Co dalej ze sprawą biskupa Szkodonia? Kościół zwlekał, bo ma problem z pedofilią
Pani Monika zdecydowała się opowiedzieć swoją historię po ponad 20 latach. Zdaniem autora reportażu "Wyborczej", Marcina Wójcika, kobieta nie szuka zemsty. Mimo przeżytej traumy wciąż jest bardzo religijną osobą. Chciała jedynie, by biskupa odsunięto od pracy duszpasterskiej i by przestał pracować z młodzieżą. Poprzednio zawiadomiła kościelne władze. To nie przyniosło jednak skutku.
Z relacji dorosłej dziś kobiety wynika, że biskup zaprosił ją do swojego mieszkania, a następnie zaprowadził do sypialni. Tam rozpiął stanik 15-latki, włożył jej rękę między uda, całował, wsadzał język do ust, gryzł.
Dziennikarz "Wyborczej" dotarł do zeznań pani Moniki. Zdaniem kobiety była ona wykorzystywana przez krakowskiego hierarchę, biskupa Jana Szkodonia. Do molestowania miało dojść niemal ćwierć dekady temu. Rodzina 15-letniej wówczas dziewczyny poznała duchownego podczas pielgrzymki do Watykanu. Szkodoń szybko zainteresował się nastolatką. Ofiara przyznaje, że z początku impononowało jej atencja wykazywana przez kościelnego hierarchę.
Kościół i pedofilia
Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że kobieta poinformowała o sprawie Nuncjaturę Apostolską już w kwietniu ubiegłego roku. Celowo ominęła w tej sprawie krakowską kurię. Bała się wyciszenia problemu.
Choć prawo kościelne wskazuje jasno, że w przypadku podobnych oskarżeń sprawa niezwłocznie powinna być przekazana Watykanowi oraz archidiecezji, w której pracuje biskup, na którym ciążą zarzuty, panią Monikę przesłuchano dopiero dziewięć miesięcy od zgłoszenia. By biskup Szkodoń został odsunięty od pracy, konieczna była interwencja mediów. Stało się tak dopiero po publikacji zapowiedzi reportażu "Wyborczej" dotyczącego Szkodonia i jego ofiary, zatytułowanego "Zły dotyk biskupa z Krakowa".
Z informacji udzielonych przez Katolicką Agencję Informacyjną wynika, że biskup Jan Szkodoń opuścił archidiecezję krakowską i przebywa w miejscu odosobnienia.
Duchownemu grozi, rzecz jasna, wydalenie ze stanu kapłańskiego, trudno jednak przypuszczać, byśmy prędko doczekali się finału całej sprawy. Warto w tym miejscu dodać, że sytuacja jest szczególna. Jest to bowiem pierwszy przypadek w polskim Kościele, gdy sprawą tak wysoko postawionego duchownego zajęłą się watykańska Kongregacja Nauki Wiary.
Przypadek krakowskiego hierarchy najdobitniej pokazuje, że Kościół nie radzi sobie z problemem pedofilli, a zamiatanie spraw pod dywan i modlenie się, by nigdy nie ujrzały światła dziennego, to wciąż niezwykle popularna praktyka.