wtv.pl > Polska > 25-latek zmarł po imprezie. Rodzina ma wątpliwości co do okoliczności śmierci
Maria Glinka
Maria Glinka 19.03.2022 08:57

25-latek zmarł po imprezie. Rodzina ma wątpliwości co do okoliczności śmierci

Pixabay/AndrzejRembowski
Pixabay

Raper Damian Krzymieniewski zmarł po imprezie, na której bawił się w gronie przyjaciół. Prokuratura oceniła, że był to nieszczęśliwy wypadek. Jednak rodzina twierdzi, że 25-latek zmarł po zadaniu śmiertelnych ciosów. Poszkodowany nie mógł liczyć na żadną pomoc.

Impreza, która zakończyła się tragedią

20 marca 2021 r. Damian Krzymieniewski z Obornik (woj. wielkopolskie), raper występujący pod pseudonimem AntenA, wybrał się na imprezę do oddalonej o dziewięć kilometrów miejscowości Lipa. W gronie przyjaciół miał oglądać transmisję z zawodów w policzkowaniu się. W rozgrywkach brał udział jego kolega.

Siostra 25-latka Daria zdradziła w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim, że kontakt z Damianem urwał się o godzinie 20:14, kiedy to wysłał ostatnie zdjęcie. Gdy następnego dnia matka dostrzegła, że Damiana nie ma w domu, natychmiast zatelefonowała. O godzinie 11:00 odebrał jego kolega, który przekonywał, że Damian śpi. Kilka godzin później okazało się, że znajomi nie mogą dobudzić 25-latka. Wezwano pogotowie.

Damian Krzymieniewski trafiał do szpitala w Pile. W trakcie operacji okazało się, że ma dwa krwiaki, ale udało się usunąć tylko jeden z nich. Lekarze byli przekonani, że krwotok pojawił się jeszcze przed operacją. 26 marca Damian Krzymieniewski zmarł.

Chaos w zeznaniach. Prokuratura twierdzi, że to nieszczęśliwy wypadek

Na początku uczestnicy imprezy przekonywali, że urazy Damiana powstały na skutek nieszczęśliwego upadku na podłogę. Nie wszyscy uwierzyli w tę wersję wydarzeń. Niedługo później okazało się, że pomysłodawca oglądania zawodów - Kamil S., uderzył Damiana w ramach zabawy.

- Damian niby pierwszy uderzył, a ten drugi zamiast oddać lekko, tak, jak się umawiali, przyłożył mu z całej siły, a ktoś inny poprawił - przyznała siostra poszkodowanego. Damian miał łącznie siedem obrażeń w głowie, a według Darii wyglądał jak “skatowany z każdej strony”. - Oni po prostu siedzieli i patrzyli, jak on umiera - oceniła. Wszystko trwało ok. 14 godzin.

Adwokat Adam Kubsik, pełnomocnik Krzymieniewskich jest przekonany, że prokuratura powinna przedstawić zarzut nieudzielenia pomocy. Tak się jednak nie stało. 

Prokuratura Rejonowa w Obornikach, która zajmuje się tą sprawą, stwierdziła, że był to standardowy przypadek nieumyślnego spowodowania śmierci. Jak argumentuje swoje stanowisko? Według Katarzyny Ryżyńskiej-Banasiak z prokuratury brakowało dowodów, aby zarzucić uczestnikom imprezy, że mogli uznać stan Damiana za faktyczne zagrożenie dla życia. Obrażenia mózgowe mogą bowiem wywoływać podobne zachowanie, jak upojenie alkoholowe.

Zdruzgotana rodzina uskarża się na działania prokuratury

Nowe światło na całą sprawę rzucają filmiki ze Snapchata, które między sobą wysyłali uczestnicy imprezy. Dotarła do nich matka Damiana. Na zdjęciu z godziny 2:14 widać, że 25-latek leży na posadzce nieprzytomny, zakrwawiony i ma zamknięte oczy.

Po tym przełomowym odkryciu prokuratura nie chciała rozmawiać z rodziną. - Powiedziała mi, że mam nie wymyślać historyjek - relacjonowała siostra Damiana.

Pełnomocnik Krzymieniewskich jest przekonany, że prokuratura mogła zrobić więcej. Wystarczyło skrupulatnie przeszukać telefony uczestników imprezy, aby natknąć się nowe dowody. Tymczasem w trakcie przesłuchania żaden ze świadków nie potwierdził doniesień rodziny. Co tak naprawdę wydarzyło się marcowej nocy? Ta kwestia nadal pozostaje niewyjaśniona.

Artykuły polecane przez redakcję WTV:

Powiązane