wtv.pl > Artykuły autora
autor

Paulina Musianek

Dziennikarz WTV

Skontaktuj się ze mną!

[email protected]
Publikacje Autora
Opowieść tajnego funkcjonariusza "Zwierzak. Spowiedź policyjnego przykrywkowca". Przedstawiamy fragment książki
zwierzakfb
materiały prasowe
Emerytowany już funkcjonariusz policji Jurek, pseudonim „Zwierzak”, wcielał się w różne role: zabójców, handlarzy narkotykami, hochsztaplerów i gangsterów. "Zwierzak" rozpracowywał od środka m.in. gang Janusza T. pseudonim Krakowiak – jednego z najgroźniejszych gangsterów lat 90. Przenikał do najniebezpieczniejszych mafii w Polsce. Każdego dnia ryzykował życie i przebywał wśród bezwzględnych zwyrodnialców. Mieszkał z nimi, pił, przyjaźnił się, robił interesy po to, aby na końcu posłać ich do więzienia.Poznanie pracy „przykrywkowca” (czyli policjanta działającego pod przykrywką) od środka to bardzo ciekawe studium nie tylko przestępczego światka, ale również ludzkiej psychiki, zachowań i reakcji na sytuacje ekstremalne. Życie zawsze potrafiło mnie zaskakiwać, ale chyba nigdy nie spodziewałem się, że zgłosi się do mnie obcy facet z prośbą, żebym zastrzelił jego żonę. Ludzie bywają dla siebie okrutni, a już zwłaszcza małżonkowie – opowiada były policjant Jurek Zwierzak. Przeczytajcie niepublikowany dotąd fragment książki „Zwierzak. Spowiedź policyjnego przykrywkowca” autorstwa dziennikarzy Onetu Janusza Schwertnera i Mateusza Baczyńskiego. Książka jest już dostępna w księgarniach na terenie całej Polski. Zwierzak opowiada o akcjach, w których udawał zabójcę na zlecenie.>Rzecz się działa w Poznaniu. Cała akcja rozpoczęła się dosyć humorystycznie, bo tuż przed wjazdem do miasta omal nie zatrzymała mnie policja. Dla przykrywkowca to nigdy nie jest komfortowa sytuacja, gdy przypadkowo samemu popada w konflikt z prawem. Nawet gdy chodzi tylko o przekroczoną prędkość. Stwierdziłem, że szkoda mi czasu na awanturę z kolegami po fachu. Zerknąłem na patrol, widziałem, że zaczęli machać na mnie lizakiem. Ale w tamtych czasach chłopaki z drogówki jeździli policyjnymi polonezami. Ja miałem na wyposażeniu beemwicę. Docisnąłem trochę gazu i z bólem serca uciekłem im z miejsca zdarzenia. Martwiłem się tylko, czy nie zdążyli mi spisać numerów rejestracyjnych i czy w czasie roboty nie będę miał jakiegoś policyjnego ogona (śmiech).
Czytaj dalej