Co Kościół katolicki mówi dzieciom o seksie? "Seks przedmałżeński to krzywda, elektrowstrząsy leczą homoseksualizm"
"Samogwałt czyni człowieka egoistą i zabija rozwój duchowy". "Antykoncepcja powoduje bezpłodność". "Seks przedmałżeński to wzajemne krzywdzenie siebie". "Konkubinat świadczy o niedojrzałości". "Sposoby leczenia homoseksualizmu: elektrowstrząsy". To treści z prezentacji o czystości, którą pod koniec kwietnia przesłał swoim uczniom na lekcji religii ksiądz Tomasz Kupiec w I LO im. Władysława Orkana w Limanowej.
Sprawa stała się głośna dzięki postowi śląskiej aktywistki Klaudii Szubert, która prezentację otrzymała od jednej ze swoich obserwatorek. Po udostępnieniu slajdów z prezentacji na Facebooku w mediach zrobiło się głośno. Diecezja tarnowska zapowiedziała reakcję:
"Prezentacja księdza katechety zostanie poddana merytorycznej ocenie przez Wydział Katechetyczny, który nadzoruje katechizację" - powiedział mi ks. Ryszard St. Nowak, Rzecznik Prasowy Diecezji Tarnowskiej. Na pytania dotyczące konkretnych zapisów na slajdach odparł: "W kwestii odpowiedzi na poniższe pytania odsyłam do kompendium nauczania Kościoła katolickiego, jakim jest Katechizm Kościoła Katolickiego".
Podobnie na te same pytania odpowiedziało Biuro Prasowe Konferencji Episkopatu Polski: "Ogólne odniesienia do nauczania Kościoła katolickiego znajdują się w Katechizmie Kościoła katolickiego i podręcznikach teologii moralnej. W kwestiach związanych z problematyką LGBT pomocą Pani Redaktor może być również dokument Konferencji Episkopatu Polski przyjęty przez Zebranie Plenarne KEP w sierpniu 2020 r.".
We wspomnianym dokumencie możemy przeczytać, że edukacja seksualna "skutkuje seksualizacją dzieci i młodzieży, prowadzi do przełamania ochronnej bariery wstydliwości, rozbudzenia cielesnego pożądania i seksoholizmu (wpływającego destrukcyjnie na sferę emocjonalną młodego człowieka i prowadzącego do kompulsywnej masturbacji oraz trudnych do pokonania natręctw seksualnych), owocuje często wczesną inicjacją seksualną, ciążą w młodzieńczym wieku i nierzadko aborcją, stosowaniem środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych niszczących sferę rozrodczą młodej dziewczyny i utrudniających zajście w ciążę w dojrzałym wieku, zwiększa ryzyko zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową, a w końcu staje się przyczyną traumatycznych przeżyć młodych ludzi i osobistych dramatów w dalszym życiu".
Wiceminister środowiska broni tezy o leczeniu homoseksualizmu elektrowstrząsami
Do zarzutów odniósł się sam ksiądz w oświadczeniu wystosowanym do kurii tarnowskiej i do uczniów, z którymi miał lekcję religii. Dotarła do niego Wirtualna Polska. Ksiądz tłumaczy w nim:
„Moim celem nie było krzywdzenie czy obrażanie kogokolwiek, lecz zaprezentowanie nauczania Kościoła. Osoby uczęszczające na lekcję religii robią to dobrowolnie, zgodnie ze swoją wiarą, przekonaniami i światopoglądem, więc mają prawo znać nauczanie Kościoła”.
W obronę wziął księdza wiceminister środowiska i poseł Edward Siarka, który napisał list do limanowa.in, zarzucając portalowi zniesławienie księdza. Wiceminister uznał, że to nieuzasadniony atak na duszpasterza, który "prowadzi katechezę zgodnie z nauką Kościoła".
Co Kościół katolicki i nauka mówią o seksie? Sprawdzamy
Jak naprawdę wygląda oficjalne nauczanie Kościoła w kwestii seksualności? Na ile się rozmija z nauką? Udało nam się zdobyć całą prezentację księdza z Limanowej. Na podstawie tez z tej prezentacji zapytałam o to Agnieszkę Piskozub-Piwosz, teolożkę i religioznawczynię współpracującą z Magazynem Kontakt, i Agatę Kozłowską, seksuolożkę, psycholożkę i edukatorkę seksualną.
Seks przedmałżeński. Kościół: Wzajemne krzywdzenie siebie. Nauka: Krzywda to seks bez zgody, nie przed małżeństwem
Teolożka: Kościół katolicki, na przykład w swoim katechizmie, wypowiada się o stosunkach seksualnych pozytywnie wyłącznie w kontekście życia małżeńskiego. To, że katecheza szkolna dotyczy przede wszystkim osób w wieku, w którym nie można zawrzeć małżeństwa, powoduje dużą koncentrację na tematyce związanej z tak zwaną „czystością przedmałżeńską”. Sądzę, że warto mieć to na uwadze, gdy analizuje się wypowiedzi katechetów czy księży skierowane do młodzieży. Jeżeli wychodzimy z założenia przedstawianego w oficjalnym nauczeniu Kościoła, że seks poza małżeństwem jest zawsze grzechem, to logiczną konsekwencją jest to, że jak każdy grzech szkodzi integralnemu rozwojowi człowieka w sferze ducha i ciała i jego relacjom.
Seksualność w nauczaniu Kościoła jest widziana jako element integralnego, całościowego i nieograniczonego w czasie (nierozerwalność małżeństwa) daru z siebie. To w tej optyce każdy stosunek pozamałżeński jest grzeszny, bo uniemożliwia taki integralny dar.
Często prócz samej teologii małżeństwa i seksualności pojawiają się w katechezie argumenty odwołujące się do tzw. świadectw, które potwierdzają założoną tezę, jednak z punktu widzenia badań naukowych stanowią raczej sferę „dowodów anegdotycznych”. W tym wypadku do przekazu zakrada się wiele osobistych przekonań katechety czy społeczeństwa, w którym żyjemy.
Seksuolożka: Seksualność to sfera, w której ograniczeniem jest przede wszystkim zgoda drugiej osoby lub osób, z którymi wchodzimy w interakcję. Jeśli dla osoby, z którą chcemy uprawiać seks współżycie przed ślubem jest grzechem i nie ma ona w sobie na to zgody - może być ono dla niej krzywdzące. W innych przypadkach nie wyobrażam sobie sytuacji, w której współżycie mogłoby być krzywdzeniem kogokolwiek, jeśli jest konsensualne. Konsekwencją każdego współżycia (nawet zabezpieczonego) może być ciąża. Jeśli jest niechciana, pojawia się oczywiście trudna sytuacja, jednak są rozwiązania, które pozwalają uniknąć takich konsekwencji (np. pigułka awaryjna czy aborcja). Konsekwencją przedstawiania współżycia przed ślubem jako krzywdzenia i braku szacunku dla drugiej osoby może być negatywna wizja seksu i seksualności, która wpływa na późniejsze życie i decyzje w tym temacie.
Dziewictwo. Kościół: Cenne, zwłaszcza dla kobiet. Nauka: Skrawek błony, który może przesłaniać wejście do pochwy, to hymen
„Oddają sobie coś najcenniejszego (błona dziewicza-traci się ją raz)”
Teolożka: Nie zgadzam się, że Kościół oficjalnie głosi, że błona dziewicza jest czymś „najcenniejszym”, jednak faktycznie w teologii katolickiej bardzo podkreśla się wartość dziewictwa i owszem koncentruje bardziej na dziewictwie kobiet niż mężczyzn.
Seksuolożka: W najnowszej seksuologii odchodzi się od mówienia o dziewictwie, w niektórych krajach odchodzi się nawet od mówienia o błonie dziewiczej, opisując skrawek błony, który może przesłaniać wejście do pochwy, jako hymen. Nie wszystkie kobiety go mają, nie u wszystkich występuje krwawienie podczas pierwszego stosunku waginalnego, nie wszystkie przywiązują wagę do “pierwszego razu”, nie dla każdej osoby “pierwszy raz” oznacza to samo. “Pierwszym razem” może być zarówno seks waginalny, jak oralny, analny, pocałunek, pieszczoty czy jakiś inny rodzaj bliskości. Przywiązywanie zbyt wielkiej wagi do pierwszego razu sprawia, że u wielu kobiet pojawia się poczucie winy lub poczucie, że “coś jest ze mną nie tak skoro czuję inaczej”. Dodaje także pewną negatywność do samego aktu seksualnego, bo jeśli kobieta ma coś “stracić”, to jak może to być dla niej dobre i przyjemne?
Homoseksualność. Kościół: Skłonność, którą można wyleczyć (elektrowstrząsami?). Nauka: Homoseksualność nie jest chorobą, jej leczenie jest krzywdzeniem zdrowej osoby
Teolożka: Katecheta w prezentacji poświęca homoseksualności aż 8 slajdów (a np. „zmuszaniu do współżycia” jedno zdanie). Owszem, formalnie, zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego (237-2358) rozróżnia „czyny homoseksualne” od „skłonności” i wskazuje w związku z tym na to, by nie stygmatyzować osób o „pewnych skłonnościach” homoseksualnych.
W dyskusjach o nauczaniu Kościoła katolickiego na temat homoseksualności zwraca się często uwagę na nieobecność słowa „orientacja” i posługiwanie się słowem „skłonności” (o tej różnicy i jej konsekwencjach dla kościelnego nauczania mówi rzetelnie ks. Jacek Prusak w wywiadzie-rzece „Kościół na kozetce”); tak samo, a nawet jeszcze bardziej zachowawczo mówi o orientacji homoseksualnej katecheta. Jednocześnie pisze: „Homoseksualizm jest chorobą (zaburzeniem) wywołaną przez hormony, zaburzony rozwój, lub złe traktowanie dziecka we wczesnych fazach rozwoju” – z tego zdania trudno wywnioskować, czy mówi o czynach, czy samej orientacji. Co więcej jednak, jak już wiele razy w prezentacji, miesza kwestie etyczne z nierzetelnością naukową („choroba”, „zaburzenie”). Ta nierzetelność przybiera drastyczny wymiar we fragmencie prezentacji poświęconym „leczeniu homoseksualizmu”.
Nie można mówić, że postrzeganie homoseksualizmu jako choroby jest elementem oficjalnej nauki Kościoła – bo nauka Kościoła w ogóle nie jest od oceniania, co jest, a co nie jest chorobą. Jednakże w wypowiedziach różnych osób reprezentujących Kościół można natrafić albo na takie sformułowania jak w prezentacji, o której rozmawiamy, albo co najmniej sugerujące, że to zaburzenie.
Seksuolożka: Homoseksualność nie jest chorobą, została usunięta z klasyfikacji DSM w 1973 roku, w 1990 roku także WHO zaaprobowało depatologizację homoseksualności i w klasyfikacji ICD-10 już jej nie ma.
Homoseksualność to jedna z tożsamości psychoseksualnych, jej leczenie jest krzywdzeniem zdrowej osoby i może nieść za sobą traumę i poważne problemy psychiczne (jak choćby lęki czy problemy z poczuciem własnej wartości, samooceną, relacjami).
Przedstawione metody leczenia nie są w stanie zmienić orientacji psychoseksualnej.
Elektrowstrząsy stosowane są czasami w przebiegu ciężkiej depresji lub zaburzeń psychotycznych, ale nie mają wpływu na orientację.
Metody behawiorystyczne nie są w stanie wpłynąć na orientację, a jedynie spowodować trudności w realizacji popędu i traumę - na podobnej zasadzie co gwałt lub inne nadużycie seksualne.
Wymienione operacje chirurgiczne upośledzają płodność, nie mają jednak żadnego wpływu na popęd seksualny. Dodajmy, że według dalszych treści w prezentacji, są one także grzechem, podobnie jak antykoncepcja, bo pozbawiają możliwości posiadania potomstwa, czemu więc można je stosować wobec osób homoseksualnych?
Współczesna psychoanaliza nie podejmuje prób leczenia homoseksualności.
Leczenie farmakologiczne - może np. hamować popęd, jak ma to miejsce czasami w przypadku leczenia zaburzeń pedofilnych, jednak nie zmienia to trwale orientacji. Również inne leki i hormony stosowane były w “leczeniu” homoseksualizmu, jednak żaden nie ma udowodnionej skuteczności.
Terapia reparatywna jest nieskuteczna, a także uznawana za tortury. Jej metody uznawane są za nieetyczne i krzywdzące, nie ma żadnych badań potwierdzających skuteczność takich “terapii”.
Masturbacja. Kościół: Potencjalny grzech ciężki. Nauka: Naturalny i zdrowy sposób rozładowania napięcia seksualnego
Teolożka: Faktycznie, Katechizm Kościoła Katolickiego uznaje masturbację za „akt wewnętrznie i poważnie nieuporządkowany”, czyli prostszym językiem potencjalny grzech ciężki – potencjalny, ponieważ ten sam punkt katechizmu wprowadza istotny wątek różnicy między oceną „aktu moralnego” jako takiego a konkretnej sytuacji z życia. To ważny fragment katechizmowego nauczania o masturbacji: „W celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób i ukierunkowania działań duszpasterskich należy wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową, nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne czy społeczne, które mogą zmniejszyć, a nawet zredukować do minimum winę moralną”. Zatem, według Katechizmu, mimo że sam „akt” jest „wewnętrznie i poważnie nieuporządkowany”, okoliczności po stronie osoby go dokonującej mogą zmniejszyć albo w ogóle zredukować winę moralną – czyli może nie być grzechem ciężkim albo w ogóle nie być grzechem.
Pominięcie tej ważnej kwestii wydaje się istotnym zaniedbaniem w przekazie adresowanym do uczniów – zwłaszcza w kontekście wcześniejszego slajdu utożsamiającego każde „przekroczenie VI przykazania” za grzech ciężki pozbawiający relacji z Bogiem! Dodatkowo, w prezentacji slajd o masturbacji zawiera zdanie: „Stanowi przeszkodę do małżeństwa!!!!” – według mojej wiedzy nie jest to prawda. Owszem, nałogowa masturbacja może być uznana w procesie o uznanie nieważności małżeństwa za przesłankę do unieważnienia z kan. 1095 n.3, czyli niezdolność z przyczyn natury psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich. Jestem przekonana, że nie jest to to samo, co „stanowi przeszkodę do zawarcia małżeństwa” podaną z czterema wykrzyknikami… Chcę jeszcze zwrócić uwagę na terminologię. Katechizm mówi o „masturbacji”, a katecheta o „samogwałcie”. To pojęcie pojawia się często w wypowiedziach katechetów. W mojej ocenie jest nie tylko archaiczne, ale i nieadekwatne, na dodatek relatywizuje kwestię gwałtu jako takiego.
Seksuolożka: Masturbacja jest naturalnym i zdrowym sposobem rozładowywania napięcia seksualnego. Nie ma żadnych skutków ubocznych, chyba że będzie przez osobę wykorzystywana nadmiarowo, do rozładowywania innego rodzaju napięcia (np. stresu) lub osoba uzależni się od niej. Są to jednak sytuacje, których nie można rozpatrywać bez indywidualnego kontekstu życia danej osoby. Często nadmierna lub kompulsywna masturbacja może być objawem problemów w innych sferach, a nie przyczyną problemów sama w sobie.
Termin “samogwałt” odsyła nasze skojrzenia do przemocy, jaką zadajemy własnemu ciału - tak jakbyśmy robili coś wbrew sobie, “gwałcili sami siebie”. Ta nazwa narzuca określony dyskurs na czynność masturbacji i nadaje jej jednoznaczne pejoratywne zabarwienie. A dzięki temu - łatwiej pokazywać, że z osobą, która uprawia samogwałt coś jest nie tak, grzeszy lub ma inne problemy.
Prowokacyjne stroje. Kościół: Trzeba zwracać uwagę na strój, czy nie jest prowokujący. Nauka: Żaden strój nie jest prowokacją do tego, żeby kogoś skrzywdzić
Seksuolożka: Mówienie o prowokacyjnych strojach to automatyczne odesłanie odbiorcy takiego komunikatu do sytuacji, w której to ofiara przemocy lub gwałtu jest winna tego, że ktoś ją zaatakował. Zamiast uczyć ludzi, aby nie gwałcili i nie stosowali przemocy, uczymy kobiety, żeby nie prowokowały. Stroje nie mogą prowokować. To, co pojawia się w głowie osoby, która patrzy na ubraną kobietę, to zawsze splot jakiejś fantazji, wyobrażeń, myśli i doświadczeń. Jeśli dla kogoś krótka spódnica jest “prowokująca” to znaczy, że powinien przyjrzeć się temu, skąd taki pomysł, gdzie mógł to usłyszeć, jakie ma doświadczenia w tym temacie. Oczywiście, każdy może mieć inne standardy ubioru na co dzień czy od święta. Żaden strój nie jest jednak prowokacją do tego, żeby kogoś skrzywdzić.
Antykoncepcja. Kościół: Powoduje bezpłodność. Nauka: Antykoncepcja nie powoduje bezpłodności, a "naturalne metody regulacji poczęć" mają bardzo niską skuteczność
Teolożka: Według mojej wiedzy autor prezentacji adekwatnie oddaje oficjalne nauczanie Kościoła katolickiego w kwestii moralnej oceny antykoncepcji. Jednocześnie dodaje opinię wykraczającą poza nauczanie Kościoła, a dotyczącą sfery biologii czy medycyny: „Stosowanie antykoncepcji powoduje u kobiet rozregulowanie organizmu, wydzielania hormonów i bezpłodność” – która jest nieprawdziwym uproszczeniem, niewprowadzającym żadnego różnicowania form antykoncepcji itp. Takie mieszanie nauczania Kościoła i różnych poglądów z innych dziedzin pojawia się w prezentacji więcej razy.
Seksuolożka: Stosowanie antykoncepcji hormonalnej może mieć niekiedy skutki uboczne, ponieważ są to leki, które wpływają na cały organizm. Takim skutkiem nie jest jednak bezpłodność czy rozregulowanie organizmu. Poza tym, aby zapobiec skutkom ubocznym hormonów stosuje się je pod ścisłą kontrolą lekarza, który powinien zlecać badania i sprawdzać, czy dane tabletki lub inne metody dostosowane są do konkretnego organizmu kobiety.
Naturalne metody regulacji poczęć są raczej metodami, które mogą posłużyć wtedy, kiedy chcemy zajść w ciążę - ułatwiają bowiem obserwację dni płodnych. Jako metoda antykoncepcyjna mają bardzo niską skuteczność, szczególnie u osób młodych, u których cykle często są nieregularne.
Gwałt. Kościół: Samogwałt porównywalny z gwałtem. Nauka: Gwałt małżeński wywołuje traumę
Cytat: „Zmuszanie do współżycia”
„stosunki małżeńskie pozbawione szacunku do współmałżonka, poniżające go, wywołujące w nim wyrzuty sumienia itp.”
Teolożka: W prezentacji nie ma mowy o gwałcie. Mimo że katecheta korzystał w prezentacji z Katechizmu Kościoła Katolickiego i w kolejnych slajdach go cytował, to całkowicie pomija kwestię gwałtu, tymczasem katechizm mówi o nim w punkcie 2356, zaraz po wspomnianych w prezentacji masturbacji, pornografii i prostytucji.
Na korzyść prezentacji przemawia jedynie fakt, że w jednym ze slajdów wspomina o zmuszaniu do współżycia jako grzechu. Nie ma tu jednak takiej emfazy jak w kwestii masturbacji, której poświęca wielokrotnie więcej miejsca i nazywa "samogwałtem" - a gwałtu nie nazywa gwałtem.
Seksuolożka: Gwałt małżeński jest od zawsze tematem tabu. Podobnie jak przemoc domowa, często udaje się, że problem nie istnieje, bo przecież “mężowi zawsze trzeba dać”, taka jest rola żony. To straszne pole do nadużyć i tutaj także takie owijanie w bawełnę może sprawić, że osoba doznająca przemocy seksualnej w małżeństwie będzie miała trudność z tym, żeby ją dostrzec, nazwać i poprosić o pomoc.
Konkubinat. Kościół: Świadczy o niedojrzałości. Nauka: Poziom zaangażowania w związku nie zależy od stopnia legalizacji
Seksuolożka: Z perspektywy terapeutki i seksuolożki nie widzę różnic pomiędzy problemami osób żyjących w związkach partnerskich, a tymi w związkach małżeńskich. Oczywiście zdarza się, że ludzie nie decydują się na małżeństwo z powodu lęku przed zobowiązaniami czy odpowiedzialnością w związku, ale tak samo zdarza się, że decydują się na małżeństwo, widząc w nim rozwiązanie wszystkich życiowych problemów. Poziom zaangażowania w związku nie zależy od stopnia “legalizacji” tego związku, ale od wielu różnych czynników związanych z konkretnymi osobami będącymi w tym związku. Można trwać całe życie w wiernym i pełnym zaangażowania związku partnerskim.
In vitro
Sztuczne zapłodnienie w slajdzie o małżeńskich grzechach przeciwko VI przykazaniu
Seksuolożka: Z szerszej (psychologicznej) perspektywy myślę, że każde działanie dające kobiecie większe prawa i większą moc sprawczą wpływa na zasięg władzy Kościoła. Osoby, dla których jedynym ratunkiem jest modlitwa, a nie nauka, są łatwiejsze do zarządzania i sterowania.
Pocałunki. Kościół: Grzech, jeśli prowadzi do podniecenia. Nauka: Przyjemność, bliskość
Teolożka: W ostatnich kilkudziesięciu latach coraz częściej mówi się w Kościele o seksualności i seksie (rzecz jasna małżeńskim) pozytywnie, także o związanej z nim przyjemności. Funkcja prokreacyjna nie jest według nauczania Kościoła jedynym sensem seksu małżeńskiego – katechizm stawia obok siebie dobro małżonków oraz płodzenie potomstwa (Katechizm Kościoła Katolickiego, 2360-2363).
Seksuolożka: Myślę sobie, że to kolejny element ukazywania seksualności jako czegoś niedobrego, niemoralnego, grzesznego. Seks w ujęciu katolickim nie jest przyjemnością, ani radością, ma służyć prokreacji (ewentualnie przy okazji może być przyjemny). Nie ma więc miejsca na nic, co mogłoby pokazać, że bliskość, pieszczoty czy budowanie relacji także cielesnej są czymś pozytywnym i ważnym dla człowieka.
Historia o tym, jak współżycie przedmałżeńskie sprawiło, że dzieci tej pary zaczęły wyznawać okultyzm. Seksuolożka: "Totalne zdjęcie odpowiedzialności z budowania relacji z dziećmi"
Seksuolożka: Seks przedmałżeński nie ma żadnego związku z tym, czy dzieci danej pary będą wyznawać okultyzm lub mieć problemy emocjonalne.
Ja bym tu zwróciła uwagę na takie totalne zdjęcie odpowiedzialności z budowania relacji z dziećmi i przekierowanie jej na wydarzenia, które z tymi dziećmi nie mają żadnego związku (czyli seks przedmałżeński). Czyli jako rodzic nie widzę wpływu swoich zachowań, swojej relacji z mężem, swoich problemów na to, co się dzieje z moimi dziećmi, ale szukam przyczyn w jakichś odległych czasowo i życiowo sytuacjach. Wyobrażam sobie tylko jedną sytuację, w której ten seks przedmałżeński mógłby rzeczywiście realnie wpłynąć na życie tej kobiety - wtedy, gdyby jej poczucie winy z tego powodu było tak wielkie, że ciążyłoby na całej jej relacji, a więc w efekcie - także na dzieciach. Nadal jednak to nie seks przedmałżeński byłby przyczyną problemów w tej rodzinie, ale raczej nieadekwatny sposób radzenia sobie tej kobiety z poczuciem winy, który wpływałby na resztę członków jej rodziny.
Grzech ciężki?
Teolożka: Warto podkreślić, że z punktu widzenia ortodoksji katolickiej co najmniej jeden slajd zawiera istotny błąd, a przy okazji miesza porządki. W slajdzie 4 mowa, że: „Każdy grzech przeciwko VI przykazaniu jest grzechem ciężkim, rodzącym duże wyrzuty sumienia i poczucie wstydu, które czasem wstrzymuje przed pójściem do spowiedzi”.
Przede wszystkim, Kościół w swoim oficjalnym nauczaniu nie głosi, że każdy grzech przeciwko któremukolwiek z przykazań jest ciężki. Owszem, w Kościele katolickim przypisuje się części aktywności związanych z seksualnością status „czynów wewnętrznie złych”, a zatem należących do „materii ciężkiej” niezależnie od motywacji, ale po pierwsze, nie dotyczy to całej tej sfery, a po drugie nawet jeśli czyn jest według Kościoła zły niezależnie od motywacji, to jak w przypadku każdego aktu moralnie złego, bierze się pod uwagę świadomość i intencjonalność po stronie „sprawcy”. Takie przedstawienie sprawy jak na slajdzie nie tylko nie jest adekwatnym wyrazem katolickiej teologii moralnej, lecz również u samego początku prezentacji adresowanej do uczniów narzuca im – fałszywe – przekonanie, że jakakolwiek niezgodność z wymaganiami Kościoła odnośnie seksualności pozbawia ich relacji z Bogiem. Na tym samym slajdzie dodatkowo dochodzi do utożsamienia czystości serca z „czystością seksualną”. Wyrażone jest zdanie, że Bóg nie mieszka w nieczystych sercach. To kontrowersyjne uproszczenie ogromnego tematu łaski Bożej.
Uczennica księdza z Limanowej: To nie pierwsza taka sytuacja
Udało mi się skontaktować z jedną z uczennic księdza z I LO im. Władysława Orkana w Limanowej. Opowiedziała, jak wyglądały lekcje religii z ks. Tomaszem Kupcem. Zdecydowała się pozostać anonimowa.
- Nie prowadził dyskusji, tylko monologi. Niby można było zadawać pytania, ale raczej nikt tego nie robił, bo ksiądz nie był zbyt miły, gdy ktoś się odzywał. Oprócz tego osobiście nic do niego nie miałam, przeszkadzały mi tylko oczywiste bzdury zawarte w jego prezentacjach i atmosferze na lekcji. Chodziłam na lekcje z tęczową torbą i mówiłam "dzień dobry" zamiast "szczęść Boże". Ksiądz nie miał z tym problemu. Był nowy i czuję, że nie zdążył się rozkręcić. W poprzednich klasach każdy z nas przywykł do innego trybu prowadzenia takich zajęć, z możliwością swobodnej dyskusji i atmosfery bez napięcia. Połowa osób chodziła na religię, bo babcia albo rodzice kazali, a w klasie maturalnej nie opłacało się wypisywać. Zresztą, religia i tak była w środku lekcji, a nie mieliśmy żadnej alternatywy.
Uczennica przesłała także ilustrację z poprzedniej lekcji z tym samym księdzem - materiał z bardzo konserwatywnym podziałem ról kobiet i mężczyzn.
Napisałam wiadomość do I LO im. Władysława Orkana w Limanowej. Od dwóch tygodni nie otrzymałam na nią odpowiedzi.