Asystentka posła Lewicy odwołana za transfobię. Przedstawiamy głos osób transpłciowych i pracujących seksualnie
- Urszula Kuczyńska przestała pełnić funkcję asystentki społecznej posła Macieja Koniecznego – poinformowała rzeczniczka Lewicy Razem Dorota Olko. Ta deklaracja pojawiła się po kilku dniach krytyki nowej asystentki Macieja Koniecznego przez osoby transpłciowe i pracujące seksualnie, które Kuczyńska miała od miesięcy krzywdzić.
TVP Info pisze, że chodziło o wątpliwości, czy „dążenie do zamieniania »kobiet« na »osoby z macicami« albo »osoby menstruujące« to postawa lewicowa”.
O co tak naprawdę chodziło?
Osoby transpłciowe i pracujące seksualnie od kilku dni wprost mówiły o opresji, która miała je spotkać ze strony Kuczyńskiej. W wywiadzie Kuczyńskiej dla „Wysokich Obcasów” nie były problemami nazwy „kobiety” czy „osoby z macicami”. Nikt tak w żadnym momencie nie twierdził. Problemem było to, że przedstawiała transpłciowe osoby jako rywalki kobiet, które „spychają je z ławki obywatelskiej” i każą rezygnować z mówienia o sobie. W komentarzach Kuczyńska pisała o „helikopterze bojowym” jako kolejnej płci. To znany żart transfobicznej prawicy – by nazwać osoby niebinarne „helikopterem bojowym”. Bo skoro nie mogą zdecydować się na bycie kobietą i mężczyzną, to może zostaną helikopterem bojowym?
Co więcej, Kuczyńska to osoba, która popiera jawnie transfobiczne działania Koalicji LGB, czyli gejów, lesbijek i osób biseksualnych odcinających się od osób transpłciowych. Na ich stronie znajdziemy typowo prawicową retorykę przeciwko „ideologii gender”, „orwellowskiej nowomowie” i „fanatyzmowi lewicy”, a także twierdzenia, że niebinarność jest głęboko zakorzeniona w mizoginii (bo polega na odrzuceniu kobiecości). Koalicja powstała w ramach kampanii brytyjskiej organizacji LGB Alliance. LGB Alliance ma bezpośrednie powiązania z organizacjami antyaborcyjnymi i anty-LGBT+.
Nie zaskakuje, że takie poglądy asystenki społecznej Macieja Koniecznego mogły przypaść do gustu TVP. Ale na Lewicy, która deklaruje wsparcie dla osób LGBTQ? Maciej Konieczny i Adrian Zandberg wypowiedzieli się w sprawie, pisząc, że nie widzą przemocy ze strony asystentki. Niedługo później partia Razem wystosowała oświadczenie, w którym solidaryzowała się z osobami transpłciowymi i przepraszała.
Publikujemy listy osób transpłciowych i pracujących seksualnie. Głos, którego zabrakło w tej dyskusji
We wtorek w Katowicach kilka osób przyszło na dyżur poselski Macieja Koniecznego, by przekazać mu listy od osób transpłciowych i pracujących seksualnie, i przedstawić swoją perspektywę. Spotkanie trwało półtorej godziny, jego nagranie znajduje się na Instagramie kolektywu Złośnice. Na początku zostały odczytane fragmenty listów do Posła. Przedstawiały codzienne niepokoje osób transpłciowych i pracujących seksualnie, a także krzywdy, których doświadczają.
Tego głosu zabrakło w newsach TVP Info, a także w sporej części tej dyskusji na lewicy. Publikujemy zatem trzy z nich.
“Jest mi zwyczajnie przykro. Lubiłem partię Razem”
Do posła Koniecznego napisał między innymi Maras, osoba transpłciowa:
"Szanowny Panie Konieczny
Zatrudnił Pan transfobkę i swfobkę [osobę dyskryminującą pracownice seksualne - przyp.red.]. Zatrudnił Pan osobę, która od dłuższego czasu zajmuje się wykluczaniem i krzywdzeniem. Trudno mi wierzyć, że Pan o tym nie wiedział, ale nawet jeśli tak było, to reakcją nie powinno być mówienie, że wykluczenia nie ma, a asystentka została dobrze wybrana.
Jestem zgorszony, że dalej nie widzimy, że sprawca_czyni przemocy może być jednocześnie kompetentna i umiejętna.
Prawdziwa solidarność to dla mnie też wierzenie pokrzywdzonym i stawianie ich dobra ponad wizerunek oprawców_czyń. Ale nie, może to zwykła przyzwoitość, której po prostu brakuje.
Smuci mnie, że zamiast zrozumienia osoby trans i pracujące seksualnie dostają uciszenie za uciszeniem. Jak widać, nie jesteśmy ludźmi wartymi wysłuchania. Osoby trans dostały nie-przeprosiny, które „przepraszają” za to, jak się nie czujemy. A jednak jesteśmy w sytuacji uprzywilejowanej w stosunku do osób pracujących seksualnie – przynajmniej próbujecie udawać, że nie macie nas w dupie.
Jest mi zwyczajnie przykro. Lubiłem partię Razem. Starałom się przekonać znajomych do głosowania na Was i przymykałem oko na okazjonalne transfobiczne tweety czy inne dziwne sytuacje. Nie mówię, że to wielka zasługa, ale to najlepszy sposób, żeby zobrazować moją (już teraz niezbyt aktualną) sympatię to was. Podziwiałom Magdę Biejat, inne posłanki czy Adriana Zandberga. Teraz będzie mi jeszcze trudniej na Was liczyć.
Osobiście nie uważam, że jesteście gorsi niż PiS, ale były i są osoby w Razem, które osobom trans i pracującym seksualnie zaszkodziły bardziej niż niejeden prawicowiec. Jestem zawiedziony, że nie obchodzi Pana przemoc wychodząca od osób z rzekomo lewicowymi poglądami. Co więcej, według pana ta przemoc nie istnieje. Czy transfobia i whorefobia [dyskryminacja osób pracujących seksualnie] jest dopiero jak ktoś nas pobije? Czy wszystko inne nie jest przemocą?
Szczerze mówiąc, nawet nie musi Pan zajmować się szczególnie osobami trans, - mimo dyskryminacji systemowej, wspieramy się i jesteśmy ze sobą solidarni_e. Ale dyktowanie nam, że nie jesteśmy pokrzywdzeni_one, a transfobia mieści się w granicach debaty publicznej, jest śmiesznie. Urszula Kuczyńska jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych transfobicznych „feministek”. Jej słowa absolutnie nie powinny być dozwolone w debacie publicznej.
Mimo tej transfobii mówicie, że wspieracie osoby LGBT. Zdjęcia tęczowych flag wyglądają pięknie, to prawda. Ale kiedy za zdjęciem tęczowej flagi idzie transfobia i whorefobia, zastanawiam się nad dwoma rzeczami: Czym są dla Pana prawa człowieka obywateli_ek Polski, którzy_re przypadkiem są trans i/lub pracują seksualnie? I najważniejsze, kto zbija jakieś punkty i na czym?"
“Nie wiem już, jakich słów mam używać i jak działać, żeby ktokolwiek usłyszał nasze głosy”
Z kolei Aleksandra Kluczyk, pracownica seksualna, napisała w liście:
"Poseł Adrian Zandberg nie odniósł się do kwestii pracy seksualnej ani razu w swoim wpisie, posłanka Magda Biejat również. Pan, Panie Pośle, używa pejoratywnego określenia „prostytucja”, które ze względu na etymologię i współczesne konotacje odbiera nam podmiotowość i sprawczość. Przyznaje pan poparcie modelu szwedzkiego, który nie jest na korzyść osób pracujących seksualnie, o czym mówimy my - pracownice, również jako osoby aktywistyczne działające na rzecz naszej społeczności. Mówi to także raport podsumowujący 20 lat modelu szwedzkiego tej samej organizacji, która lobbowała wprowadzenie modelu (może się pan z nim zapoznać na stronie fuckforbundet.com, zachęcam!). Wspomina pan, że to nie jego temat, po czym dwa zdania później, że woli zająć się prawami pracowniczymi. Podkreślę zatem dla doprecyzowania: PRACA seksualna PRACOWNICE_Y seksualne_i POZBAWIONE_I tych praw PRACOWNICZYCH.
Od lat jest pan znany i ceniony z walki na rzecz praw pracowniczych. Nie rozumiem, dlaczego nie w kontekście pracy wykonywanej przez nas dobrowolnie, w której jak wyżej, jesteśmy pozbawione podstawowych praw, żyjąc w warunkach prekarnych, w szarej strefie, przez co dodatkowo narażone na przemoc i nadużycia.
Pana asystentka, Urszula Kuczyńska od półtora roku uprawia na swoich social mediach i przy aprobacie Partii festiwal pogardy i nienawiści względem osób świadczących usługi seksualne. Niejednokrotnie wyzywając nas od „kur*w”, „alfonsiar”, rajfurek”, „lobby sutenerskiego”. Wyśmiewa, deprecjonuje i podważa osoby pracujące seksualnie i nasze doświadczenia. Kiedy osoby piszą o przemocy, której doświadczają z jej strony, nazywa to manipulacją, graniem na emocjach i objawem syndromu sztokholmskiego, którego według jej mniemania doświadczamy ze względu na pracę, którą wykonujemy. Poziom manipulacji i demagogii, który uprawia w swoich tekstach i komentarzach jest godny TVP. (...)
Mogłabym tak wymieniać jeszcze bardzo długo, ale nie mam siły. Jestem w branży seksualnej od ponad dwóch lat, nigdy nie doświadczyłam tyle przemocy, ile spotkało mnie ze strony polityczek i polityków Partii Razem z Urszulą Kuczyńską na czele.
Ale co z tego, skoro żadnej osoby z partii to nie interesuje, czego pańska postawa jest potwierdzeniem.
Nie wiem już, jakich słów mam używać i jak działać, żeby ktokolwiek nas wysłuchał i usłyszał nasze głosy.
Mogłybyśmy wszystkie popełnić samobójstwo, wskakując pod pociąg, pod który pan poseł cytując: „nie rzuci w tym celu swojej współpracownicy”. Ale to i tak nic nie da.
Partia Razem zainteresuje się nami w momencie, kiedy prawica, faszyzujące partie, rządowe media i kościół zaczną uprawiać względem nas GŁOŚNY festiwal terroru i nienawiści, dzięki któremu polityczki i politycy Partii, stając w naszej obronie, będą mogły_li zbić polityczny kapitał.
Tylko, że my tego terroru: stygmatyzacji, wykluczenia ekonomicznego i będące pozbawionych podstawowych praw pracowniczych w tym możliwości ubezpieczenia zdrowotnego, pogardy, seksualizacji, fetyszyzacji i nienawiści, przemocy słownej i fizycznej, dehumanizacji, odbierania nam podmiotowości, sprawczości, dyskredytowania, dyscyplinowania, podważania doświadczeń, uciszania i patologizacji doświadczamy KAŻDEGO DNIA.
PO CICHU! BARDZO K*RWA CICHU. TAK, ŻE NIE WIDAĆ TEGO, Z ZA POLITYCZNYCH STOŁKÓW.
Przemocy systemowej, ze strony państwa polskiego, mężczyzn, klientów, pracodawców w szarej strefie, społeczeństwa, policji, mediów, każdego tekstu kultury w którym pojawia się temat pracy seksualnej, czy kobiecej seksualności. Polityków i polityczek w tym NAJGŁOŚNIEJ ze strony partii Razem, która od lat nie podejmuje żadnych działań w naszej sprawie.
Czego rozwiązaniem nie jest model szwedzki, uciszanie nas, wymazywania i pogłębianie stygmy o czy wiedziałby pan, gdyby poświecił chwile na zapoznanie się ze stanowskiem osoby innej niż pana asystentka, na ten przykład osób których temat bezpośrednio dotyczy."