęłam, żeby mnie nie bił - powiedziała 26-letnia Aneta, która znalazła się nieopodal Stadionu Narodowego podczas kulminacji ataku.

Jak na razie o sprawie nie wypowiedział się ani rzecznik stołecznej policji, ani jej komendant. 

źródło: [Twitter/BartStaszewski][warszawa.wyborcza.pl]

Powiązane