wtv.pl > Polska > Uzbrojony ksiądz-kibol puszczony wolno. Będzie mógł znowu grozić demonstrantom
Marta Idzikowska
Marta Idzikowska 19.03.2022 08:31

Uzbrojony ksiądz-kibol puszczony wolno. Będzie mógł znowu grozić demonstrantom

wtv
WTV.pl

Sytuacja miała miejsce w Gdańsku ok. godziny 20. Kobieta biorąca udział w proteście wychyla się z okna samochodu, trzymając wieszak i parasolkę. Na światłach zrównuje się z nią drugi samochód, którego kierowca zaczyna krzyczeć i awanturować się. Po chwili mężczyzna wyciąga broń i krzyczy do protestującej "Jak się teraz czujesz?". Przerażona kobieta zamyka okno i dzwoni na numer alarmowy, mówiąc, że ktoś grozi jej bronią. Gdy policja dociera na miejsce, okazuje się, że podejrzany to ksiądz wikariusz z parafii w Gdańsku-Jelitkowie.

"Do zatrzymania nie było przesłanek"

Policjanci po godzinie poszukiwań zauważają podejrzane auto pod archikatedrą oliwską, gdzie trwały protesty. Jego właścicielem okazuje się 5-letni ksiądz wikariusz Tomasz Kywan z parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Gdańsku-Jelitkowie, który pod katedrą bronił kościoła przed manifestującymi. Mężczyzna został wylegitymowany i przepytany. Policja znajduje przy nim broń, którą okazuje się wiatrówka pneumatyczna (jej posiadanie nie wymaga pozwolenia ani rejestracji).

Ksiądz zaczął tłumaczyć przesłuchującym, że nie celował w kobietę, a jedynie pokazał jej broń. Policjant znający sprawę mówi "Wyborczej", że gdyby był to zwykły obywatel, to po zgłoszeniu tego rodzaju "leżałby na glebie".  - Zaczęły się nerwowe telefony do komendanta, konsultacje z prokuratorem, chciano uniknąć afery. Kierownictwo dało wreszcie dyspozycje, żeby zabezpieczyć broń "na protokół" i nie zatrzymywać księdza. Ksiądz nie został nawet zabrany na komisariat, nie zalecono żadnego przeszukania pod kątem ujawnienia ewentualnych innych sztuk broni. Na bezpośrednie polecenie komendanta został puszczony wolno, bez żadnego wezwania na przesłuchanie - zdradza informator "Wyborczej".

Jak twierdzi rzeczniczka policji, mężczyzna dobrowolnie wydał replikę broni i przyznał się do wszczęcia awantury. Powiedział, że zdenerwowało go zachowanie demonstrantów, ponieważ jest przeciwnikiem skrajnie lewicowych postulatów. Kobieta zgłaszająca zajście chciała natomiast pozostać anonimowa, a ewentualne zawiadomienie dotyczące kierowania gróźb karalnych złożyć po konsultacji ze swoim obrońcą. Jak więc tłumaczy st. asp. Kamińska, nie było przesłanek procesowych do zatrzymania księdza, gdyż pokrzywdzona do tej pory nie złożyła zawiadomienia, dzięki któremu władza mogłaby wszcząć dochodzenie i postawić sprawcy  zarzuty. Policja wszczęła jedynie dochodzenie w sprawie posiadania broni bez zezwolenia, które jednak najprawdopodobniej zakończy się umorzeniem, gdyż na broń pneumatyczną nie są wymagane żadne zgody.

"Chciałem zobaczyć reakcję, miałem do tego prawo"

Ksiądz Tomasz Kydwan nie kryje się ze swoimi prawicowymi poglądami, którymi chętnie dzieli się na mediach społecznościowych. Krytykuje lewicowe redakcje, promował pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę, sam też jest kibicem Arki Gdynia. W rozmowie z "Wyborczą" przyznaje, że strajki go denerwują, szczególnie gdy przybierają formę ataku na kościoły. Z racji swoich militarnych zainteresowań, mężczyzna wozi w samochodzie wiatrówkę. Jak twierdzi, gdy zobaczył protest pod katedrą, poczuł presję i wyjmując broń "nie tyle, że chciał postraszyć, chciał zobaczyć reakcję".

- Tłumaczę to emocjami, do tego dochodzi ta cała sytuacja zamknięcia, nie chodzę do szkoły, nie funkcjonuję normalnie i miałem do tego prawo. Nie będę się z tego tłumaczył, ale czuję się głupio, bo jestem księdzem. Gdybym był świeckim, to może miałbym to w nosie. Tym bardziej że jechałem ze znajomym i nasza rozmowa była bardzo emocjonująca. Były nerwy, złość, gniew - opowiada ksiądz.

Mężczyzna zapewnia, że jeśli będzie musiał spotkać osobiście zastraszoną kobietę, to przeprosi za  swoje zachowanie. Dodaje, że żałuje zaistniałej sytuacji i nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. - Nie chcę się usprawiedliwiać, ale każdy powinien liczyć się z jakimiś konsekwencjami. Ja też się teraz liczę z prawnymi konsekwencjami - przyznaje ksiądz.

Kobietę, która została zaatakowana przez księdza, "Wyborcza" prosi o kontakt pod adresem mailowym: [email protected].

Screen służący za zdjęcie tytułowe pochodzi z profilu na Facebooku księdza Tomasza Kydwana, facebook.com/tomasz.kywan.