Wstrząsające nagranie widziała cała Polska. Właściciel kota przerwał milczenie
Kilka dni temu Internert obiegło szokujące nagranie, na którym widać, jak zakapturzony młody mężczyzna przez ponad minutę pastwi się nad bezbronnym, próbującym uciekać kotem. Wali go kilkanaście razy metalową pałką. W końcu sadysta otwiera drzwi od domu, a przerażone zwierze ucieka resztkami sił. Ten jednak dalej rusza za nim i w tym momencie nagranie się urywa. To już potwierdzone - kot nie przeżył. Zmarł chwilę po zdarzeniu, w swoim domu, do którego wpadł przerażony i wykończony.
- Czegoś takiego się nie spodziewaliśmy - powiedział w rozmowie z polsatnews.pl pan Marian - właściciel kota o imieniu Fifi, którego na śmierć skatował ich sąsiad 20-letni Mateusz B. Ten dramat rozegrał się w Prabutach niedaleko Kwidzyna w woj. pomorskim. - Wpadł do domu, dusił się, nie można było go dotknąć. Myśleliśmy, że został potrącony przez pojazd. Nie zdążyliśmy go zawieźć do weterynarza - opowiada właściciel.
Kot skatowany metalową pałką. Nie miał szans na przeżycie po tak brutalnym ataku. "Nie dawał się dotknąć (...). Skonał po 10 minutach" - wspomina właściciel
Z polsatnews.pl skontaktował się właściciel kota, pan Marian. Mężczyzna zdecydował się opowiedzieć nieco o swoim zmarłym tragicznie zwierzęciu i o tamtym feralnym dniu.
- Miał na imię Fifi. Był z nami półtora roku. Często wychodził i bywał u Mateusza B., bo to kilka domów dalej, oni też mieli kota - opowiada właściciel.
- Nie dawał się dotknąć, szczególnie w brzuch. Nawet nie zdążyliśmy go wsadzić do samochodu i zawieźć do weterynarza. Skonał po 10 minutach - opowiada dalej pan Marian. Miało to miejsce dokładnie 19 października. Rodzina była przekonana, że kot wpadł pod samochód i stąd jego tak zły stan.
Właściciel kota znał jego mordercę. Byli sąsiadami. - Nie spodziewaliśmy się tego po nim. Jak zobaczyliśmy nagranie w środę rano, to byliśmy zszokowani. Jeszcze z nim nie rozmawiałem - mówi mężczyzna o Mateuszu B.
W czwartek w tym tygodniu sprawca Mateusz B. sam zgłosił się na policję. Wcześniej na policji w tej samej sprawie stawiła się jego była dziewczyna Klaudia Cz., która jest autorką wstrząsającego nagrania. Oboje zostali zatrzymani i usłyszeli zarzut znęcania się nad zwierzęciem, za co grozi im kara do pięciu lat pozbawienia wolności i 100 tys. zł grzywny.