Gdy przyszła do przedszkola, okazało się, że jej dziecko zniknęło bez śladu. Franio miał tylko 3,5 roku, matka walczy o jego powrót
O głośnej sprawie zabrania przerażonego 3,5-letniego Franka jego matce Magdalenie Kobiałko z przedszkola i źle działającym systemie wspierania rodzin z trudną sytuacją opowiada dla "Wysokich Obcasów" Maria Starzyńska, pedagożka specjalna, kuratorka rodzinna, mediatorka i doradczyni rodzinna. "To horror, który nigdy nie powinien mieć miejsca", twierdzi.
Dziecko zabrane matce z przedszkola. Koszmar rodziny trwa już od dziewięciu miesięcy
"Franek został zabrany z przedszkola. Nie wiedział, co się dzieje, nie było przy tym mamy. Zawalił mu się świat. Dla dziecka to trauma, która będzie miała konsekwencje w jego dalszym życiu. Zadziałano wbrew dobru dziecka i złamano jego prawa. Rodzinę skazano na horror", mówi dla "Wysokich Obcasów" Maria Starzyńska, która dobrze przyjrzala się tej przykrej sprawie.
Jak dowiadujemy się z artykułu "Wysokich Obcasów", poświęconego dramatycznej historii matki i małego synka, koszmar rodziny zaczął się we wrześniu. 3,5-letni Franek został wtedy odebrany nagle z przedszkola. Kobieta o decyzji sądu dowiedziała się na sali sądowej, później nastąpiło odebranie dziecka i zrobiono to w najgorszy z możliwych sposób. Franek został zabrany z przedszkola przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR) we Wrocławiu, które zadziałało tak naprawdę na poważną szkodę dziecka, co prawdopodobnie odbije się także na jego dalszym rozwoju i przyszłości. Jak wynika z artykułu, sytuacja tej rodziny wcale nie okazała się aż tak dramatyczna, by konieczny był tak radykalny i brutalny krok. Matka bardzo się starała, by zapewnić Franiowi odpowiednią opiekę i była do niej w pełni zdolna, troszczyła się o niego i bardzo go kochała. Mieli ze sobą silną więź emocjonalną, a teraz w ogóle się nie widują.
"W tej rodzinie nie było sytuacji zagrażającej zdrowiu i życiu dziecka, przeciwnie - ze wszystkich opinii biegłych wynika, że Magda jest dobrą, czułą, kochającą matką, w pełni zdolną do opieki nad synem. Franek został zabrany z przedszkola bez obecności mamy - osoby, przy której czuje się bezpiecznie i z którą ma pierwotną, silną więź. W tym momencie dziecku zawalił się świat", tłumaczy dla "Wysokich Obcasów" pani pedagog i kurator.
Jak dodaje pedagog Maria Starzyńska w rozmowie z "Wysokimi Obcasami", w podobnej sytuacji obce osoby będą miały problem z daniem dziecku tego, co daje mu sama obecność najważniejszej osoby w jego życiu - matki. Chłopiec bowiem bardzo za nią tęskni, a także zupełnie nie rozumie sytuacji, w której się znalazło. Niestety to odbija się na jego zdrowiu psychicznym.
"To jest malutkie dziecko, które z korzeniami wyrwano z domu, od matki. Zostało samo w obcym świecie. Takie symptomy występują u dzieci, które zabrano. Powodują potworne spustoszenie w dalszym życiu", mówi Starzyńska.
Jak dowiadujemy się z artykułu, PCPR konsekwentnie odmawia matce kontaktów z synem, a osoba, u której przebywa 3,5-letni Franek, również jej to utrudnia, nie odbierając telefonów i nie odpowiadając na wiadomości. Dlaczego tak się dzieje i jak to możliwe, że dochodzi do tak tragicznej sytuacji, w której znaleźli się kobieta i syn?
"W tej sytuacji dziwi zwłaszcza działanie PCPR, bo sąd nie wydał zakazu kontaktów dziecka z matką. Tak, niestety, często działają te ośrodki, a chodzi tu o wygaszenie więzi z matką (lub innym opiekunem, z którym dziecko ma pierwotną więź)" - przyznaje dla "Wysokich Obcasów" pani pedagog, Maria Starzyńska. Niestety nie wiadomo, jak zakończy się ta sprawa.
Źródło: Wysokie Obcasy