Dzień Matki, której nie można wybaczyć. "Od lat nie mam z nią kontaktu"
– Dzień Matki to dla mnie jedyny dzień w roku, gdy muszę powyłączać wszystkie social media. Strasznie męczy mnie widok szczęśliwych dzieci z matkami spotykanymi na ulicach. Z uwagi na to, że przez ostatnie trzy lata przeprowadzam się w zasadzie cały czas, co kilka miesięcy – ludzie nie znają mojej historii. Często padają najzwyklejsze na świecie pytania o to, czym moja mama się zajmuje, czy mnie odwiedzi… To również bardzo mnie męczy – mówi mi mężczyzna, który woli pozostać anonimowy.
I dodaje: – Mama popełniła samobójstwo gdy miałem 10 lat. Zajęło mi około 10 kolejnych lat, żeby się zorientować, że byłem ofiarą przemocy. Pamiętam, że dość często straszyła mnie, że odda mnie do domu dziecka. Albo po prostu wyrzuci z domu. Pamiętam też, że zdarzało się, że zamykała mnie w łazience na cały dzień bez jedzenia.
Nigdy nie usłyszałem, że mnie kocha
– Kiedy jako nastolatka powiedziałam matce, że jestem molestowana przez brata, powiedziała, że wymyślam, bo mam problemy w szkole i chcę się usprawiedliwić – mówi Anna Gitszel. - Do dziś krzywi się na każdy mój sukces, wciąż krytykuje i próbuje nastawić przeciw mnie dalszą rodzinę. Czasem brak mi matki, czuję żal, złość, ale to krótkie momenty. Zaakceptowałam, że tak jest. Mam duże wsparcie u partnera i w terapii. Jutro złożę matce życzenia przez sms-a, a przez resztę czasu zajmę się sobą.
– Gdy słyszę "czteropak Tyskiego", dostaję ataku paniki – mówi D. – Moim najbardziej realnym wspomnieniem z dzieciństwa jest chodzenie matce po piwo. Nigdy nie usłyszałem, że mnie kocha. Zaraz po osiemnastce często natomiast słyszałem, że żałuję, że mnie nie wyskrobała. Oczywiście, zawsze była wtedy pijana. Miałem dwie matki. Jedna była do 16:00 a druga od 16:00. Niestety, ta wieczorna znacznie mocniej zapadła mi w pamięć, więc tej porannej nie pamiętam dobrze. Pamiętam za to, że gdy kiedyś mnie pobiła, rano nie pamiętała nic. Jakby cały dzień jej się wymazał. Teraz jest gorzej, bo gdy robi jakieś awantury, rano jest obrażona na cały świat. Nie jeżdżę do niej na dłużej niż na godzinę. Nigdy mnie u niej nie ma po 16:00. Jutro też zadzwonię przed 16:00. Potem może już nie pamiętać. Ale gdyby nie odebrała, to bym nie rozpaczał.
„Ciebie nikt nie zgwałci, bo jesteś nieatrakcyjna”
– Zawsze była niezadowolona. Z każdego mojego działania. Z mojego wyglądu – mówi mi k.l. – Dojrzewając, słyszałam, że byłam ładną dziewczynką, a teraz mam okropny nos i duże cycki. Kiedyś ją zapytałam, czy nie obawia się o mnie, gdy sama wracam nocami. Usłyszałam: „Ciebie nikt nie zgwałci, bo jesteś nieatrakcyjna”.
– Gdy dostałam okres, pobrudziłam prześcieradło. Ostentacyjnie zawołała mnie, pytając, co to jest. Odpowiedziałam, że rozdrapałam jakieś strupki. Wtedy zawoła ojca, żeby ze mną porozmawiał. Nie przyznałam się. Miałam bardzo bolesne miesiączki, ale zawsze podczas ich trwania sprzątałam chatę – bo ona tak chciała. Miałam wkodowane w głowę i w całe ciało, że musze się zwlec z łóżka i posprzątać. A ona i tak nie była zadowolona.
– Służyłam również do przekazywania informacji pomiędzy skłóconymi ze sobą starymi. Upokarzające, ale posłusznie wykonywałam rozkazy.
– Była zazdrosna o mojego ojca, była zazdrosna o moje liceum i przeczytane książki, była zazdrosna o mojego chłopaka. Obciążała mnie swoimi sprawami i obowiązkami. Wychowawczyni mojego brata zapytała mnie kiedyś po wywiadówce, czy brat nie ma rodziców. I dlaczego ja w wieku lat 15, 16, 17, 18 pojawiam się w miejscu, w którym powinni być oni.
– Gdy studiowałam, telefony do niej były dla mnie koszmarem. Prosiłam mojego chłopaka, żeby do niej dzwonił. Bałam się tych rozmów, ponieważ one zawsze były opresyjne, kontrolujące, egoistyczne. Zostawiałam wszystko i jechałam do niej, żeby umyć okna w domu albo rozwiązać problem z bratem, który w tym czasie powoli uzależniał się od narkotyków i alkoholu. Ona sobie nie radziła, gdy zmarł ojciec,. Obwiniała mnie właściwie o każdy szczegół swojego życia. Dom, praca, zdrowie, pieniądze, jej relacje z innymi, jej relacja z synem. Wszystkiemu byłam winna ja.
– Wyjechałam do Anglii. Nie powiedziałam jej o tym. Spędziłam w Bristolu 9 miesięcy. Ani razu do mnie nie zadzwoniła i nie napisała.
– Zdecydowałam się urodzić swoje pierwsze dziecko u niej. Pomyślałam, że może to dobry czas na to żeby jakoś przepracować te chorą relację. To był koszmar. Odpychała mnie od mojego syna, ponieważ twierdziła, że jestem beznadziejna, nie pozwalała mi go kąpać, bo go skrzywdzę. Po miesiącu zdecydowałam, że wyjeżdżam ze tego piekła.
– Byłam w ciąży z drugim dzieckiem, mieszkaliśmy w hotelu asystenckim. Ona do nas przyjechała na święta, był grudzień, ja córkę urodziłam w styczniu. Poszłyśmy na spacer. Zrobiła jazdę, darła się na cała okolicę. Doszło do szarpaniny. Wyprosiłam ją z domu. I takie były święta. Zresztą, scenariusz świąteczny powtarzał się co roku.
Na sam koniec musiałam podjąć decyzje, czy ją odłączyć od aparatury ponieważ dostała rozległy wylew.
Spłaciłam tez jej długi.
Mój brat walczył o siebie. Ostanie 2 lata był na terapii. Niestety, zmarł.
Moja matka nigdy nie powinna zostać matką, a mój ojciec ojcem.
Od lat nie mam z nią kontaktu
– Można powiedzieć, że nigdy nie miałem matki – opowiada Krzysztof Adamczuk. – Wychowywała nas, bo zdarzyło jej się wpaść. Siedem razy... Więc nie miała wyboru. Jako dziecko bardzo przez nią cierpiałem i nie mam z nią zbyt wiele pozytywnych wspomnień. Nie czuję z nią żadnej więzi. Od lat nie mam z nią kontaktu, bo uciekła za granicę, porzucając mojego młodszego, niepełnoletniego brata. Gdyby nie interwencja mojej siostry i adoptowanie go, to trafiłby do domu dziecka. Irytuje mnie, gdy wokół Dnia Matki robi się otoczkę, jakie to mamy są super, jak kochają swoje dzieci. Może część taka jest, ale moja zdecydowanie do tej części nie należy.
– Z matką od lat nie utrzymuję kontaktów, bo była nadopiekuńcza, nie dawała mi przestrzeni i manipulowała mną, żebym robił to, co ona chciała – mówi Adrian. – Dodatkowo, nigdy nie akceptowała mojej tożsamości płciowej (jestem transmężczyzną), orientacji psychoseksualnej oraz przede wszystkim nie akceptowała mojej żony. Moje relacje z matką bardzo negatywnie wpłynęły na mnie i moje relacje z innymi. Zresztą, również z tego powodu jestem w terapii od lat. Ba, mam do tego stopnia zaburzone myślenie, że nie mieści mi się w głowie, że można mieć dobre relacje ze swoimi rodzicami. Choć wiem, że istnieją ludzie, którzy mieli fajne relacje z matką, to żadnej takiej osoby nie poznałem osobiście. Albo nie zwróciłem na to uwagi, trudno mi powiedzieć.
Nie chcę być w oczach moich dzieci taką mamą, jaką ona jest dla mnie
– Kiedy urodziłam drugie dziecko, chciałam naprawić relację z matką, której bardzo wtedy potrzebowałam. Ona skorzystała z zaproszenia ode mnie – aby mnie okraść z pieniędzy i pamiątek – opowiada kobieta, która chce być podpisana swoim drugim imieniem: Maria.
– Latami jako dziecko starałam się jej pomóc w walce z uzależnieniem. Moja rodzina wydawała się nie zauważać problemu. Mówiłam tacie, dziadkom, ciotkom. I nic .
– W dniu jej urodzin czy w trakcie Dnia Matki czuję się okropnie, bo wszyscy wokoło świętują, koleżanki z dziećmi zawożą je do babci. Ja zamiast tego wysłuchuję od rodziny, jaka to jestem dzielna, bo daje sobie radę bez niej, ale że i tak powinnam wyciągnąć do matki rękę, bo „kiedyś będę żałować”.
– Wiem, że nie zawsze była okrutna, ale jakkolwiek się staram, nie potrafię znaleźć z nią dobrych wspomnień. Czasami zauważam w sobie podobne do niej cechy. To mnie obrzydza i dołuje. Nie chcę być w oczach moich dzieci taką mamą, jaką ona jest dla mnie. Mimo iż mam 25 lat i radzę sobie z życiem, to dalej mam poczucie, że wszystko to robię źle i każdy mnie ocenia, myśląc, że to, co mam, zawdzięczam rodzicom. Od 4 miesięcy jestem na lekach antydepresyjnych i uspokajających, bo nie radzę sobie z moją obecną sytuacją. Mam dwójkę dzieci, męża, który pracuje w delegacjach, studia z pracą magisterską, dom na ogarnięciu.